Warszawski wieczór cz.2

12:53
Owijam mokre włosy ręcznikiem i wychodzę z łazienki. Osuszam palce i odblokowuję telefon, sprawdzam nieprzeczytane wiadomości. Grupa klasowa pierdoli jakieś głupoty o sprawdzianach, moja przyjaciółka pragnie ode mnie relacji z wczorajszego wyjścia, a kolega z klasy musi wyżalić się po nieudanej randce. Gejowska sfera miłosna wydaje mi się najbardziej interesująca, więc wchodzę w konwersację z Alanem.
"Jak tam słonko, co poszło nie tak?"
"No typowy schemat moich relacji. Poużywał sobie i udaje, że mnie nie zna."
"O kurwa to niezły klasyczek xdd"
Wchodzę do pokoju, zasłaniam rolety i zdejmuję z siebie ręcznik.Odkładam balsam do ciała na miejsce i ku mojemu zdziwieniu odkrywam napełnioną lufkę na środku biurka. Uśmiecham się sama do siebie i szukam zapalniczki, gdy do pokoju wchodzi moja mama. Szybko chowam swoje znalezisko za siebie i mówię jej o moich dzisiejszych planach. Widzę, jak zamyka za sobą drzwi. Tym razem mi się udało, ale muszę uważać. Stwierdzam, że najrozsądniej będzie ukryć niewiniątko do paczki kondomów, tam raczej nikt nie będzie zaglądał. Wyciągam na światło dzienne klasyczne Durexy, które towarzyszyły mi w wielu pięknych chwilach. Z czystej ciekawości sprawdzam ich datę ważności. Luty 2019 roku. Może do tego czasu zaliczę.
Widok prezerwatyw przypomniał mi o istnieniu mojego chłopaka, dzwonię do niego, ale oczywiście nie odbiera. Obstawiam masturbację albo poranne wiadro.  
14:15
Zakładam właśnie kolczyki, kiedy dostaję powiadomienie z Instagrama. Jakaś laska chce mnie obserwować. Jest przepiękna, na każdym zdjęciu widać seksowne spojrzenie, modne ubrania i perfekcyjną cerę. Trochę zajebałam się w czasie, a już na mnie pora. Zgarniam z paczki Durexów marihuanę i idę na Rondo Waszyngtona. Po drodze na przystanek spotykam się z kilkoma komentarzami na temat mojego wyglądu od życzliwych panów. W końcu znajduję moją alfę i omegę. Całuję go na oczach minionych wcześniej szowinistów.  
-Wzięłaś, co miałaś?
-Tak, gdzie jedziemy?
-Na Pola Mokotowskie.
Docieramy na Politechnikę autobusem linii 138. Słońce wypełnia jego wnętrze, a pocieszne starsze panie patrzą na nas przychylnie, nie domyślając się, że tuż przy moim sercu spoczywa pół grama. Nigdy nie bałam się nosić ze sobą samary, pały nie zwracają na mnie uwagi. Wielokrotnie słyszałam już, że moja twarz jest zbyt niewinna, aby podejrzewać ją o jakiekolwiek grzechy.  
18:09
Oj, Pola Mokotowskie były strzałem w dziesiątkę. Zaczerwienione oczka szukają czegoś do jedzenia i monet. Pytam mojego kompana, czy również zgłodniał, na co odpowiada twierdząco. Spacerujemy po stolicy, wśród smutnych ludzi i tajemniczego światła latarni. Wizja kurczaków z KFC rozpala mnie do tego stopnia, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Dotykam swoich włosów, dopiero teraz czuję, jakie są miękkie. Ich barwa lekko zjaśniała od słońca, są teraz jaśniejsze od moich oczu. To niesamowite, jak południowa uroda może wprowadzać ludzi w zakłopotanie. Często spotykałam się z pytaniami w stylu skąd jestem, albo jakie są moje korzenie. Już miałam coś powiedzieć, ale dostrzegam wrota do KFC. Po takim czasie wędrówki, drzwi wyglądają dla mnie jak wejście do krainy przyjemności, wchodzę do lokalu z utęsknieniem i radością. Widok i zapach jedzonka doprowadza mnie do stanu uniesienia. Staję w kolejce i wtedy uderza mnie myśl: jak ja do chuja zamówię to wszystko? Przecież ja ledwo co składam sensowne myśli, a co dopiero wypowiadam zdania. Z opresji ratuje mnie mój bohater. Pyta, co chcę, więc przedstawiam mu moje wymagania. Siadam przy najbliższym stole, udając normalną. Oni wszyscy wiedzą.  
-Nocujesz dziś u mnie?
Spodziewałam się tej propozycji, uprzedziłam nawet wcześniej rodziców, więc odpowiadam twierdząco.
22:59
Zimna kołdra otula mnie delikatnie i kusi snem. Już mam odchodzić do krainy Morfeusza, ale głowa pełna pragnień nie daje mi o sobie zapomnieć.
Kim ja się staję? Ostatnio sama gubię się w sobie-zawsze postrzegałam się jako osobę lojalną, oddaną i wierną, ale ten rok zmienił mnie całkowicie. Stałam się najchłodniejszą, najgorszą wersją siebie. Idę po papierosy, muszę zapalić.
-Czemu nie śpisz?
-Nie mogę zasnąć, idę zapalić.
-Możesz tutaj, jeśli chcesz. Tylko otwórz okno.
-Dzięki.
Zamyka oczy i zasypia kiedy ja zaciągam się dymem. Kurwa, czemu to wszystko jest takie skomplikowane. Łzy napływają m do oczu, mimo to uparcie przyglądam się gwiazdom na niebie.
-Płaczesz?
Kurwa, czemu musiał na mnie spojrzeć akurat teraz.
-Nie, dym mi wpadł do oka.
Nie odpowiada. Już dawno powinien przestać łudzić się, że mu zaufam. Wyrzucam peta przez okno, biorę łyka wody i kładę się obok niego. Jestem odwrócona twarzą do niego, słyszę jego westchnienie.

08:48
Ranek przychodzi niespodziewanie. Słońce bezczelnie wdziera się między moje brązowe tęczówki, oddzielając mnie od krainy snów. Otwieram więc oczy i rozglądam się dookoła. Nagie ciało wciśnięte między pościel błaga o litość w postaci łyka wody. Niestety, dokończyłam butelkę zeszłej nocy. Spoglądam na mojego chłopaka. Dalej śpi. Zakładam na siebie jego koszulkę i idę do łazienki. Zimna podłoga dotyka moich poranionych od szpilek stóp. Zamykam za sobą drzwi i spoglądam na swoje odbicie.  
Przemywam twarz zimną wodą, od razu czuję się bardziej żywa. Wchodzę naga pod prysznic, dotykam skóry męskim żelem pod prysznic. Woda zaczyna robić się coraz zimniejsza, więc owijam się ręcznikiem i wychodzę ku nowemu dniu. Kiedy wracam do sypialni zauważam, że nie tylko ja już wstałam.
-Cześć, jak się spało?
Pyta tak po prostu, z uśmiechem na ustach. Wydaje mi się to lekko podejrzane, żaden normalny człowiek nie może być tak radosny po przebudzeniu. Odpowiadam mu tak, jak zawsze, wychwalając jego materac i wtedy dociera do mnie, co działo się pod moją nieobecność. Spod łóżka wystaje przepalona butelka, dalej dostrzegam niedbale rzuconą fifkę. Poranne wiadro to już klasyk.
-Masz jakieś plany na dzisiaj?
-Muszę uczyć się na sprawdzian z historii, także za jakąś godzinę będę lecieć, ok?
-Zwiędniesz kiedyś nad tą historią.
10:37
Dworzec Wileński, czyli bezdomni, zakupoholicy i nastolatki w jednym miejscu. Idę między nimi, zastanawiając się, kim jestem między nimi wszystkimi. Czy ktokolwiek zauważa mnie w tym tłumie, czy jestem tylko kolejną gówniarą z autobusu? Szybko dostaję odpowiedź od pana, który oznajmia mi, że chciałby odbyć ze mną stosunek. Jaki stosunek, on chciałby mnie rżnąć jak sukę. Gentlemani warszawscy wymuszają u mnie torsje, ale przełykam obrzydzenie i idę przed siebie. Szybka przesiadka do kolejnego autobusu i jestem na swoim rewirze. Ciekawe, co spotka mnie dzisiaj.

westchnienie

opublikowała opowiadanie w kategorii felieton i obyczajowe, użyła 1180 słów i 6965 znaków, zaktualizowała 22 maj 2018.

1 komentarz

 
  • Somebody

    Bardzo miło się to czyta. Jedna rzecz rzuciła mi się w oczy - Orfeusz? Nie powinien być Morfeusz (jeśli masz na myśli sen). Pozdrawiam

    22 maj 2018

  • westchnienie

    @Somebody dzięki, już poprawione

    22 maj 2018