Kolejna część gotowa! Mam nadzieję, że i ta się wam spodoba. Jednakże za tą część powinniście dziękować przede wszystkim LittleScarlet. To ona podała mi pomysł na historię Jace'a. To dzięki niej możecie to teraz czytać
Przepraszam za błędy i miłego czytania <3
Rozdział X
Obudziłam się wcześnie rano. Przeciągnęłam się beztrosko. Obróciłam się na drugi bok i zobaczyłam śpiącego Jace’a. Zerwałam się z łóżka jak oparzona. Cholera, cholera, cholera co ty zrobiłaś?! Spojrzałam ponownie na niego i zaczęłam się powoli uspokajać. Przecież zależy ci na nim. Tak zależy, ale mogłabyś go pokochać? Na to pytanie nie znałam odpowiedzi. Miałam w szkole parę chłopków, ale żadnego nie potrafiłam obdarzyć takim uczuciem, Wielu wyznawało mi, że się we mnie zakochało, a ja nie potrafiłam tego odwzajemnić. Może nie jestem zdolna do miłości? Jednak nie chciałam krzywdzić Jace’a. Nie potrafiłabym. Oby tylko nie przyszło mu do głowy się we mnie zakochać!
Taka prawda, że przespałam się prawie z obcym facetem. Przecież nic o nim nie wiedziałam. Ma 19 lat. Jest pół wampirem. Pracuję dla starszyzny.Tyle. Moja wiedza na tym się kończy. Zapytam go o to przy najbliższej okazji.
Nie chcąc go budzić wyjęłam sobie z jego szafy jakieś dresy. Wzięłam telefon, torebkę i zniszczoną suknię i wyszłam z jego mieszkania.
Poranek był rześki. Dobrze zrobiło to moim nerwowym myślom. Przeszłam się parkiem. Miałam jakieś trzydzieści minut do mojego domu. Ludzie patrzyli się na mnie dziwnie. W sumie nie dziwiłam im się. Kto normalny wychodzi na ulicę w za dużych dresach, wielkiej koszulce i boso? Na dodatek moje włosy były poplątane. Wyglądałam jak bezdomna.
Szybko przemierzyłam dzielącą odległość do mojego apartamentu. Portier zobaczywszy mnie, rozdziawił usta ze zdumienia.
- Tak wiem wyglądam koszmarnie. Nie musi mi każdy tego mówić. – warknęłam w jego stronę.
- Przepraszam panienko, ale niecodziennie widuję się ludzi w takim stanie. – powiedział wesoło.
- Nieważne. – burknęłam i poszłam do windy. Jadąc już nią rozmyślałam o wydarzeniach dzisiejszej nocy. Nie o tej z Jacem, ale o tym co się zdarzyło na przyjęciu. Ansel musiał tym wszystkim kierować. Zelman jest załatwiony. Nim kierował William Hand. A wszystkim kieruję Ansel. Teraz trzeba dostać się do Handa, żebym mogła dowiedzieć się gdzie znajdę Bendingera. Teraz pewnie jest pod ochroną. Poproszę Johna o pomoc. O właśnie, muszę do niego zadzwonić. Wybrałam jego numer.
- Halo? – Usłyszałam w słuchawce.
- Cześć John. – przywitałam się.
- Katherine, dzięki Bogu. Jak tam misja? Wszystko w porządku? Słyszałem, ze były jakieś problemy. Nic ci się nie stało?
- Mnie nie. Eve i Nick… Oni poświęcili się za mnie i Jace’a. Opowiedziałam mu w skrócie przebieg zdarzenia.
- Wampiry? Co tam robiły wampiry? Rozumiem, że Richard sprzedawał im broń, ale pośród tylu ludzi? A co ma do tego wszystkiego Ansel? - zadał mi dziesięć pytań John.
- Ej, zwolnij trochę. Po kolei. Nie wiem co tam robiły wampiry, ale wydaję mi się, że Ansel je wezwał. Wydaję mi się, że chce czegoś ode mnie, ale przecież powinno być na odwrót. – zamyśliłam się.
- Dobra. Nieważne. Znaczy ważne, ale obgadamy wszystko kiedy indziej. Wiem, że dzisiaj jesteś pewnie zmęczona, więc przyjdź do mnie jutro, ok.?
- Dobra – odpowiedziałam.
Skończyłam rozmawiać kiedy drzwi windy się otworzyły na moim piętrze. Weszłam do mieszkania. Zrzuciłam z siebie ubranie Jace’a i poszłam pod prysznic. Ta kująca, gorąca woda. Żyć nie umierać. Nie dane mi było jednak długo się tym nacieszyć, bo już po chwili zadzwonił mój telefon z którym weszłam do łazienki. To Liz. Odebrałam, wycierając się. Rozmawiałam z nią przez chwilę i zdałam kolejnej osobie relację z nocy, ale ją interesowało tylko jedno.
- Przespałaś się z Jacem?! – wyobrażałam sobie jaką minę właśnie ma i aż się zaśmiałam
- Lizzy, ja ci tu mówię, że goniły nas wampiry. Prawdopodobnie Eve i Nick nie żyją, a ty się przejmujesz Jacem? – powiedziałam lekko poirytowana.
- Przepraszam. – bąknęła – Ale jest to dla mnie wciąż nowa sytuacja i nie mogę się do tego przyzwyczaić. Sprawy z chłopakiem są dla mnie bardziej normalne.
Westchnęłam ciężko.
- Wiem Liz i żałuję, że cię w to w jakiś sposób wplątałam.
- Kat, nie mów tak. Jest to dla mnie nowe, ale to nie oznacza, że mnie to nie intryguję. To zajebiście, że mam przyjaciółkę pół wampira! – wykrzyknęła podekscytowana. Zaśmiałam się, umówiłam się z nią na kawę jutro popołudniu. Obiecałam jej, że streszczę jej sytuację z Jacem. Rozłączyłam się i poszłam na dach zapalić. Oparłam się o barierki i wdychałam dym tytoniowy. Widok z takiej wysokości był niesamowity. Słońce oblewało wysokie wieżowce swoimi promieniami. Wciąż słyszałam uliczny zgiełk, ale nie doskwierał mi on tak jak na dole.
Zatopiłam się w swoich myślach. Zastanawiałam się co zrobię jak dokonam już swojej upragnionej zemsty. Może gdzieś wyjadę. Zawsze chciałam polecieć do Rzymu albo Wenecji. Może odwiedzę dom rodzinny.
Moje rozmyślenia przerwał odgłos kroków. Odwróciłam się i za sobą ujrzałam szeroki uśmiech Jace’a. Wypuściłam dym z ust. Nie spodziewałam się go tu tak szybko.
- Cześć. – powiedziałam.
- Cześć. Poczęstujesz mnie? – nie czekając na moją odpowiedź, sięgnął po paczkę papierosów rzuconych na leżak. – Co ty za gówno palisz? – zapytał sięgając po zapalniczkę.
- Black Devile. – wzruszyłam ramionami.
- Czemu uciekłaś ode mnie rano? – zadał nieuniknione pytanie. Oparł się tak samo jak ja o barierki. Nasz twarze oblewało poranne słońce.
- Nie przyzwyczaiłam się do tego, że po przebudzeniu widzę obok siebie faceta. – zaśmiałam się gorzko. – Zwykle zostawiali mnie po jednym razie. – właściwie to tylko jeden. Nie miałam takiego doświadczenia z płcią przeciwną jakie mogło by się wydawać. Owszem miałam chłopaków, ale tylko z jednym doszłam do tego etapu.
Przeżyłam z nim swój pierwszy raz. Z człowiekiem. Myślałam, że mu na mnie zależy. Jednak grubo się myliłam. Gdy już tylko mnie "zaliczył” nie odezwał się do mnie słowem. Wyszedł z pokoju zanim się obudziłam. Skopałam mu potem co prawda tyłek, ale jednak jakaś rana pozostała. To był jakoś rok temu. Od tamtego czasu nie miałam szczególnej styczności z facetami.
Jace na moje wyzwanie nic nie powiedział. Patrzył się tylko na dym wylatujący ze swoich ust. Po chwili jednak mruknął.
- Ja bym cię nie zostawił. – po czym dodał – Skąd znasz Ansela?
- A skąd wiesz, że go znam? – zapytałam podejrzliwie. Czyżby John mu powiedział.
- Widziałem to po twojej minie, kiedy usłyszałaś jego nazwisko od handlarza.
- Zabił moich rodziców. – odparłam krótko i rzeczowo. Westchnęłam i opowiedziałam mu moją historię. – Teraz twoja kolej.
- Na co? – zapytał głupio.
- Na zwierzenia. Ty wiesz o mnie dużo, ja nie wiem o tobie prawie nic. Skąd ty znasz Ansela? Nie zaprzeczaj, że jest inaczej. Nie znając go, nie zapytałbyś mnie o niego.
- Widzisz, nie jestem tu z własnego wyboru. Nigdy nie szkoliłem się na łowcę. Chodziłem do zwyczajnej szkoły. Nie chciałem tego kim byłem, jestem. – dodał. - Miałem normalną rodzinę. Kochającą. Miałem siostrę. – uśmiechnął się na to wspomnienie.- Była naprawdę śliczna, ale była człowiekiem. Mój tata był pół wampirem i jakoś ja też taki się stałem, a ona pozostała bez skazy. Taka idealna, delikatna. – przerwał na chwilę, po czym dalej kontynuował. – Byłem wtedy w drugiej klasie. Miałem siedemnaście lat, jak ty teraz.
- Za miesiąc skończę osiemnaście. – wtrąciłam. A on mówił i mówił, jakby nie słyszał moich słów.
- Ona miała zaledwie piętnaście. W końcu natrafiła na niego. Wiedziałem, że jest z nim coś nie tak. Mówiła mi, że jestem zazdrosny, że ona ma kogoś kto ją tak kocha. Jak bardzo się myliła. Pewnej nocy nie wróciła. Dzwoniłem do niej. Szukałem jej po wszystkich przyjaciółkach. W końcu domyśliłem się co się mogło stać. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Zastałem ją w ich kryjówce w której odcinali się od świata. Leżała martwa na ziemi. On tam stał i przyglądał jej się z rozbawieniem. Miał całą twarz w jej krwi. Wiedziałem wtedy kim jest. Rzuciłem się na niego, ale on zniknął. – znowu przerwał, biorąc głęboki wdech. – Nie radziłem sobie z jej śmiercią. Zdałem sobie sprawę z tego kim jestem, że ja mógłbym zrobić komuś to samo. Nienawidziłem siebie. Nienawidziłem każdego wilkołaka, demona innych pół wampirów. Obwiniałem o wszystko mojego ojca. Nie wiem czemu. Nie pytaj. Zabijałem. Zabiłem tyle istot, że nawet mnie to przeraża. Wtedy odnalazł mnie Victor. Postawił mi pewne ultimatum. Miałem przystąpić w szeregi łowców inaczej zabiją mnie. Nie to było najgorsze. Sam chciałem swojej śmierci. Victor wtedy dodał, że nie tylko ja ucierpię, ale i moi rodzice, od których i tak się oddaliłem. Jednak nie zniósłbym jeszcze ich bólu. Nie miałem większego wyboru. Poszedłem za Starszym. Odciąłem się całkowicie od rodziców. Zerwałem wszelkie kontakty z dawnym życiem. Dalszą historię już znasz. Przydzielono mnie tobie. – uśmiechnął się smutno.
- Jak miała na imię?. – zapytałam cicho.
- Annie.
Podeszłam do niego i go przytuliłam. Ścisnął mnie kurczowo. Położył swoją głowę na moim ramieniu. Oboje kogoś straciliśmy. Obojgu nam na kimś zależało. Nosiliśmy rany w sercu, ale moja jest stara. Jego jest jeszcze taka świeża. Nosiliśmy też w sercu coś innego. Coś co było dla nas teraz najważniejsze. Nosiliśmy w sercu zemstę. Szykuj się Anselu Bendingerze. Nadchodzimy.
Cdn.
Całuski ~ C
12 komentarze
Uhulululu
Hej jak tam?? Zapomniałaś o nas, czy raczej nie masz czasu??
Zagubiona
Kiedy dalej. Czekamy już ponad miesiąc :(
.....
Kiedy kolejna
Zagubiona
Dodaj proszę już następną...już nie mogę czekać
Roxi
Jest świetnie, czekam na kolejną część
..
Kiedy kolejna?
Zagubiona
Jest świetne. Przeczytałam je za jednym zamachem. Gratuluję pomysłu i stylu pisania jest naprawdę dobry. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejna część.
Edzirkaa
Trafiłam przez przypadek i pochłonęłam wszystko w zaledwie 15 min. Proszę o więcej no! ;c
Ann
Super opowiadanie,czekam na kolejną część.Pozdrawiam
:)
Next;*
LittleScarlet
Ojej, ale nie musiałaś wspominać no... To miłe :' A co do tekstu, to bardzo dobrze, jak zwykle
...
Pisz natychmiast kolejna! Super!