Czwórka. Część 4 - Zaczynamy przygodę..

#Sara

– A co z tym szajbusem? Tak go zostawimy? – zapytałam.
– Masz rację, chyba nie powinniśmy.. Jeścze coś komuś zrobi. – Odpowiedział Allen. – Możemy go związać czy coś..
– Nie musicie się nim przejmować. – Odezwał się ktoś. Tym kimś był białowłosy nastolatek, który nagle pojawił się obok nas.
– To ty! – wykrzyknął chłopiec w sukience. – Ten orzeł!
Nie miałam zielonego pojęcia o co chodzi, ale najwidoczniej ta dwójka się znała.
– Wolę określenie Wyrocznia. – Odpowiedział spokojnie albinos. – Nie możecie wrócić do domów. Jest tam zbyt niebezpiecznie.
– To niby gdzie mamy iść? – wykrzyknęłam oburzona, aż Allen odskoczył. – Wpierw pojawia się ktoś i chce mnie zabić. Potem pojawia się chłopak, który ratuje mi życie zamrażając tego szajbusa. Następnie pojawiasz się ty i oznajmiasz mi, że nie mogę wrócić do domu! Oczekuję wyjaśnień!
Wyrocznia spojrzał na mnie, pokiwał głową i zaczął się śmiać. Tak, wybuchnął śmiechem.
– Jedynki zawsze są takie wybuchowe, jak mogłem o tym zapomnieć. – Powiedział jakby to miało wytłumaczyć jego zachowanie.
– I znów została nazwana Jedynką. Co to ma w ogóle znaczyć? – powiedziała, starając się, żeby nie zabraniało to zbyt ostro.
– A mnie nazwałeś Trójką! – odezwał się nagle Allen.
– Już wam to tłumaczę. – Zaczął białowłosy. – Raz na kilkaset lat budzi się do życia Zło. Obawia się ono tylko Czwórki, ludzi wybranych przez sam los, żeby je pokonać. Cała czwórka rodzi się jednego dnia, w ośmiogodzinnych odstępach. Ty Saro, urodziłaś się o północy, co czyni cię Jedynką. Allen zaś urodził się o szesnastej, co czyni go Trójką.
– Ale to oznacza, że są jeszcze Dwójka i Czwórka.. – Powiedziłam w zamyśleniu.
– Masz rację. Dlatego nie możecie wrócić do domu, musicie do nich dołączyć. Będą się kierować do Londynu. Tam powinniście być bezpieczni i nauczyć się wszystkiego, co będzie wam potrzebne do pokonania Zła.
– Mam dwa pytania. Po pierwsze: czym w ogóle jest to Zło, po drugie: jak dwójka nastolatków ma sama dostać się do Londynu? – Zapytał blondyn.
– Zło nie jest czymś. To jest osoba, która włada Cieniami. – Odpowiedział albinos. – A do Londynu jakoś się dostaniecie. Wiem, że się wam uda.
– A co jeśli się nie zgodzimy? – Wyrocznia westchnął.
– Czy koniec znanego wam świata jest wystarczająco przekonujący? – nie czekając na naszą odpowiedź zniknął. Wyparował razem szajbusem.
– I co teraz robimy? – zapytał zrezygnowany Allen.
– Chyba nie mamy innego wyjścia jak wyjazd do Londynu.
Wiem, że to się może wydać szalone. Tak po prostu stwierdziłam, że wraz z nieznajomym chłopakiem pojadę sobie do stolicy, bo tak mi kazał albinos. Ale w jego głosie było coś, co mówiło mi, że on nie żartuje.
Postanowiliśmy, że wpierw wrócimy do domów, spakujemy najpotrzebniejsze rzeczy i spotkamy się potem na jedynym dworcu kolejowym w naszym mieście.
Tak więc zrobiliśmy. Cieszę się, że miałam przy sobie chociaż trochę pieniędzy i mogłam pojechać taksówką, bo gdybym miała iść pieszo chyba szlag by mnie trafił.
Na moje nieszczęście mama zdążyła wrócić już do domu. Wiedziałam, bo na podjeździe stał jej samochód. Starałam się wejść tak, żeby mnie nie zauważyła. Udało mi się.
Po chwili byłam już w przebrana w swoim pokoju pakując do torby wszystko, co mogłoby się przydać. Pieniądze, ubrania, kastet i nóż. Pomyślicie pewnie "po cholerę jej kastet i nóż?" W końcu nie wybierałam się na wycieczkę szkolną, tylko na podróż życia i walkę ze Złem! Przynajmniej tak twierdzi Wyrocznia.. A przedmioty te należały kiedyś do mojego ojca.
Jak tata umarł, mama chciała je wyrzucić, bo w domu z dzieckiem nie powinno być takich przedmiotów. Ja jednak wygrzebałam je ze śmietnika. Nóż schowałam, a z kastetem spalam jak z pluszowym misiem..  
Gdy już stwierdziłam, że mam wszystkie potrzebne rzeczy zaczęłam powoli kierować się w stronę wyjścia. Już myślałam, że uda mi się, kiedy nagle usłyszałam głos mamy.
– A ty gdzie się wybierasz, miałyśmy spędzić dzisiejszy dzień razem. – Powiedziała.
Odwróciłam się, starając się nie wglądać na podenerwowaną. Ja i matka nie jesteśmy do siebie podobne. Zupełnie różne charaktery i wygląd. Ona jest chudą, blondynką o ostrych rysach twarzy i podobnie ostrym usposobieniu. Ja jestem ruda i pulchna, tak jak tata..
– Myślałam, że Cię nie ma.. Zostawiłaś karteczkę i w ogóle.. – Wypaliłam.  
– Jednak jestem i chcę spędzić czas z moją córką.
– Nie możemy dzisiaj.. Umówiłam się. – Starałam się wymyślić jakąkolwiek wymówkę.  
– Tak? A z kim? – musiała o to zapytać. Wiedziała, że nie lubię wychodzić, więc musiałam się postarać, żeby moje słowa brzmiały realnie.
– Z Andrew – zaczęłam – zaprosił mnie do kina. Wiesz, na ten film akcji, o którym ci opowiadałam. Stwierdziłam, że się zgodzę.
Trafiłam w sedno. Może nie lubię wychodzić, ale na ten film chciałam pójść już od dłuższego czasu. Dodatkowo mama zawsze narzeka, że powinnam zacząć interesować się chłopakami.
– To wspaniale! – powiedziała z jakże udawanym uśmiechem. – To może posiedzimy razem jak wrócisz? Opowiesz mi jak było.
– Oczywiście mamo. Do zobaczenia. – To mówiąc wyszłam, a wręcz wybiegłam na zewnątrz.
Co mama sobie pomyśli jak nie wrócę na noc? Nie mogłam się tym przejmować. Złapałam taksówkę i pojechałam na dworzec.
Tam czekał już na mnie Allen. Już nie był ubrany w sukienkę. Miał na sobie T-Shirt i dżinsy, które były zdecydowanie za długie. Na plecach miał plecak.
– Wybacz, że musiałem czekać. Mama mnie złapała. – Jego mina jakby posmutniała, ale mogło mi się tylko zdawać. – To co robimy?
– Wsiadamy do pierwszego lepszego pociągu i jedziemy. Tak sądzę. – Zaczął. – Jak dojedziemy do jakiegoś większego miasta powinno być łatwiej.
– Chyba masz rację. Zaczekaj tu, ja pójdę kupić bilety. – Powiedziałam i tak też zrobiłam.
Nagle sobie przypomniałam, że przecież Allen był ranny! Jak ze mnie tępa krowa! Wróciłam szybko do niego już z biletami.
– Jak tam twoje ramię, opatrzyłeś je sobie? – zapytałam szybko.
– Wszystko w porządku, ta rana nie jest taka duża na jaką wygląda. – Chłopak zdecydowanie starał się zgrywać odważnego, chociaż wyglądał jak dziecko, które chciałoby się przytulić do mamy.
– A co się właściwie stało? – zapytałam tylko.
– To długia historia. – Właśnie podjechał nasz pociąg.
– Wydaje mi się, że mamy dużo czasu.

Chwilę później jechaliśmy już do Oksfordu, abu przeżyć naszą wspaniałą podróż. Wcisnęliśmy się do wolnego przedziału u usiedliśmy obok siebie.
Allen opowiedział mi wszystko, co wydarzyło się od samego rana. O Max'ie i bliźniakach, a nawet rozgadał się bardziej. Powiedział mi o tym, że rodzice go zostawili, że mieszka w dom dziecka przez prawie całe swoje życie, że w szkole jest bity i poniżany. Chyba pierwszy raz mógł się tak wygadać. Żal mi się chłopaka zrobiło. Tego dnia obiecałam sobie, że nie pozwolę, żeby jeszcze kiedyś stała mu się krzydwa. Możecie pomyśleć, że to dziwne. Po jednym dniu znajomości przysięgać takie rzeczy. Ale powstała między nami dziwna więź. Czułam, jakbyśmy znali się całe życie.
– Połóż się spać, obudzę Cię jak będziemy na miejscu. – Powiedziałam w końcu. – Zasługujesz na odpoczynek.
Chłopak usnął po kilku minutach. Był drobniejszy ode mnie. (Nadal jest. Auć! Ale z ciebie damski bokser!)  

Po chwili i ja odpłynęłam.
Było ciemno. Słyszałam tylko ciche oddechy. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do braku światła. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Razem ze mną były tu także trzy inne osoby. Dwóch chłopaków - blondyn i brunet - i jedna dziewczyna o czarnych włosach. Blondyn nie miał koszulki, a jego ciało owinięte było bandażem. Jego oczy były otwarte, nie spał. Ściskał coś w dłoni. Nagle spojrzał w moją stronę.
– Saro, czy to ty? – zapytał, a ja oniemiałam. Skąd znał moje imię? – Jestem Nova, albo Dwójka, jak wolisz.
To poniekąd wszystko tłumaczyło. Ale tylko poniekąd. Nadal nie wiedziałam skąd się tu wzięłam.
– To tylko sen. – Odpowiedział, jakby czytając mi w myślach. – Tak mi się wydaje. Na pewno nie jest to rzeczywistość.
To wszystko nadal wydawało mi się zagmatwane, ale postanowiłam wyciągnąć od niego trochę informacji. Wyglądał jakby wiedział więcej ode mnie. (Nova: W końcu to przyznałaś! Ja: Zamknij się debilu!)
– Co ci się stało? – było to pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy, gdy go zobaczyłam.  
– Pies mnie pogryzł.. – Odpowiedział z lekkim uśmiechem na ustach. Jakby coś sobie przypomniał.
– I dlatego jesteś tak zabandażowany? – podeszłam i usiadłam obok niego.
– Wiesz Saro, ten pies miał dwa metry..  
– To wszystko tłumaczy..  
Spojrzałam na dziewczynę śpiącą obok, zastanawiałam się czy to ona jest Czwórką. Nova musiał zauważyć gdzie patrzę bo zaczął opowiadać.
Dowiedziałam się, że dziewczyna ma na imię Iva i jak myślałam jest Czwórką. Chłopak opowiedział mi także o tym, jak uciekali przed Cieniem w postaci psa i jak Brunon przyszedł im na pomoc, o tym, że blondyn zmiażdżył bestię samochodami. To wszystko było tak niezwykłe.  
Zaczęłam mu opowiatać o tym, co spotkało mnie oraz Allena i o wyjeździe do Londynu.
– Czekaj.. Czemu do Londynu? – zapytał Nova.
– Wyrocznia powiedział, że wy też tam jedziecie. – Odpowiedziałam. – Ponoć tam..
Nagle poczułam jakby szarpnięcie. Otworzyłam oczy, nade mną pochylał się Allen. Był podekscytowany.
– Jesteśmy na miejscu! – oznajmił. – Wstawaj, musimy znaleźć coś do jedzenia. Umieram z głodu!


#Nova

Obudziłem się, a raczej Iva mnie obudziła delikatnie mną potrząsając. Był już poranek. Przez małe szpary w suficie świeciło światło. Nie do końca wiedziałem, gdzie się znajdowałem. Bolała mnie cała prawa ręka i było mi zimno.
Ostatnią rzeczą, którą pamiętałem były samochody, a potem rozmowa z Sarą. No właśnie! Rozmawiałem z Sarą i to na pewno nie był sen! Mówiła coś o Londynie..
– Żyjesz? – zapytała Iva wyrywając mnie z zamyślenia.
– Raczej tak – Odpowiedziałem. – Gdzie jesteśmy?
– Brunon nazwał to Kryjówką..
– Brunon?  
– Ten brunet, który skoczył nam z pomocą. – Myślę, że poradzilibyśmy sobie bez niego. Sam przecież zabiłem jednego z tych psów. – Właściwie to nie wiem ja ty masz na imię.
Spojrzałem na nią. Miała rację. Nie zdążyłem się przedstawić, nie było na to czasu.
– Jestem Nova, Nova Rose. – Powiedziałem z uśmiechem. – A ty jesteś Iva, tak? – zapytałem, mimo iż znałem odpowiedź.
– Tak. – Rozejrzała się po pomieszczeniu. – Wiesz o co w tym wszystkim chodzi?
– Ja wiem. – Odezwał się brunet, wstając.
– A raczyłbyś nam wytłumaczyć? – zapytałem z irytacją w głosie. – Zacznij może od tego kim w ogóle jesteś.  
– Jak już mówiłem twojej koleżance nazywam się Brunon. – Zaczął. – Należę do grupy ludzi nazwanych Zakonem Czterech, który powstał setki lat temu, kiedy to narodziły się Cienie. Zakon założyła pierwsza Czwórka - wybrańcy o wyjątkowych zdolnościach. W tej chwili do grona Czwórkowiczów, bo tak nazywamy potocznie osoby należące do Zakonu, przyjmowani są potomkowie Czwórek, którzy odziedziczyli po nich umiejętności..
– Czekaj chwilę.. – Przerwała mu Iva. – Mógłbyś trochę wolniej, bo nie za bardzo ogarniam..
– Chodzi o to, że co kilkaset lat Czwórka rodzi się na nowo. Dotychczas były cztery Czwórki. W nas, w Czwórkowiczach znaczy się, płynie krew, osoby, która należała do którejś Czwórki.
– A dlaczego co jakiś czas pojawiają sie nowe Czwórki? – zapytałem. Chyba zaczynałem rozumieć o co w tym wszystkim chodzi.
– Aby pokonać Zło, które atakuje nasz świat. – Odpowiedział brunet.
– Nadal nie rozumiem.. – Westchnęła Iva.
Wiedziałem o co jej chodziło. To wszystko było bardzo zagmatwane. Skoro ja ledwo ogarnąłem, to co musiała czuć ona? (Nie bij mnie, wcale nie stwierdziłem, że jesteś głupia!)
– Kiedyś ogarniesz. – Powiedział Brunon z pocieszającym uśmiechem na ustach. – Teraz musimy stąd iść.
– A gdzie my właściwie jesteśmy? – Zapytałem wstając i rozglądając się.
To miejsce było dziwne. Okrągła komnata z dwoma wyjściami. Na ziemi leżały śpiwory, a na ścianach były płaskorzeźby. Nie do końca mogłem stwierdzić co przedstawiały. Jakieś zawijasy, ludzie i zwierzęta. Trochę wyglądało to, jakby pięcioletnie dziecko podchodzili i mówiło co ma się w danym miejscu znajdować. W suficie były drobne szpary.  
– To jest Kryjówka należąca do Zakonu. Tutaj przychodzimy, gdy jesteśmy na misjach i nie mamy gdzie przenocować. W każdym mieście na świecie jest co najmniej jedna taka. – Odparł brunet.
Było to imponujące. W takim bądź razie Zakon musiał być bardzo liczny, a misje - czymkolwiek były - częste. Nikt nie budowałby czegoś takiego dla zabawy. Nagle do głowy przyszedł mi pomysł.
– Czyli w Londynie znajduje się też coś takiego?  
– Nie do końca, w Londynie, jak w każdej stolicy, znajduje się Centrum. Tam odbywają się wszystkie ważne spotkania i tym podonbne. Jest to taka jakby Ambasada Zakonu w każdym państwie. A czemu pytasz?
– Ponieważ tam jedzie Jedynka i Trójka. – Odparłem ze spokojem.
– Co masz na myśli? – zapytał zdziwiony Brunon.
– Mam na myśli to, że Zło powstało, a my należymy do nowej Czwórki.
– To niemożliwe. – Odpowiedział. – Jesteście jeszcze dziećmi i byliście praktycznie bezbronni kiedy was spotkałem. Czwórki były zazwyczaj bardzo potężne.
– A jak wytłumaczysz to, co Nova zrobił z samochodami? – powiedziała Iva, biorąc moją stronę. – Moim zdaniem ktoś słaby by czegoś takiego nie dokonał.
– Może było to imponujące, ale bez przesady. – Chłopak zaczął mnie pożądnie denerwować.
Miałem ochotę go uderzyć. Ja, który unikał zawsze bójek chciałem podejść i go walnąć.  
Miałem pewność, że to właśnie my jesteśmy wybrańcami. Nawet Wyrocznia to powiedział..
– Możemy zapytać Wyroczni. – Powiedziałem w przypływie nagłej nadziei. – On sam mnie o tym poinformował.
– Skąd wiesz o wyroczni?
– Jak mówiłem, był u mnie. Nazwał mnie Dwójką i kazał ratować Ivę, którą nazwał Czwórką. – Odpowiedziałem.
– Potwierdzam. – Odezwał się nagle głos, a z tunelu wyszedł albinos.

RudaLama

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 2613 słów i 14994 znaków.

2 komentarze

 
  • EloGieniu

    Co za słodkie dziecko śpiące z kastetem. W domu ją bili że miała pod ręką kastet? A pozatym za każdym razem jak wymyśliłem pytanie to ty nagle na nie odpowiedziałeś. XD

    30 paź 2016

  • RudaLama

    @EloGieniu No co? Nigdy nie widziałeś pięciolatki śpiącej z kastetem? Dziwny z Ciebie człowiek :D Bo wiesz, ja mam zdolności podobne do Novy! Czuję jakie pytanie będzie chciał zadać czytelnik! (Nie wiem czemu, chciałem napisać "czytacz" zamiast "czytelnik" xD)

    31 paź 2016

  • Koteczka

    Super! Kiedy next?

    29 paź 2016

  • RudaLama

    @Koteczka Jak napiszę :D Teraz na cmentarze będę jeździł więc czasu mniej..

    29 paź 2016

  • Koteczka

    @RudaLama Rozumiem. Sama też mam mało czasu ;)

    29 paź 2016