Wszyscy spojrzeli na miejsce wskazane przez Mariusza. Z lasu wybiegły potwory. Było to około 20 wysokich na około 2 metry potworów z zwęglonym ciałem i białymi oczami. Biegły z prędkością około 25km/h, a skakały na wysokość 5m.
-Otwórzcie! Są z nami dzieci! Zlitujcie się!- Krzyczała Karolina. Mężczyźni strzelali, a Ania próbowała uspokoić dziecko. Kałachy wypluwały naboje z lufy, jeden po drugim, wydając przy tym tak głośny dźwięk, że na miejsce każdego zabitego potwora przychodziły 2 nowe.
Stracili już nadzieje, ale gdy potwory zbliżyły się niebezpiecznie blisko dookoła zapaliły się światła, wojskowe reflektory, które miały zasięg 50m. Zaraz po tym zostały otworzone drzwi. Otworzył je nie wysoki mężczyzna z mięsistym nosem na którym były okulary.
-Wchodźcie krzyknął
Weszli przez drzwi, które zamknął za nimi ich wybawca. Przeszli do salonu gdzie ujrzeli kobietę i dwójkę dzieci w wieku około 10 i 16 lat.
-To moja żona Maria- Wskazał na 37 letnią kobietę- a to moje dzieci: Józef i Krystyna- Pokazał ręką 10 letniego chłopca i szesnastoletnią córkę.
-Dziękujemy za uratowanie, naprawdę jesteśmy bardzo wdzięczni.- Dziękowała z łzami w oczach Ania.
-Proszę bardzo, Robert jestem- Przedstawił się i podał rękę każdemu po kolei jakby nic się nie stało. Gdy doszedł z ręką do Krystiana ten powiedział:
- Ja jestem Krystian, To moja żona Ania i dziecko Edward- Pokazał palcem na nich- to Mariusz i jego dziewczyna Karolina, a to nasi nowi towarzysze Karol i jego dzieci Janusz i Krystyna. Miło nam, dziękujemy za pomoc.- Podziękował Szew ściskając dłoń i patrząc w oczy pewnie i nie okazując emocji.
-Odwdzięczymy się za pomoc- Obiecał mąż Ani.
Była godzina 22:06, dzieci się jeszcze bawiły, a dorośli rozmawiali przy piwie. O 22:59 położyli się spać.
Następnego dnia wstali o 10:00. Kobiety i dzieci zostały w domu, a Krystian, Mariusz, Karol i Robert poszli do samochodu. Zawiedli się.
-Co to kurwa?- Krzyknął oburzony Mariusz.
-I chuj, a mieliśmy wszystko- Wściekł się Krystian
-Spokojnie Panowie, damy rade.- Uspokajał Karol. Ujrzeli samochód z zbitą przednią szybą w taki sposób że była "pajęczynka", a wszystkie zapasy które mieli w bagażniku były wszędzie na ziemi, albo poniszczone, albo uszkodzone, Nieliczny sprzęt ocalał bez większych uszkodzeń.
- Jak mamy się kurwa nie denerwować? Chuj tam, damy rade... Musimy- Rzucił Krystian. Wrócili do domu.
Dodaj komentarz