Upadły-Rozdział 9

Ruiny nie przypominały dawnego kurortu, gdzie alkohol lał się strumieniami, a wpływowi goście, przybywali, by podlizać się najpotężniejszemu z bogów. Zniknęło kosztowne wyposażenie, po pięknych arrasach pozostały potargane tkaniny, zdobione srebrem meble zmieniły się w bezwartościowe graty. Po samej masywnej twierdzy ostało się tylko parę kamiennych ścian bez dachu. Nie spodziewał się cudów, lecz miał małą nadzieję, że ktoś zajął to miejsce i o nie zadbał. Lewiatan była i jest wspaniałym strażnikiem, lecz nie jest istotą dbającą o takie rzeczy. Ciężko spoglądać na stan tego miejsca, mając w głowie tyle wspaniałych wspomnień, nawet nie przetrwała jaskinia kata, gdzie w spokoju unieszkodliwiał swych przeciwników. Znikła, zalana przez wodę i pogrążona przez gruzy.
     Westchnął głośno i skierował swe kroki do głównej sali. I tu czas i szabrownicy nie okazali swej litości, pozdzierane malowidła, poniszczone drewniane krzesła i kamienny tron, wyblakła barwa złota nie cieszyła oczu, brakowało licznych cennych klejnotów, zdobiących całość. Przez popękane ściany wpełzł bluszcz, a błękitne niebo spoglądało przez liczne dziury.
— Mistrzu? — rzekła Lewiatan. — Możesz mnie puścić? To krępujące, by twoja prawa ręka przedstawiała tak żałosny widok, szczególnie wobec innych.
Nero uśmiechnął się i delikatnie pomógł jej wstać. W głębi serca cieszył się, że znów ma przy sobie zaufanych ludzi. Kobieta natychmiast z pomocą magi przywdziała zbroje w kolorze najpiękniejszego morza, a długa peleryna powiewała na plecach. Uklękła na jedno kolano i spuściła głowę.
— Twój lojalny sługa pragnie powitać najjaśniejszego pana. Wyrażam ogromną radość z twego powrotu. Oby potęga wody znów powróciła do tego świata i pokazała swą potęgę.
Błękitnowłosy chciał ją powstrzymać, lecz zdał sobie sprawę z daremności tego. W końcu zbyt wiele pokazał, by trwać w kłamstwie.
— Lojalny Hipokrates również pragnie przesłać ci wyrazy szacunku. Skoro już nie muszę ukrywać twego prawdziwego istnienia, chciałbym wrócić do posługi wobec ciebie. — Upadł na jedno kolano. Pozostali spoglądali na nich, nie wiedząc, co czynić. Ich mistrz składał hołd jakiemuś obcemu, czy i oni mieli go traktować tak samo?
— Nie mogliście wytrzymać co? — Z trudem ukrywał radość. — Niech będzie! Przedstawię się, gdyż dla wielu mogę być nieznany. Jestem Nero, pan wszelkiej wody, cesarz oceanów i władca mórz. Tysiąclecia temu zostałem w zdradziecki sposób pokonany, nieprzyjaciel postawił na mnie krzyżyk, lecz ja zapadłem w długi sen, z którego obudziłem się parę lat temu. Nie obawiajcie się, nie mam zamiaru zmieniać waszej organizacji. Wasz mistrz pozostanie waszym mistrzem.
— Lordzie, o czym ty mówisz? — spytał Hipokrates.
— Zgadzam się, tylko ty powinieneś dowodzić. — Dołączyła Lewiatan.
— Nie zamierzam ponownie zasiadać do ruletki władzy. Zbyt małe zyski względem wysokiej ceny. Stary przyjacielu, pokazałeś, że potrafić zarządzać i zebrać w całość zagubione owieczki, więc kieruj nimi dalej. — Rozsiadł się na tronie, spoglądając na zgromadzonych.
— Opuszczasz nas lordzie? — Na pięknej twarzy, pojawił się smutek. Miał ochotę ją trochę podręczyć, ale odpuścił sobie.
— Nie zupełnie, nadal pozostanę waszym obrońcom i bóstwem, lecz wszelkie sprawy pozostawię mojemu staremu przyjacielowi. Muszę się skupić na waszej obronie, zapewne okoliczni władcy już wiedzą o nowych osadnikach. Chyba wiecie jakie kroki podejmą? — Dał im chwile do namysłu i kontynuował. — Gdy ja będę konstruował zabezpieczenia, moi zastępcy zajmą się sprawami organizacyjnymi.
— Czy ty masz nas za idiotów? — krzyknął ktoś z tłumu. — Jak mamy pracować w takich warunkach?
Lewiatan spojrzała wściekle na wrzeszczącego, chciała pokarać pyszałka, Nero uspokoił ją jednym ruchem ręki.
— Gdybyś coś takiego powiedział za czasów mojej świetności, rozkazałbym pozbawić cię języka. Z radością sam, bym go wyrwał, uczynił z tego rozrywkę. Wszystko się zmienia, a my aktualnie potrzebujemy wiernych, więc krótko mówiąc, masz ogromne szczęście. Co do ruin... — Pstryknął palcami, wysyłając ogromną energię po całej wyspie. Okolica powoli ulegała zmianom na oczach wszystkich. Gruz zaczął wracać na swoje miejsce, bluszcz cofał się na zewnątrz, a woda wsiąkała w ziemie. Meble zostały przywrócone, a luki uzupełnione.
— Wprawdzie nie przywrócę temu miejscu ukradzionych przedmiotów, niestety nie są to kamienie, które łatwo stworzyć i uzupełnić. — Mógłby przywołać również je, lecz ze względu na skomplikowany skład wymagałoby to zbyt wielkiej ilości mocy. W końcu każda rzecz ma swoją pamięć, którą da się przywołać. Wcześniejszy „on” nie zastanawiałby się nad tym, tylko to zrobił, obecnemu nie zależy nad tym. Rezultaty, jak najmniejszym kosztem, błahostki tylko spowalniają zemstę.
     Stary wąż zaczął wydawać rozkazy, a po chwili zniknął, wciągając się w obowiązki. Nero mógł się wreszcie odprężyć.
— Mistrzu, wszystko w porządku? Wyglądasz na zmęczonego. — Wierna zastępczyni pozostała na stanowisku, gotowa wykonać każdy rozkaz wodza.
— Nic takiego, po prostu dawno nie odgrywałem roli bóstwa. Skąd ja wcześniej brałem na to siły? Dziwne i niepokojące — odpowiedział, ziewając. Najchętniej zapadłby w długi sen, chcąc, choć na chwile odpocząć od tego całego zgiełku.
— Przepraszam, że zawracam głowę, ale jakie zabezpieczenia planujesz? — Nie na darmo piastowała funkcję dowódcy straży przez złoty okres panowania Boga Wody.
— Nic skomplikowanego, wolałbym sam rozprawić się z armią zbliżającą się do nas, ale to nie zwiększy prestiżu i nie da spokoju, a sprowadzi tylko niepotrzebną uwagę. — Wyczarował sobie kielich pełen wody. Opróżnił go jednym łykiem. — Jak armia zniszczy armię, nikt się tym nie przejmie. Sąsiad dostaje lanie i słabnie, idealna pora na zwiększenie swego terytorium jego kosztem. Kraina licznych państewek to idealne miejsce do schowania i rośnięcia w siłę. Stworze licznych wodnych jaszczurów, w przeszłości perfekcyjnie nadawali się do działań obronnych. Dobrze uzbrojeni i wyposażeni. Raczej wątpię, by nie dali rady wojsku małego bóstwa.
— A co jeśli ktoś pozna twoje jednostki? — Musiała przećwiczyć każdy możliwy rezultat. Nero uśmiechnął się, to był dobry wybór, by w przeszłości jej nie zabijać, tylko uczynić swoim sługom.
— Myślisz, że ktoś jeszcze o mnie pamięta? Tu każdy interesuje się wyłącznie teraźniejszością i bieżącymi wojnami, a nie reliktem przeszłości.
— Mój panie, sam dobrze wiesz, że nie można nikogo lekceważyć.
— Nawet jeśli pozna, to co? Kto uwierzy w zmartwychwstanie? Nekros jest nie ubłagany, nikogo nie wypuszcza z zaświatów. — Oparł głowę o dłoń i popatrzył na wnętrze komnaty. Co by tu zrobić, by uczynić to pomieszczenie bardziej interesującym? Może tak liczne narzędzia tortur? Obrazy znanych mistrzów? Hm...
— Ziemia do Boga Nero. — Lewiatan potrafiła doprowadzać do szewskiej pasji. — Zapewne ma mnie mistrz dość, lecz robię to tylko dla mistrza dobra. Proszę pozwolić mi na dowodzenie armią, ludzie uznają, że to właśnie ja, ich stworzyłam.
     Zgodził się szybko, po jej odejściu zaczął tworzyć specjalne kryształy, które po wrzuceniu wody stawały się wojownikami ze stalowymi zbrojami i broną białą w rękach. Jedynym minusem było brak jednostek dalekosiężnych i dość niska inteligencja żołnierzy. Po stworzeniu wystarczającej ilości usiadł zmęczony na tronie. Cholerna trucizna nadal krąży w jego ciele, minie znaczny okres, nim zupełnie pozbędzie się jej z organizmu. Jeśli nie będzie uważał, umrze. Lekko chwiejąc się, podążył do sypialni, gdzie nieprzytomny legł na łóżku. Przynajmniej powrócił do domu.

1 komentarz

 
  • Użytkownik emeryt

    I tu wpadłem, pozdrawiam.

    26 lip 2019

  • Użytkownik krajew34

    @emeryt miło, że wpadłeś. :)

    26 lip 2019