Pamiętnik młodego zazdrośnika

Była sobota, przecierając oczy poczułem dziwne uczucie otępienia. Nie miałem żadnego snu, kolejny raz budzę się z całkowitej pustki. Słońce leniwie wznosiło się na horyzoncie, musiało być bardzo wcześnie. Leżałem jeszcze z dobrą godzinę w łóżku, zastanawiając się nad tym co przyniesie dzień. Przygnębiała mnie ta wizja.
Rutynowo przeglądając wszystkie strony internetowe dostałem wiadomość od mojej dziewczyny, Martyny. W przeciwieństwie do mnie nie był to dla niej zwykły dzień. Wraz z rodzicami była zaproszona na wesele. Pogoda była wspaniała, słońce świeciło wysoko nad miastem, a dzwony z kościoła obwieszczały wybicie południa. Martyna musiała iść do fryzjera na umówioną wizytę. Pożegnaliśmy się, a ja przygnębiony wróciłem do przeglądania forum. Fakt, że jest bardzo ślicznie ubrana, a ja nie mogłem jej towarzyszyć wzbudził we mnie zazdrość i bezradność. Pogoda nabrała rumieńców, a słońce pięknie grzało. Zamiast cieszyć się tą wiosenną aurą smuciłem się siedząc w domu  
Krótko po obiedzie, po czułym pożegnaniu na czacie, Martyna poszła na wesele. Mogąc liczyć co najwyżej na SMS-y, aby na chwilę odrzucić od siebie smutek poszedłem na mecz z Kubą. Na szczęście miałem parasol, bo zaczęło padać. Mecz sam w sobie był nudny, mój klub w fatalnym stylu zremisował 2:2. Podczas spotkania dostałem wiadomość od Martyny, że na weselu jest też chłopak, którego łagodnie mówiąc nie darzę sympatią. Zazdrość wezbrała we mnie niesamowicie. Wiedziałem, że będzie próbował przystawiać się do mojej dziewczyny. Martyna to wyczuła, domyśliła się mojej złości. Była ona spowodowana nie tylko tym chłopakiem, ale też smutkiem, że nie mogę być tam razem z nią.  
Wracając ze stadionu, kolega namówił mnie na spotkanie. Pomyślałem, że idąc ze znajomymi na spacer może na chwilę zapomnę o tej sytuacji. Nie zapomniałem. Pocieszałem się robiąc jakieś durne sztuczki z petardami, ale przez głowę przelatywały mi coraz to gorsze rzeczy z udziałem tego chłopaka i Martyny. Zazdrość zmieszana ze smutkiem rosła z każdą godziną. Po wystrzelaniu całego pudełka petard, nie mogąc już wytrzymać z bezsilności, pożegnałem się ze znajomymi i wróciłem do domu. Po drodze zadzwoniłem do Martyny żeby spytać jak się bawi. Odpowiedź nie pocieszyła mnie, wręcz odwrotnie. Spowodowała, że tamta mieszanina uczuć zaczęła wrzeć. Opowiedziała mi jak ten chłopak, Szymon, co chwilę spogląda na nią ubraną w skąpą sukienkę. Wiedziałem, że niedługo zrobi ten krok i spróbuje poderwać moją dziewczynę. Nie mogłem tego znieść. Życzyłem jej udanej zabawy, mając nadzieję, że ani razu z nim nie zatańczy.
Będąc w domu rzuciłem telefon i poszedłem wziąć prysznic. Cały czas rozmyślałem co ona tam robi, miałem przed oczyma najgorsze scenariusze. Kiedy skończyłem i rzuciłem okiem na telefon zobaczyłem 2 nieodebrane połączenia od Martyny. Po rozmowie dowiedziałem się, że ten frajer już ją podrywał. Co gorsza podczas rozmowy zabrał mojej dziewczynie telefon i mówił mi, że mam jej dać spokój. Nie mogłem wytrzymać, wszystko we mnie buzowało. Nie wiedziałem co zrobić, chciałem go zniszczyć. Najgorsza była ta bezsilność i próba wierności Martyny. Byłem świadom, że nie pozwoli do niczego dopuścić, ale i tak mnie okropnie denerwowała cała ta sytuacja. Jakbym ja tam był to by się nic takiego nie wydarzyło. Nie mogłem tego znieść, wyłączyłem telefon.  
Siedzenie w domu doprowadzało mnie do furii, potrzebowałem zaczerpnąć świeżego powietrza. Była godzina 22, kiedy wyszedłem na spacer. Szybkim krokiem przecinałem ciemne uliczki. Przechodząc obok remizy, zobaczyłem siedzących na zewnątrz ludzi, którzy zrobili sobie przerwę od zabawy. Siedziała tam dziewczyna w łudząca podobnej sukience do Martyny, ale wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie może być ona, ponieważ jej zabawa jest w innym mieście. Przyśpieszyłem kroku i poszedłem na plac zabaw. Usiadłem na huśtawce i spokojnie wszystko przeanalizowałem. Martyna nie miała żadnego wpływu na to, że on tam jest i odrzucała jego zaloty. Szymon za to nie miał skrupułów i bezlitośnie wykorzystywał moją nieobecność. Co oni robili razem na zewnątrz? Nie mogłem tego objąć rozumem, chciałem go zniszczyć, a jej nie chciałem słuchać. Poczułem, że potrzebuję ruchu. Półbiegiem ruszyłem przed siebie. Byłem tak wkurzony, że czułem się niezniszczalny. Nic nie miało dla mnie znaczenia, żadnych ograniczeń. Wszedłem w jedną poboczną uliczkę bez oświetlenia. Zniknęła w niej grupka 6 może 7 osób o głowę wyższych i sporo szerszych ode mnie. Nie bardzo mnie to obchodziło, chciałem iść tą drogą. Zero strachu, energiczny krok i szeroko puszczone ramiona zwróciły ich uwagę. Wyglądało to jakbym szedł sam niczym samobójca przeciwko grupie o wiele silniejszych zawodników. Moja pewność siebie chyba ich zaszokowała, nie wykrztusili ani słowa kiedy odważnymi krokami przeszedłem przez środek tej grupy. Dochodząc do końca uliczki skręciłem na schody i schodziłem w dół. Szybko doszedłem nad Wisłę, w nasze ulubione miejsce. Usiadłem na kamieniu, wpatrzony w leniwie płynącą rzeką zastanawiałem się co zrobić. Czy napisać, a może zadzwonić? Wybrałem numer Szymona i w słuchawce usłyszałem dźwięk imprezy. Poczekałem, aż wyjdzie na zewnątrz i pewnym głosem zacząłem.  
- Co Ty sobie wyobrażasz startując do mojej dziewczyny?
Szymon lekko zdezorientowany odpowiedział
– Michał, ja wcale do niej nie startuję, obiecuję Ci. Ja nawet z nią nie tańczyłem. – Po czym na swoją obronę wspomniał – Ja tu jestem od strony Gosi na weselu, to nie moja wina, że Martyna też tu jest.  
- Wiem dokładnie, że to nie Twoja czy jej wina, ale to nie znaczy, że masz startować do zajętej dziewczyny – powiedziałem ozięble, podkreślając swoją pewność – To nie fair, że podrywasz moją dziewczynę. Tak się nie robi.  
- Nie podrywam jej, nie będę podbijał do Twojej dziewczyny. Zadzwoń i spytaj Martyny, powie Ci to samo – odpowiedział.  
- Mam taką nadzieję, że to co mówisz jest prawdą. Na razie - Po czym rozłączyłem się.  
Było tak jak się tego spodziewałem, on się wykręcał i jak się potem okazało kłamał. Nadal nie wiem dlaczego wtedy, gdy rozmawiałem z Martyną byli razem. Teraz wybrałem jej numer.  
- Jak to było z tym, że on do ciebie zarywał? – spytałem.  
- No walił jakieś denne teksty, o super fryzura, śliczna sukienka. Tani flirt, podrywał mnie, ale ja mu mówiłam, że ma sobie dać spokój. – odpowiedziała, lekko przygaszona Martyna.  
- Aha, rozmawiałem z nim i mówił coś innego. – powiedziałem ostro – Co to miało być jak rozmawiałem z Tobą. Byliście na spacerze czy co to było. Zero oznak imprezy, a w słuchawce słyszę jego głos a potem jeszcze mu dajesz telefon żeby ze mną rozmawiał. Co ty sobie wyobrażasz? – spytałem z pretensjami.  
- Michał, ja nigdzie z nim nie byłam. Rozmawiałam z tobą i wyszłam na dwór tam gdzie wszyscy, a on tam był z jakimś dzieckiem i dziewczyną. Oni sobie poszli, a on wtedy mówił, że masz mi dać spokój i mam się iść bawić. Wtedy zabrał telefon i mówił do Ciebie jakieś durne teksty. – odpowiedziała smutnym głosem – Jesteś wkurzony?
- Nie, uradowany normalnie. Jestem zazdrosny, zobacz. Rozmawiam z tobą i słyszę jego głos w słuchawce, a potem jeszcze mu dajesz ze mną rozmawiać. – powiedziałem to poirytowanym głosem, dodając – Postaw się w mojej sytuacji.  
- Masz prawo być zazdrosny, masz rację. – odpowiedziała Martyna – On cały czas do mnie jakieś durne teksty i próbował flirtować. Ja z nim nawet nie tańczyłam. Wiem ja też będę wkurzona jak ty pójdziesz na bal, nawet gorzej.  
- Ja wiem. Po prostu nie mogę wytrzymać tej sytuacji, jak napisałaś mi tego SMS-a to już mnie zaczęło nosić. Nie cierpię być zazdrosny. – powiedziałem i zmieniając temat – Idziemy jutro razem do kościoła?
- Tak, jeszcze Ci powiem czy idę na poprawiny. Pewnie pójdziemy na 12:30. – odpowiedziała Martyna – Po tym jak z nim rozmawiałeś już pewnie nie będzie próbował.  
- Kochanie, powiesz mi jutro co i jak. Idź się baw, zobaczymy się jutro. Kocham Cię.  
- Też Cię kocham.  

Po tej rozmowie przeszło mi. Ufałem jej i zdałem sobie sprawę, że nie muszę już tak szaleć. Byłem przy samym brzegu Wisły, a musiałem dostać się szybko do Tesco żeby kupić jakiś dowód, że poszedłem do sklepu. Jeszcze nigdy tego nie robiłem, ale postanowiłem wspiąć się na skarpę w nocy! Skróciłoby to drogę o dobre pół godziny. Początek wzgórza był prosty, aż do momentu, gdy zahaczyłem się kurtką o krzak cierni. Dodałem jej dwa kolejne zacięcia i ruszyłem w górę. Każdy cichutki dźwięk zdawał się tak bardzo słyszalny, że po 5 minutach koszulka w całości przykleiła się do mojej klatki piersiowej. Wyobraziłem sobie moją mamę, która dowiaduje się co właśnie robię. Chyba by dostała zawału. Przyśpieszyłem tempa, ponieważ czas mnie gonił. Wspiąłem się na jakieś 20 metrów przez strasznie śliską trawę i już byłem u góry. Po drodze do sklepu spotkałem kilku znajomych z drużyny i z lepszym nastrojem, obkupiony lodami ruszyłem do domu. Gdy wróciłem, pogodziłem się z mamą. Wyjaśniliśmy sobie kilka spraw, nałożyliśmy po porcji lodów i poszliśmy spać.  
Tak o to zakończył się ten cały przebojowy dzień. Myślę, że ta sytuacja wzmocniła moje relacje z Martyną. Ja nabrałem do niej większego zaufania, a ona zdała sobie sprawę jak bardzo mi na niej zależy. Powiedziała, że zaimponowałem jej moją zazdrością, więc moja inność nie jest jednak taka zła!

Vinylz

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1808 słów i 9937 znaków.

Dodaj komentarz