Perypetie Charlotte cz. 6

Widziała, że Thorton wstał wczesnym rankiem i wyszedł. Ona postanowiła się przespacerować. Ile może potrwać jeszcze ta męczarnia? Czy zaczyna coś czuć do męża? To przecież niemożliwie, nie kochała go. Dlaczego jej go żal? To pewnie przywiązanie. Spacerowała między drzewami. Nadchodziła jesień i opadały pierwsze liście. Ktoś zakrył jej oczy i pocałował w kark. Poczuła mrowienie w brzuchu.  

-Darcy! Skąd się tu wziąłeś?! - pocałowała go w usta.
-Jestem i już. - zaśmiał się.

Darcy zapytał o męża i arszenik. Postanowiła zachować dla siebie ukłucia w sercu i makabryczną wizję. Zauważyła, że kochanek ma podkrążone oczy i zmęczoną twarz. Poprosiła, aby odeszli dalej. Niepokoiła się, że ktoś ich nakryje.

Idąc ramię w ramię natknęli się na skalną jamę i weszli do środka. Darcy rozpalił ognisko. Buchający ogień, przywoływał Charlotte świece z wizji. Szybko się ocknęła i wtuliła w ramię kochanego.

-Myślisz o tym samym co ja? - zapytał mężczyzna.
-A o czym myślisz? - odpowiedziała zaczepnie.

Sunąca po nodze ręka, zniknęła pod warstwami sukni. Charlotte zarumieniła się. Oparła brodę na ramieniu kochanka i jęknęła cicho, gdy jego dłoń była wysoko na udzie. Zdjął gorset i suknię. Po podłodze potoczył się flakonik arszeniku. Darcy ostrożnie odłożył buteleczkę i wrócił do kochanki. Całował wrażliwe na dotyk piersi, ona całowała jego szyję. Spojrzenie powędrowało na podrapane uda. Już miał pytać co się stało, kiedy ta przyłożyła do ust palec. Nie nalegał, nie naciskał na odpowiedź.  

-Proszę, tak na dobry początek. - podsunął dobrze już znany biały proszek.  

Chwilę biła się z myślami, ale uległa. Dziś nie podziałał negatywnie - wręcz przeciwnie. Intensywnie czuła każdy dotyk opuszek palców kochanka, ciepło warg. Rozkosz jaką przeżywała była nie do opisania. Kilkanaście minut później leżeli zmęczeni przy ognisku. Byli nadzy, ogień ogrzewał ich ciała. Podparty na łokciu Darcy wpatrywał się w kochankę. Delikatnie głaskał poranione uda. Charlotte przymknęła oczy. Na moment zapomniała o Thortonie, myślała tylko o euforii jaką odczuwała.  

-Niedługo muszę iść... Jak dowiedziałeś się gdzie mieszkam?
-Ćśśś... - zamknął jej usta czułym pocałunkiem.
-Ale, Darcy...
-Lady, dosyć tych pytań. - odparł stanowczo i położył ją na sobie.

Westchnęła i przytuliła się do mężczyzny. Włosy opadły na jego twarz, wdychał zachłannie ich zapach. Charlotte podniosła się i teraz siedziała na kochanku. Jej sylwetka rzucała cień na ziemię w grocie. Po chwili wstała i zaczęła się ubierać.  

-Na mnie już pora Darcy. - omiotła spojrzeniem partnera.
-Nie zapomniałaś o czymś? - podał jej fiolkę. Dziś możesz dosypać większą porcję.
-Rzeczywiście. Zrobię jak mówisz. - schowała maleńką buteleczkę w mocno zasznurowany gorset.

Wyszła z jamy, Darcy został w środku. Kiedy się odwróciła, mężczyzna wyciągnął z kieszeni medalion i znowu nałożył go na szyję.

*****************************************************************************************************

Charlotte z niezwykłą gracją przemierzała drogę do willi. Była lekko zamyślona. Kiedy przebywała z kochankiem, myśli nie krążyły wokół męża. Gdy byli daleko od siebie, dręczyły ją wyrzuty sumienia. Czuła, że będzie żałowała tego co robi. Zastanawiała się dlaczego nagle zaczyna zależeć jej na mężu. Przez wszystkie lata małżeństwa... był jej raczej obojętny. Czuła jednak, że coś ją popycha w stronę Darcyego. Co?

***************************************************************************************************

Weszła do willi i jej wzrok zatrzymał się na kawałku kartki, który leżał na podłodze. Podniosła ją i przeczytała napis., , Widziałem'' - brzmiało hasło. Nerwowo zgniotła karteczkę i pobiegła do sypialni. Narkotyki wciąż tkwiły w pudernicy, arszenik był schowany w gorsecie. O co tutaj chodzi?  

Wieczorny scenariusz znowu się powtórzył, choć z trudem panowała nad drżeniem ręki podczas dosypywania dawki trucizny. To nie sprawiało jej już satysfakcji, odraza do samej siebie rosła. Czuła do męża coraz więcej, ale miała wrażenie, że ktoś nad nią zapanował. To nie pozwalało jej na przerwanie działań.  

Po kolacji poszła do łazienki, aby umyć się przed snem. Na podłodze zauważyła kolejną karteczkę. Podniosła ją i przeczytała -, , Obserwowałem''. Strach rozlał się po ciele gorącą falą. Nerwowo przełknęła ślinę i przemyła twarz zimną wodą. Nie wiedziała co ma robić. Umyła się i wyszła z łazienki. W łóżku leżał Thorton, znowu skarżył się na mocny ból brzucha. Na jego twarzy malowało się cierpienie. Położyła się w łóżku, przytuliła męża i ucałowała w czoło. W tym samym czasie poczuła ból w klatce piersiowej. Miała wrażenie, że w jej serce wbija się milion igiełek. Zagryzła wargę i próbowała wytrwać w uścisku. Kropelki potu spływały po czole. Nie wytrzymała i gwałtownie odsunęła się od męża. Podała mu szklankę wody, aby choć trochę ulżyć jego cierpieniom. Bała się ranka, następnej karteczki i przede wszystkim o... Thortona.

************************************

Darcy spotkał się z Anthonym i zrelacjonował ranne zajście. Wyraźnie zadowolony opowiadał o posłuszeństwie kochanki i uniesieniach.  

-Jak Thorton odejdzie, stworzysz z nią szczęśliwą rodzinkę? - prychnął ironicznie.  
-Nie wiem, może. - Darcy głośno się roześmiał.
-Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.  

*************************************

Charlotte obudził głośny huk w mieszkaniu. Wstała i upewniła się, że Thorton oddycha. Wyszła na korytarz, było ciemno i nic nie widziała. Ktoś zatkał jej usta dłonią, na szyi poczuła ostrze noża. Próbowała krzyczeć, uciekać, ale ktoś skutecznie ją zablokował.  

-Teraz mnie posłuchasz, Lady... Wszystko widziałem. Widziałem jak trujesz Thortona, widziałem jak spotykasz się z kochankiem, ladacznico. Ja jestem autorem liścików, które znalazłaś. Mam teraz dla Ciebie dwa rozwiązania. Posłusznie oddajesz mi arszenik, który chowasz w swoim gorsecie, zrywasz kontakt z kochankiem i mówisz Thortonowi prawdę. Z kochankiem spotkasz się jutro, truciznę zostawisz obok największego głazu pod willą.  

Charlotte oddychała głęboko, a nieznajomy kontynuował.

-Drugie wyjście, jest nieco mniej korzystne. Z resztą... sama ocenisz. - zaśmiał się pogardliwie. Jeśli dalej będziesz truła Thortona, to niejaki Darcy pożegna się z życiem za kilka dni. Jesteś mądrą dziewczynką i wierzę, że postąpisz jak na damę przystało. - przesunął ostrzem po szyi.

retrezed

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1174 słów i 6828 znaków.

3 komentarze

 
  • retrezed

    W przygotowaniu :)

    23 lip 2013

  • nowa

    Kiedy kolejna część? xd

    17 lip 2013

  • moonky

    chociaż to nie moje klimaty to trzeba powiedzieć, że naprawdę ciekawe i wciągające do tego fajnie się czyta

    16 lip 2013