Materiał zarchiwizowany.

Smoke 2

Smoke czekała już chyba godzinę. Słońce parzyło ją w skórę. Wiedziała, że powóz wiozący rzeczy do pałacu musi tędy jechać.  
  Była zupełnie naga, nie licząc złotej rękawiczki na prawej ręce. Pot przykleił jej śnieżno - białe włosy do karku. Czujne czerwone oczy wypatrywały ruchu.  
  Dokładnie zaplanowała sobie w jaki sposób obrabuje ten powóz. Obserwowała jak jeździł tą drogą raz w miesiącu. Widziała tylko dwóch strażników i woźnicę. Nikt nie sądził, że ktoś spróbuje okraść rodzinę królewską.
  Usłyszała stukot kopyt. "Zaczynamy zabawę" pomyślała.
  Wyczołgała się z zza kamienia, gdzie była ukryta i położyła się na środku drogi.
  Wóz zatrzymał się kilka metrów przed leżącą na ziemi Smoke. Z powozu zszedł woźnica. Miał na sobie brązowy skórzany strój z symbolem królewskim umieszczonym przy sercu.
– Dlaczego stoimy? – zapytał jeden ze strażników siedząch z tyłu pojazdu.
– Jakieś truchło na drodze – wykrzyczał i spojrzał na nią jeszcze raz – całkiem zgrabne truchło.
  "Obleśny typ" pomyślała Smoke.
– Pokaż – rycerz zeskoczył z powozu.
  Ubrany był w standardowy strój straży królewskiej - skrebrną zbroję. Za pasem miał schowany miecz.
  Powolnymi ruchami podszedł do Smoke. Spojrzał na nią i trącił stopą.
  W tym momencie dziewczyna zrobiła szybki obrót i zwaliła go z nóg. Szybko wstała i wyciągnęła mu miecz zza pasa. Trzymała go w tej samej dłoni, na której miała złotą rękawiczkę.
  Przyłożyła broń przeciwnikowi do gardła i powiedziała spokojnym głosem:
– Jeśli którekolwiek z was poruszy się bez mojej zgody, poderżnę mu gardło.
  Woźnica wyglądał na zdumionego. Wpatrywał się w dziewczynę jak w obrazek. "Pewnie dlatego, że jestem naga" pomyślała.
– Co się tu dzieje? – drugi ze strażników powoli zszedł z wozu. – Dlaczego grozisz mojemu człowiekowi?
– Mówiłam, że macie się nie ruszać! – twarz strażnika zbielała, gdy uniosła miecz i trafiła nim w dłoń leżącego na ziemi mężczyzny. Z jego ust wydobył się nieludzki krzyk. – Następnym razem będę celowała trochę wyżej. Nie znoszę, gdy ludzie krzyczą. A teraz mnie słuchajce. Jedyne czego chcę to towaru, który ze sobą wieziecie. Posłusznie mi go oddacie, a wszyacy przeżyjecie. Usłyszę odmowe, a możecie żegnać się z życiem. Zrozumieliście?
– To są rzeczy króla – wydukał strażnik.
– Czyli odmawiacie? – zrobiła mieczem nacięcie na szyi swojej ofiary.
– Nie!! Gdzie mamy to zostawić?
– Połóżcie na ziemi i odjedźcie. To wszystko czego wymagam. – Powiedziała, po czym dodała:  
– Pospieszcie się, nie mam całego dnia!

*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*+*


  Flame podążał zamkowym korytarzem do komnaty swojego ojca. Nie miał pojęcia po co został wezwany. Wiedział jednak, że musi być to ważna sprawa.
  Na ścianach z blado - kremowej cegły wisiały obrazy oświetlone przez światło pochodni. Malowidła przedstawiały poszczególnych władców. "Być może mój portret też kiedyś tu zawiśnie" pomyślał.
Komnata ojca Flame'a była obszeniejsza niż wszystkie inne. W kącie stało wielkie łoże okryte jedwabnym kocem. Dokładnie na przeciwko stała szafa zrobiona z drewna dębowego.
  Na środku pokoju stała dwójka strażników z Gwardi Królewskiej. Jeden z nich był zakrwawiony. Król chdził po pomieszczeniu z rękoma założonymi za plecami.  
– Flame!! Nareszcie jesteś – wykrzyczał, gdy zobaczył syna.
– Co się stało? – zamiast odpowiedzieć ojcu, zwrócił się do rycerza.
– Witam książe – gwardzista wykonał niezgrabny ukłon – Napadli na nas niedaleko Wielkiego Klifu. Zaatakowała nas dzikuska. Pomiot samego szatana, a nie kobieta!! Była zupełnie naga, miała białe włosy, a oczy czerwone jak krew!!
– Pokonała was kobieta? – Flame próbował zdusić śmiech – Gwardziści pokonani przez zwykłą kobietę?
– To był szatan, nie kobieta!! – jęknął.
  Odwrócił się tym razem do ojca. Nie był w ogóle do niego podobny. Był niski i chudy, ale umięśniony, a jego ojciec wysoki i dobrze zbudowany, a rzeczą, która najbardziej ich różniła, były włosy. Król miał włosy czarne jak smoła, a Flame, krwisto czerwone.
– Nie rozumiem po co mnie wezwałeś – powiedział to tonem, na który tylko on mógł sobie pozwolić. Nawet jego starsze rodzeństwo nie mogło się tak odzywać.
– Chciałbym, abyś pojechał i rozprawił się z tą dzikuską. Nie możemy pozwolić, aby po naszym królestwie chodziła kobieta i napadała na orszak króla. Wiem, że jesteś w stanie to zrobić. Jesteś najlepszym szermierzem w kraju.
– Czemu akurat ja? – westchnął – Mind nie może jechać?
– Mind jedzie na dwór Króla Domino – podszedł do syna i położył mu rękę na ramieniu – proszę cię Flame. Zrobisz to?
– Pod jednym warunkiem - założył ręce na piersi.
– Jakim? – westchnął.
– Nie zabijemy jej.

Powiesciopisarz

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 893 słów i 5081 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik luvhope

    Super, podoba mi się ;) kiedy kolejna? :)

    25 mar 2016

  • Użytkownik AliBabka

    Kiedy coś nowego? :)

    19 mar 2016

  • Użytkownik villemo92

    <3

    16 lut 2016