Pan dyrektor istotnie postanowił oddać hołd mojej kobiecości. Gdy posłusznie podeszłam do niego, natychmiast mnie do siebie przygarnął i dopadł ustami do piersi, jak spragniony Beduin do bukłaka po długiej podróży przez pustynię. Jego obietnica, że „cycki mi tu nie zamarzną” ziszczała się w stu procentach. Mogłam tylko wzdychać. – Panie dyrektorze… niech pan już mnie puści… chcę już się ubrać… - Pan dyrektor był głuchy na moje błagania… Choć może nie do końca… ewidentnie podniecały go moje westchnienia i jęki, gdyż słysząc je, zasysał mego sutka coraz mocniej. Czułam, że hołd mej czci niewieściej oddał aż w nadmiarze… - Achh… aaachh… panie dyrektorze… ależ pan jest drapieżny… - miało to brzmieć jak wymawianie, ale on odebrał to chyba jako pochwałę, bo ani myślał przestać! Mało tego! Zdwoił wysiłki! – Panie dyrektorze, proszę pozwolić mi się ubrać… przecież do tej klasy w każdej chwili może ktoś wejść! – Ku memu, wielkiemu zdziwieniu, ta obawa, mimo, że mnie niesłychanie przerażała, to równocześnie, jeszcze bardziej – podniecała. Ale jego chyba podniecała wielokrotnie bardziej. Zorientowałam się po tym, że zaczął rozpinać rozporek…
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
nanoc
Ale cycunie masz