Opowiadanie o miłości - roz. 3

Ta noc okazała się nieprzespana. Budziłam się co chwilę, bo cały czas go widziałam w moich snach. Przypominał mi się ten spacer i ta rozmowa z nim. Wszystko wtedy było takie idealne, jak w bajce.
Nadszedł ranek. Przez tą nieprzespaną noc zaspałam rano do szkoły. Lekcje zaczynały się o 8, a jak się obudziłam, to była już 8.10. Ubrałam się szybko i wybiegłam z domu do szkoły. Do szkoły przyszłam na drugą lekcję. Na każdej przerwie starałam się nie natknąć na Mateusza. Ale wiedziałam, że go kiedyś zobaczę i byłam pewna, że będzie na mnie znowu czekał przed szkołą po lekcjach. I miałam rację. Kiedy lekcje się zakończyły i szłam na autobus, Mateusz znowu czekał na mnie przed szkołą. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale Beata powiedziała, żebym z nim porozmawiała, bo im to wcześniej zrobię, to da mi szybciej spokój. Więc się zgodziłam. Mateusz podszedł do mnie i zapytał :
- Możemy porozmawiać? Proszę.
- No dobra, ale szybko. – odpowiedziałam z niechęcią.
- Wiem, że już wiesz, że to było dla zakładu i za to chciałem cię przeprosić. Ale …
- To już wszystko? – przerwałam mu.
- Nie, jeszcze coś chciałbym ci powiedzieć. – popatrzył mi w oczy i wziął mnie za rękę. – Chciałem ci powiedzieć, że … – westchnął i było po nim widać, że się bardzo denerwuje.
- Że co? Streszczaj się, bo się spieszę. – powiedziałam nerwowo.
- No chciałem ci powiedzieć, że się w tobie zakochałem. – powiedział. – Ale teraz to na serio. To nie żaden zakład. Uwierz mi.
- Ej, ale jak ja ci mam uwierzyć, skąd mogę wiedzieć, że to nie kolejny zakład?
- Dlatego. – powiedział i pocałował mnie w usta. – Kocham cię. Dasz mi jeszcze jedną szansę? – spytał.
Już sama nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Z jednej strony go kochałam, a z drugiej strony czułam się tak zraniona, że już sama nie wiedziałam co czuję do niego. Musiałam się nad tym zastanowić. Po krótkim milczeniu powiedziałam :
- Dobra, ale to jest ostatnia szansa. Nie wiem czy wiesz, ale bardzo mnie tym zraniłeś co zrobiłeś.
- Przepraszam. Nie chciałem, sam nie wiedziałem co robię. Wiem, że jestem totalnym głupkiem, ale zrozumiałem co zrobiłem i co mogłem stracić. Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić. Dasz się zaprosić na ciasto? – zapytał.
- No możemy iść, tylko się pożegnam z przyjaciółką. – podeszłam do Beaty i powiedziałam jej co i jak i się pożegnałam.
Mateusz złapał mnie za rękę i poszliśmy. Jego koledzy patrzyli się na nas i śmiali się. Ale on nawet nie zwrócił na to uwagi, ja z resztą też. Znowu wszystko był tak jak tamtego dnia, znowu wszystko było takie idealne.
Doszliśmy do cukierni. Mateusz zamówił ciasto i usiedliśmy przy stoliku. Rozmawialiśmy o wszystkim i czas znowu szybko przeleciał. Było tak dobrze, ale musiałam iść do domu, bo musiałam się jeszcze nauczyć na test z geografii, który miał być następnego dnia. Mateusz zaproponował, że odprowadzi mnie do domu – zgodziłam się. Droga powrotna również szybko przeleciała, jak wszystko tego dnia. Pożegnaliśmy się i umówiliśmy się, że jutro pójdziemy razem do szkoły.
Rano obudził mnie dźwięk telefonu. To dzwonił Mateusz. Odebrałam.  
- Tak Mateusz. Słucham. – powiedziałam śpiącym głosem.  
- Gdzie ty jesteś? Już 7.45 a przecież mamy na 8.  
Wtedy zauważyłam, że sobie zaspałam. Powiedziałam Mateuszowi, żeby dał mi 5 minut i, że zaraz wyjdę. Szybko wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Wybiegłam z pokoju, wpadłam do kuchni i wzięłam pieniądze z kredensu i wybiegłam z domu.  
Mateusz czekał przed drzwiami. Było lekko zdenerwowany ale jednocześnie szczęśliwy, że się ze mną spotka. Podbiegłam do niego.  
- Już jestem, przepraszam, ale sobie zaspałam. – uśmiechnęłam się.  
- Nic się nie stało Skarbie. – powiedział i przytulił mnie mocno.  
- To chodźmy, bo się spóźnimy kochanie.  
- No chodźmy, chodźmy. – złapał mnie za rękę i ruszyliśmy szybkim krokiem do szkoły.  
Dochodziła godzina ósma, a do szkoły jeszcze daleko było. Na nasze szczęście w stronę szkoły jechał kuzyn Mateusza – Kamil.  
Miał on 22 lata i był przystojnym blondynem z lekkim zarostem. Jego karnacja lśniła opalenizną, jakby codziennie chodził na solarium. Dziwiło mnie tylko zawsze, dlaczego taki przystojny chłopak, a nie ma dziewczyny. Gdy go o to pytałam, on za każdym razem odpowiadał, że on chce czuć się wolnym i żyć bez ograniczeń. Nigdy nie wnikałam w tą odpowiedź.  
Była dokładnie 8.03, gdy dojechaliśmy do szkoły. Na korytarzu cisza, wszyscy siedzieli w klasach, tylko sprzątaczka zmiatała korytarz. Pożegnałam się z Mateuszem i wbiegłam do klasy.  
Na moje nieszczęście mieliśmy zastępstwo z naszą "ukochaną” panią dyrektor.  
Tak się akurat składało, że podpadłam jej na samym początku i od tego czasu nie mam co liczyć na jakieś ustępstwa z jej strony.  
- O kogo ja widzę? – powiedziała – Przecież to nasza droga panna Kalinowska. Dlaczegóż to droga dama się spóźniła? – popatrzała na mnie wzrokiem jak z najgorszego horroru.  
Wyglądała ona bowiem jakby miała za sto lat a miała zaledwie czterdzieści pięć. Jej skóra była pomarszczona, miała ogromne wory pod oczami i chodziła pogarbiona.  
- Przepraszam pani dyrektor, ale budzik mi nie zadzwonił i zaspałam. – odpowiedziałam.  
- Mam nadzieję, że ktoś usprawiedliwi to twoje spóźnienie.  
- Oczywiście, że tak. – powiedziałam.  
- Siadaj. – pokazała na pierwszą ławkę.  
W myślach przeklinając ta okropną kobietę usiadłam w pierwszej ławce i wyciągnęłam książki. Całą godzinę siedziałam podirytowana i mimo to starałam się chociaż trochę uważać na lekcji dlatego, że dyrektorka cały czas mnie o coś pytała. To była moja pierwsza lekcja tego dnia a najgorsza. Miałam w głowie jeszcze na szczęście pozytywne myśli, w których ukazywał się mój ukochany i dzięki temu przetrwałam tą lekcję.
Następne lekcje przeleciały spokojnie. Nie mogłam się doczekać zakończenia lekcji, w końcu miałam się spotkać z Mateuszem - tylko to pomagało mi przetrwać siedzenie w szkole.  
W końcu nadszedł koniec. Zadzwonił dzwonek i wybiegłam z klasy. Ponieważ Mateusz miał jeszcze jedną lekcję, postanowiłam na niego poczekać. Usiadłyśmy z Beatą na ławce przed szkołą i zaczęłyśmy gadać. Gdy tak sobie siedziałyśmy i czekałyśmy na Mateusza, to akurat przechodzili jego byli koledzy i jak zwykle zaczęli docinać. Jeden powiedział :  
- Ejj Kasia jak tam twój chłopak ? Może jeszcze się z kimś innym założył o coś. Sprawdziłaś to może ? - powiedziawszy to wszyscy zaśmiali się głupio.  
- A pomyśleliście może, że on już nie jest taki jak wy i już go to nie bawi ? - westchnęłam i popatrzyłam na nich z poirytowaniem.  
Gdy im odpowiedziałam odeszli śmiejąc się dalej. Nie wiem czemu oni nigdy mnie nie lubili. Przecież nic im nie zrobiłam nigdy. Zawsze ich omijałam, a tu takie coś. Nie rozumiałam tego, ale coraz mniej się tym przejmowałam, ważne że miałam przy sobie Mateusza.  
Zadzwonił dzwonek na przerwę i przyszedł mój ukochany. Pierwsze co zrobił to wziął mnie w ramiona, przytulił mocno i pocałował. Za każdym razem gdy to robił czułam motylki w brzuchu i ogromną radość. Nie wiem co by było, jakbym go straciła. Złapał mnie za rękę a ja pożegnałam się z Beatą i poszliśmy. Zważając, iż była piękna pogoda jak na jesień postanowiliśmy się wybrać na spacer po plaży. Gdy doszliśmy na plażę, okazało się, że Mateusz był jak zwykle przygotowany. Wyciągnął z plecaka kocyk, butelkę wina i świece, po czym powiedział :  
- Może masz ochotę na lampkę wina przy zachodzie słońca skarbie ? - popatrzył na mnie i uśmiechnął się tak słodko, że nie mogłam mu odmówić.  
- Oczywiście kochanie, z tobą zawsze. - pocałowałam go.  
Przy nim nawet nie musiałam nic mówić, bo rozumieliśmy się bez słów. Zawsze wiedział o co mi chodzi nawet jeśli mu nic nie powiedziałam. Tak krótko się znaliśmy a miałam wrażenie jakbym go znała od lat. Czułam się przy nim cudownie, wiedziałam, że zrobię dla niego wszystko i on dla mnie też. Kochałam go tak mocno, że zapomniałam o tym głupim zakładzie, przez którego straciłam do niego zaufanie, ale przez to, co teraz zrobił, przez ten pomysł z winem i z plażą, odzyskałam do niego zaufanie. Nawet zaufałam mu bardziej niż na początku. Poczułam, że on też darzy mnie wielkim uczuciem tak jak ja jego. Zanim zauważyliśmy była już godzina 22. Wiedziałam, że dostanę szlaban od mamy jak wrócę do domu, bo wiedziałam, że się martwiła, tym bardziej, że wcześniej wyłączyłam telefon.  
- Kotek musimy się zbierać. - powiedziałam i posmutniałam.  
- Dobrze kochanie i nie smutaj mi tu. Uśmiechnij się, jutro też jest dzień. - przytulił mnie i pocałował.  
- Wiem wiem kochanie, ale stęsknię się za tobą do jutra.  
- Ja też, ale damy radę skarbie. Wiedz, że cię kocham i nigdy nie przestanę.  
- Ja ciebie też.  
Wzięliśmy rzeczy i ruszyliśmy w stronę domu. Gdy doszliśmy pod mój dom była już godzina 23, zobaczyłam, że w salonie jest oświecone światło, wiedziałam, ze będę miała spięcie z mamą. Pożegnałam się z Mateuszem i weszłam do domu. W drzwiach przywitała mnie mama. Po jej minie widziałam, że jest zła.  
- O cześć mamo. - powiedziałam troszkę przestraszona.  
- Jakie cześć ?! Gdzieś ty się tyle podziewała ? Nawet nie raczyłaś zadzwonić i mnie uprzedzić, że wrócisz później. Wiesz jak się martwiłam ?! - powiedziawszy to, łzy spłynęły jej do oczu.  
- No wiem, mogłam cię uprzedzić. Nie pomyślałam o tym. Przepraszam. - przytuliłam ją mocno.  
- Więcej już tak nie rób. Masz mi dać znać następnym razem, a teraz idź już spać.  
- Dobrze i jeszcze raz przepraszam. - odparłam.  
Ściągnęłam buty i poszłam do sypialni. Napisałam tylko sms do Mateusza i powiedziałam, że nie było tak źle i poszłam spać.

czekoladamalinowa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1884 słów i 10175 znaków.

Dodaj komentarz