Jak dziecko (cz.2)

I pomyśleć, że jeszcze kilka godzin temu kochałem Marię. Teraz już nie postrzegam jej jako kobiety czarującej, pięknej, pogodnej... Teraz jest dla mnie już tylko zabójczynią mojego nienarodzonego dziecka. Nienawidzę jej! Tak bardzo jej nienawidzę! Przeglądając fora na temat aborcji nawet nie zauważyłem, kiedy zapadł zmrok. W białym salonie zrobiło się szaro, niezwykle ponuro. Czułem nieprzyjemny ucisk w żołądku, po chwili poczułem go też gardle. Rozpłakałem się. Rozpłakałem się... Jak dziecko.
Obudził mnie deszcz stukający w okno, znajdujące się nad moją głową. Pierwszym co zobaczyłem był ekran laptopa, na którym wyświetlały się zdjęcia martwych płodów. Było ok. 4:00 nad ranem. Skóra na policzkach piekła mnie, była zaczerwieniona, podrażniły ją łzy, które wieczorem spływały po niej obficie. Przeglądając się w lustrze zauważyłem białe linie będące pozostałością po tych, zaschniętych łzach. Przemyłem twarz zimną wodą i wyszedłem z domu nie zamykając go, w wymiętym ubraniu, tym samym, w którym zasnąłem, nie czesząc włosów.  
Ze względu na wczesną porę ulice były puste. Zataczając się mijałem kolejne sklepy, kawiarnie. Było mi zimno, ale przejmowałem się tym. Zauważyłem mknącą w moją stronę młodą kobietę, rozmawiała przez telefon., , Pamiętaj, że masz zawieść Antka do przedszkola. Nie zapomnij dać mu śniadania..."- usłyszałem gdy ją mijałem. Tak bardzo chciałbym być na miejscu tego faceta, z którym rozmawiała. Dotarło do mnie, że straciłem taką szansę. Nie będę umiał już żyć. Nie zaufam już żadnej kobiecie. Zacząłem łkać, po chwili wyć. Przechodząca obok staruszka patrzyła na mnie jak na wariata.  
Spacerowałem wyobrażając sobie moje życie w towarzystwie Marii i dziecka, które zabiła. Mogło być wspaniale... Ale ta kurwa wybrała karierę. Półprzytomny dotarłem do przerażająco pustego domu. Chwyciłem za klamkę, otworzyłem drzwi i ujrzałem zdemolowany hall, pozbawiony wiszącego na ścianie drogiego obrazu. Wchodząc do salonu deptałem przedmioty wyrzucone z szuflad przez złodzieja. Zniknął telewizor, odtwarzacz DVD... Nie sprawdzałem co zabrali rabusie. Nie obchodziło mnie to. Siadłem na sofie, której tapicerka była rozcięta (widocznie ktoś spodziewał się, że są tam ukryte pieniądze) i patrzyłem w sufit. Byłem na skraju obłędu, zdawało mi się, że słyszę dziecięcy śmiech. Znów zasnąłem. Śniła mi się Maria. Trzymała w ramionach niemowlę. Zbliżyła się do mnie jak gdyby chciała mi je podać, po czym nagle odwróciła się i bezceremonialnie przekazała zawiniątko w ręce mężczyzny w białym fartuchu. Twarz mężczyzny była szkaradna, gościł na niej upiorny uśmiech. Uciekł, niosąc moje dziecko, nie uważając na nie. Zacząłem krzyczeć za nim. Ten krzyk mnie obudził. Byłem zlany potem. Poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic, założyłem czyste ubranie i znów wyszedłem. Po raz kolejny nie zamknąłem drzwi na klucz. I tak, za pewne nie było tam już nic co można by ukraść. Wyszedłem na ulicę w godzinach szczytu. Mijałem tłumy ludzi, między innymi matek i ojców z dziećmi, których widok sprawiał mi niewyobrażalny ból.  
Nagle zauważyłem Marię otoczoną koleżankami z teatru. Była roześmiana. Nie rozumiałem tego. Patrzyłem na nią wzrokiem pełnym nienawiści. Nasze oczy się spotkały. Uśmiech z jej twarzy znikł, zastąpiło go przerażenie. Natychmiast odwróciła się w stronę koleżanek i znów roześmiała. Miałem ochotę rzucić się na nią i rozbić jej głowę o krawężnik. Powstrzymałem się jednak.
Kolejne swoje kroki skierowałem do sklepu monopolowego, gdzie pozwoliłem właścicielowi dobrze zarobić. Wróciłem do domu taszcząc butelki z różnego rodzaju trunkami. Położyłem ją obok sofy. Znalazłem na podłodze w sypialni albumy ze zdjęciami. Zaniosłem je do salonu. Rozpieczętowałem butelkę wódki. Nie potrzebowałem kieliszka. Przeglądając zdjęcia, na których widziałem siebie, Marię, dzieci kuzynów i popijając alkohol bezpośrednio z butelki kolejny raz zasnąłem. Obudziłem się w środku nocy. Mój stan był beznadziejny. Pomógł mi szybki zimny prysznic, po którym znów opuściłem dom. Wsiadłem w samochód. Pojechałem w stronę parku, wysiadłem z auta i zacząłem przechadzać się między zadbanymi drzewkami. Zdawało mi się, że jestem tam całkiem sam.
Wielkie było moje zaskoczenie gdy ujrzałem ewidentnie pijaną, zataczającą się tym razem samotną Marię. Czułem, że tracę świadomość. Chwyciłem butelkę po piwie znalezioną pod jedną z ławek, podszedłem do Marii... I uderzyłem... Uderzyłem ją butelką w głowę. Straciła przytomność. Czułem się jakbym był transie. Przerzuciłem bezwładne ciało Marii przez ramię i zaniosłem ją do samochodu, układając na tylnych siedzeniach. Wsiadając do auta nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Za mną leżała moja nieprzytomna żona, a ja byłem cudownie spokojny. Nie martwiła mnie nawet krew wypływająca z jej głowy i plamiąca tapicerkę. Nie rozumiałem co się dzieje. Byłem zdezorientowany i zagubiony... Jak dziecko.

Maintanos

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 966 słów i 5274 znaków.

2 komentarze

 
  • Kubolo

    No no, robi się coraz ciekawiej :) Bardzo podoba mi się tytuł adekwatny do zachowań bohatera, które podkreślasz powtarzaniem go :) No wiedziałem, że główny bohater będzie zagubiony, rozgniewany i zdezorientowany, ale nawet po kategorii opowiadania i nienawiści do żony nie sądziłem, że ją zabije, w dodatku z zimną krwią. Coraz bardziej ciekawi mnie ciąg dalszy :). Pozdrawiam :faja:

    27 wrz 2013

  • volvo960t6r

    Bardzo wzruszające opowiadanie...

    27 wrz 2013