Jak dziecko (cz. 3)

Dotarliśmy pod dom. Ja i moja nieprzytomna żona leżąca na tylnych siedzeniach auta. Nie wiedziałem, które z nas jest teraz w gorszym stanie- ona, leżąca bez ruchu, zalana krwią, płynącą z rozbitej głowy, czy ja, znajdujący się na granicy obłędu, tracący świadomość. Wysiadłem z auta. Zalał mnie zimny pot. Co mam teraz zrobić? Co się ze mną do cholery dzieje. Otworzyłem drzwi samochodu, za którymi leżała blada i jak zauważyłem brudna Maria. Wziąłem ją na ręce.  
Dopiero teraz pomyślałem o tym, że należałoby sprawdzić, czy ta kobieta oddycha, czy jeszcze żyje... Oddychała. Zaniosłem ją do domu. Zatrzymałem się w hallu. Rękaw mojej koszuli, na którym oparta była głowa Marii nasiąkał jej krwią. Zdecydowałem, że przeniosę "lejącą" się z moich rąk żonę do piwnicy. Zaniosłem ją do małego ciemnego pomieszczenia, sąsiadującego z garażem, a sam pobiegłem po apteczkę.
Już wiedziałem, że nie chcę, żeby zabójczyni mojego dziecka teraz umarła. Pragnąłem by poczuła ten strach, ból, bezsilność, którą czuło moje dziecko.  
Po opatrzeniu głowy żony udałem się salonu. Siedziałem na zniszczonej kanapie i wyobrażałem sobie moją wizytę w piwnicy, po tym jak Maria odzyska przytomność. Zastanawiałem się, co mógłbym powiedzieć jej na przywitanie. Pogrążony w tych przemyśleniach ponownie zasnąłem. Sen był moją ucieczką, pogrążałem się w nim kilka razy dziennie... Jak dziecko.
Obudził mnie huk i krzyk. Krzyk mojej żony, zapewne uderzającej z całej siły w drzwi piwnicy. Rozpoznała pomieszczenie, w którym się znajdowała.
- Ratunku! Igor!- woła mnie. Chciała mojej pomocy Była zdezorientowana. Jeszcze nie rozumiała co się stało, nie domyśliła się, że to ja jestem jej oprawcą. Udałem się do piwnicy. Spodziewałem się tego, że Maria będzie agresywna. Zabrałem ze sobą wielki nóż. Przemierzając schody czułem jak moje kolana miękną. Gdy zobaczyłem przed sobą drzwi za którymi była moja żona zakręciło mi się w głowie. Cały czas krzyczała. Błagała o pomoc. Wciągnąłem z kieszeni klucz, włożyłem go do zamka, przekręciłem. Maria rzuciła się w stronę drzwi, nacisnęła klamkę. Wyciągnąłem rękę, w której trzymałem nóż przed siebie. Kobieta pchnęła drzwi. Ledwie uniknęła nabicia się na dzierżony przeze mnie nóż wydostając się z ciemnego pomieszczenia. Gwałtownie się zatrzymała i zaczęła cofać. Przez cały czas grożąc jej nożem wszedłem wraz nią do piwnicy. Wciąż milczeliśmy. Spojrzałem w jej pełne przerażenia oczy i zamknąłem za nami drzwi. Zapanowała zupełna ciemność. Słyszałem szybki, nierówny oddech Marii. Opierała się o ścianę, chcąc zachować jak największą odległość między sobą, a mną.
-O co ci do diabła chodzi?! Wypuść mnie!- jęknęła żona.
- Zabiłaś moje dziecko!- zawyłem.
- To nie było dziecko! To był tylko zarodek! Zrozum! Ja nie mogłam go urodzić!
- To było dziecko! Czuło! Czuło wszystko! Przerażający ból, strach. Teraz ty poczujesz to samo.
-Ty zwariowałeś! Wypuść mnie skurwysynu!
Moje ręce trzęsły się tak bardzo, niemal nie byłem w stanie utrzymać noża... Nagle odzyskałem energię, wiedziałem, że ta suka musi zapłacić! Rzuciłem się na nią chwyciłem ją za rękę. Bezskutecznie próbowała uwolnić ją z mojego uścisku. Wyciąłem z niej duży kawałek skóry wraz z tkanką tłuszczową i mięśniową. Żona wyła i piszczała z bólu. Jej krzyk niemal mnie ogłuszył, nie był jednak tak przerażający jak niemy krzyk zabijanego w łonie matki dziecka, które widziałem na ekranie mojego laptopa. Zadawałem kolejne ciosy. Maria na próżno usiłowała ze mną walczyć. Traciła kolejne fragmenty swojego ciała. Wstąpiła we mnie nadludzka siła. Poćwiartowałem ją. Pozostawiłem rozczłonkowane ciało, w zalanej krwią piwnicy. Wypuściłem z rąk nóż. Wróciłem do salonu, pozostawiając wszędzie krwawe ślady, byłem amoku. Nie czułem, przerażenia, obrzydzenia. Szumiało mi w głowie. Usłyszałem syreny policyjne. Stałem bez ruchu ociekając krwią zamordowanej przed chwilą żony.
- Takiego mnie zastali wpadający do zdemolowanego domu policjanci.  
Dziś budzę się na twardym skrzypiącym łóżku, w pustej celi więziennej, wiedząc, że już niedługo wyruszę na spotkanie z moim ukochanym, nienarodzonym dzieckiem. Może nawet dziś. Tak... Dziś.  
- Kochanie, tatuś już do Ciebie idzie!

Maintanos

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 844 słów i 4526 znaków.

5 komentarzy

 
  • moonky

    Historia tyle mroczna i straszna co nawet prawdopodobna, duży plus za szczegółowość i zamknięcie opowieści.

    13 lis 2013

  • Maintanos

    Bardzo się z tego cieszę. :)

    1 paź 2013

  • Angel13

    Bardzo mi się podobało :)

    1 paź 2013

  • Maintanos

    Tak. To już koniec historii. Dziękuję za opinię. :)

    29 wrz 2013

  • Kubolo

    No tego się nie spodziewałem. Nie wiedziałem, że przeżyje i spotka ją jeszcze gorsza śmierć. I to przeniesienie w czasie, od piwnicy do więzienia, bardzo ciekawe :) Czy to koniec opowiadania? Bo końcówka mnie zdezorientowała :)

    29 wrz 2013