Tamten dzień spędziłem na rozpakowywaniu swoich rzeczy. Przeniosłem ubrania do szafy, postawiłem popielniczkę na parapet a w sypialni znalazłem odpowiednie miejsce na mój sprzęt gitarowy.
Gdy nadeszła 22, spocząłem na kanapie przed telewizorem. I jakoś niczego mi nie brakowało.
Włączyłem kanał muzyczny, z myślą że samotne wieczory mogą być fajne. Przynajmniej nikt nie będzie gonił mnie do lekcji ani mówił że o tej i o tej mam spać.
Można powiedzieć że ta przeprowadzka dała mi wolność. Ale będe tęsknił, jednak odrobinę, za obecnością ojca.
Wstałem i podszedłem do dużego okna. Naprzeciw był budynek, bardzo podobny do mojej kamienicy.
Światła paliły się w oknach. Na ulicy panował duży ruch, ludzie wracali z pracy.
Słysząc w telewizji znajomy kawałek Metalliki, przyniosłem z sypialni laptopa. Usiadłem na kanapie i postanowiłem sprawdzić jak daleko mam do szkoły.
Piechotą 20 minut, nawet niedaleko.
Znalazłem zdjęcia szkoły i stwierdziłem że wygląda całkiem spoko. Teren ogrodzony betonowym płotem z prętami, boisko przed wejściem, ławki... Nieduży budynek ale tym lepiej - Mniej ludzi.
Odłożyłem laptopa i zamknąłem go. Postanowiłem dzisiaj położyć się wcześniej i wstać jutro wypoczętym.
Spakowałem szybko plecak i poszedłem wziąć prysznic. Łazienka była urządzona nowocześnie. Prysznic, drewniana szafka pod umywalkę. Na ścianach białe kafelki na górze, czarne u dołu.
Padłem na łóżko, po zdjęciu przepoconych ciuchów. Rzuciłem je na podłoge jak zawsze, tylko tym razem nikt mi nic nie powie.
Moje łóżko było duże, co mnie cieszyło. Śpię w różnych pozycjach i potrzebuje dużej przestrzeni.
Rano, zadzwonił budzik. Nastawiłem go na 7
Wyłączyłem irytujący dźwięk i leżąc, przetarłem zaspane oczy. Moje włosy opadały na poduszkę, było ich naprawde dużo.
Gdy wstałem, sięgały nieco poniżej ramion. Były lekko falowane, nienawidziłem tego.
Podszedłem do szafy i po niedługim namyśle, zdecydowałem się na czarne dżinsy, tego samego koloru tshirt i ramoneskę. Do tego założyłem trampki i rękawiczki bez palców.
Poszedłem do łazienki, szybko uczesałem włosy i załatwiłem poranne sprawy.
W kuchni wstawiłem wodę na kawe. Gdy wyjmowałem kubek z szafki, dopiero to usłyszałem. Tę ciszę.
Właśnie tego nie lubie. Cisza mnie irytuje. I to będzie chyba jeden z moich problemów w mieszkaniu samemu.
Nasypałem kawy do kubka i zanim woda sie zagotowała, zdjąłem ze ścian obrazki które mi sie nie podobały. Jakieś cytaty i widoczek. Schowałem je w pudło i wstawiłem do szafy.
Pusta ściana według mnie wyglądała lepiej. Ewentualnie, można tam powiesić plakaty.
W szafie mam pudełko z moimi starymi plakatami z pokoju.
Zanim nadszedł czas, abym wychodził, na ścianie wisiało już Bullet For My Valentine, Children of Bodom, Metallika i Lamb Of God.
- Pięknota - Uśmiechnąłem sie i chwyciłem z podłogi obszyty naszywkami, czarny plecak. Włożyłem słuchawki do uszu, wyszedłem i zamknąłem mieszkanie.
Kiedy opuściłem budynek, ciepłe wiosenne powietrze, zmieszane w lekkim wietrzykiem, uderzyły moje ciało. Był ładny dzień, słońce już oświetlało chodniki.
Słysząc w słuchawkach ciężkie brzmienia, przesuwałem się między ludźmi. Na szczęście nikt nie zwracał na mnie uwagi. Choć jestem metalem, zwykle przyciągam spojrzenia. Nie to politowania, ni obrzydzenia, ni pogardy.
Zbliżając się do budynku, już widziałem ludzi zgromadzonych na podwórku. Niektórzy młodsi ode mnie, niektórzy trzecioklasiści jak ja.
Został mi ostatni rok liceum. Potem wyjadę na jakieś studia i i tak będe mieszkał sam. Dlatego założyłem że muszę przywyknąć do mojej obecnej sytuacji, prędzej czy później.
Przedarłem się między obcymi twarzami i wszedłem przez dwuskrzydłowe drzwi.
Według planu lekcji, najpierw mam matematyką, potem angielski, biologię, francuski, i dwie godziny zajęć sportowych. Tak wygląda mój plan na środę.
Zapamiętałem z rozpiski że mam zajęcia w sali 45. Budynek był parterowy, na korytarzu przy wejściu znajdował się sekretariat i pierwsze sale.
Płytki na podłogach były szare i ściany podobnie. Wnętrze budynku było mdłe. Jedynie czerwone szafki się wyróżniały a miejscami stała jakaś gablota czy tablica wisiała na ścianie.
- Zajebiście - pomyślałem, gdy najpierw znalazłem swoją szafkę. Otworzyłem ją i schowałem tam ramoneskę, gdyż było ciepło.
Zamknąłem drzwiczki i jeszcze raz omiotłem wzrokiem korytarz. Ta szarość zaczynała mnie wkurzać...
- Jakby to było czarne to jeszcze... - pomyślałem i uśmiechnąłem się pod nosem. Spuszczając wzrok, byłem anonimowy wśród tych ludzi. I to mi odpowiadało.
Znalazłem klasę, akurat dwie minuty przed dzwonkiem. Uczniowie zajmowali ławki przy ścianach. Stanąłem więc z boku i oparłem się o ścianę.
Nie zwracali na mnie uwagi. kilka ciekawskich osób sie spojrzało ale na szczęście nikt sie nie odezwał. Jestem typem samotnika i raczej nie planuje tego zmieniać.
Zajęcia zaczęły się punktualnie, nauczycielka zaprosiła nas do sali.
Matematyke mieliśmy z wysoką, szczupła lecz niezbyt sympatyczną kobietą. Jak sie dowiedziałem, była ona wychowawczynią.
Nie wzbudziła mojego zaufania, dlatego nie wychylałem się na tej lekcji.
Gdy sprawdzała obecność, wyczytała moje nazwisko.
- Jason Tuck ... Nie wiedziałam że mamy kogoś nowego - mruknęła pod nosem.
- Jestem - powiedziałem głośniej. Zajmowałem miejsce z tyłu klasy. Gdy tylko sie odezwałem, wszyscy nagle jakby zauważyli moją obecność.
- Cóż, witamy w klasie - powiedziała od niechcenia i poszła z listą dalej.
Pod nosem uśmiechnąłem sie. Obojętność tej kobiety była dla mnie rzeczą żałosną.
W ciszy przesiedziałem lekcję, starając się zrozumieć o czym mówi nauczycielka. Matematyka jest moją piętą Achillesową i zawsze będzie.
Z ulgą odetchnąłem, gdy zadzwonił dzwonek. Jako pierwszy wyszedłem z klasy.
Niezauważenie, wyszedłem z budynku. Na podwórku było pusto, skierowałem się za szkołę.
Idąc przez trawę, zaszedłem w okolicę śmietników. Dwa ogromne kubły stały pod ścianą.
Oparłem się o ściane i wyjąłem z plecaka fajki i zapalniczkę.
Zapaliłem, zaciągając się głęboko moim narkotykiem.
Usłyszałem, że ktoś sie zbliża. Spłoszyło mnie to i najciszej jak mogłem, schowałem się za śmietnikiem.
Pojawili się chłopak z dziewczyną. On był wysoki i umięśniony, miał postawione do góry brązowe włosy i całe ramiona w tatuażach. Ona była opalona i miała różowe włosy, nieco do połowy pleców. Z tego co zauważyłem, byli parą.
Przyszli trzymając się za ręce, następnie ona oparła się o ścianę a chłopak zaczął napierać na drobne ciało dziewczyny.
Śmiałem się pod nosem, obserwując sytuację, choć nie powinienem.
Szybko się stamtąd ulotniłem i wróciłem do szkoły, nie chcąc przeszkadzać.
Poszedłem od razu na lekcję, gdyż dzwonek zazdzwonił równo z moim wejściem do szkoły.
Nauczyciel nie zwrócił uwagi, gdy wszedłem do klasy. Było mi to na ręke. Ciekawe czy wogóle sprawdził listę obecności?
Starszy mężczyzna miał chyba zły dzień bo prawie całą lekcję siedzieliśmy, nic nie robiąc a on sprawiał wrażenie zmęczonego.
Lekcja leciała wolno, ja z nudów stukałem palcami o blat. Potem pobawiłem się telefon i gdy tylko dane nam było wyjść na korytarz, zrobiłem to jako pierwszy.
Usiadłem na podłodze pod salą i zacząłem słuchać muzyki. Ta przerwa ma 10 minut, ale nie chciało mi się iść na papierosa. Wiele razy mówiłem sobie że ograniczę i zamierzam wcielić tą obietnice w życie.
Zatopiłem się w jednej z sołówek Michaela Padgeta i czekałem aż przerwa minie.
Zaskoczył mnie widok. Gwałtownie podniosłem głowę, gdy spostrzegłem że ktoś nade mną stoi.
Wyjąłem słuchawkę z uszu, będąc zaskoczonym.
Nade mną stał... chłopczyk. Wiele młodszy niż ja.
- Cześć - powiedział, uśmiechając się. Miał dłuższe blond włosy z grzywką, koszulkę Suicide Silence i rurki.
- Jeszcze emo dzieciaka mi tu brakowało - pomyślałem z pogardą.
- Cześć... - powiedziałem, czekając kiedy sobie pójdzie.
Uśmiechał się, najwidoczniej nie widząc z jakim dystansem go traktuję i że nie chce mieć z nim nic wspólnego.
Miał może 12,13 lat... Co robił w liceum?
- Chciałem z tobą pogadać. Nie mam za wielu kumpli - powiedział i jakby nigdy nic, przysiadł się do mnie.
Serce zaczęło mi nagle bić szybciej. Co ten gówniarz ode mnie chce? Nie chce nikogo wokół!
- Aha... O czym chcesz pogadać?
- Ty wyglądasz na takiego... wiesz... ostrego chłopaka - Uśmiechnął sie łobuzersko, na końcu zdania.
Gdybym mógł wybuchać śmiechem niezauważenie, zrobiłbym to. Tylko uśmiechnąłem się pod nosem.
- No... I co? - Spojrzałem na tego gówniarza. Wyglądał na bardzo radosną, pozytywną osóbkę. A mnie do takich nie ciągnie.
- Może sie zakumplujemy? - zapytał. I pytał chyba serio.
Uśmiechał się do mnie, ja próbowałem ukryć swoje zmieszanie...
Z szeroko otwartymi oczami, szybko się poderwałem.
- Wiesz, mam lekcje. Może sie jeszcze spotkamy - powiedziałem i jak najszybciej stamtąd odszedłem. Zostawiłem chłopaka bez pożegnania, ale przecież nie powiem mu "Spierdalaj!".
- Ciekawy początek dnia - pomyślałem, wchodząc do klasy gdy zadzwonił dzwonek.
Materiał zarchiwizowany.
Dodaj komentarz