- Nie mam siły - westchnęłam ciężko, siadając na ławce w galerii. - Oh, daj spokój Kat. Dopiero zaczęłyśmy! – zbeształa mnie Liz. – Jeszcze znajdziemy dla ciebie królewską suknię. Zobaczysz. – Pociągnęłam mnie za rękę do kolejnego sklepu. Wybrała mi parę sukienek. Szczerze, żadna nie przypadła mi do gustu, ale weszłam do przymierzalni i zaczęłam się rozbierać. Jednak myliłam się co do tego, że zakupy mogą być nie najgorsze. Są straszne! Wciągnęłam na siebie suknię. Była koszmarna. Nie tego szukam. Powiedziałam to Liz, westchnęłam zrezygnowana. Nie wiedziała co ze mną zrobić. Wyszłyśmy ze sklepu. W ten sposób zwiedziłyśmy prawie całą galerię. Aż w końcu, znalazłam. Długa, czarna suknia do ziemi. Z rozcięciem do połowy prawego uda. Gorsetowa, bez ramiączek. Musiałam tylko do niej kupić buty i torebkę, ale z tym już nie było większych problemów. Po zakupach udałyśmy się do mnie, by Lizy mogła mnie przygotować. Nie miałam specjalnego doświadczenia z balami, sukniami i makijażem. Na co dzień nic nie nakładałam na swoją twarz. Plus bycia pół wampirem, nie potrzebowałam tego. Ale dzisiaj moja przyjaciółka, chciała mnie zrobić na bóstwo. Najpierw poszłam wziąć relaksującą kąpiel. Lizi w tym czasie próbowała, ugotować coś z moich marnych zapasów żywności. - Kat! Usnęłaś w tej wannie?! – krzyknęła do mnie po jakiejś godzinie dziewczyna, waląc w drzwi. – Zostały nam tylko dwie godziny! - To mało? – zapytałam, wychodząc z wanny. Zaczęłam się wycierać. Nałożyłam na ciało balsam. - Tak, bardzo mało. Musisz być tam najpiękniejsza i ja już o to zadbam. Ale teraz chodź coś zjeść. – usłyszałam jak odchodzi do kuchni. - Ja to mam ciężkie życie. – powiedziałam sama do siebie. Wysuszyłam włosy i w samym ręczniku poszłam w kierunku przyjemnych zapachów. - No wreszcie wyszłaś. Siadaj i jedz. Nie puszczę cię z pustym żołądkiem. - Dzięki, MAMO. – odparłam z przekąsem. Usiadłam nad parującym talerzem spaghetti. Dawno nie jadłam domowego jedzenia. Zwykle nie miałam czasu, żeby cokolwiek przekąsić. Chyba tylko dzięki krwi, nie umarłam z głodu. - A właśnie, dzwonił ktoś do ciebie. Jakiś John. – powiedziała z pełnymi ustami Lizy. - I dopiero teraz mi o tym mówisz? – zapytałam się wkurzona. - Nie moja wina, że kąpałaś się godzinę. – obruszyła się. Westchnęłam - Czego chciał? – zapytałam już nieco spokojniej. - Nagrał ci się na pocztę. Nie słuchałam. - Nie słuchałaś? Coś podobnego. – zaśmiałam się. Udała obrażoną i wystawiła mi język. Chwyciłam za iPhona i czekałam co mi powie poczta głosowa. " Kat, kochanie. Mam nadzieję, że Jace ci wszystko wyjaśnił. Musisz dobrze ukryć broń, bo ochroniarze będą cię przeszukiwać. (Też nowość. Sama bym na to nie wpadła Johny) Nie będziesz tam sama z Jacem, będą też inni łowcy, ale oni tylko mają zwrócić na sobie uwagę, podczas kiedy wy będziecie, przesłuchiwać Zelmana. Hmmm… No to tyle, chyba. Jak by się coś działo to dzwoń. Aara i na tym balu nazywasz się Serena Olsen. Postaraj się nie sprawiać większych kłopotów. To miłej zabawy Katharine.” Cały Johny. Taki troskliwy wujaszek. Serena Olsen. Chyba zapamiętam. Z zamyśleń wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki. - No Kat, pora się szykować! - Ale ja jeszcze nie skończyłam mojego spaghetti! – powiedziałam gdy ta ciągnęła mnie w stronę mojego pokoju. Tęsknym wzrokiem spojrzałam na połowę mojej potrawy. – Żegnaj obiedzie. - Oj nie przeżywaj tak. Jak się nażresz to się w sukienkę nie wciśniesz. – śmiała się ze mnie a małpa. - Ty wredoto! Bo cię więcej o pomoc nie poproszę! – krzyknęłam, rzucając w nią poduszką. - Ah tak, a kto ci pomoże w tych koszmarnych zakupach? – zapytała. Spryciara z niej. - Dobra, wygrałaś. – westchnęłam zrezygnowana. - No właśnie. Ubieraj się. – zarządziła. Ubrałam się w tą piękną czarną, zwiewną suknię. Lizy posadziła mnie na fotelu przed moją toaletką. Mój pokój był urządzony dosyć normalnie. Na środku stało dwuosobowe łóżko z baldachimem. Po lewej stronie od drzwi było wielkie okno z widokiem na miasto. Po drugiej toaletka i szafa z książkami, a także drzwi do garderoby i zarazem do mini zbrojowni. Trzymałam tam najpotrzebniejsze rzeczy. Moja "wizażystka” rozpoczęła zabieg. Obróciła mnie tyłem do lustra, obejrzała i bez patrzenia w lustro, kazała założyć wysokie czarne, szpilki i do tego czarno – złotą kopertówkę. Zasłoniła mi oczy i poprowadziła do wielkiego zwierciadła. Gdy wreszcie się ujrzałam, nie mogłam uwierzyć, że to ja. Wyglądałam naprawdę seksownie i kobieco, a nie jak babo-chłop. Moje długie czarne włosy opadały falami na suknię. Moje usta pomalowane były krwistoczerwoną szminką. Na policzkach miałam lekki róż. Pod oczami czarną kreskę, a moje i tak długie rzęsy, pociągnięte były tuszem. To wszystko idealnie komponowało z moją bladą skórą. Sukienka, także dzięki szpilką idealnie prezentowała moje długie nogi. Nic dodać nic ująć. - Wyglądasz niesamowicie – szepnęła Liz. Przejechała ręką po moim udzie. – No masz szczęście. Myślałam, że się nie ogoliłaś. Popatrzyłam na nią z drwiną. - Nie muszę się golić – zaśmiałam się. - A no tak. Cały czas zapominam kim jesteś. Pewnie tylko temu zawdzięczasz swoją urodę. – zbeształa mnie. - No wiesz co – oburzyłam się. Popatrzyłam się na nią srogo. Po czym obie się zaśmiałyśmy. Przytuliłam ją serdecznie. Po mimo tego, że i ona miała buty na obcasie to i tak ledwo sięgała mi brody. – Szkoda, że ze mną nie idziesz. - Też żałuję, bo w sumie kto będzie cię poprawiał. Wyglądasz tak nieziemsko, że nawet sobie nie wyobrażasz. W sumie nie dziwię się skoro masz osobistą wizażystkę. – jeszcze mocniej ją na to przytuliłam i przez łzy jej dziękowałam. - Ej nie rycz mi tu, bo coś zepsujesz. – zaśmiała się. Przed nią nie musiałam udawać twardej. Mogłam być po prostu sobą. Usłyszałam pukanie do drzwi. To musiał być Jace. - Pójdę otworzyć – zaproponowałam. - Nie, ja to zrobię ty się przygotuj do końca. – powiedziała i poszła do drzwi. Ja w tym czasie udałam się na piętro do zbrojowni. Wzięłam skórzany pasek i przypięłam do lewego uda, tego, które nie było odsłonięte. Włożyłam tam dwa noże. Na rękę założyłam delikatną, złotą bransoletkę, której zawieszką był miniaturowy nożyk i wytrych. Nie mogłam wziąć rękawic, bo niestety nie pasowały by do stroju. Schodząc na dół do torebki włożyłam telefon i szminkę. Będzie ona raczej przeszukiwana, więc nie będę ryzykować, wkładając do niej dom. W salonie usłyszałam rozmową. Najwidoczniej Lizy dobrze zajęła się moim gościem. Weszłam, stukając obcasami czym poinformowałam o swojej obecności. Jace siedział na kanapie, prezentował się nienagannie. Czarny, krojony garnitur idealnie podkreślał jego muskularne ciało. Czarne włosy jak zwykle były w nieładzie. Całości stroju dopełniała czarna mucha. Był wręcz idealny. Gdy mnie zobaczył usta rozdziawił z oniemienia. Zaśmiałam się widząc jego reakcję. Muszę przyznać, że mnie to mile połechtało. - To co idziemy? – zapytałam, przerywając to przytłaczającą ciszę. - Tak, tak – odparł Jace, wyrywając się z letargu. - Miło było cię poznać Lizzy – powiedział po czym puścił jej oczko. Amator. - Kat, zadzwoń do mnie jak wrócisz. – odprowadziłam ją do drzwi. – Bierz się za niego. – szepnęła i wyszła. Tak, już lecę. - Teraz na nas pora eleganciku! – powiedziałam w stronę Jace’a, który beztrosko opierał się o przeciwległą ścianę i taksował mnie wzrokiem. Popatrzyłam się mu prosto w oczy. Dobrze, że miałam róż na policzkach, o chyba widać by było jak się rumienię. Ja się rumienię?! Ja?! Potrząsnęłam głową. – Możemy już iść? – zapytałam bardziej stanowczo. Jace nic nie odpowiedział tylko ruszył w moją stronę. Cofnęłam się nieco, ale on cały czas napierał na mnie. Za plecami poczułam ścianę. Jace oparł swe ręce obok mojej głowy i wciągnął powietrze wokół mnie. Uśmiechnął się zawadiacko. - Nawet nie wiesz jak kusisz w takim wydaniu. – zamruczał i przycisnął mnie do ściany. Wyrywałam się mu ale on nie zwracał na to uwagi. Popatrzył się na mnie pożądliwie. - Jace, mógłbyś się uspokoić. Nie mamy czasu na twoje gierki…- westchnęłam kiedy jego język błądził po mojej szyi. – Jace naprawdę powinni… - nagle momentalnie się odsunął i zaprezentował swój najszerszy uśmiech. - Panie przodem – pokazał ręką drzwi. A to łotr. Tak będzie ze mną pogrywał? Zobaczymy co z tego będzie miał. Ja mu na pewno nie ulegnę. Wygładziłam sukienkę, wzięłam głęboki oddech i wyszłam przez drzwi. Droga do samochodu minęła nam bez rewelacji. Czułam tylko na sobie uśmiech czarnowłosego. Widocznie był bardzo rozbawiony, zaistniałą sytuacją. Tak, a najśmieszniejsze w tym było to, że mnie on cholernie podniecał. Że tak okropnie chciałam poczuć jego usta na swoich. Boże, Katharine o czym ty w ogóle myślisz! – zbeształam sama siebie. On jest tylko głupim podrywaczem i z taką właśnie myślą, pokonałam całą drogę jego samochodem. Po jakichś piętnastu minutach, auto zatrzymało się po wielkim, nowoczesnym budynkiem. Przy wejściu stało dwóch ochroniarzy. Tak Johny faktycznie bardzo skrupulatnie nas przeszukali. Idioci. Zajrzenie tylko do torebki to faktycznie dobry pomysł. Goryle powiedzieli nam gdzie znajduję się bal. Skierowaliśmy się na poddasze. A więc impreza na świeżym powietrzu, ciekawe. - Ustalmy sobie coś. – powiedziałam do arogancka w windzie. – Ja wydaję polecenia, ty ich słuchasz. Na początku się trochę rozejrzymy, a następnie ja znajdę Zelmana, a wtedy ciebie zawołam. Zrozumiałeś? – zapytałam wkurzona na niego. - Powiedzmy. – uśmiechnął się promiennie. – Tylko jedna sprawa, kiedy będziemy się bawić? Westchnęłam zrezygnowana, ciężko mi będzie z nim wytrzymać. Zwłaszcza, że nie potrafię myśleć o niczym innym jak tylko o jego ustach. No to pięknie.
Przepraszam, ale dzisiaj się nie pojawi. Dodam jutro. Myślę, że coś koło 12. Naprawdę przepraszam, ale się nie wyrobiłam. Przynam się bez bicia, że pochłonęła mnie książka
8 komentarzy
Clary
Przepraszam, ale dzisiaj się nie pojawi. Dodam jutro. Myślę, że coś koło 12. Naprawdę przepraszam, ale się nie wyrobiłam. Przynam się bez bicia, że pochłonęła mnie książka
...
Dodaj koniecznie dzisiaj chocby krotka czesc!
Madzix
Dodaj koniecznie dzisiaj!
natalia
Cuuuudooooo
LittleScarlet
Omnomnomnom :3 Ja chcę dłużej i częściej! Tylko jedna uwaga - szpilkOM nie szpilką ;o
Clary
Oj będzie cieżko, ale się postaram
..,
Super, pisz sybk nastepna! Moze jeszcze dzisiaj dodasz?
Misiaa
Super ;D