Nie wiem, jak mam się ubrać. Mimo, że dziewczyna podobno na nikogo nie patrzy, nie słucha i nie odzywa się jednak mam problem z tym. Chcę, aby mnie polubiła, ponieważ później będzie mi o wiele łatwiej ja zrozumieć i pomóc jej.
Nie robię tego, ponieważ jej ojciec opowiedział, jakże smutną historię o biednej dziewczynie, która zamknęła się w sobie ponieważ jej brat zginął. Robię to, ponieważ wiem, jak ta dziewczyna teraz się czuje. Sam przeżyłem coś takiego, ale z pomocą innych wyszedłem z dołka i teraz staram się żyć normalnie.
Po chwili w końcu zakładam przeciętny strój. Stare zdarte spodnie na kolanach i t-shirt w paski. Trampki. Nie lubię nosić innych butów, jednak moja praca na co dzień tego ode mnie oczekuje.
W holu poprawiam jeszcze włosy przed lustrem i zabierając kluczyki od auta, portfel, telefon i klucze od domu, zamykam drzwi na obydwa zamki i podchodzę do garażu. Moje piękne auto stoi na swoim stałym miejscu. Szare Range Rover. Gdyby w naszym kraju można było brać sobie za żonę samochody, byłbym już kilka razy żonaty.
***
15 minut zajmuje mi dojechanie, pod dom państwa Lums. Myślałem, że to będzie przeciętny dom, ale oczywiście się myliłem. Adam i jego rodzina żyją, jak rodzina królewska, kiedy inni mieszkają na ulicy, ponieważ ich plany nie poszły po ich myśli.
Podjeżdżam pod bramę i dzwonię domofonem.
- Halo?- pyta ktoś z posesji.
- Um witam, byłem umówiony z panem Lums'em.
- Proszę chwilę poczekać - mówi kobieta po drugiej stronie.
- Zapraszam.- mówi po chwili, a brama zaczyna się otwierać. Po niecałej minucie stoję przed drzwiami i już mam zapukać do środka, kiedy drzwi się otwierają, a w nich stoi mężczyzna.
- Pan Tomlinson?- pyta.
Kiwam głową, a on gestem dłoni zaprasza mnie do środka.
- Proszę za mną.- mówi oficjalnie. Czy tylko ja tego nie lubię?
Moim skromnym zdaniem człowiek nie powinien być napięty cały czas. Nie powinien być oficjalny. Ja w pracy zachowuje się jak przystaje na mój wiek. Jednak, kiedy przychodzi jakiś ważny klient wtedy trzeba bawić się w wersję oficjalną.
- Panie Tomlinson.- mówi Adam i wyciąga dłoń do przodu. Nawet nie zauważyłem, kiedy stanęliśmy przed biurem Lums'a.
Ściskam ją i siadam na wskazanym krześle.
- Dziękuję Peterze.- mówi, a mężczyzna kiwa głową i wychodzi.
- Cieszę się, że Pan przyjechał.- zaczyna mężczyzna plecami opierając się o oparcie fotela.- Hope jest w swoim pokoju. Możemy tam przejść. Nie wiem ile Panu zajmie to czasu. w razie czego wystarczy nacisnąć guzik przed drzwiami mojej córki. Wtedy ktoś przyjdzie. Kiwam głową i wstaję.
Ruszam za nim oglądając korytarze. Ten dom jest jak labirynt. Czy można gdzieś kupić mapę, aby się nie zgubić? Uśmiecham się pod nosem i staję, aby nie wpaść na mężczyznę. Puka do drzwi, jednak odpowiada mu cisza. Wzdycha i otwiera je wchodząc do środka.
- Hope.- Zaczyna miękko Adam. - Przeprowadziłem gościa.
Dziewczyna nawet nie drgnęła. Siedzi na łóżku wpatrzona w jeden punkt na ścianie.
- I właśnie o tym mówiłem. Mam nadzieję, że uda się Panu.
- Wystarczy William.
Nie podaje swojego imienia. Nie chce, aby ktoś używał mojego imienia. Jedynie rodzina zwraca się do mnie Louis.
-Oczywiście. Więc zostawię cię. Mam nadzieję, że pomożesz jej.
Kiwam głową i wchodzę w głąb pokoju. Dziewczyna przez całą naszą rozmowę nie odezwała się, nie poruszyła. Zupełnie nic.
Siadam na fotelu przy biurku i spoglądam na nią. Długie brązowe włosy spadają kaskadą na jej chude ramiona. Niebieskie oczy nie ruszają się. Patrzą na szarą ścianę przed sobą. Ręce trzyma na jakiej książce. Śniadanie stoi na stoliku obok łóżka.
Rozumiem, że nie chce rozmawiać z nikim, ale jest młoda. Z racji tego nadal się rozwija i musi jeść.
- Cześć Hope. - Zaczynam cicho.- nazywam się Will...Louis. Mam 22 lata. Jestem tu, aby ci pomóc. Nie musisz nic mówić. Po prostu porusz palcem na znak, że mnie słyszysz.
Spoglądam na nią. Jednak nic się nie dzieje. Nabieram powietrze do płuc i z cichym świstem wypuszczam je ustami.
- No dobrze. Jak zapewne wiesz, albo i nie, jestem lekarzem. Nie musisz się mnie bać. Nie będę cię straszyć igłą. - Śmieje się sam z siebie. Na prawdę Louis ,,nie będę cię straszyć igłą "? Głupszego tekstu nie mogłeś wymyślić?
Spoglądam na nią. I jak się spodziewałem nic. Nawet nie poruszył jej się kącik ust, na ten tępy żart. Patrzę na nią szepcze chwilę po czym wstaje. Staje na przeciwko niej i oglądam się za siebie. Ściana. Właśnie teraz patrzy na mnie. Jednak jej wzrok jest tak bardzo pusty, że boję się zrobić cokolwiek.
Podchodzę do biurka na którym jest Hope z jakimś chłopakiem. Na tym zdjęciu jest taka szczęśliwa. Poprzez szeroki uśmiech wszystko na to wskazuje. Chłopak patrzy na nią. Tak samo jak ona śmieje się. Jego ręką owinięta jest na tali dziewczyny. Brunetka próbuje go uderzyć w twarz, ale on trzyma ją tuż przy swoim policzku.
Nie do wiary, że ta sama szczęśliwa dziewczyna ze zdjęcia, to ta sama, która siedzi na łóżku wpatrzona w jeden punkt.
- Kim jesteś szczęśliwy chłopcze ze zdjęcia? - Pytam głośno.
- Aleks.- słyszę cichy szept. Odwracam się, jednak dziewczyna nie poruszyła się nawet i milimetr. Odstawiam zdjęcie na miejsce i wychodzę z pokoju, wcześniej żegnając się z niebieskooką.
- Panie Tomlinson. - Jak na zawołanie pojawia się mężczyzna, który przyprowadził mnie do biura Adama.
2 komentarze
Natusik
Zamknęła mu drzwi przed nosem xd
Czarna21
Fajne ale za krótkie.