Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Ulotny zapach

Szum liści splatał się z nurtem rzeki, której rozpędzona woda uderzała o kamienie, tworząc pianę tak ulotną, jak dzień mający się ku końcowi. Ptaki zasiadające w koronach drzew ćwierkały coraz ciszej zmęczone symfonią na różne tony. Potrząsały skrzydłami i wtulały się w siebie, aby przed nastaniem nocy, zanim chłód zmierzwi pióra zaznać chwilę przyjemności w otoczeniu gasnących promieni słońca. Z oddali dolatywał dziewczęcy śmiech i plusk niesiony delikatnymi podmuchami wiatru. W to wszystko wkradał się szum pobliskiego wodospadu, którego kaskady spadały ze znacznej wysokości, ocierając się o wypłukane upływem czasu skały.
   Wśród drzew również panował ruch. Gałęzie trzeszczały pod naporem ciężkich butów, a mech pozostawiał na swojej powierzchni odbicia stóp myśliwych, którzy przedzierali się przez chaszcze i kierowali do pałacu, usytuowanego w otoczonej dębami dolinie pięciu jezior.  
   Dziewczęcy śpiew stawał się coraz głośniejszy, czystszy i jakże hipnotyzujący – jakby syrena wynurzyła się z odmętów i nawoływała kochanka, który wypłynął na połów i dotąd nie powrócił.  
   Karol zaabsorbowany beztroskim, miękkim głosem ściągnął z ramienia zająca i położył go na kamieniu. Strzelbę, której rękojeść obijała się o umięśnione udo, oparł o drzewo i spojrzał w kierunku, skąd dochodziły coraz głośniejsze odgłosy dziewczęcych pląsów.
   – Przestój? – dobiegło zza drzewa.
   Do Karola podszedł młody, szczupły chłopak w koszuli oklejonej liśćmi i pobrudzonych ziemią spodniach. Spojrzał na brata spode łba, robiąc pytającą minę.
   – Jacku, weź moje rzeczy i zanieś do zamku. Matce powiedz, że postanowiłem przed kolacją popływać w rzece. Tobie też by się przydało zmyć pot i doprowadzić włosy do porządku. Ojciec znów będzie niezadowolony, gdy się dowie, że kręciliśmy się po polach Starowego i ustrzeliliśmy zająca z jego hodowli.  
   – Miałbym wejść do zimnej wody? Proponujesz rzeczy niesłychane, jakbyś mnie nie znał. Wolę kąpiel w wannie, a gdy kąpielowa Agata w tej swojej sukience bez gorsetu nachyli się nade mną i zacznie myć plecy, aż mnie palce świerzbią, aby rozpiąć guziczek i sprawdzić, co skrywa się pod materiałem. Wszystko we mnie drży, muszę zaciskać nogi, bo pulsowanie pomiędzy nimi i twardość przyrodzenia wprawia mnie w zakłopotanie, a Agata się rumieni i odwraca wzrok, jakbym robił coś niedozwolonego. Raz, gdy chlapnąłem na nią wodą, kiedy zbyt mocno tarła szmatą po plecach materiał przylgnął do jej skóry i zobaczyłem kawałek piersi. Zresztą… Tak cudownie falują, gdy wykonuje jakieś czynności. Karolu, jesteś starszy, więc na pewno już widziałeś kobiece ciało bez ubrania. Jak ono wygląda?
   Karol się zarumienił i spuścił wzrok. Miał siedemnaście lat i wstydził się przyznać, że jedyna wiedza, jaką na ten temat posiadał, pochodziła z księgi, którą znalazł na strychu. Rysunki przedstawiały nagość, a patrzenie na nie sprawiało, że robiło mu się gorąco, a męskość, która na co dzień spała, budziła się do życia, pragnąc doświadczyć bliskości pomiędzy ludzkimi ciałami. Parę razy przeleciało mu przez myśl, aby zakręcić się przy pokojowej, kiedy wpuszczała do komnaty światło i poprosić, aby uchyliła rąbka tajemnicy i się przed nim rozebrała. Pragnął błądzić dłońmi po kobiecych zakamarkach i odkrywać ich piękno.
   Wyrwał się z myśli i zdał sobie sprawę, że dziewczęcy śmiech ucichł.
   – Nie miałem sposobności, aby zobaczyć. Na zamku wszystko toczy się za zamkniętymi drzwiami, a we wsi nie ma takiej możliwości. Kobiety od rana do wieczora przebywają w polu albo oporządzają izby. Zresztą, matka obserwuje mnie z uwagą, analizując każdy gest lub spojrzenie, które nie ukrywając, często mi ucieka na służące krzątające się to tu, to tam. Poza tym jest Bartłomiej i aż dziw bierze, że pozwolił mi dzisiaj polować bez swojego w tym udziału. Mam dość nadzoru i braku prywatności, ale… Zapewne niebawem odkryję, czym jest namiętność, która łączy rodziców. Nie wiem, czy słyszałeś, że ojciec znalazł mi kandydatkę na żonę.  
   – Coś mi się obiło o uszy. Ponoć jest wyniosła, kapryśna i szpetna – prychnął śmiechem, nie bacząc na karcące spojrzenie brata.  
   – Po kolacji zajrzyj do mojej komnaty, coś ci pokażę.
   – Znalazłeś sposób, aby pod osłoną nocy opuszczać pałac niezauważony i poznawać uroki życia? Może przyłapałeś kogoś ze służby na schadzce i widziałeś coś, o czym nie chcesz mówić albo jest to na tyle niestosowne, że się wstydzisz na samo wspomnienie?
   – Gdyby do tego doszło, byłbyś pierwszą osobą, której bym o tym powiedział i na pewno zabrałbym cię ze sobą przy kolejnej sposobności, niestety… Bartłomiej ma oczy wokół głowy, ale zamierzam interweniować w tej sprawie u ojca. Nie jestem małym dzieckiem, a to, że Lila miała wypadek i teraz matka chucha na zimne z najbłahszego powodu i z ojcem wycofali się z życia towarzyskiego, nie oznacza, że mnie to wszystko ma przelecieć przez palce.  
   – Zgadzam się z tobą, bracie. Żyjemy tutaj jak pustelnicy na wygnaniu, nie widząc ani nie słysząc niczego, co ma miejsce poza terenami pałacu. Ostatnio matka nawet gazety kazała zanosić wprost do gabinetu ojca, jakby czytanie ich miało nas odmienić albo sprowadzić na złą drogę.
   – Boi się o nas, jednocześnie robiąc krzywdę. Nie minie zima, a opuszczę gniazdo i zamieszkam z przyszłą żoną na zachodzie. Chciałbym wcześniej się do tego jakoś przygotować, ale to dadzą ci być sam na sam z myślami i czynami.
   – Jak się zmówimy i postawimy okoniem, może dadzą nam odetchnąć, a teraz wybacz, ale pójdę sobie. Strasznie dzisiaj gorąco i nie potrafię przestać myśleć o kąpieli i Agatce. Zająca przypiszę sobie – prychnął, chwytając zwierzę, po czym zarzucił strzelbę na ramię i odszedł, gwiżdżąc pod nosem.
   Karol pokiwał głową i uniósł kąciki ust. Patrzył chwilę, jak brat się oddala, po czym skręcił w wąską, kamienistą ścieżkę prowadzącą nad rzekę. Od tych rozmyślań znów poczuł ogień trawiący jego męskość i wprawiający serce w szybszy rytm. Podrapał się po genitaliach i nabrał głęboko powietrza. Czarne kosmyki kleiły mu się do szyi i czoła. Odgarnął je na boki i westchnął. Spocone ciało swędziało coraz mocniej. Przystanął więc pod rozłożystym dębem i zdjął wilgotną koszulę. Gdy przewiązywał ją sobie w pasie, usłyszał śmiech.
   Przyspieszył kroku, pozostawiając za sobą krzaki, muchy i duszne powietrze. Szum wody stawał się coraz intensywniejszy a głos dziewczyny wyraźniejszy. „Ciekawe, kto odważył się wejść na nasze włości?” – pomyślał, niecierpliwie wypatrując właścicielki miękkiego tembru przez rzadką roślinność.
   Parę zamaszystych kroków i opuścił chaszcze, stawiając stopy na miękkiej trawie. Rzeka była szeroka a nurt wyjątkowo bystry jak na okres, gdy spore zasoby wody były przekierowywane do pobliskich stawów. Ruszył pewnie przed siebie, rozglądając się dokoła. Nie zauważył nikogo.
   Przycupnął na piaszczystym brzegu i zanurzył dłoń w błękitnej cieczy. Wsadził drugą i zaczął się obmywać. Gdy odświeżył twarz i poczuł upragniony chłód, wstał i energicznymi ruchami zrzucił ubranie. Wyprężył pierś i w samych majtkach stał jak posąg, podziwiając białą pianę, która płynęła po powierzchni, zachęcając, by zanurzyć się w jej kłębach i poddać chwili.    
   Karol ostrożnie zaczął zanurzać się w chłodnej wodzie. Gorąc odpuszczał, ale przyrodzenie nie zamierzało się położyć. Zacisnął na nim dłoń i wszedł głębiej, spinając mięśnie, kiedy zimne prądy ocierały się o rozpaloną skórę. Po chwili widoczna była jedynie głowa i malująca się na twarzy błogość. Pomimo wzburzonego nurtu, dla którego Karol był przeszkodą, można było dostrzec coś więcej. Chłopięce ramiona się poruszały, a on sam przymknął powieki i cicho pojękiwał, dając upust nagromadzonemu ciśnieniu.  
   Odgłosy zadowolenia wylatywały przez rozchylone wargi coraz częściej i głośniej. Karol mruczał, a woda wokół niego buzowała. Zacisnął szczękę, otworzył oczy i już miał wydać okrzyk spełnienia, gdy zza owalnego głazu doleciał śmiech. Chłopak zesztywniał jednak był zbyt bliski erupcji, aby przestać. Czerwony jak burak wziął dwa głębokie wdechy i zniknął pod wodą.  
   Wynurzył się po dłuższej nieobecności i najciszej jak umiał, zaczął płynąć do czarnego kamienia, który skrywał oblicze dziewki nucącej dobrze mu znaną pieśń. Mama raczyła nią jego uszy, gdy był małym chłopcem.
   Płynięcie pod prąd było lada wyczynem. Woda wlewała się Karolowi do oczu i utrudniała oddychanie. Często znikał pod powierzchnią i płynął niezauważalny nawet dla wprawionego oka. Pomimo zmęczenia i krótkiego oddechu nie poddawał się i uparcie podążał do celu wabiony ciepłym, dźwięcznym głosem. Szus, drugi – mógł za głazem osłonić przed silą żywiołu przekrwione oczy i położyć dłonie na jego lodowatej, śliskiej powierzchni.  
   Potrzebował chwili, zanim się wychyli i ujrzy oblicze nieznajomej. Podejrzewał, że jest młoda: lecz, czy urodziwa? Wsparł plecy o kamień i zaczął ją sobie wyobrażać, mając przed oczami wizerunek kobiet z książki. Westchnął, położył dłonie na piersi i przygryzł dolną wargę zaabsorbowany wizją piękności w jego ramionach…
   Odgłosy śmiechu ustały. Radosną zabawę zastąpił zwykły szum wody. Karol miał wątpliwości czy zdradzić swoją obecność. Przylgnął brzuchem do głazu i wychylił się na tyle, aby móc zobaczyć przesłoniony widok. Uniósł brwi i ściągnął wargi, gdy nie dostrzegł niczego poza kolejnymi kamieniami ustawionymi w kształt koła. Odsłonił się bardziej i podskoczył, kiedy spod wody wystrzeliła jak strzała nimfa o złotych puklach, które zaczęły się unosić. Mokra, cienka podomka przylgnęła do drobnych pleców, a po bladej skórze ściekały małe krople, błyszcząc w blasku zachodzącego słońca.
   Dziewczyna spięła łopatki i przechyliła głowę. Karol wstrzymał oddech, kiedy żyła na jej szyi się naprężyła i zapulsowała. Nogi mu się rozjechały, ale zdołał ustać, nie robiąc niepotrzebnego hałasu. Nie chciał przerywać chwili podziwiania tej zjawiskowej istoty. Nieznajoma wsadziła ręce do wody i przecinała nimi wartki nurt, ciesząc się jak mała dziewczynka. Karol prześlizgiwał się wzrokiem po pracujących mięśniach. Delikatnych ruchach, jakie dziewczyna wykonywała, próbując pochwycić przelatującą przez palce wodę. Falujących skrawkach piersi, które muskała zmącona tafla. Chęć zobaczenia ich w całej okazałości i bodaj muśnięciu, przyćmiła Karolowi zdrowy rozsądek. Wyciągnął rękę, lecz nie odważył się posunąć dalej. Oddychał coraz szybciej i płycej, a zapach, jaki unosił się w powietrzu, był słodszy od nektaru.
   Chłopak za bardzo się rozmarzył i kierowany odruchami, na które nie miał wpływu, jęknął głośno, psując spektakl, który skończył się szybciej, niż zdążył nabrać powietrza. Dziewczyna zorientowała się, że ktoś ją obserwuje. Na nieszczęście dla Karola, nie odwróciła się, aby mógł podziwiać kształty przysłonięte zlanym z ciałem materiałem, lecz skryła oblicze pod wodą i zaczęła odpływać...  
                                                                                              CDN...

Szalona1

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i miłosne, użyła 2050 słów i 11677 znaków, zaktualizowała 20 sty o 14:23. Tag: #pragnienia

Dodaj komentarz