Słońce królowało już od dwóch godzin na błękitnym, zakrytym szarą mgiełka od rozpylanych przez samoloty trucizn, kiedy Zara przeciągnęła się leniwie na łóżku.
– Dobrze, że jutro sobota. W końcu się wyśpię – mruknęła do siebie.
Złapała się, że ostatnio gada do siebie. Umyła zęby, uprzednio załatwiwszy poranną potrzebę. Zdjęła miękką bawełnianą koszule do spania i wskoczyła pod prysznic. Rozkoszowała się chwilę strumieniami wody. Kiedy skończyła, wytarła się ręcznikiem i założyła białe majteczki a potem miły biały szlafrok. Boso pomaszerowała do swojego pokoju. Ojciec wyszedł pewnie godzinę temu a mama już pewnie królowała w kuchni.
– Wyspałaś się mały misiu? – zagadnęła Aisha.
– Chętnie bym pospała z dwie godziny, ale obowiązki są najważniejsze.
– Jutro sobota. Ciekawe jak spędzimy dzień we czwórkę.
– Czwórkę? To Alan nie ma wolnego dnia?
Matka uśmiechnęła się szeroko.
– Ma i spędzi go z nami, zaproponowałam i wyraził zgodę.
– A co na to ojciec?
– Chyba się cieszy.
Matka wzięła córkę za ramiona.
– Prawdopodobnie nie będzie nawet nalegał na Alana by zmienił wiarę.
Zara zrobiła wielkie oczy.
– Czy ja będę miała coś do powiedzenia. Znamy się trzy dni. Trzy.
– Powiedz, że to nie ten wybrany, a wszystko odkręcę.
– Jest w porządku. Mam obowiązki i jestem jeszcze młoda, zostało mi dwa lata studiów.
– Poczeka.
– Wątpię.
Zaczęły się śmiać.
– Idę się ubrać, jestem za sześć minut.
– Och, kochanie. Jesteś precyzyjna jak szwajcarski zegarek.
– Lepiej. Punktualność i precyzja to pół sukcesu.
W kwaterze głównej NYPD wrzało jak w ulu. Nad–inspektor Gregory Norlet wydawał ostatnie polecenia. W końcu został z generałem.
– Rozumiesz coś z tego Greg?
– Nie Steve. Nic a nic. Wiedzieliśmy o tym Gunrocku, ale za cholerę go nie można było ruszyć. Nikt nie wiedział o tym miejscu. Sądzisz, że to zrobił super agent CIA?
– Mówią, że nie. FBI też nic nie wie. Znowu kłamią albo i nie. Ten facet... Ustaliliśmy, że naprawdę nazywał się Nikolas Garber. Czyste konto. Technicy od patologii do dziś nie wiedzą co go trafiło. Wszystko jakby zostało ugotowane. Nerwy, ograny. Kiedy go nacinali, wszystko wybuchało jakby było nadmiernie napompowane. A smród! Co to do cholery było, nikt nie wie, ale musiało boleć! A ta druga sprawa...Dwa tuziny najlepszych speców łączy powiązania. Będziemy musieli współpracować z wieloma państwami. A zanim coś wspólnie odkryjemy, pochowają się, pozmieniają powiązania. Kto to zrobił? Nie do wykrycia wirus w systemie zabezpieczeń. Jak ta osoba wiedziała? Same pytania. Jakiś siłacz.
– Niekoniecznie, Steve. Szybkość. Przekręcił mu głowę jak gumkę. I serce. W życiu tego nie widziałem. Może to do jakiegoś rytuału. Czarna magia?
– Nie mieliśmy pojęcia czym się zajmowali. Znaleziono pewne papiery. Sejf był otwarty. Nie chcesz wiedzieć co robili.
– Może uderzy znowu? Gdybyśmy się zaczaili?
– Teraz to ciebie poniosło, Greg. Nie wiemy, gdzie uderzy, o ile uderzy. Musimy czekać.
Ale kolejne noce nie przyniosły nic. Kilka napadów na sklepy. Jedna sprzeczka małżeńska. Przestępstwa kryminalne w wielkim mieście wróciły do normy.
Znajomość między ochroniarzem a rodziną Rahmana jeszcze bardziej się wzmocniła. Alan zachowywał się bez zarzutu. Zara studiowała, tata pracował, Aisha zajmowała się domem i z nią Alan spędzał najwięcej czasu. Po kilku tygodniach przyznała mu się, że z nim czuje się bezpieczna. Oczywiście nie spotykało ich nic nieprzyjemnego ze strony kogokolwiek. Pod koniec miesiąca Ahmed kupił dom za miastem. Udało mu się wcześniej załatwić wszystkie związane z tym sprawy. Dom znajdował się około godziny drogi za główna aglomeracją. Mieli mały ogród, a nawet miejsce do upraw jarzyn. Ross oczywiście wyraził już wcześniej zgodę by zajmować się ochroną całodobowa. Co dziwna, a może i nie, nie chciał większych pieniędzy. W tydzień potem mąż Aishy poleciał na tydzień do Malezji. Wszyscy pojechali z nim na lotnisko. Kilka dni wcześniej odbył poważną rozmowę z Alanem. Po tej konwersacji poczuł się pewniej i lepiej. Wiedział już, że Alan ma poważne zamiary wobec jego córki. Co dziwne, pan Rahman nie wspomniał nawet nic o tym, że ich prywatny ochroniarz nie jest muzułmaninem, a ponieważ tak się stało, Alan sam postawił tą kwestię.
– Wkrótce poproszę twoją córkę o rękę. Mam nadzieję, że różnice w kwestii wiary nie staną nam na drodze?
– W moim sercu widziałem Zarę z wyznawcą Allaha, ale chyba stanie się inaczej.
– Ja wierzę w Boga, jeżeli ma to dla ciebie znaczenie.
– Ma. Tylko według tego co wierzą muzułmanie, jeżeli nie jesteś wyznawcą islamu, pozostajesz niewierny.
Alan nic nie powiedział od razu, ale po namyśle zapytał.
– A co ty czujesz? Zgadzasz się z tym? Wiesz co jest z religiami? Każda uważa że jest jedynie prawdziwa. Żeby na tym pozostało, ale nie. Na szczęście nie wszyscy, ale niektórzy chcą to forsować. I wiesz do czego to prowadzi. Do wojen, nienawiści. Czy sądzisz, że to Boża droga?
– Masz rację. Ale nadal w głębi serca czuję walkę. Kocham córkę i pragnę jej szczęścia. Pragnąłem czegoś, ale teraz myślę, że to było bardzo egoistyczne, więc teraz pragnę tylko byście żyli szczęśliwi.
– Nie wiem do końca jakie uczucie ma do mnie Zara. Nie rozmawiamy o tym.
– Dowiesz się. Nie mogę ci w tym pomóc.
– Szczerze mówiąc trochę się boję. Kochałem już poprzednio. Ale moja dziewczyna zginęła w wypadku. To właśnie twoja córka pomogła mi dać odejść tamtej miłości. To znaczy Sara jest nada w moim sercu, ale muszę żyć. Zara przekonała mnie, że Sara by chciała bym był szczęśliwy, a ponieważ tak się stało, że Zara mi to wytłumaczyła, sądzę że nie jestem jej obojętny. Po cóż by mi o tym mówiła, gdybym był?
– Skoro objawiłeś mi sekrety serca i ja ci coś powiem. Kiedy poznałem Aishe, zakochałem się w niej od pierwszej chwili, ale ona była buddystką. Nie rozmawialiśmy o tym. Po jakimś czasie ona sama powiedziała mi, że przyjmie islam. I pamiętam, nie wspominała iż uczyni to dla mnie. Czułem się bardzo szczęśliwy z tego powodu. A teraz myślę, że to moje ego było wówczas zaspokojone. Bądź z nią szczęśliwy. To dobrą osoba.
Taką rozmowę odbyli przed jego wyjazdem.
Ahmed poleciał. Pierwszej nocy Alan nie mógł zasnąć. Kilka metrów dalej spała jego umiłowana. A on dorosły i na pozór odważny mężczyzna, bał się zapytać o jej uczucia w stosunku do niego. I nie wiedział czy kiedykolwiek zdoła to uczynić. Z drugiej strony czuł, że czuje do niej coraz głębszą więź. Spędził następny dzień jak każdy poprzedni. Rozmawiał z Aishą, pojechali razem do miasta. Zjedli obiad na mieście. Wieczorem, po powrocie Zary mieli razem dobry czas. Ponieważ poprzedniej nocy nie spał dobrze, sądził, że tej nocy będzie spał jak zabity, ale stało się inaczej. Co prawda zasnął szybko, lecz obudził się, jak sądził, bez powodu. Oczywiście nie wiedział, ile spał. Pół godziny? Trzy? Dopiero kiedy spojrzał na zegarek, poznał. Było parę minut po pierwszej. Co go obudziło? Odgłos odjeżdżającego samochodu. Z ich domu.
,,Co u diabła, gdzie Zara jedzie”. I w tym momencie przyszła mu myśl. Myśl była irracjonalna, bezpodstawna. Bezzwłocznie ubrał się najszybciej jak mógł i poszedł do garażu. Zastanowił się chwilę, co będzie, jeżeli Aisha się obudzi i wpadnie w panikę. Ale chęć poznania tajemnicy zwyciężyła.
Jeżeli będzie jechać bardzo szybko, nie ma szans jej dogonić. Ale miał nadzieję. Zapalił audi i ruszył. Do głównej drogi miał około siedmiu kilometrów. Zaraz za domem przyspieszył. W oddali dostrzegł wsteczne światła. Podjechał bliżej, ale nie za blisko. Skupił się by nie stracić świateł wozu z oczu. Zastanawiał się co zrobić. Czy dogonić ją i zapytać, gdzie jedzie czy też śledzić i samemu się przekonać. Ta drugie rozwiązanie wydało mu się bardziej właściwe. Dlaczego? Śledzi osobę, którą kocha. Wiedział, że nie jest zazdrosny. Tylko podskórnie obawiał się czy jego nieracjonalna myśl ma podstawy. Chciał wierzyć, że się myli. Pragnął się upewnić, ze Zara jest taka, jak myśli, ale...
Wyjechał na główną drogę. Pojawiły się inne pojazdy. Podjechał bliżej z innego pasa. Teraz miał już pewność. Jechał za ciemnym mercedesem. Trzymała się w bezpiecznej odległości. Zaczął się zastanawiać co dalej. Z tego co wiedział o Zarze, ma jakieś nad naturalne zdolności. A może już wie, że ją śledzi? Może po prostu pozwala mu poznać tajemnicę. Jechał nadal i nawet nie wiedział w co się pakuje.
Trwało to jakiś czas. Trzymał się daleko i sądził, że nie zostanie dostrzeżony. W końcu Mercedes zatrzymał się koło prywatnego budynku. Prawdę mówiąc nic nie rozumiał. Zobaczył z oddali drobna postać Zary. Z przyzwyczajenia zawodowego miał lornetkę. dostrzegł tylko, że Zara jest ubrana na czarno. I nie poszła do frontowych drzwi. w pierwszej chwili chciał podjechać i ją zatrzymać. Przecież ją kochał. Poczuł ból. Nawet większy niż kiedy zginęła Sara. Czy jego życie musi przynosić takie doświadczenia? W ułamku chwili zmienił zamiar. Był blisko z Aishą. nie miał w tej chwili nikogo bliższego, żeby powiedzieć. Chciał pomocy. Przez ułamek chwili przeleciały w jego głowie ważniejsze doświadczenia. Irak, wojna, Sara. To wszystko nie mogło się równać z tym co teraz czuł. Zawrócił. Wiedział, że nie musi się spieszyć, ale chciał wyrzuci to z siebie jak najszybciej. Kiedy minął granice głównej aglomeracji jechał prawie sto mil na godzinę. Nie myślał, że mógłby być łatwo złapany przez policję i zamiast rozmawiać z matką swojej ukochanej, wylądowałby na posterunku. W końcu zobaczył w oddali dom. Zwolnił i podjechał cicho. drzwi garażowe się otworzyły. Zaparkował. I wówczas przyszła konkluzja. Obudzi w środku nocy Aishę i co jej powie?
Ubrana na czarno, drobna kobieca postać otworzyła drzwi. Nie były zamknięte. Usiadła na krześle w kuchni. Widziała dobrze w prawie całkowitej ciemności, nie czekała długo. Drzwi sypialni otworzyły się. Mężczyzna zapalił światło. Był tak zaszokowany, że zobaczył zamaskowaną postać, tak że stanął jak zamurowany.
– Kim do cholery jesteś? – wykrzyknął.
– Twoim sumieniem, ale nie. Tobie powiem. Jestem Śmiercią. Dla wielu jestem bramą do lepszego świata, dla wielu do gorszego. Ale dla ciebie byłoby lepiej gdybyś się nie urodził. Ale zanim tam trafisz, zobaczysz zło, które uczyniłeś, poczujesz ból, który zadałeś i umrzesz w cierpieniach. Tak długo jak cierpiały te niewinne duszyczki, które zgwałciłeś i zabiłeś.
Tom Corney stał i nie mógł zrobić ruchu.
– Żałuję. Jestem chory. Żaden zdrowy człowiek by tego nie zrobił. Ta Tania jeszcze żyje. Nic jej nie zrobiłem. Porwałem ja tylko i...
– Milcz i patrz.
Przed postacią mężczyzny zaczęły materializować się zjawy. W końcu zobaczył siedem postaci. Najmłodsza miała dziewięć, a najstarsza dwadzieścia jeden. Wszystkie ofiary zostały porwane i zgwałcone prze niego. Widział je i zaczął czuć ból. Ich ból. I nie mógł wytrzymać. Ale nie mógł krzyczeć, tak jak one nie mogły, kiedy cierpiały.
– Litości – wyszeptał.
– A ty ją miałeś, potworze?
Drobna postać podeszła do sparaliżowanego strachem mężczyzny. Uderzyła go trzy razy w klatkę piersiową. Wszystko się zatrzymało. Przestał czuć ból, ale tylko na chwilę. Zaczęło się od duszności, potem bólu w mostku. Czuł jak jego serce literalnie rośnie.
– Co mi jest?
– Umierasz. Twoje serce napełnia się krwią. Zamiast pompować zasysa. W końcu nie wytrzyma i pęknie. Wówczas umrzesz. Ale zanim to nastąpi zobaczysz gdzie pójdziesz. Już samego widoku nie zniesiesz, a co dopiero kiedy tam się znajdziesz. Będziesz tam tyle lat, ile dni miały żyć te osoby, które zabiłeś, a sekunda tam, będzie gorsza niż godziny cierpienia małej Evelin…
I jego oczy zobaczyły miejsce, gdzie miał cierpieć. Samotnie. Bez prawa łaski.
Ludzie myślą, że piekła nie ma, a jeżeli jest to jest tam ogień i wiele cierpiących dusz. A w rzeczywistości jest to miejsce, gdzie każdy człowiek, który popełnił zło musi je odczuć,bo sprawiedliwość musi być spełniona.
Wewnętrzny krwotok zabijał Toma powoli. Upadł i skonał. Kobieca postać minęła jego ciało. Otworzyła kluczem, który tkwił w drzwiach do piwnicy. Zapaliła światło.
– Tania, nie bój się. Jesteś wolna.
Dziewczyna mogła mieć trzynaście lat.
– Kim jesteś? – zapytała drżącym głosem.
– Twoim snem. Jesteś wolna. Nie będziesz się lękać. Zapomnisz. On nie żyje. Od jutra będą ginąc tacy ludzie. Codziennie więcej i więcej, aż w końcu nie będzie złych ludzi.
Podeszła do dziewczynki i rozcięła sznur, którym była związana.
Tania zzła po schodach za ubraną w czerń postacią.
– Nie patrz. Zaraz przyjadą twoi rodzice.
Ale Tania patrzyła. Zobaczyła swojego porywacza.
Wyszły z domu głównym wejściem.
– Muszę już iść.
– Masz jakieś imię – zapytała dziwnie spokojna i pozbawiona strachu dziewczynka.
– Jestem aniołem. Aniołem śmierci. Jedni nazywają mnie Azrael inni Samael ale tobie powiem prawdziwe imię. Jestem Szekoalel, ten, który wyzwala.
– Mogę jechać z tobą? Czuję się z tobą tak bezpieczna…
– Rodzice cię kochają, chciałabyś, żeby martwili się chociaż minutę dłużej?
Postać wsiadła do samochodu. Tania była tak wzruszona ze nie zastanawiała się jaka to marka. Bo przed jej oczami tkwiła czarnowłosa, piękna twarz kobiety.
Alan wszedł do kuchni. Droga z garażu czy głównym wejściem, prowadziła obok kuchni. Czuł suchość w ustach, ale nie mógł zrobić ruchu, żeby nalać chociaż szklankę wody czy wziąć sok z lodówki. Usłyszał kroki na schodach prowadzących na górę.
Odwrócił głowę. Zobaczył... Nie! Nie mógł uwierzyć.
– Nie możesz spać? – zapytała Zara.
– Zara? Więc to nie ty. Boże, jak to możliwe?
Dziewczyna patrzyła na niego chwilę.
– Do tej chwili wiedziałam wiele, ale to zostało przede mną ukryte. Och! Już wiem. ale potrzebuje wyjaśnień.
Czekali może godzinę w całkowitym milczeniu. Drzwi od garażu się otworzyły. Aisha była nada w obcisłym czarnym kombinezonie. Rzuciła na nich spojrzenie. Wydawała się wcale nie być zaskoczona.
– To już wiecie.
– Gdzie pojechałaś? – zapytał spokojnie Alan.
– Jesteś pewny, że chcesz wiedzieć?
– Ja chcę – powiedziała bez gniewu Zara.
– Dobrze, powiem wam. I dodam coś jeszcze, bez tego w pełni nie zrozumiecie, ale to zostanie miedzy nami. Ahmed nigdy się o tym dowie. Zgoda?
– Jeżeli jest to coś złego, nie obiecuję – Zara zmarszczyła brwi.
Złego? Ja nie robię nic od siebie. Powiem wam wszystko i ocenicie czy to dobre czy złe.
Zara miała spokój na twarzy. Czy uwierzyła matce? Alan nie wiedział o tym. Ale Zara odczuła. I odczuła coś jeszcze. I z tego powodu usiadła blisko Alana i wzięła go za rękę. Aisha nie wyglądała na zdenerwowaną, a raczej na całkowicie spokojną.
– O tym nie wie nawet Ahmed, ale mówię wam to nie tylko dlatego, żeby się oczyścić z zarzutów, ale w specjalnym celu. Zrozumiecie, dlaczego. Pochodziłam z ubogiej wioski. I niestety nie wiodło mi się dobrze. Moje dwie siostry zostały porwane przez gang. Prawdopodobnie obie nie żyją. Ja ciężko pracowałam. W końcu, kiedy dorosłam pojechałam do Bangkoku. Nie jestem pełnej krwi Malajką. Mój ojciec pochodził z Tajlandii. Żeby wam nie opowiadać tragedii, zostałam zmuszona do pracy u człowieka, który trudnił się sprzedawaniem kobiet do najgorszych rzeczy. Jakimś cudem mnie ani nie ruszył ani nie sprzedał. Moja najlepsza przyjaciółka umarła po przedawkowaniu. Z tego miejsca, gdzie pracowałam, a właściwie byłam niewolnikiem, nie było ucieczki, jednak ja któregoś dnia uciekłam. Zabiłam strażnika. Szukano mnie. Ukrywałam się na śmietnikach. Głodowałam, nie miałam czystego ubrania. Zginęłabym, ale ktoś mnie przygarnął. To był buddyjski mnich. Miałam czternaście lat. Spędziłam tam trzy lata. I pewnie bym została mniszka, ale pragnienie zemsty za moje i innych krzywdy nie dawało mi spokoju. Modliłam się do Boga, bo czułam, że istnieje, żeby mi pomógł. I któregoś dnia spotkałam blisko klasztoru małego, może ośmioletniego chłopca. Powiedział mi: Chcesz zemsty. A zemsta jest zła, ale mi obiecał coś, co przerastało moje oczekiwania i wyobraźnie. Oto co rzekł: Poznasz człowieka i go pokochasz, a on ciebie. Dla niego przyjmiesz jego religię. I urodzisz córkę, która będzie twoim odbiciem. Będziesz szczęśliwa. Az któregoś dnia ktoś wam zagrozi. Wówczas staniesz się Aniołem śmieci. Wyniszczysz niektórych, tych, którzy czynią zło. To zło, które zabrało ci siostry i przyjaciółkę. Dostałaś moc i twoja córka się z nią urodzi. Będziesz czynić moja wolę. Dam ludziom szanse. Usunę zło. Jeżeli jednak znowu będą czynić to samo, przyjdę, zabiorę wybranych i zniszczę tych , którzy mnie nienawidzą. Dam ci władzę nad czasem. Ten dar będzie miała twoja córka. Ten dar będzie miała i jej córka.
Byłam wstrząśnięta. Zapytałam, bo wiedziałam kim jest, która religia jest prawdziwa, a oto co mi powiedział: Żadna. Jestem bardziej sprawiedliwy i miłosierny dla tych, którzy mnie kochają i bardziej bezlitośny dla tych, którzy mnie nienawidzą, ale jeśli karzę na tym świecie zmniejszam karę w przyszłym. I nikogo nie karze w nieskończoność. Bo nieskończony jestem tylko Ja i będą ci, co są moimi umiłowanymi. Od dzisiaj jesteś Aniołem śmierci. Zapomnisz o tym aż do czasu. I zapomniałam większość. Poznałam Ahmeda i przeszłam na Islam dla niego. Przyjechaliśmy tu. I wszystko było dobrze, do czasu napaści w Central Parku.
Zara popatrzyła na nią.
– Ale przecież to ja go znalazłam i zabiłam. To ja stałam się Aniołem śmierci.
– Tak córko i ja to wiedziałam. Dlatego wzięłam to brzemię za ciebie. Wszystko co sądziłaś, że zrobiłaś, ja zrobiłam. Teraz, właśnie od tej chwili wiem, że to robił to prawdziwy Anioł śmierci. My, to znaczy ty i ja uważałyśmy, że to my czyniłyśmy a Anioł wchodził w nasze ciało. Ja potrafię robić to samo z czasem co ty. Wychodziłam w nocy z domu przez dach. Kiedy się pojawiałam gdziekolwiek przestawały mnie rejestrować kamery. Otwierały się wszystkie zamki. Wiedziałam. Zabiłam tych ludzi, bo to nie byli już ludzie. Wiedziałam, że Alan mnie śledzi. Ten ostatni potwór porwał, zgwałcił i zamęczył siedem młodych dusz. Jeżeli bym nie przybyła, ten sam los spotkałby Tanię.
– Byłem na wojnie – wtrąci cicho Alen –. Zabijanie jest złe i zostawia ślad.
Aisha zastygła w oczekiwaniu. Tak jakby słuchała.
– Czy chciałbyś, aby zło zostało zniszczone, Alan?
– Tak. Ale nie chcę już mieć krwi na rękach. Strzelałem w Iraku. Pewnie kogoś zabiłem. Nie chcę już więcej. Kocham Zarę, tylko nie wiem czy ona mnie kocha.
– Jak możesz nie czuć? Bo ci nie powiedziałam? Kocham cię. Teraz już wiesz. – Zara patrzyła na niego z taka miłością, że musiał aż usiąść.
– Krew jest synonimem śmierci. A śmierć jest czarna. Wiec szkarłat ma kolor czerni, ale zostaliśmy wysłuchani. Oto jutro wszyscy czyniący zło, nie obudzą się więcej. Będzie płacz, ale reszta zrozumie. Jeszcze raz zostanie przywrócony raj. To jest ostatnia szansa. Tylko czy świat to zrozumie? Czy ludzie staną się lepsi? Na jak długo? To ludzie mają zniszczenie we krwi. Mogą czynić dobrze, a czynią zło. Mogą być prawi, a kłamią. Mogą być wierni, a zdradzają. Wszyscy którzy zostaną będą wiedzieć, co my teraz. I od tej chwili będą wiedzieli, że od nich zależy los. Może nie zmarnują szansy. Mamy jeszcze kilka godzin nocy. Czuje się zmęczona.
Aisha poszła na górę.
– I co ty na to, Alan?
– Nie wiem. Czy to być może?
– Wierzę, że tak. Też idę spać. Na razie nie możemy razem. To też przyjdzie w odpowiednim czasie, ale nie chcę zostawiać cię z niczym. Obiecałeś Ahmedowi, a wiem, że nie łamiesz słowa, lecz ja niczego nie przyrzekałam.
Zara ujęła policzki Alana i pocałowała go namiętnie w usta.
– Reszta po ślubie, kochanie. Pamiętaj, jutro będzie wielki płacz na Ziemi. Ale tylko my będziemy wiedzieć, że zło zniknęło. Czy powróci? Tego nie możemy wiedzieć. A Ahmed? Nigdy się nie dowie, że jego spokojna i dobra żona była Aniołem śmierci.
– Już nie będzie?
– Nie. Dzięki twojej miłości do mnie już nigdy nie przeleje krwi nawet w słusznej sprawie.
– A jeżeli ja też jestem zły i nie obudzę się ze snu?
Zara pogładziła jego policzek.
– Tego nie wiesz, więc ci powiem. Tego dnia, kiedy dotknęłam zdjęcie Sary odczułam coś. Zanim umarła poprosiła o życie i szczęście dla ciebie. Cokolwiek było złe w tobie, zabrała to ze sobą.
Alan patrzy na piękną twarz Zary i czuł, że po pliczkach płyną łzy.
Zasnęli w swoich pokojach. Najspokojniej spała Aisha.
Obudziły ich syreny. Wprowadzono stan wyjątkowy i to nie tylko w USA ale we wszystkich krajach. Pozostały resztki rządów. Najwyższy sędzia wiedział, że wszyscy popełniają wykroczenia, gdyby nie łaska, wszyscy by zginęli, dlatego zabrał tych co czynią największe zło i są odpowiedzialni. Poza tym ludzie, którzy pozostali nimi tylko z ciała, bo faktycznie ich duchem rządziły demony. Gwałciciele dzieci. Zginęło trzysta sześćdziesiąt pięć tysięcy ludzi. Czy to wielka liczba? Nie. Każdego dnia umiera sto pięćdziesiąt dwa tysiące ludzi i nieco więcej się rodzi, ale tym razem ginęli ważni. Dla świata, który stworzyli, nie dla Boga, Pana całego stworzenia. Zaczęto powoli tworzyć rządy i odnawiać struktury. Ci co pozostali chcieli wcześniej dobra, ale się bali, inni nie mieli szans. Ustały wszystkie wojny. Zaprzestano zatruwania wody, jedzenia i powietrza. Zaczęto prawdziwą edukację. Najbardziej ucierpiał jeden mały naród, albo lepiej członkowie tego narodu. Zostali wybrani, ale urośli w pychę, a przecież Bóg najbardziej nienawidzi tej właśnie cechy. Zara i Alan wzięli ślub. Ahmed też coś zrozumiał, kiedy dowiedział się po jakimś czasie ilu z tych, którym miał za wzór umarło tego dnia. Uważał, do tamtego czasu, że jego religia jest jedyna prawdziwą. Tego ranka wszyscy zrozumieli, że jedynie prawdziwy jest Bóg w osobie Chrystusa. Ujawniono kłamstwa związanie z kosmosem, kształtem ziemi. Ludzie dowiedzieli się kto zabił Kennedy’ego i dlaczego. Nie czuli zemsty, bo uwierzyli, że Pan zemścił się za nich. Wszystkie religie upadły, bo stanowiły źródło wielu wojen i niesprawiedliwości. Zapanowało szczęście. Zniesiono policję i wojsko. Dzieci były bezpieczne. Alan i Zara mieli dwójkę dzieci. Dziewczynkę i chłopca. Nazwali ich Adam i Ewa. Nikt nie zwiódł Ewy, bo zło skończyła się na zawsze. Ludzie umierali, ale pewnego dnia przestali. Pan otworzył sferę i pierwszy raz w historii możliwe były podróże w kosmos. Bez rakiet. Podobnie dzieci przychodziły na świat bez bólu i bez seksu. Bo współżycie stało się zbędne. Nikt nie robił z tego problemu, wszyscy zrozumieli, że seks nie jest miłością. Tylko ludzie się mnożyli, zwierzęta dorosły i pozostały w tych formach. Wilk jadła z barankiem siano. Ziemia stała się rajem. Ludzie wiedzieli, że wkrótce będzie więcej takich miejsc, lecz na razie nikt nie chciał zostawić błękitnej planety, bo taką nareszcie się stała.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.