Dzieci mgły

Dzieci mgły

      Madeleine wtuliła twarz w ciepłe ramię Assana. Lubiła te pełne ciszy momenty, kiedy chłopak mierzący się każdego dnia z ciężarem korony, leżał pogrążony we śnie. Jego twarz w końcu była odprężona, spokojna, a nawet nosząca cień uśmiechu. Gdyby to zależało od niej, zostałaby z nim w łóżku na zawsze. W tej jednej magicznej chwili, wypełnionej szmerem oddechów i nieśmiałymi promieniami wiosennego słońca. Niestety, nic tutaj nie zależało od rudowłosej. Mogła jedynie podziwiać długie rzęsy ukochanego, których zazdrościła niejedna kobieta, jego pełne usta i szczupłą, jasną twarz. Może Assan  nie był typem umięśnionego wojownika, jakim zachwycały się koleżanki Madeleine, ale dla niej stanowił idealną, wymarzoną całość. Dziewczyna nigdy by nie pomyślała, że zamknięty w sobie brunet  odwzajemni jej uczucie. Delikatnie musnęła wargami jego policzek. Drgnął i otworzył zaspane oczy. Miał taki lekki sen. Nie spotkała nikogo, kogo tak łatwo było obudzić. Uśmiechnęła się, przesuwając dłonią po miarowo unoszącej się klatce.



    – Dzień dobry – powiedział lekko zachrypniętym głosem i pocałował Madeleine. Może to głupie, może dziecinne, ale zawsze wyczekiwała tych powitalnych całusów. Bezpieczeństwo małych rytuałów, jak mawiała matka dziewczyny.  

    – Dzień dobry. Wyspany? – zapytała, odgarniając kosmyk ciemnych włosów z jego czoła.  

    – W miarę. A ty, Maddie?  

    – Zawsze dobrze śpię, kiedy jesteś obok – odparła cicho. Nie kłamała. Samotnie nie sypiała najlepiej, ale obecność Assana pozwalała dziewczynie zasnąć bez niechcianych myśli i snów.  

    – Tak? To się cieszę – musnął wargami czubek jej nosa, a jego twarz rozświetlił uśmiech. Uśmiechy króla należały do rzadkości i zazwyczaj nie trwały długo, dlatego już po sekundzie ślad radości znikł bezpowrotnie – Która godzina?  

    – Nadal jest wcześnie, As. Kawy? – zaproponowała, niezdarnie gramoląc się z łóżka. Chłopak złapał ją w talii i pociągnął z powrotem. Położył głowę na brzuchu dziewczyny, obejmując jej ciało ramieniem.  

    – Nie chcę stąd dzisiaj wychodzić – wymamrotał jak dziecko, które nie ma ochoty na lekcje z guwernantką.  

    – To nie wychodź – odpowiedziała Madeleine, choć oboje doskonale wiedzieli, że to niemożliwe.  

    – Pójdziesz ze mną do Rady?

    – Jako kto? – na spotkania Rady mogli uczęszczać tylko jej członkowie oraz ich rodziny. Status Madeleine nie pozwalał dziewczynie na udział, nawet w roli obserwatora. Wprawdzie ród rudowłosej  ubiegał się o członkostwo, jednak, pomimo, generowania ponad dwunastu procent dochodów królestwa każdego roku, ich wniosek był stale oddalany. Assan nie miał wpływu na tę decyzję, ponieważ ingerencja króla w skład Rady zostałaby odebrana jako napaść na jej niezawisłość.  

    – Jako moja narzeczona.  

    – Och, As, twoi ministrowie nigdy nie uznają naszego związku…  

    – Nie odbieraj mi marzeń, to ostatnie, czego nie muszę poświęcać – rzucił rozgoryczony. Poderwał się zirytowany i zaczął nalewać im kawę. Po chwili podał dziewczynie parującą filiżankę.  

    – Dziękuję… – ostrożnie wzięła porcelanę, usiłując nie wylać gorącego płynu. Na jej usta cisnęło się pytanie, którego nie chciała i nie powinna zadawać, by nie wyjść na zazdrosną czy, co gorsza, zaborczą. Niestety, straciła kontrolę – Poznałeś już ją?  

    – Kogo?  

    – Twoją przyszłą żonę.  

    – Lady Lainne Sheirevos. Ostatnio rozmawiałem z nią dziesięć lat temu, kiedy graliśmy w berka z pałacowymi dzieciakami. Miała poobijane kolana i dziurę zamiast górnego zęba – prychnął brunet, wywracając oczami.  

    –  Po dziesięciu latach szkoły w Uns, na pewno bardzo się zmieniła – mruknęła cicho Madeleine. Nie chciała psuć im wspólnego poranka. Wszak rozumiała, że taka jest kolej rzeczy, lecz czuła mieszaninę złości, bólu i poczucia niesprawiedliwości. Owszem, nie uczęszczała do wykwintnej szkoły, nie podróżowała po całym Nikonium, nie grała z  dziećmi arystokratów w berka, nie znała wszystkich niuansów etykiety i według wszelkich standardów nie nadawała się na królową. Jednocześnie była więcej niż pewna, że jej miłość do Assana, wychowanie w duchu perfekcji, wykształcenie odebrane w Akademii na wyspie Kori oraz wiele innych zalet, kwalifikowało Madeleine jako jedyną właściwą kandydatkę na miejsce małżonki króla. Dlatego. przepełniał ją żal i rozczarowanie. Najgorsza pozostawała jednak świadomość, że nie zmieni przyjętej tradycji.  

    – Nie jest tobą, Maddie. Nigdy nie będzie – Assan pocałował dziewczynę, pragnąc, by uwierzyła w łączącą ich więź. Jego dłoń lekko wsunęła się między jej uda, niecierpliwe palce zaczęły delikatnie masować ciepłą, wilgotną kobiecość rudowłosej. Zawsze wiedział, jakiej użyć siły, w którą stronę poruszać…  Wiedział lepiej niż ona sama. Chociaż Madeleine potrafiła sprawić sobie przyjemność, gdy odczuwała taką potrzebę, to zdecydowanie wolała oddać się w ręce kochanka. Spełnienie, jakie jej dawał było intensywniejsze i pełniejsze od tego, które osiągała samodzielnie. Bliskość chłopaka pozwalała jej poczuć coś ponad czysto fizyczne zadowolenie. Nie inaczej było tym razem. Wprawne opuszki z łatwością odnajdywały jeden czuły punkt za drugim, przenosząc dziewczynę do odmiennej rzeczywistości, gdzie rządziła bezkresna rozkosz. A potem, gdy wydawało się, że nie może znieść więcej pieszczot, do królewskich palców dołączyły usta. Gorące, spragnione, skupione na niej, wydobywające jęk za jękiem. Z cichym krzykiem opadła na poduszki, Assan oderwał się gwałtownie, zamglonymi oczami patrząc, jak jego kochanka drży.  

    – Wiem, As. Ona nie będzie mną, a ja nie będę nią…  – powiedziała ze smutkiem, dochodząc do siebie – Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć…  

    – Gdybym tylko mógł, Maddie…  

    – Nie szkodzi, kocham cię i niczego więcej nie potrzebuję. Ona dzisiaj będzie… Na balu, prawda?  

    – Mój pierwszy taniec należy do ciebie.  

    – Nie powinieneś ryzykować skandalu  – pozycja Assana jako władcy nie była stabilna. Wcześniej na tronie zasiadał jego ojciec, który w trakcie tyrańskich rządów postradał zmysły. Wciągnął całe królestwo w długą, wykańczającą, zupełnie niepotrzebną wojnę. Odpowiadał za wiele rzezi, masowych egzekucji, gwałtów oraz innych nadużyć. To na jego rozkaz, armia doszczętnie niszczyła terytoria, które nie chciały skapitulować, brutalnie mordując mieszkańców. On także, opętany wizją stworzenia imperium, ogołocił skarbiec, przez co w królestwie zapanował wielki głód, nazywany przez historyków Czterema Zimami Skorpiona. Madeleine słabo pamiętała ten okres, była zbyt mała. Poza tym, jej rodzinne państwo-miasto Olyrion, ominął największy kryzys. Mimo to kojarzyła ciągłe papki z jabłek i ziemniaków, serwowane zaledwie dwa razy dziennie. Niesławny król zmarł otruty przez swoich najbliższych doradców. Przekazanie korony piętnastoletniemu wówczas Assanowi wywoływało sporo wątpliwości. Zachodziły obawy, czy nie podzieli on choroby ojca. Rada  długo wahała się przed powierzeniem młodemu księciu rządów, ostatecznie przyznając je warunkowo. W skrócie, Assan musiał grać dokładnie według zasad, co wykluczało związek z Madeleine. Przynajmniej ten oficjalny.  

    – Jesteś cudowna – wyszeptał władca, ponownie całując rudowłosą. Wciąż czuła swój smak na jego wargach – Kocham cię, Maddie. Nigdy w to nie wątp, dobrze? – delikatnie założył kosmyk jej włosów za ucho. Uśmiechnęła się dla niego, mimo iż bliżej miała do łez.  

    – Widzimy się wieczorem? – rzuciła spokojnym tonem, nie pokazując jak bardzo cierpi.  

    – Tak, nie mogę się doczekać.

    – Ja również.  

     Opuściła komnatę Assana ukradkiem, jak za każdym razem. Czy tak będzie zawsze? Czy jest skazana, aby przychodzić późno, wychodzić wcześnie, w za dużej opończy z kapturem? Poza tym, ona także ma zobowiązania wobec rodziny, szczególnie jako jedynaczka, dziedziczka całej fortuny Rossów. Wkrótce kogoś poślubi, zadba, by jej ród przetrwał i mógł rozwijać sadownicze dominium. Co wtedy? Drogi jej i Assana rozejdą się całkowicie, resztki ich miłości zgasną niczym wątły płomień świecy. Ta myśl sprawiła, że w oczach dziewczyny zabłysły łzy. Mocniej ścisnęła brzegi opończy i krętymi schodami dla służby zeszła do pałacowych ogrodów. Właściwie, to nie była prawdziwa królewska rezydencja, a jedynie niewielki dworek, w którym władca zatrzymywał się, goszcząc w Olyrionie, domu Rossów. Olyrion sąsiadujący z Kors oraz Wolnym Miastem Nalai, stanowił klejnot całego Nikonium. Łagodny klimat z przewagą ciepłych dni, bajkowe krajobrazy pełne kwitnących drzew owocowych, niska, biała zabudowa, ulice pełne świateł i muzyki, wszystko składało się na wyjątkowo piękny obraz oazy, czemu poeci i malarze wielokrotnie dawali upust w swoich dziełach. Ciekawostka, Olyrion choć stanowił jego drugą siłę, nie należał do Rady Państwa. Przyczynę takiego potraktowania stanowiło echo dawnej dyskryminacji wobec elfów, których magię wykorzystywano do dbania o zbiory. Przywożono je z różnych zakątków i zmuszano do niewolniczej pracy przez wiele stuleci. Aż któregoś razu czara goryczy została przelana. Daleki przodek Madeleine, Emett Ross przewodził Wielkiemu Powstaniu Elfów, które zdołały nie tylko odzyskać wolność, ale także utworzyć własne  miasto.  W ciągu kolejnych pięciuset lat, Olyrion stał się najsilniejszą, zaraz po zmilitaryzowanej Istii, oazą. Niestety, pomimo tylu sukcesów, "królestwo elfów" pomijano, trzymano na duży dystans, wręcz otwarcie wykluczano. Dlaczego zatem się nie odłączyli? Cóż, nie był to właściwy moment. Wprawdzie trwał proces zawierania sojuszu z Istią i Kors za plecami pozostałych państw-miast, ale wymagał on wielu lat pracy. Ojciec Madeleine wiedział, że wynegocjowany traktat nie wystarczy do zdobycia lojalności. Potrzebna była gęsta sieć układów, z której Istia nie mogłaby się wyplątać, a co za tym idzie, musiałaby pozostać wiernym sojusznikiem. Tego również obawiała się Madeleine – jej dom któregoś dnia wystąpi o odłączenie i niezależność przeciwko królowi. Po której wówczas ona będzie stronie? Nie potrafiłaby wypowiedzieć wojny Assanowi. Jednak, kiedy przejmie urząd Zarządcy, będzie zmuszona kontynuować wciąganie Istii w przymierze. Po cichu liczyła, że deklaracja niepodległości padnie dopiero po śmierci jej i Assana. Ostatecznie, uzależnienie tak silnego miasta jak Istia wymagało zdecydowanie więcej czasu niż rządy dwóch pokoleń. Świadomość tego faktu, pozwalała dziewczynie wierzyć, iż nigdy nie znajdą się z Assanem w przeciwnych obozach.  

     Skrótem, poprzez nieskończone sady Olyrionu, pachnące słodyczą rozkwitłych pąków, Madeleine dotarła do siedziby swojego rodu.
Skromny, biały dom otoczono barwnym ogrodem, którego serce stanowiła marmurowa fontanna w kształcie dwóch splecionych ze sobą kwiatów –  goździka oraz lilii – symbolizujących cnoty jej rodziny – wytrwałość i czystość intencji. O ile dziewczyna zgadzała się co do wytrwałości, o tyle czystość intencji budziła pewne zastrzeżenia. Usiadła na kamiennej krawędzi, muskając dłonią taflę wody. Cichy strumień leniwie wytryskiwał w górę, spadając deszczem rozświetlonych słońcem kropli. Przymknęła oczy, wsłuchując się w uspokajający szmer.  

    – Mads? Nie było cię na śniadaniu – głos taty wyrwał młodą dziedziczkę z przyjemnego odrętwienia. Śniadania u Rossów jadano bardzo wcześnie, często przed świtem, ponieważ później rodzina rozpoczynała pracę w sadach. Nic zatem dziwnego, że rudowłosa przegapiła posiłek – Spędziłaś noc u króla?  

    – Tak, chcę się nacieszyć Assanem dopóki jest w Olyrionie… sam…  – wszystkie złe emocje, które ostudził szum fontanny ponownie ścisnęły Madeleine za gardło. Tata dostrzegł jej smutek. Zawsze wiedział, co czuje i zawsze ją rozumiał.  

    – Nie smuć się, goździku. Bardzo ci na nim zależy, wiem…

    – Jakby to miało znaczenie. Ani ty ani mama nie popieracie mojego związku… Więc dla was świetnie się złożyło, prawda?  

    – Każdy rodzic cierpi, gdy jego dziecko nie jest szczęśliwe. Poza tym, twój związek z Assanem ma swoje plusy…

    – Jakżeby inaczej, ty tylko o tym! – wykrzyknęła Madeleine ze złością. Kochała swoich rodziców, lecz nie znosiła, kiedy spoglądali na świat poprzez pryzmat własnych korzyści.  

    – Stwierdzam tylko fakt. Chyba możesz przyznać mi rację?  

    – Tak, tato, masz rację. Nasza rodzina wiele zyskała, dzięki moim kontaktom z Jego Wysokością – nadal nie dostaliśmy się do Rady, nie objęło nas wsparcie w okresie suszy, a ja zostałam obwołana królewską kurwą… Rzeczywiście, bilans na plus! Jak w ogóle możesz myśleć, że jestem z Assanem dla prywatnych interesów!  Jestem z nim, ponieważ go kocham, a gdy się kogoś kocha to robi się wszystko, aby zadowolić ukochaną osobę!  

    – Szkoda, że król nie wychodzi z tego samego założenia.  

    – Assan bardzo o mnie dba.  

    – Zrujnował twoją reputację, co sama przyznałaś. Trudno mi przyklasnąć związkowi z mężczyzną, który nie potrafi zawalczyć o ukochaną. A ty, goździku, zasługujesz na kogoś lepszego, kto oferuje… Konkrety – tłumaczył lord Ross. Madeleine musiałaby skłamać, mówiąc, że zupełnie się z nim nie zgadza. Jej samej zdarzało się żywić pretensje do Assana. W pełni rozumiała, dlaczego władca nie może zaproponować dziewczynie więcej niż statusu kochanki, ale pomimo tego wciąż bywały wieczory, podczas których zostawiała czarne ślady tuszu na poduszce. Czasami  chciałaby, żeby spotkał ją nieszczęśliwy wypadek tylko po to, by mogła ujrzeć reakcję Assana. Zastanawiała się, co by zrobił? Czy rzuciłby wszystko i czuwał przy jej łóżku? Jakby się czuł? Miała na nadzieję, iż byłby zdruzgotany. Czy to sprawiało, że Madeleine była złą osobą? Bo z pewnością, nie uważała się za dobrą. Kochała Assana, jednocześnie nie mając pewności, czy on kocha ją w takim samym stopniu… Naturalnie, bywały takie cudowne poranki, jak dzisiaj, lecz często bywały zgoła odmienne, gdy król budził się zupełnie obojętny na obecność Madeleine. Wstawał zaprzątnięty sprawami królestwa, pospieszając ją do wyjścia. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Mimo wszystko, to były sprawy między nią a Assanem. Nie chciała, żeby ktokolwiek, zwłaszcza jej rodzice, wchodził pomiędzy nich. Swoje problemy rozwiązywała sama i tyle.  

    – Pozwól, że osobiście zadecyduję, kto na mnie zasługuje, tato.  

    – Mogłabyś przynajmniej zagrać o wyższą stawkę, wiesz?  

    – To znaczy?  

    – To znaczy, że nasza krawcowa zrobiła małe poprawki na twojej sukni. Jest teraz bardziej złota niż zielona.  

    – Złota? – Madeleine pobladła. Złoty strój był zarezerwowany dla rodziny królewskiej lub, jeżeli władca / władczyni pozostawali bez małżonka, przysługiwał on kandydatom/ kandydatkom na to miejsce, stanowiąc klarowną deklarację dla głównego zainteresowanego. Jednakże w przypadku Madeleine złota suknia stanowiłaby nie tyle sygnał, co jawną prowokację, o czym jej ojciec doskonale wiedział. Przecież kandydatów na królewskiego małżonka/małżonkę wskazywała Rada. Czyżby Teodire umyślnie próbował zrobić nieco zamieszania wokół ich nazwiska? Jaki mógł mieć w tym cel?  

    – Złota. Skoro nie chce dobrowolnie przed tobą uklęknąć, trzeba go do tego zmusić.  

    – Nie postawię Assana w takiej sytuacji.  

    – A on w jakiej sytuacji cię stawia, nie robiąc nic? Hm?  

    – To nie twoja sprawa.  

    – To BARDZO moja sprawa. Jesteś moją jedyną dziedziczką i nie pozwolę, aby ktokolwiek szargał twoją reputację. Zresztą Assan powinien przyjąć tę propozycję. Olyrion nie wyciągnie do niego ręki drugi raz. A tak się składa, że tylko nasza ręka może uratować króla – powiedział lord Ross tajemniczo.  

    – Co ty zrobiłeś? – zapytała zaniepokojona wypowiedzią ojca.  

    – Załóż tę suknię, goździku. Ochronię go dla ciebie, wyłącznie jeśli zostaniesz królową.  

    – Tato, co zrobiłeś?!  

    – Widzimy się na balu, Mads.  

    – Tato! – zawołała za oddającym się mężczyzną. Ten jednak zignorował córkę. Wściekła Madeleine pobiegła do swojego pokoju. Na krawieckim manekinie wisiała oszałamiająca suknia, mieniąca się niczym gwiazdy. Atłasowy gorset wyszyto w cekinowe goździki i lilie. Długi, lekko rozkloszowany dół utkano z wpółprzezroczystej tkaniny, skąpanej w drobnym brokacie. Kreacji dopełniał rodowy, elficki diadem, wysadzany  szmaragdami wielkości wiśni. Prawo, by go nosić posiadał ojciec rudowłosej. Użyczenie korony córce stanowiło dobitne przypomnienie, iż to ona przejmie sady Olyrionu, zatem odrzucenie jej będzie równoznaczne z utratą ważnej współpracy międzypaństwowej. Napięte stosunki z domem Rossów przełożyłyby się na poważny kryzys gospodarczy Nikonium, a nawet mogłyby stać się przyczyną jego rozpadu. Chcąc nie chcąc, musiała oddać tacie sprawiedliwość – był świetnym strategiem i żadna jego decyzja nie pozostawiała miejsca przypadkowi. Nienawidziła siebie za stawianie Assana pod ścianą, ale jej samej także nie dano wyboru. Wszak dosłownie przed chwilą usłyszała wyraźne ostrzeżenie z ust ojca. Co dokładnie znaczyły jego enigmatyczne słowa? Dlaczego tylko sojusz z elfami mógł uratować władcę? Czyżby przymierze z Istią zawiązało się szybciej niż ktokolwiek mógł przypuszczać i teraz to jej rodzina rozdawała karty? Mało prawdopodobne. Co więc groziło Assanowi i czemu ród dziewczyny znajdował się w centrum wydarzeń? Musiała się tego dowiedzieć. A tymczasem, dopóki nie rozgryzła planów taty, postanowiła zrobić wszystko, aby chronić ukochanego. Nawet, gdyby miałby ją przez to znienawidzić. Znała temperament króla i doskonale wiedziała, jak nie znosi wywierania na nim presji. Gdy próbowano wymusić na nim decyzję, złośliwie podejmował odwrotną. W jaki sposób się zachowa, kiedy jego kochanka zaprezentuje się jako pretendentka do tytułu królowej? Dla wszystkich, w tym także dla niego, będzie jasne, iż Rada nie popiera kandydatury Madeleine, a zatem nie wolno nosić jej złota. Jeśli król zaoferuje dziewczynie taniec, wystąpi przeciwko własnym ministrom, ryzykując utratą wszystkiego. Publiczną tajemnicą był fakt, że Rada rządziła twardą ręką. Zbyt niezależni Władcy szybko tracili życie w wypadkach na polowaniu, na skutek nagłej choroby albo ich statek tonął. Wyjątek stanowił ojciec Assana, którego charyzma tak przyćmiła ministrów, że byli przekonani o zbieżności działań króla z ich wolą. Tak, czy inaczej, w końcu się ocknęli i od tamtej pory stali się jeszcze surowsi. Zatem zlekceważenie woli Rady, nawet w tak niewielkiej kwestii, mogłoby oznaczać dla Assana wyrok śmierci. A co jeżeli władca odrzuci Madeleine? Wówczas to ona poniesie konsekwencje – upokorzenie, całkowite odcięcie z dworskiej społeczności, skutkiem czego całe jej życie ległoby w gruzach. Bez wstępu na dwór nie nawiązałaby żadnych koneksji, bez koneksji nie zdołałaby prowadzić interesów, bez możliwości prowadzenia interesów pociągnęłaby Olyrion na dno, zaprzepaszczając wysiłki kilkunastu pokoleń jej rodziny. Dlaczego więc Teodire Ross ryzykował przyszłość swojego państwa, każąc jedynaczce założyć tę przeklętą suknię? Należało uznać, że mężczyzna realizuje dużo większy plan, a sprawy potoczą się dokładnie tym torem, który elfi lord dla nich wyznaczył, niezależnie od decyzji króla. Niestety, Madeleine nie znała zamysłów ojca i musiała mu po prostu zaufać. Dlatego, już bez dalszych rozważań, udała się wprost do pracy.

C. D. N.?

5 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik agnes1709

    Dałaś Fantasy, wiesz, że nie moje klimaty. Ale jako Som, Tobie wybaczam. Bo w Twoim wykonaniu nawet Fantasy przełazi🤣❤😘

    13 lis 2022

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Wiem wiem, ale miałam ochotę 😂Tylko Duygu brakuje 😔

    13 lis 2022

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody Tak, brakuje :sad:

    13 lis 2022

  • Użytkownik agnes1709

    @KontoUsunięte Ty piszesz... list ;)

    14 lis 2022

  • Użytkownik agnes1709

    @KontoUsunięte List gończy masz pisać :przytul:

    14 lis 2022

  • Użytkownik shakadap

    Dobrze napisane.  
    Historia ciekawa.
    Pisz dalej.
    Pozdrawiam i powodzenia.

    13 lis 2022

  • Użytkownik Somebody

    @shakadap Dzięki, kontynuacja jak najbardziej w planach  ;) Pozdrawiam również  :)

    13 lis 2022

  • Użytkownik agnes1709

    @Somebody Tak? Za pół roku? ( powiedziała ta, co Cassie pisze 2 lata)🤣

    13 lis 2022

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Myślę, że trochę wcześniej... Trochę 😂

    13 lis 2022

  • Użytkownik Robert72

    Krótko dla mnie Świetne  :bravo:

    13 lis 2022

  • Użytkownik Somebody

    @Robert72 Dziękuję  :)

    13 lis 2022

  • Użytkownik agnes1709

    Jak się czyta Twoje rzeczy pod taką muzę, to już brak słów. Jesteś wielka!!!!😘😘😘

    12 lis 2022

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 ❤️❤️❤️

    13 lis 2022

  • Użytkownik agnes1709

    Długie,nie dziś, 11...wiadomo. Ale jutro od A do. Łapę dałam, bo wiem, ,za co daję Fajnie, że wróciłaś, tęskniłam❤❤😘😘😘

    11 lis 2022

  • Użytkownik Somebody

    @agnes1709 Mówiłam, że wrócę ❤️

    11 lis 2022