Czwórka. Część 2 – Poniedziałki to zło..

#Sara

Jak zwykle po lekcjach wracałam do domu autobusem. Chociaż wydaje mi się, że gdybym biegła byłabym szybciej na miejscu. No ale po co się męczyć?  
Mieszkam na przedmieściach w sporych rozmiarów budynku, o nowoczesnym wyglądzie i niebieskich ścianach. Mamy dwie sypialnie, jadalnię, salon dużą kuchnię i dwie łazienki. Możemy sobie na to pozwolić, chociaż mieszkam tylko z mamą. Tata umarł jak miałam pięć lat. Wciąż go pamiętam, jestem do niego podobna. Wszyscy mi to mówią.
Gdy otwieram drzwi i wchodzę do środka, okazuje się, że jestem sama. Oczywiście. Po co być w domu w urodziny swojej jedynej córki. Na blacie w kuchni znajduję karteczkę.  
"Wybacz Saro, ważne spotkanie w pracy. Będę wieczorem. I wszystkiego najlepszego Księżniczko. Całuję - Mama."
Zrobiło mi się cholernie smutno. Niby rozumiem, że musi dużo pracować, ale żeby nawet dzisiaj nie mogła trochę zluzować? Już kiedyś zrobiła coś podobnego. W Boże Narodzenie pięć lat temu. Siedziałam sama, w Wigilię mając dziesięć lat. Ehh..
Postanowiłam coś zjeść, byłam bardzo głodna. Padło na tort, który wczoraj sama sobie zrobiłam.
Ukroiłam sobie kawałek, taki duży kawałek. Wiem, że tort nie jest najlepszym obiadem ever, ale postanowiła zatopić smutki w cukrze. Jak na prawdziwą kobietę przystało! I dodatkowo przyda mi się trochę węglowodanów po moim dzisiejszym wyczynie na w-f'ie!
Po około dziesięciu minutach z ciasta zostały już tylko okruszki. Zjadłam całego, kto bogatemu zabroni? I w tym oto momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Zaciekawiona pobiegłam otworzyć.
W progu stał facet koło trzydziestki. Miał czarne, potargane włosy i szare, dziwnie matowe oczy. Ubrany był w niebieską koszulę i dżinsy.
– W czym mogę pomóc? – zapytałam uprzejmie.
– Czy to panienka Sara Smith? – odpowiedział zachrypniętym głosem.
– Tak, a c.. – nie zdążyłam dokończyć, bo facet rzucił się na mnie, w jego dłoni błyszczał nóż.
Na szczęście udało mi się uniknąć ostrza. Ale ten koleś wciąż mnie trzymał. Upadłam na ziemię, a on razem ze mną. Przez chwilę szarpaliśmy i turlaliśmi się jak szaleni. Silny był skubany.  
W końcu udało mi się uwolnić i wstać, więc ruszyłam pędem do tylnych drzwi, które otwierają się prosto na las. Oczywiście on ruszył za mną.
Biegłam ile sił w nogach. Starałam się nie oglądać za siebie, ale ciekawość wzięła górę. Mężczyzna biegł cały czas za mną, sprawnie wymijając drzewa. Na dodatek, tuż obok niego biegł pies. Ale nie zwykły, mały kundelek, tylko taki duży i czarny jak smoła!
Wbiegaliśmy już do części lasu, której nie znam za bardzo. Promienie słońca ledwo tutaj dochodziły, a drzewa rosły tak gęsto, że coraz trudniej było je omijać. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że on ciągle za mną jest. Po cholerę on mnie goni?! I skąd ma tyle siły, żeby jeszcze za mną nadążać? Skąd ja mam tyle siły?
Niestety w pewnym momencie los postanowił, że zepsuje mi dzień jeszcze bardziej. Biegnąc nie zauważyłam wystającego korzenia i padłam na ziemię jak kłoda. Nie zdążyłam się podnieść, a mężczyzna i jego pies już byli przy mnie. Gdy spojrzałam w oczy faceta, dostrzegłam w nich obłęd.
– Już mi nie uciekniesz mała.. – Wykrzywił usta w coś, co chyba miało być uśmiechem. Cały czas bacznie mi się przyglądał. Zaczął mnie obchodzić w kółko. Normalnie jak dziki zwierz, w okół swej ofiary. – Więc to ty jesteś Pierwszą z Czwórki.. Niesamowite. Spodziewałem się po tobie czegoś więcej, a tu niespodzianka. Zwykła, mała smarkula.
Nie miałam zielonego pojęcia o co mi chodzi. Pierwsza z Czwórki, co to niby ma znaczyć?  
Zdesperowana zaczęłam szukać na ziemi czegoś, co pomogłoby mi uciec. Jednocześnie słuchałam dalej co ten popapraniec mówi.
– Jedynka zawsze była najsilniejsza, a Ty jesteś taka.. Zwykła. – Jego głosnjest przepełniony szaleństwem.
Udało mi się wymacać kamień. Mogłabym w niego rzucić, ale pozostaje jeszcze kwestia psa..  
– Mam nadzieję, że z Dwójką będzie zabawniej. Oczekuję wyzwań! A nie małych dziewczynek, które nie potrafią się obronić..
Przesadził. Zdecydowanie przesadził. Co jak co, ale bronić to ja się potrafię. Chwyciłam kamień tak, żeby tego nie widział. Policzyłam w myślach do trzech i rzuciłam. Trafiłam prosto w twarz, dokładnie w nos, z którego natychmiast trysnęła krew. Jednocześnie chwyciłam z ziemi sporych rozmiarów kij, którym zdzieliłam psa tak, że poleciał w najbliższe drzewo. Zrobiłam jeszcze jeden zamach i uderzyłam szajbusa w głowę. Może coś mu się tam naprawi.
Następnie, chcąc uniknąć oglądania tego całego zamieszania i wykorzystując okazję, że ani pies, ani ten koleś nie są w stanie mnie gonić, znów ruszyłam biegiem przed siebie..
Trafiłam chyba na drugi koniec lasu, a przynajmniej tak mi się wydaje.. Biegłam całe godziny, aż do tej ulicy. Myślałam, że dzisiaj już nic mnie nie zaskoczył, dopóki nie zobaczyłam chłopaka w zakrwawionej, różowej sukience biegnącego w moją stronę..


#Allen

Rozwiewając wszystkie wątpliwości, tym chłopakiem byłem ja. (Zamknij się Nova!) Ale zacznijmy od początku..
Pierwsza lekcja zleciała mi bardzo szybko. Cały czas myślałem o tym co się stało na przerwie i o tym jak bardzo oberwę od Maxa za napisanie mu "debil" na czole.. Nie ukrywam, że się balem.
Następne lekcje również minęły błyskawicznie. Nigdzie nie było nawet śladu mojego prześladowcy. Już myślałem, że wrócę do domu w jednym kawałku, gdy zobaczyłem go. Stał przy mojej szafce. Nie był sam. Razem z nim czekali Rob i Tim, bracia bliźniacy, którzy już trzy lata temu powinni skończyć gimnazjum. Oboje wyżsi nawet od Maxa i brzydcy jak noc. O rudych, przetłumaczonych włosach. Sytuacja była beznadziejna. Ale tak bardzo beznadziejna.
Gdy tylko mnie spostrzegli, na ich usta zawitały uśmiechy. Wiedzieli, że nie mam gdzie uciec. Nawet nie próbowałem tego robić. Stałem i przyglądałem się jak powoli do mnie podchodzą.  
– Witaj Wood, znowu się spotykamy. – Zaczyna Max. – Nie wiem, co mi wtedy zrobiłeś, ale słono za to zapłacisz. Tym razem się nie wywiniesz.
Bliźniacy oczywiście tylko głupio przytakiwali. Ale czekajcie.. On ma rację, raz już przecież zatrzymałem go jak chciał mnie uderzyć! Może uda mi się to powtórzyć!
I w tym momencie Rob chwycił mnie i przycisnął do szafek. Jego oczy były dziwnie matowe. Zabolało. Bardzo. Skąd ten półgłówek ma tyle siły?
– Wiesz co Wood? Ale nie będziemy cię bić.. Przeprowadzimy eksperyment. – Kontynuował Max. – Sprawdzimy tylko, jak będziesz wyglądał w sukience mojej siostry.
Co to, to nie! Nie ubiorą mnie w sukienkę! Muszę ich zatrzymać.. Stop! Mróz! Zatrzymajcie się debile! Proszę..?
Niestety to nie podziałało. Chwycili mnie za ubranie i dosłownie zaciągnęli do toalety. Wszystko sobie przygotowali. Bliźniacy przetrzymywali mnie, gdy Max ściągał mi ubranie. Wpierw koszula, potem spodnie. Na szczęście zostawił bokserki. Potem wyciągnął sukienkę i gdyby nie to, że wylądowała na mnie, stwierdziłbym, że była ładna. Delikatna, w kolorze perłowego różu.. (Zamknij się Nova!)
Na domiar złego, jeden z bliźniaków wyciągnął szminkę i oczywiście zaczął mnie malować. Próbowałem się wyrwać, ale spróbujcie sobie walczyć ze stu-kilową masą! No nie da się!
– Genialnie – cmoknął z zadowoleniem Max, gdy skończyli. – Teraz możemy ci dokopać pedale!
I tutaj stało się coś niesamowitego. Przez okno, jak gdyby nigdy nic, wleciał orzeł i rzucił się na tę głupią bandę. Ciął szponami, w ogóle nie patrząc gdzie. Max od razu uciekł, a bliźniacy "bili się" z ptaszyskiem.
Nagle tała się jeszcze bardziej niesomowita rzecz. Ptak zmienił się w chłopaka, na około siedemnastoletniego, o białych włosach i czerwonych oczach.
– Zostaw ich! – Krzyknął do.. Właściwie do kogo on krzyczał!?  
– Nigdy, nie uratujesz ich! – odpowiedział głos, który wydobył się z ust Tima. Ale to nie był jego głos, ten był charczący i nieprzyjemny.
Nagle Ben wyciągnął nóż, z którym rzucił się na mnie. Nie zdążyłem dość szybko zareagować i oberwałem. Na szczęście tylko w ramię. Ale rana była dość długa i głęboka. Krzyknąłem z bólu, jednocześnie zatrzymując bliźniaków. Sali, zamrożeni. Ben z nożem nade mną, a Tim trzymając tajemniczego chłopaka za szyję.
– Dziękuję Trójko.– Powiedział siedemnastolatek. – A teraz się pośpiesz.
– Gdzie mam się spieszyć i co się tutaj właściwie stało? – Odpowiedzialne stając na nogi.
– Później wszystko wyjaśnię, teraz musisz się spieszyć. Ja tu posprzątam. Biegnij na wschodni skraj lasu, tuż obok Davenroad tam będzie czekała na ciebie Jedynka. Ona potrzebuje twojej pomocy. Obiecuje, że potem się wszystko się wyjaśni. – A gdy, się nie ruszyłem dodał. – No już!
Nie zawsze słucham zmieniających się w orła chłopaków - albinosów, ale coś w jego głosie mówiło mi, że muszę to zrobić. Nie zwracałem już uwagi na to, że jestem ubrany w sukienkę, że mam rozcięte ramię, i że pewnie wyglądam głupio tylko wsiadłem na rower i pojechałem w wyznaczone miejsce. Odwróciłem się jeszcze na chwilę, idealnie w momencie, gdy przez szkolne okno wyleciał ptak.
Starałem się jechać jak najszybciej, ale szkoła jest spory kawałek drogi od lasu. Oczywiście coś musiało pójść nie tak. Będąc już prawie na miejscu wjechałem w coś i przewróciłem się. Przeleciałem przez kierownicę i rozdarłem sukienkę! Ważniejsze jednak było to, że złapałem gumę. Musiałem dalej biec. Przynajmniej miałem po drodze rozrywkę, miny ludzi, którzy mnie widzieli były bezcenne.
Po około pięciu minutach biegu byłem na miejscu. Tak jak mówił orzeł stała tam dziewczyna, nie wyglądała lepiej niż ja. Była ubrudzona, jej ubrania były podparte, a rude włosy rozczochrane. Patrzyła na mnie, ale nie wyglądała jakby potrzebowała pomocy.
Myliłem się. Za jej plecami doatrzegłem mężczyznę z nożem, zbliżał się do niej. Przyspieszyłem i zacząłem krzyczeć, żeby się odwróciła, ale ona mnie nie słyszała. Zaczęła iść powoli w moją stronę, a facet był coraz bliżej niej. Musiałem coś zrobić, widać było, że ten koleś nie ma równo pod sufitem i bez wachania coś jej zrobi. Krzyknąłem jeszcze raz, żeby się odwróciła. Tym razem usłyszała, ale było za późno. Mężczyzna rzucił się na dziewczynę..
– Stój! – krzyknąłem z nadzieją, że podziała.. i podziałało, na szczęście..
Nóż zatrzymał się kilka centymetrów przed twarzą rudej. Jej twarz wyrażała zszokowanie.
– Co się właściwie stało? – zapytała odchodząc jak najdalej od szajbusa.
– Nie mam zielonego pojęcia, ale wydaje mi się, że musimy porozmawiać..
– Chyba masz rację, Tak w ogóle nazywam się Sara. – Podaje mi rękę.
– Allen – potrząsam jej dłoną. – Lepiej z tąd chodźmy.. Muszę się przebrać.

RudaLama

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 2025 słów i 11286 znaków, zaktualizował 27 paź 2016.

Dodaj komentarz