Sobota w rozkwicie.
Po śniadaniu pojechaliśmy na zakupy, potem po parę drobiazgów Sonii. Obiad.
I już zrobiło się ciemno jak to zwykle bywa w lutym.
Wieczorem chciałem trochę popracować. Rozłożyłem laptopa i nawet otworzyłem potrzebne ikonki z
dokumentami kiedy spojrzałem na Sonię. Ochota do pracy odeszła natychmiast.
Leżała niedbale na kanapie w krótkiej koszulce do połowy brzucha i krótkich spodenkach. Lewą nogę
zgięła w kolanie. Czytała książkę.
Wyglądała ekstra i zaparło mi dech w piersiach. Nie wytrzymałem i usiadłem obok. Udawała, że mnie nie
zauważa.
- Hmm... hmm... - to ja.
I nadal cisza.
Dotknąłem palcami jej stopy i powoli sunąłem w stronę kolana
- Miałeś popracować - odezwała się.
- Robota nie zając.
- Więc...? - spytała odkładając książkę.
- Więc oddajmy się szaleństwu nim noc się skończy – zaproponowałem.
- Spodobało ci się?
- Zawsze mi się podobałaś.
Głaskałem Sonię po udzie.
- Piękna jesteś...
Komplement był tu chyba na miejscu.
- Łał... mówisz tak, bo chcesz mnie przelecieć...
- Oczywiście...
Świetna żonglerka słowna.
Sonia podniosła się i położyła dłonie na moich policzkach.
- Wiesz co? - spytała - mogłabym się z tobą bzykać nawet gdybyś był naprawdę moim bratem...
Zatkało mnie a Sonia potarła nosem o mój nos.
Zaczęliśmy się całować.
Ściągałem spodenki z Sonii. Zsunąłem je do kostek, a potem odrzuciłem w bok. To samo zrobiłem z
czarnymi stringami. Wzgórek łonowy Sonii był wydatny i skojarzył mi się w tym momencie z polem
bitewnym, na którym niedługo rozegra się miłosna konfrontacja.
Sonia rozłożyła nogi. Jej cipka stała przede mną otworem.
Dotknąłem jej ustami. Zrobiłem mocny wdech. Była świeżutka i pachnąca.
Rozsunąłem palcami srom. Przesunąłem językiem po szparce. Czubkiem języka zahaczyłem o maleńki
diamencik u wejścia do pochwy. Na nim się skoncentrowałem. Sonia zaczęła coraz szybciej i głębiej
oddychać.
- O tak, o tak, o tak... wyliż mi ją dokładnie... jestem twoja... cała twoja... zrób ze mną co zechcesz -
jęczała.
Wstałem. Ściągnąłem spodnie i majtki. Klęknąłem między nogami Sonii. Sonia zgięła je w kolanach i
uniosła miednicę.
Zwilżyłem śliną swojego kutasa i wsadziłem go w nią z impetem. Mocnymi pchnięciami wbijałem się
coraz głębiej.
Sonia wygięła się w łuk. Jej koszulka zsunęła się pod szyję i odsłoniła piersi, które przy każdym ruchu
podjeżdżały w górę....
To było takie dzikie, zwierzęce i nieokiełznane.
Pozbyłem się wszystkich wątpliwości i obaw. Pozbyłem się tego paraliżującego strachu, że robimy coś
złego, niestosownego, wynaturzonego i sprzecznego z przyjętym prawem oraz obowiązującym tabu. I to
tak od razu, praktycznie w jednej chwili.
Fakt - był jeszcze Jacek i Wiktoria, ale to raczej inna już historia.
Sonia była moja. Moja. Moja...
Dochodząc wytrysnąłem w jej wnętrze, a po sekundzie poczułem wzmożoną falę wilgoci wydobywającą
się z niego...
Wstałem. W kuchni nalałem sobie soku. Po chwili obok mnie znalazła się Sonia. Przytuliła się do mnie i
odsunęła po chwili.
Nagle wybuchnąłem śmiechem.
- Z czego rżysz?
- Z nas – odpowiedziałem - dziwnie musimy wyglądać... dwoje golasów w kuchni...
Oparłem się o zlewozmywak.
- Ale nareszcie mamy okazję zobaczyć siebie bez tych cholernych masek, które przybieramy codziennie –
powiedziała.
- Chyba bez ciuchów - trwałem przy swoim.
Sonia nagle ożywiła się:
- Wiesz kiedy jesteśmy najbardziej sobą?... Kiedy jesteśmy najprawdziwsi?... Kiedy uprawiamy namiętny
seks z osobą, którą kochamy...
Objąłem Sonię mocno. Trwaliśmy tak bez ruchu dłuższą chwilę.
Sonia otworzyła lodówkę i wyciągnęła z niej jakiś serek homogenizowany w kubku.
- Po dobrym seksie zawsze jem – stwierdziła - inni palą, a ja jem.
Spojrzała na mnie, a ja dostrzegłem w jej oczach, że coś wpadło jej do głowy. Podeszła do mnie blisko.
Pocałowała szybko w usta a następnie przykucnęła. Chwyciła dwoma palcami mojego penisa, obciągnęła
skórkę odsłaniając żołądź i zanurzyła prawie całego w serku.
Przeszły mnie dreszcze. Po pierwsze: to było dla mnie nowe, a po drugie: serek był nieco zimny.
Sonia zlizywała białą masę. Wsadziła go całego.
To było takie zajebiste. Jęczałem z rozkoszy, gdy Sonia pochłaniała go systematycznie.
Wytarła usta dłonią.
- Mleczny kącik - stwierdziła wstając.
Pociągnęła mnie z rękę w stronę sypialni.
Po drodze zdążyłem wziąć czekoladę ze stolika.
- Teraz moja kolej na konsumpcję - uśmiechnąłem się.
Sonia położyła się na łóżku z rozłożonymi nogami.
Rozsunąłem jej srom i włożyłem pomiędzy wargi kostkę. Poczekałem chwilę aż zacznie się rozpuszczać.
Wylizywałem słodycz starannie. Sonia jęczała...
Nie mogłem już wytrzymać i wsadziłem w nią penisa.
Chciałem ją mieć, właśnie tu, właśnie teraz.
Patrzyłem jak zagłębiam się w nią raz po raz. To był niezwykły widok, chociaż znany mi dobrze.
Sonia otworzyła przede mną nieznaną bramę. Pokazała nową, całkiem inną ścieżkę pełną mistycznych
doznań. Jeszcze bardziej głębszych niż dotychczasowe...
Wysunąłem się z jej cipki, by wytrysnąć na jej brzuch. Opadłem delikatnie po chwili na jej ciało...
Zasnęliśmy...
Poranek był pochmurny i szary, jak to zwykle bywa w lutym...
Przez chwilę zastanawiałem się co to za dzień. Aha... Piąty lutego, niedziela. Od piątkowego wieczora
znajdowałem się jakby w innym wymiarze, innym świecie. Może nawet w bajce. Od piątku wszystko
było inne. I takie jakby wspanialsze. Sonia i ja. Ja i Sonia. Tutaj i teraz...
Ale z drugiej strony cały ten czas skojarzył mi się ze swego rodzaju "chwilami kradzionej miłości".
Czułem się trochę jak złodziej. Właśnie ukradłem Sonię nam wszystkim. Nawet sobie. Kuźwa, co ja
pieprzę bez sensu...
Tak szczęśliwego swego ryja dawno nie widziałem. Promieniałem szczęściem i jaśniałem nim. Widziałem
to dokładnie, patrząc na swe odbicie w lustrze.
Odprawiłem już codzienny rytuał: prysznic, golenie, mycie zębów...
Mimo tego, co się działo za oknem, to był jeden z najpiękniejszych poranków mego życia od czasu, gdy
rozstaliśmy się z Magdą.
A Sonia...
O wilku mowa...
Właśnie weszła do łazienki.
- Ojej, myślałam, że tylko baby siedzą tak długo w łazience - odezwała się.
Podeszła do mnie, objęła od tyłu i oparła policzek o moją łopatkę. Jej prawa ręka zsunęła się w dół i
zamknęła na moim członku. Wzrok wbiła w lustro.
- Fajnie razem wyglądamy - stwierdziła – noo... ja może trochę mniej - dodała samokrytycznie.
- Nie jest tak źle - podtrzymałem ją na duchu.
Sonia przywarła do moich pleców. Nadal zaciskała pięść na moim małym. Schwyciła go mocniej i
zaczęła poruszać.
- Tak to robiłeś za dawnych czasów? - spytała z diabolicznym uśmiechem.
- Troszkę delikatniej, ale... - zamknąłem oczy poddając się pieszczocie.
To było niesamowite.
- Myślałeś wtedy o mnie?
- Często...
- Jak często?
- Bardzo, bardzo często - odpowiadałem jak w transie.
Nagle przerwała ale nie wypuściła go z dłoni.
- Czy pomyślałbyś, że tak się stanie z nami, jak dziś?
Pokręciłem przecząco głową. W życiu bym nie pomyślał. Marzyć, owszem marzyłem kiedyś, ale nie było
to natrętne, ale żeby przenieść te marzenia do rzeczywistości, to nie.
- Do tej pory nie mogę uwierzyć... może to bajka?
- Jesteśmy jak najbardziej realni, ale masz rację, bo jest bajkowo...
- Boję się, że ta bajka nie skończy się happy endem...
- Ale ty jesteś katastroficzny z samego rana - żachnęła się.
Odsunęła się lekko ode mnie.
- Idź już, wezmę prysznic...
Zegar wskazywał 7:15.
Siedziałem na kanapie przeglądając jakieś kolorowe czasopismo. Dla przyzwoitości założyłem slipy.
Sonia wyszła z łazienki otulona największym ręcznikiem jaki miałem. Stanęła przede mną. Ja wstałem.
Zrobiłem dwa kroki i obrót i już stanąłem za jej plecami. Odgarnąłem włosy Sonii i zacząłem całować jej
kark i ramię. Przygarnąłem ją do siebie.
- Co z nami dalej będzie? - spytałem.
- Nie wiem - odparła.
Wyciągnęła w górę lewą rękę.
- Właściwie to mógłby się teraz zatrzymać czas, właśnie w tej chwili - mówiła dalej - ty i ja w ten lutowy
poranek... szczerze mówiąc nie chcę wracać do rzeczywistości... to znaczy: wróciłabym tylko na chwilę,
po Wiki, a potem tu wróciła... Dobrze mi jest...
- Mnie też... Jeśli chcesz, to...
- Cii... - przerwała mi.
Odwróciła się twarzą do mnie. Stanęła lekko na palcach i cmoknęła mnie w czoło.
- Wiesz co... - odezwała się - nie wychodźmy z łóżka przez cały dzisiejszy dzień, aż do wieczora... niech
ta bajka trwa jak najdłużej...
Wiedziałem co się stanie wieczorem.
Oboje wrócimy na swoje miejsce.
- Właściwie to nie wychodzimy z łóżka od piątku – stwierdziłem.
- A co? ¬ źle ci?
Nie.
- No, myślę
Ręcznik spadł na podłogę.
Sonia stała teraz całkiem naga. Była taka piękna, boska, posągowa, mistyczna a ja przy niej wydawałem
się być taki mały, zwykły i szary. Jakby spotkały się dwa różne światy.
Patrzyłem jak urzeczony i pełen zachwytu. Przełknąłem nerwowo ślinę. Napięcie ponownie wzbierało we
mnie. Dreszcze pożądania przechodziły przez moje ciało. Byłem naprężony aż do granic. Miliony
rozkosznych igiełek wbijały się w mój kręgosłup.
Przytuliłem Sonię mocno. Była jeszcze miejscami wilgotna. Wspaniale pachniała.
Staliśmy wsłuchani we własne oddechy. Nie wiem jak to możliwe, ale poczułem nagle jak pulsuje krew
jakby połączyły się nasze krwiobiegi. Jakbyśmy stali się jednym organizmem. A sekundy przelatywały
gdzieś nad nami...
Sonia przykucnęła przede mną. Złapała palcami gumkę moich majtek i zsunęła je do kostek. Mój penis
wyskoczył w tym momencie jak z katapulty.
Uśmiechnęła się patrząc na mnie z dołu.
Ujęła go na całej długości prawą dłonią. Zsunęła skórkę. Przysunęła się tak, że żołądź dotykała jej sutka.
Potem delikatnie go pocałowała. I jeszcze raz i jeszcze...
- I jak? - spytała zmysłowo - podobają ci się te "siostrzane pocałunki"?
Nie przerywała pocałunków.
We mnie wszystko się gotowało. Nie mogłem wykrztusić ani słowa.
Sonia lizała teraz moje wydepilowane jądra unosząc kutasa do góry.
Jęknąłem głośno i zadrżałem.
Sonia tymczasem gwałtownie pochłonęła mojego fiuta. Cały zmieścił się w jej ustach. Ssała go
gwałtownie i żarłocznie jakby była nienasycona. To było takie dzikie i zwierzęce. Jęczałem coraz
głośniej.
Spojrzała na mnie ciągle trzymając go w ustach. Chwyciła mocno w garść moje jądra i ścisnęła.
O rany...
Sonia wstała i zrobiła krok do tyłu. Usiadła na kanapie, odchyliła się do tyłu opierając głowę o ścianę.
Rozchyliła szeroko nogi. Oparła stopy na brzegu kanapy. Palcami prawej ręki rozchyliła swój srom a lewą
zaczęła masować swoje piersi. Przyklęknąłem przed nią i wpatrywałem się w to fascynujące zjawisko,
niezwykle zmysłowe i piękne. Palec Sonii jak wąż wślizgnął się do jej cipki. Poruszała nim. Drażniła
łechtaczkę. Patrzyłem jak zaczarowany.
Zbliżyłem się jeszcze bardziej.
Przysunąłem twarz do jej muszelki. Przesunąłem językiem po mokrej już szczelince. Czubkiem języka
dotknąłem clitoris.
Ten mały diamencik u wejścia do pochwy zawsze bardzo mnie fascynował. Niby mały, niepozorny i
prawie nie zauważalny, ale krył w sobie niesamowity "pałer".
Przez ciało Sonii przeszedł dreszcz. Tak, to tędy prowadziła droga. Powtórzyłem więc ten manewr jeszcze
kilka razy.
Potem wsunąłem w cipkę Sonii palec, po nim dwa, ale nie przestałem operować językiem. Sonia jęczała
coraz głośniej. Jej cipka była taka słodziutka. Nie mogłem oderwać od niej ust. Moje palce niestrudzenie
penetrowały jej wnętrze. Były mokre i śliskie. Podniosłem je do ust i wysysałem pozostały na nich
intymny sok.
Przeniosłem je nieco w inne miejsce. Manipulowałem nimi tuż przy tylnej dziurce Sonii. Przez chwilę
pozwoliła mi na to, ale po chwili sięgnęła ręką i odsunęła moją dłoń. Nie próbowałem więc już tak
natarczywie.
Oderwałem usta od jej wspaniałego źródełka.
Chwyciłem w dłoń swego ptaszka, troszkę nad nim popracowałem i przytknąłem do szparki Sonii.
Wsunąłem go w nią tak głęboko jak tylko mogłem. To jest niezwykły widok, gdy stercząca pałka zagłębia
się w mokrą szparkę i powoli znika w jej wnętrzu, a potem wysuwa się i wsuwa ponownie.
Wchodziłem w Sonię półkolistymi ruchami. Położyłem się lekko na Sonii, a ona objęła mnie w pasie
nogami...
Zmieniliśmy pozycję.
Sonia na czworakach wypinała w moją stronę tyłeczek, a ja przytrzymując ją w biodrach wchodziłem z
dużym impetem. Nachylony nad Sonią schwyciłem dłonią jej obfitą pierś. Ugniatałem ją dość silnie,
potem drugą.
Sonia już nie jęczała. Ona prawie wyła z rozkoszy. Ja jak w amoku wbijałem się w nią. Mocno, mocno,
mocniej.
To była scena jakby żywcem wyjęta z jakiegoś ostrego pornola.
Na moje oczy spłynęła dziwna mgła. W tej mgle nie widziałem nic innego oprócz nas. Lecz nawet nasze
postacie były jakieś rozmazane.
Ogarnęło mnie szaleństwo. I tak właśnie wbijałem się w Sonię. Nasze bezwstydne jęki wwiercały się w
uszy. To była istna kakofonia miłosnych wdzięków, która osiągnęła apogeum, gdy doszliśmy oboje.
Uspokojenie nadchodziło powoli. Mój penis skurczył się do "haniebnych" wprost rozmiarów.
Dochodziliśmy do siebie wśród głębokich i urywanych oddechów. Co chwilę przełykałem ślinę wtulony
twarzą w wąwóz pomiędzy cyckami Sonii.
- O, ja pierniczę... ale czad... - jej głos doszedł do mnie jakby z zaświatów - jeszcze nigdy mi tak nie było,
kuźwa... ja leciałam...
Przytuliła mnie mocniej do swych piersi. Nadal była rozgrzana. Zresztą na naszych ciałach ktoś spokojnie
mógłby usmażyć jajecznicę.
- Kocham cię... - wyszeptałem.
Właściwie było to tylko poruszenie ustami, ale Sonia usłyszała. Albo po prostu wyczuła. Nie wiem...
Wsunęła palce w moje włosy na głowie.
- Zaczynam lubić - odezwała się.
- Co lubić?
- Ten twój ciężar na mnie - wyjaśniła - te westchnienia, szepty bezwstydne i tą naszą aurę, a ty?
- Ja chyba też - odpowiedziałem po kilku sekundach zastanowienia, które były mi potrzebne, by ogarnąć
myśli - chociaż wciąż mam w głowie wielkiego młyna, ale też... też polubiłem tę naszą bliskość, naszą
jedność, nasz zapach i te wszystkie chwile tuż przed, w trakcie i po... polubiłem nas tu i teraz... ciebie
taką, jakiej nigdy nie miałem...
Mówiłem to chyba trochę chaotycznie, ale tak czułem w swej głębi...
Ten wspaniały moment po wielkiej burzy nie miał sobie równych.
Leżeliśmy wtuleni w siebie, a nasze nagie ciała tworzyły mistyczny wzór na bordowym obiciu kanapy.
Sonia gładziła palcami mój tors, ja przesuwałem dłonią po jej biodrze i nodze, którą zarzuciła na mnie.
Było cicho, spokojnie, ciepło i bezpiecznie. Nie trzeba nam było nic więcej do szczęścia. Zegar odmierzał
kolejne sekundy.
Całowałem włosy Sonii. Przetoczyłem się na nią.
Całowałem teraz jej twarz, a Sonia oddawała mi pocałunki.
- I to nasze ciągłe nienasycenie - wyszeptała jakby kontynuując wcześniejszą rozmowę – uwielbiam,
kiedy mnie całujesz, kocham dotyk twoich warg...
Przesunąłem się lekko w dół. Całowałem ramiona i szyję Sonii. Uniosłem się lekko i masowałem jej
piersi. Ugniatałem je, ściskałem, zgarniałem do siebie, szczypałem brodawki. Sonia wyprężyła się.
- Tak, tak, tak – powtarzała - moje cycki tego pragną... tak... o, tak... uwielbiam jak to robisz, jak je
gnieciesz rękami, jak je całujesz...
Pełen namiętności głos Sonii jakby zaczął przycichać, gdy zagłębialiśmy się w swych pieszczotach coraz
głębiej i głębiej. Miałem wrażenie, że rozpływamy się w tym naszym świetle.
Miałem wrażenie, że znaleźliśmy się w jakimś nierealnym świecie, takim swoistym Matriksie.
Płynęliśmy oboje przez te nieznane przestrzenie.
Doświadczaliśmy raju. Przez ten czas mieszkaliśmy w Edenie.
Byłem w Sonii, ona we mnie. Nie dzieliło nas nic...
***
Wieczór.
Tylko rozgardiasz panujący w mieszkaniu świadczył, że ten weekend nie był snem.
Ogarnąłem go. Potem usiadłem przy laptopie i dokończyłem pracę. Szczerze mówiąc dopiero teraz dało
znać o sobie zmęczenie. Prysznic i przed dwudziestą drugą znalazłem się w łóżku. Pościel jeszcze
pachniała Sonią...
Ti-ti-tit-ta-ta-ti-ti-tit.
Sygnał telefonu, którego nie wyłączyłem jak to miałem w zwyczaju, odezwał się dużo głośniej niż
zwykle.
CO ROBISZ? ŚPISZ?
To był sms od Sonii.
NIE. NIE MOGę USN¡ć. LEŻę I MYŚLę - odpisałem.
Wyszedłem do kuchni napić się czegoś chłodnego. Wracałem, gdy odezwał się sygnał.
JA TEŻ NIE MOGę ZASN¡ć. CO ROBIMY Z TYM FAKTEM?
NIE MAM POJęCIA - wystukałem w klawiaturę.
Niemal natychmiast przyszła wiadomość zwrotna:
MAM POMYSŁ, ALE POCZEKAJ CHWILKę.
Dobrze, mogę poczekać. Przemożna ochota do spania odpłynęła natychmiast.
Wreszcie wyczekiwany dźwięk. Otworzyłem niecierpliwie smsa:
LEŻę W BIAŁEJ POŚCIELI. MAM NA SOBIE CZARN¡ KORONKOW¡ BIELIZNę. PODCHODZISZ
DO MNIE I BUDZISZ MNIE POCAŁUNKIEM.
A więc to taki pomysł.
Spodobał mi się od razu. Poczułem rosnące podniecenie.
POCAŁUNEK MÓJ JEST DŁUGI I NAMIęTNY. DELIKATNIE ZACZYNAM PIEŚCIć TWE PIERSI.
ROZPINAM TWÓJ STANIK I WPIJAM SIę USTAMI W SUTKI. CAŁUJę JE, LIŻę I DELIKATNIE
GRYZę - wysłałem.
Po chwili usłyszałem dźwięk dostarczenia wiadomości. Teraz zostało mi tylko oczekiwanie. Każda
sekunda dłużyła się niemożebnie. Wreszcie:
PÓŁPRZYTOMNA ODCZUWAM ROSN¡CE PODNIECENIE. GŁASZCZę TWOJE WŁOSY. SSę
SZYJę, TORS. SCHODZę NIŻEJ, PIESZCZę PęPUSZEK.
Wyobraziłem sobie tę scenę. Niemal czułem dotyk jej ust. Chwyciłem telefon.
JEST MI CUDOWNIE GOR¡CO. PODDAJę SIę TEJ PIESZCZOCIE. GŁASZCZę TWÓJ BRZUCH I
TRÓJK¡TN¡ Ł¡Kę UKRYT¡ JESZCZE POD MAJTECZKAMI. WSUWAM DŁOń POD NIE. CZUJę
TW¡ WILGOć.
A Sonia po chwili:
TWOJA DŁOń POWODUJE, ŻE STAJę SIę CORAZ BARDZIEJ WILGOTNA. ZSUWASZ MOJE
MAJTECZKI. DELIKATNIE ROZCHYLAM UDA. TWOJE OCZY WIDZ¡ OCIEKAJ¡C¡ SOCZYST¡
BRZOSKWINKę.
Akcja rozwijała się coraz bardziej i zmierzała w dobrym kierunku. Szukałem słów:
PRZYWIERAM USTAMI DO TWEGO ŁONA. SPIJAM JEGO SŁODYCZ. MÓJ JęZYK JAK MOTYL
PIEŚCI TWÓJ DIAMENCIK. WSUWAM W CIEBIE PALEC I ZACZYNAM NIM RYTMICZNIE
PORUSZAć.
Bezwiednie wsunąłem rękę pod swe majtki i zacisnąłem pięść na członku. Zacząłem poruszać nią mając
przed oczami jej słodziutką cipkę śliniącą się z każdą chwilą.
Na swój sposób było to niezwykle fascynujące. Robiłem to po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie zdarzyło
mi się takie doświadczenie. Odlatywałem...
ROZPINAM TWÓJ ROZPOREK - napisała Sonia - WYJMUJę TWARDEGO I NAPęCZNIAŁEGO
PENISA. CZUJę JAK PULSUJE. DELIKATNIE ŚCI¡GAM SKÓRKę. WSUWAM GO DO UST, SSę
JEGO GŁÓWKę, LIŻę J¡DRA.
O tak, tak... rób tak... bierz go... bierz do buzi... ssij, ssij go...
Myśli jak szalone przelatywały mi przez głowę...
TA PIESZCZOTA DOPROWADZA MNIE DO SZALEńSTWA. NIE PRZESTAJę JEDNAK GŁADZIć
CIę PO SZPARCE. DRUG¡ RęK¡ MASUJę TW¡ PUPę.
Byłem już bardzo wysoko. Ale czad...
NADZIEWAM SIę NA CIEBIE, PORUSZAM SIę W GÓRę I W DÓŁ. ŚCIANKI MOJEJ
CIPKIZACISKAJ¡ SIę NA TWOIM PENISIE.
Zacisnąłem mocniej pięść i coraz gwałtowniej zacząłem maltretować swojego małego...
UJEŻDZASZ MNIE NICZYM AMAZONKA. TWE PIERSI FALUa PRZY KAŻDYM PODRYGU.
ZACISKAM NA NICH SWE DŁONIE.
Moja wspaniała dzikuska ujeżdżała mnie. Pędziliśmy przez dzikie przestrzenie seksualnej ekstazy. To
było takie wspaniałe. O, kuźwa, jakie genialne...
WIJę SIę JAK KOTKA. ZMYSŁOWO WYPINAM PUPę. WCHODZISZ W MOJ¡ CIPKę OD TYŁU.
PORUSZASZ MN¡ RYTMICZNIE.
Tak, tak... jestem w tobie moja kochana... kuźwa, jak ja cię kocham...
NA PRZEMIAN DELIKATNIE - odpisałem - I OSTRO PENETRUJę CIę OD TYŁU. DAJę CI KILKA
DELIKATNYCH KLAPSÓW. WYSUWAM SIę I ZBLIŻAM USTA DO TWEJ CIPKI.
Nadeszła chwila spełnienia. Sperma wytrysnęła na mój brzuch. Opadłem na poduszkę. Oddychałem jak
po maratonie...
Wydawało mi się, że odpowiedź Sonii bardzo się spóźnia, więc wysłałem kolejnego smsa:
DOSZEDŁEM.
JA TEŻ. I JAK? - odpisała
Wziąłem do ręki telefon i powoli wstukiwałem kolejne litery.
WSPANIALE, BOSKO, FANTASTYCZNIE. BYŁOBY WSPANIALEJ, GDYBY TO BYŁO
PRAWDZIWE, ALE DZIęKUJę I ZA TO. BIORę CO DAJESZ. A JAK TOBIE BYŁO?
CUDNIE - odpisała prawie natychmiast, a po chwili ponownie:
DOBREJ NOCY
Więc i ja pożyczyłem jej tego samego:
DOBRANOC
Wyszedłem do łazienki i doprowadziłem się do porządku. Wróciłem do sypialni i padłem na łóżko.
Zasnąłem szybko pełen sennych marzeń o Sonii i o mnie.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
eksperymentujacy
Dobry jesteś - publikuj dalej !