Zombie Apokalipsa-Wstęp odc.2

Przepraszam że tak nijak zakączyłem poprzednią (1) część ale nawet nie zwróciłem uwagi na to że nie dopisałem zakączenia :(
Wydawało mi się że zrobiłem zakączenie dlatego zaczynam dziś od ostatniego zdania w częśći pierwszej :) Pamiętajcie że to jest w
formie pamiętnika/notatnika.
-----***-----
Data:2014-08-23  
Dzień 1.
Postanowiliśmy że rano wyskoczymy do jakiegoś sklepu po jedzenie.
A narazie musieliśmy odespać kilka godzin.
6:02:Obudziłem się a co za tym idzie obudziłem też Kamila.Spał jak zabity, ale wkącu się sturlał z łóżka.Obiecaliśmy sobie że  
pójdziemy do pobliskiego marketu, więc zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy.Kamil wziął ze sobą Siekiere a ja łuk.Sklep do którego
zmierzaliśmy iść był oddalony o 1, 5km.Po drodze napotkaliśmy sporą horde zombie liczącą około 14-17 zombie.Uznałem że nie mądrze byłoby
je atakować siekierą i łukiem.Więc musieliśmy iść okrężną drogą czyli kolejne 15min wędrówki.Gdy jednak na około też nie było "czysto".
Przeszliśmy obok 4 zombie przez dach jakiegoś budynku.Zdziwiło mnie to że na ulicach jest tak mało zombie.Tłumacząc sobie że  
większość ludzi się uratowała.Gdy już jednak doszliśmy do tego sklepu, za dużo rzeczy to tam nie było.Co się dziwić, wkącu jest inwazja zombie.
Zabraliśmy : 5sztk.wody butelkowej po 1 litr każda.Jakieś konserwy.Leki przeciw bólowe i takie tam.Lecz po rzeczy typu antybiotyki, bandaże itp.
Musieliśmy udać się jeszcze do apteki nie opodal.Jakieś 100 do 200 metrów oddalonej od marketu.
8:21:Jednak spotkaliśmy mały problem po drodze.Mianowicie 3 zombie które nas już zwęszyło.Bez namysłu wyciągłem łuk i zacząłem
strzelać zabiłem 2 zanim zdążyły podejść jednak temu 3 udało się podejść ale Kamil jednym ruchem oddciął mu łeb.Wtedy po raz pierwszy razem z Kamilem  
kogoś zabiliśmy.To nie byli już ludzie, ale kiedyś nimi byli i to właśnie mnie dobijało.Całą drogę do apteki byłem wystraszony.
A co za tym idzie nie skupiałem się na drodze i to był mój błąd. Jakiś człowiek wybiegł z apteki i zaatakował Kamila.A ja zamiast
strzelić mu w głowe z łuku rzuciłem się na niego i odepchnąłem go od Kamila.Okładałem go jak prawdziwy kryminalista.Jednak kiedy już przestałem,  
zapytałem go dlaczego nas zaatakował:
Ja:Dlaczego zaatakowałeś mojego przyjaciela?!
On:Bałem się....A ty się nie boisz?!Co byś zrobił na moim miejscu?Siedział w ukryciu razem z 4 dzieci?!
Ja:Tak to właśnie bym zrobił!
On:Nie wiedziałęm czy im nie zrobicie krzywdy.
Ja:Gdybyś był bez dzieci i zaatakował byś nas dla naszych zapasów.Przywiązał bym cię do tej metalowej rury i zwabił zombie.Ale tego nie zrobie.
Wtedy odezwały się uczucia które mnie po prostu zaczeły niszczyć od środka.Po zabraniu potrzebnych nam rzeczy, wróciliśmy do domu.
Kamil rozpakowywał naszą dzisiejszą zdobycz.A ja siedziałem i rozmyślałem co ja zrobiłem.On był przecież z 4 dzieci a ja go tak skatowałem.
Nie zrobił żadnej krzywdy Kamilowi. Kamil poprostu upadł i uderzył się lekko w głowe przy zlatywaniu ze schodów.On miał zmasakrowaną twarz.
Jestem potworem, jestem potworem.Powiedziałem do Kamila na co on odpowiedział "Nie wiedziałeś że jest ojcem 4 dzieci.Nie wiedziałeś też czy chce nas okraść
czy zabić dla przyjemnośći"Słowa Kamila troche mnie pocieszyły ale nadal uważałem że jestem potworem.14:40
Dalej nic się nie działo aż do czasu. Gdy zjedliśmy obiad, któs poprostu jak turpeda uderzył w nasze drzwi.
Sparaliżował mnie strach, nigdy czegoś takiego nie czułem...Kamlil podbiegł do okna, i krzyknął "Tomek!To Adam!" (Nasz kolega z zajęć)
odpowedziałem mu żeby mi pomógł otworzyć te cholerne drzwi.Gdy je już otworzyliśmy wpuśiliśmy Adama do domu.
Ja:Gdzie ty byłeś? Gdzie się ukrywałeś?!
Adam:arghhhhthhh  
Był wystraszony bardziej niż kiedykolwiek.
Powtórzyłem pytanie.
Ja:Gdzie ty byłeś? Gdzie się ukrywałeś?!
Adam:Arghht pamiętacie tę starą hate w lesie?
Kamil:Nom.
Adam:Właśnie tam jestem z Sandrą i Marcinem.
Przyszedłem po was abyśćie z mną poszli.Pójdźiece?
Odpowiedzieliśmy mu że tak.Spakowaliśmy potrzebne rzeczy i wyruszyliśmy.Po drodze napotkaliśmy spory opór.
Kilku zombie zaczeło do nasz "BIEC" Wyjąłem łuk zabiłęm 1 gdy podbiegły kami zabił 1 i 2 się na niego rzucił.
Adam wyjął gnata i zaczą strzelać w zombiaka.Zombiakowi urwało łeb.Ujrzałem w ręce Adama Magnum44.
Zapytałęm się go z kąd ma takie cacko?
Odpowiedział że znalazł.Nie dopytywałem się go bo wtedy już musieliśmy sprintować.Goniła nas ta horda 14-17zombie.
Zgubiliśmy je znowu po dachach nie było łatwo.Sprintowanie przez 12min nie jest moją najmocniejszą stroną.
Gdy doszliśmy zobaczyłem Wielki budynek zamszony i porośnięty lianami czy cuś w tym stylu.
Spotkaliśmy Sandre, wtedy serce mi przyspieszyło, strasznie przyspieszyło.Wspomniałem że bardzo ale to bardzo kocham Sandre?
Tak kocham ją lecz ona o tym nie wie.Boje się jej to powiedzieć.Ale nie będe się tutaj rozkleiać.Trzeba wypakować zapasy.
-----***-----
Dalej tak szybko nam minął dzień że nawet nie wiem kiedy z 15 zrobiła się 19.
Rozmawialiśmy cały czas co zrobimy jutro.Ale tu już nie teraz.
-----  -----
   ***
-----  -----
Koniec odczineczka 2 :3.
Tworzyć pomaga mi piosenka : Lynyrd Skynyrd-Simple man.
Piszcie czy się wam podobało :) Pozdrawiam Ronald :D

Ronald

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 986 słów i 5531 znaków.

2 komentarze

 
  • Ronald

    Hah dzięki :D

    29 sie 2014

  • Hopey

    Ogólnie jest nawet ok. Tylko to zombie non stop sie powtarza... napotkaliamy zombie,zabilismy zombie,horda zombie ... itd. Zamien to czasem na np. Niesmiertleni, inni, zimni,zgnilki itp. :) monotonia wyrazow nie jest dobra :)

    28 sie 2014