Upadły-Rozdział 11

Kontynuowali swoją wędrówkę przez kilka kolejnych dni. W pobliżu ulokowane były same miasta Heliosa i jego żony Ether, Nero nie chciał ściągać sobie kłopotów na głowę, przynajmniej nie teraz. Odkrył jednak jedną ważną, aczkolwiek dziwną rzecz, najsławniejsza boska para ognia i powietrza nie miała dzieci, ani nawet własnego połączonego święta. Zaskakujące zważywszy, że było to niespotykane w tutejszym świecie, w końcu łącząc moce, można uzyskać naprawdę wielką potęgę, a celebrowanie miłości, w postaci kilku dni zabawy dla poddanych stało się niepisaną tradycją dla małżeństwa bóstw, czy to małych, czy dużych.
     Wreszcie dotarli do stolicy Bogini Ziemi, ta duża metropolia nosiła nazwę... Gi. Mimo ogromnej wiedzy założycielka nie posiadała barwnej wyobraźni i zmysłu do tworzenia nowych, wspaniałych nazw. Osadę otaczał długi mur zrobiony z magicznego kamienia, barwy wyschniętego mułu. Jeden z niewielu kolorów tutaj.
     Weszli przez masywną bramę, przechodząc przez krótką kontrolę, czy aby nie przenieśli ze sobą jakieś zarazy. Wystarczył jeden krok, by poczuć się, jak w kamieniołomie. Drogi ze skały, budynki ze skały i wszystko w podobnych odcieniach. Dzięki szyldom zwisającym przy lokalach oraz rozrysowanym planom miasta, stojących co kilkanaście metrów, zredukowano szansę zgubienia do około czterdziestu procent.
— Mistrzu, głodna jestem. — rzekła Lewiatan. Nero westchnął głośno, towarzyszka podróży niemal ogołociła ich z funduszy, podarowanych przez Hipokratesa. Najpierw ubrania, których nie chciała założyć, tłumacząc się, że ona sobie sama stworzy. Zmieniła zdanie, gdy na punkcie kontrolnym negator magii uczynił z niej naguskę. Było to zabezpieczenie przed złoczyńcami, ukrywającymi prawdziwą tożsamość, strażnicy mieli wtedy naprawdę dobry dzień, więc puścili ich bez trudu. Po tym zdarzeniu niemal co krok sprawdzała, czy nadal ma na sobie ubrania. Na dodatek jej apetyt wielkości drużyny wojska... Błękitnowłosy pocieszał się, że jest to tylko tymczasowe, spowodowane otrzymanymi ranami i procesem leczenia.
— No dobrze, lecz co najwyżej mogę ci kupić miskę zupy. Pozostało nam zaledwie parę miedziaków. Rarytasów nie pojemy. —Spojrzał na brązowe monety widniejące na dłoni. Waluta w krainie podzielona została na trzy kategorię: miedziana zwana inaczej brązową, srebrna i złota. Jedna sztuka złota-sto srebrnych, jedna srebrna-sto miedziaków. Jeszcze kilkaset lat temu każde bóstwo chciało mieć swoją jednostkę monetarną, lecz to utrudniło handel, w ramach kompromisu każdy miasto-państwo wybijało, co chciało na dwóch stronach monet, zachowując standaryzowany podział.
Schował „majątek” do kieszeni i wstąpili do pierwszej lepszej gospody, licząc na rozsądne ceny. Kto, by pomyślał, takie potężne bóstwo musiało, martwiło się o pieniądze. Nie dopuszczalne w dawnych czasach. Odrzucił szybko gniewne myśli, kosztowały zbyt wiele nerwów i energii.
— Witamy w Oberży pod Kulawym Koniem. — Powitała ich dość tęga karczmarka, nalewając alkohol do naczynia. — Noclegi, jadło i napitek. Co podać?
— Miskę zupy i jeden duży kufel — rzucił, przysiadając się do lady.
— Piwo zaraz będzie, zupa za chwilę. Dwadzieścia pięć miedziaków.
Wysupłał z kieszeni zapłatę, pozostała tylko jedna moneta. Jak za to dalej podróżować?
— Coście tacy markotni? Trwa festiwal, trzeba się ratować, sama panienka Gi nas odwiedziła pomimo swych licznych obowiązków. — Postawiła z rozmachem szklanice, rozlewając trochę.
— Festiwal? Z jakiej to okazji? — spytał, zatapiając usta w złocistym nektarze. Co by nie mówić, dawno nie pił tak dobrego trunku.
— Wy pewne nowi? — Postawiła głębokie naczynie, pełne parującej cieczy i kilku kawałków mięsa. Aromat drażnił pusty żołądek. Siłą woli zdusił burczenie. — Panienka przez te kilka dni wpływa swoją mocą na podziemne plony. Stworzyła sztuczne słońce, naniosła żyznej gleby, gdyby nie ona musielibyśmy jeść te uprawy, które przetrwałaby kapryśną pogodę. Potrzebujecie pieniędzy? W dzisiejszym świecie to naprawdę proste wprawdzie nie zostanie się bogaczem ot tak, ale nie umrzesz z głodu. Przynajmniej nie w tym mieście.
Przed oczyma stanął mu obraz nędzy w dzielnicy slumsów w Heliopolis, jakoś nie zauważył dobrodziejstw aktualnych czasów.
— Mówisz o prostytucji i innych ciemnych interesach? — Tylko takie rozwiązania przychodziły mu do głowy.
— A gdzież tam. — Roześmiała się głośno, choć nawet to, nikło w gwarze głosów. — Spójrz dookoła, a zobaczysz pełno ochlapusów i dam stroniących od nich w najdalszych zakątkach. Zapewniam cię, że zarówno to towarzystwo, jak i to drugie trudnią się legalną, uczciwą pracą. A wszystko to dzięki mądrej panience. Pewnie zwróciliście uwagę na ogromny budynek w centrum?
— Niestety nie, głód sprowadził nas wprost tutaj. — Jednym haustem opróżnił do końca zawartość kufla.
— Nic straconego, wystarczy wyjść i iść dalej w kierunku przeciwnym do bramy. Dojdziecie do siedziby różnych gild. Są to organizacje, które nie mają danej przynależności, mogą być współfinansowane przez bóstwa, jednak są neutralne. Dołączając do jednej z pięciu, otrzymujesz możliwość podróżowania po każdej ziemi bez żadnych podatków i nieprzyjemności, nocleg w każdym większym mieście, wsparcie oraz szansę zarobku. — W międzyczasie pogoniła kelnerki do wytężonej pracy.
— Pięciu? — spytał Nero, nigdy nie słyszał o czymś takim, jak gildie.
— Zgadza się, by łatwiej zapamiętać, związane są z żywiołami: Wodne Smoki, Ogniste Feniksy, Ziemne Golemy, Powietrzne Pegazy oraz najliczniejsza Żywiołaki Światła. Wstąp, do której chcesz, żadna nie jest gorsza, nie powiem ci, co dokładnie robią, jestem tylko prostą kobietą, lecz zapewniam, że jest to uczciwe. W końcu sama panienka to wymyśliła. — Duma ze swojego bóstwa niemal wypełniała całe to pomieszczenie. Błękitnowłosy poczuł ukłucie zazdrości, też chciał, uzyskać takie szacunek od poddanych.
— Dziękujemy za informację, dałbym napiwek, gdybym tylko mógł. — Nie chciał być niczym dłużny.
— Nie narzekamy na grosiwo, szczyt sezonu i zbiorów. Powodzenia.
Opuścili głośne wnętrze oberży i wyszli na ulicę, dopiero teraz zauważyli jeden dach wyróżniający się z daleka. Nie tracąc czasu, ruszyli właśnie tam.
     Przywitały ich ogromne, otwarte wrota, prowadzące do przestronnego holu z trzema okienkami oraz pięknymi dziewczętami, stojącymi za nimi. Skierowali się do pierwszego lepszego.
— Witamy w Siedzibie Głównej Gild, w czym mogę państwu pomóc? — Błysnęła uśmiechem bielszym niż śnieg.
— Chcieliśmy się zarejestrować — rzucił krótko.
— Będzie to dla mnie przyjemność, proszę położyć rękę na pulpicie, musimy sprawdzić, czy nie jesteście poszukiwani. — Wskazała na dwa owalne wyżłobienia. Po krótkim teście i sprawdzeniu w magicznej bazie danych mogli kontynuować.
— Rezultat okazał się negatywny, więc możemy kontynuować. — Spojrzała na nich zza osłony. — Jakieś preferencje? Ulubiony żywioł, potrzeba pomagania, czy inne życzenia?
— Żadnych nadzwyczajnych, nie lubimy tłoków. Słyszeliśmy, że Wodne Smoki zapewniają godziwą zapłatę bez zbędnych tłumów.
— Bardzo dobry wybór, aktualnie pozostałe Gildie przeżywają lekkie przepełnienie. — Wyciągnęła dwa formularze z wielkiego stosu dokumentów.
— Czyżby nasz wybór okazał się nietrafiony? — Wolał się dowiedzieć, o co dziewczynie chodziło.
— Źle mnie pan zrozumiał. Po prostu każdy chce być w organizacji swojego idola.
— Myślałem, że Gildie są neutralne.
— Zgadza się, lecz bywa często tak, że z określonej organizacji są rekrutowani najemnicy do pracy stałej. Na przykład Lord Helios wybiera z Feniksów, Panienka Gi z Golemów, a Panienka Ether z Pegazów. Z racji, że woda jest dość zapomniana i jeszcze nie pojawił się heros, władający nią, cieszy się dość małą popularnością wśród poborowych. Nie znaczy to, że jej statystyki są mniejsze od pozostałych. Czy nadal pan podtrzymuje swój wybór? — Rzuciła wzrokiem mówiącym, żeby kontynuował. Wyciągnęła papierek, przygotowała wpis do bazy, nie chce jej się teraz tego wszystkiego kasować.
— Niech będzie.
— O to formularz dla pana i pańskiej towarzyszki, po jego wypełnieniu proszę przyjść do mnie z powrotem. — Odebrali od niej dokument i osunęli się na bok. Rzucił okiem na lubryki: Imię, nazwisko, wiek, umiejętności, klasa magii (od S-D), różne adnotacje. Zaczął wypełniać: Eron Tawer, dwadzieścia lat, posługiwanie się magią wzmacniającą ciało i przywołującą broń, wyszkolony w walce wręcz, klasa A, Żadnych uwag. Potem zabrał się za formularz Levi, kontrolując, by nie napisała bzdur, a następnie wrócili na miejsce.
— Formularz bez błędów... Bardzo dobrze. — Przybiła dwie pieczątki. — Teraz czeka was rozmowa z liderem Wodnych Smoków. Zapraszam. — Otworzyła tuż obok portal. Nero dość nieufnie wszedł do niego, a tuż, zanim jego towarzyszka. Przeniosło ich tuż przed błękitne drzwi, strzeżonych przez czterech osiłków w brunatnych strojach z logiem ziemi na piersiach.
— Panienka już na was czeka. — powiedział jeden z nich, otwierając pokój.

2 komentarze

 
  • Użytkownik chabo

    Fajny tekst. Łapka w górę

    2 sie 2019

  • Użytkownik krajew34

    @chabo dzięki za wizytę.

    2 sie 2019

  • Użytkownik emeryt

    Całkiem ładna opowieść Tobie wychodzi, przesyłam pozdrowienia.

    30 lip 2019

  • Użytkownik krajew34

    @emeryt miło mi. Jakoś nie mogłem zasiąść do tego Upadłego, ale powoli zaczyna wszystko ładnie się sklejać.

    31 lip 2019