Noc przepełniona seksem w małej grupie - ciche marzenie wielu kobiet

Obudziłam się całkiem mokra i przez dłuższą chwilę nie mogłam się odnaleźć.  
Było całkiem ciemno, a ja leżałam w dużym łóżku, przykryta jedynie prześcieradłem. Przez otwarte okno księżyc zapuszczał ptaka o długiej szyi, od którego nazwę zaczerpnęły budujące osiedla dźwigi.  
Po krótkiej chwili stwierdziłam, że mokra jest nie tylko moja nocna koszulka. Wtedy dotarło do mnie żywe wspomnienie minionego wieczoru.

Od chwili, w której pokłóciłam się z narzeczonym.  
To był kolejny raz, kiedy potraktował mnie w ten sposób. Ostatni, na który mu pozwoliłam. Przylecieliśmy na wakacje po to, by spędzić razem czas. By przygotować się do wspólnego życia i poczuć przedsmak podróży poślubnej, zaplanowanej za niecałe pół roku. A on, mówiąc kolokwialnie, po prostu mnie olał. Starałam się zrozumieć jego zmęczenie, gdy wracał z pracy. Robiłam wszystko, żeby nie musiał się przemęczać w domu, byle zwracał na mnie odpowiednią uwagę. Jednak tu, po dniu pełnym relaksu, nie miał prawa się tak zachować. Nie po to natura obdarzyła mnie gorącą jak wulkan cipką i dużymi, spragnionymi dotyku cyckami, pragnącymi uwolnić się z oplotu stanika i wymknąć do słońca. Nie po to chodziłam po plaży, okryta jedynie wąskim paskiem materiału, przesiąkającego wilgocią między nogami. Nie po to każda moja myśl krążyła wokół seksu, by mój luby całował mnie w czoło po kolacji z szampanem i owocami morza, po czym zasypiał bez żadnych pieszczot.  

Pierwszy wieczór przebolałam.  
Drugiego dowiedział się, że nie zamierzam spędzać czasu z młodym impotentem, po czym wyszłam z pokoju.  
Nawet za mną nie wybiegł.

Siedziałam przy barze, sącząc orzeźwiające drinki i przyglądałam się ludziom. Z poirytowaniem spoglądałam na pary, ćwierkające jak gołąbki, bo strasznie im zazdrościłam. W myślach wyobrażałam sobie jednak, że po powrocie do pokoju, ten ćwierkający i całujący swoją dziewczynę przystojniak, całuje ją w czoło, odwraca się i zasypia. Dopiero takie myśli dawały mi satysfakcję.

Nie pamiętam, ile wypiłam. Było tego na tyle dużo, że nie oponowałam, gdy przysiadł się do mnie czarnowłosy mężczyzna. W pierwszej chwili pomyślałam, że chłopak, bo oceniając po rysach twarzy wydał mi się młody. Jak się szybko okazało, był moim rówieśnikiem. Sama nie wiem w którym momencie zaczęłam na niego spoglądać z większym zainteresowaniem. Był świetnie zbudowany. W pierwszej chwili nie zauważyłam tego przez białą, luźną koszulę, kontrastującą z jego opalenizną. Była koloru rozcieńczonej mlekiem czekolady. Gdy tak rozmyślałam o mieszaniu odpowiednich barwników, które miały określić kolor jego ciała, przysunął usta do mojej szyi. Zamarłam, czując męski, piżmowy zapach jego perfum. Powiedział, że pięknie pachnę. Zrobił to w taki sposób, że zarumieniłam się mimo przyciemnionych działaniem słońca policzków. Nie wiem, jak to się stało, ale zaczęłam odczuwać dreszcze. Dygotałam od środka, gdy spoglądał na mnie tak tajemniczo. Błyskał wielkimi oczyskami, lekko się uśmiechając, po czym nagle poważniał, wydając z siebie ciche mruknięcie. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że tam na dole jestem już całkiem mokra. Musiał to dostrzec w moich płonących blaskiem oczach, bo w pewnym momencie przysunął się mocniej i musnął wargami moje usta. Przeszył mnie dreszcz. Paraliżujący, otrzeźwiający i obezwładniający jednocześnie. Zamknęłam oczy i odleciałam. W głowie miałam tylko jedną myśl. Jedno konkretne pytanie.  
- Skoro jednym muśnięciem warg, udało mu się wystrzelić mnie w kosmos, co zrobiłby tymi mięsistymi ustami, dotykając mojej szparki?

Na samą myśl moja cipka kurczyła się zaciskając, jak męska pięść w złości. Po każdym wstrząsie czułam, jak kolejne krople wilgoci wsiąkają w bieliznę. Chciałam, by coś z tym zrobił. Pragnęłam, by dał mi zaspokojenie.  
Dlatego ani myślałam się sprzeciwiać, gdy kupił butelkę najdroższego szampana i zaproponował, byśmy wypili ją na balkonie jego apartamentu. Gdy dotarliśmy na miejsce, wpuścił mnie pierwszą do pokoju. Zapalił światło i wtedy dostrzegłam, że na jednym z łóżek ktoś śpi. Spojrzałam na niego zaskoczona. Odpowiedział uśmiechem i wskazał dłonią przejście do drugiego pokoju. Po chwili byliśmy sami w połączonym z kuchnią salonie.

- To mój brat, Markiz – wyprzedził pytanie, otwierając szampana.  

Mój chwilowy lęk przygasł i poczułam się całkiem rozluźniona. Siedziałam na fotelu z lampką szampana i choć zdawało się, że jestem spokojna, moje myśli kłębiły się mocno wokół seksu. Jakby odczytując moje pragnienie, Mark przysunął się nagle. Tak, jak barze nad basenem. Byłam pewna, że tak, jak robił to kilkakrotnie, znów dotknie mojej szyi. Obróciłam głowę i przymknęłam oczy. Nie poczułam jednak oddechu na szyi, lecz twarde, mięsiste usta na moich wargach. Jego dłoń błyskawicznie znalazła się na piersi, a palce bezbłędnie namierzyły sutek. Gdy go ścisnął, poczułam silny skurcz między udami. Fala soków błyskawicznie zwilżyła majteczki, a jęk uciekł przez niedomknięte usta. Całował mnie obcy mężczyzna. Obcy, umięśniony, pachnący i twardy jak stal mężczyzna. Z niedowierzaniem opierałam dłonie na jego ramionach, przesuwałam po piersi, umięśnionym brzuchu i wracałam do ramion. Całował mnie i wciąż ugniatał wyrywający się na zewnątrz ubrania sutek. W końcu szarpnął, zrywając ze mnie koszulę. Guziki posypały się po jasnych płytkach. Zaraz potem jednym ruchem zrzucił ze mnie stanik. Przyglądał się przez chwilę moim piersiom, mrucząc z zadowolenia, po czym ujął je w dłonie. Masował okrężnymi ruchami, ważył, obejmował, chował, aż w końcu dopadł ich zębami. Jęknęłam głośno i przeciągle, gdy wycelowany w jego twarz sutek zniknął gdzieś w ustach. Gryzł, ssał, całował i miętosił i zdawało mi się, że zaraz odpłynę. Zamknęłam oczy i delektowałam się jego pieszczotami. Przesunęłam dłonią niżej, niż dotychczas, aż poczułam zgrubienie w jego spodniach.

- Co on tam kurwa włożył? – pomyślałam z przerażeniem, otwierając oczy. Spojrzałam w dół i wprost nie mogłam uwierzyć. To, co powinno być członkiem według prawidłowego ułożenia narządów na ciele, miało w przybliżeniu grubość mojej ręki. Zainteresowanie i ciekawość nie pozwoliły mi czekać. Rozpięłam rozporek pochłoniętego zabawą moimi cyckami Marsela i zsunęłam bokserki. Mój oddech zaczął się urywać. W rzeczywistości jego członek był jeszcze większy, niż mi się przed chwilą wydawało. Był satynowy, lekko lśniący, a napletek zszedł z niego całkowicie. Dotknęłam go dłonią, w której podskoczył. Był twardy i nie mieścił się w mojej ręce. Nie mogłam zamknąć na nim palców, ale strach ustąpił miejsca podnieceniu. Masowałam go przez chwilę, aż na jego czubku pojawiła się gęsta, lśniąca kropla. Wtedy Marsel odsunął się, zrzucił rozpiętą koszulę i spojrzał na mnie. Był podniecony do granic możliwości. Dyszał, a jego oczy były dzikie. Rozchylił mi uda, odsunął majteczki, po czym bez ceregieli pocałował mokrą cipkę. Zadrżałam, gdy zassał pulsującą łechtaczkę, a gdy wpakował dwa palce w całkiem śliskie wejście, zaciśnięte na równi z gardłem, doszłam do pierwszego orgazmu. Jęknęłam, przyciskając jego głowę do swojego krocza.

- Coś nie tak? – zapytał, nie wiedząc co się stało.

- Nie, wszystko w porządku – odpowiedziałam po polsku.  

Widząc jego konsternację, poprawiłam się szybko i płynnym francuskim przekonałam go, że jest dokładnie tak, jak powinno. Marsel zanurkował ponownie między moje uda, po których bezczelnie spływały soki. Bałam się, ale chciałam poczuć w sobie jego maczugę. Jakby przeczytał coś w moich myślach, bo po chwili stanął przede mną i zdjął spodnie. Położyłam jego pałę na swoich dłoniach. Ważyłam dłuższą chwilę, aż w końcu, patrząc mu w oczy, zbliżyłam twarz. Pachniał mocno, egzotycznie. Był jednocześnie delikatny i ostry. Nie mogłam się oprzeć. Rozchyliłam usta i pocałowałam go. Potem jeszcze raz, obejmując wargami sam koniuszek. Westchnął i oparł dłonie na mojej głowie. Wtedy poczułam dotyk na swoich ramionach. Podskoczyłam ze strachu, lecz Marsel przytrzymał mnie. Powiedział, że wszystko jest w porządku, to tylko jego brat, który się obudził. Wypuściłam jego członka i obróciłam się. Za mną stał Markiz, ubrany w same tylko bokserki. Uśmiechnął się i przywitał. Odpowiedziałam mu z zażenowaniem, trzymając w dłoni wielkiego penisa, na którego końcu znajdował się jego brat.

Markiz odszedł do tyłu, wyjął z szafki dodatkowy kieliszek i nalał do niego szampana. Pulsujący kutas pchał się w moim kierunku, aż w końcu, mimo obecności świadka, wessałam go w usta. Zmieściłam jakimś cudem, szeroko otwierając buzię. W pewnej chwili poczułam, jak mięśnie mojej twarzy napinają się do granic możliwości. Przykryłam zęby wargami i poddałam się wciskającemu w buzię kutasowi. Wypełniał całe moje usta i nie mogłam nimi ruszać. Błądziłam więc językiem po jego śliskiej powierzchni i próbowałam włożyć język w jego dziurkę. Przełykałam smak, którego kropla raz po raz wydostawała się wprost do mojej buzi. Marsel złapał moją głowę oburącz. Delikatnie, powoli, ale nieubłaganie poruszał nią w przód i w tył. Usta rozluźniły się i czułam, jak wchodzi głębiej. Niknie wewnątrz, by wycofać się, nabrać rozpędu i wejść z powrotem, przecierając sobie szlak. W tym czasie Markiz wyjął telefon i zadzwonił do kogoś. Nie rozumiałam ani słowa. Ba, nie miałam pojęcia, w jakim języku mówi. Zdawało mi się, że opowiadał o czymś z wielkim podnieceniem. Po chwili zakończył rozmowę. Akurat w momencie, w którym jego brat posadził mnie na kanapie. Właściwie popchnął mnie lekko, aż opadłam. Usta miałam pełne jego smaku, a między nogami pulsujące gniazdo pszczół, które drżało na równi z nogami. Bałam się, choć byłam podniecona.  

Nie potrafię sobie tego przypomnieć wyraźnie, ale to był najdziwniejszy strach w moim życiu. Moja cipka zalewała się słodyczą, a Marsel bez słowa przygotowywał się na więcej. Założył prezerwatywę i przez chwilę poprawiał ją, naciągając dokładnie. W końcu uśmiechnął się złowieszczo. Mógł zapytać, czy chcę więcej. Czy chcę się z nim kochać, albo pieprzyć. Obojętnie o co, ale mógł się zapytać. Nie zrobił tego. Może to i lepiej, bo nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Gdybym odpowiedziała przecząco, ominęłoby mnie to, co nastąpiło po chwili.  

Marsel uniósł mnie i postawił przed sobą. Zdjął całkiem już mokrą bieliznę i pomógł pozbyć się spódnicy. Stałam przed nim naga. Dysząca i drżąca. Spojrzał na mnie poważnie i skinął. Położyłam się na kanapie i rozchyliłam nogi. Klęknął i przysunął się wielką pałą do mojej cipki. Poślinił jej wejście, choć nawet uda miałam wilgotne. Przyłożył wielkiego kutasa i zaczął go wciskać. Nie czułam bólu. Jego wielka pała wchodziła powoli, jak do szytego na wymiar hangaru. Rozciągał mnie i nie było mowy o dopasowaniu. Po prostu rozluźniłam się maksymalnie, a jego było pełno. Po brzegi. Zamknęłam oczy i dotknęłam swojej łechtaczki. Pulsowała dziko. Zsunęłam dłoń i dotknęłam jego kutasa.  
Był we mnie ledwie w połowie…

Gdy zaczął się ruszać, musiałam odganiać od siebie orgazm. Nie chciałam przerywać uczucia, będącego tak niesamowitym doznaniem. Wręcz poza granicą doświadczalności. Oparłam dłonie o kanapę i patrzyłam, jak pręży się, próbując wejść we mnie mocniej. W tym czasie Markiz podszedł do mnie z tyłu. Przesunął dłonią po szyi, po czym złapał piersi w obie dłonie. Był przystojny tak samo, jak jego brat i choć jeszcze kilka godzin temu zawzięcie deklarowałabym, że nigdy nie zrobię tego z obcym mężczyzną, w dodatku obcokrajowcem, a co najgorsze, w towarzystwie, pragnęłam ich obu. Gdy dotknął mojej łechtaczki, wystrzeliłam. Fala pulsujących drgawek przeszyła moje ciało. Wielka pała w mojej cipce nie pozwalała jej się zacisnąć, więc mięśnie zacięły się w fazie orgazmu, jak rozsuwane drzwi automatyczne, gdy postawić między nimi duży przedmiot. Rozkosz trwała, osiągając niespotykany dotąd stan.

Tym razem wiedzieli. Marsel nie pytał, czy jest mi dobrze. Najwidoczniej dokładnie poczuł każdy mój skurcz i niewiele brakowało, by sam doszedł. Postanowił jednak inaczej. Powoli wyszedł ze mnie, kilkakrotnie zatrzymując się po moich jękach. Chciałam, by dał mi chwilę, lecz z drugiej strony pragnęłam go w środku na stałe. Dopełniał mnie i pomyślałam, że czuję się bez niego cholernie pusta. Zabrał mi coś ważnego i chcę to jak najszybciej odzyskać.  
Gdy myślałam o tym intensywnie, Marsel powiedział coś bratu. Użył tego samego, dziwnego języka, którym Markiz rozmawiał przez telefon. Na koniec uśmiechnął się do mnie.  

Markiz stał teraz przede mną. Patrzył na gorący otwór między moimi nogami i masował pęczniejącego w bokserkach kutasa. Był chyba tak samo duży, jak Marsela. W końcu schylił się i zacisnął usta na łechtaczce. Zabolało. Przebyty chwilę temu orgazm nie pozwalał mi na pełne odczuwanie rozkoszy, choć z drugiej strony, nigdy wcześniej nie byłam tak podniecona. Po chwili Markiz założył podaną przez brata gumę i bez dodatkowej nonszalancji, wepchał we mnie swoją wielką pałę. Rozepchał mnie i wypełnił szczelnie. Był jednak ciut mniejszy od brata, bo cipka miała jeszcze skromne pole manewru. Pieprzył mnie szybko i mocno. Aż przesuwał kanapę, na której leżałam. Walił mnie swoim młotem, jakbym nie była dla niego niczym więcej, jak tylko dziurą do powiększenia. Nagle przestał się ruszać. Myślałam, że skończył i spuścił się we mnie, ale tak nie było. Moją konsternację przerwał Marsel. Odezwał się w kierunku sypialni i uśmiechnął. Dopiero wtedy usłyszałam kroki i zrozumiałam, że w apartamencie znalazła się jeszcze jedna osoba. Był nim wysoki mężczyzna. Szczuplejszy nieco od umięśnionych braci.  

Zrozumiałam, że wypieprzą mnie w trójkę. Było mi już wszystko jedno. Byłam podniecona i mimo dwóch orgazmów, chciałam więcej. Chciałam poczuć, że odlatuję. Chciałam poczuć, że mam naprawdę dosyć. Nawet, gdyby miało we mnie wejść kolejnych sześciu.

Marsel powiedział coś do mężczyzny, który dołączył. Ten uśmiechał się do mnie i po chwili stał zupełnie nagi. Marsel usiadł na kanapie i skinął, bym na niego wskoczyła. Kucnęłam szybko i namierzyłam dziurkę, trzymając w dłoni jego pałę. Wsunęłam ją w siebie i poczułam, jak wypełnia mnie największy kutas, jakiego moja cipka dałaby radę przyjąć. Usiadłam swobodnie i schowałam go w sobie tyle, ile zdołałam. Poczułam, że Markiz dotyka mnie z tyłu. Najpierw, nacisnął palcem na moją drugą dziurkę. Potem poślinił go i zrobił to samo raz jeszcze. Za chwilę jego usta zasypały moje plecy pocałunkami. Czułam je na ramionach, łopatkach, wzdłuż kręgosłupa i w końcu na pośladkach, między które wcisnął język. Wbił się nim w mój tyłek i wiercił coraz głębiej. Poruszałam się lekko, ugniatając w swoim wnętrzu twardego kutasa Marsela. W końcu Markiz wstał i poczułam, jak przymierza się do mojej drugiej dziurki. Wycelował w nią i zaczął napierać.

Powiedzieć, że mój Marcin nie był fanem seksu analnego, to jak powiedzieć o weganinie, że nie jest fanem duszonego w winie królika, podawanego z przepiórczymi jajkami. Ostatni raz do mojego tyłka zaglądałam sama, rok temu. Bawiłam się wtedy ze sobą, gdy narzeczony wyjechał służbowo. Włożyłam do każdej dziurki po dwa palce, przycisnęłam łechtaczkę i po kilku minutach był mi dobrze. Teraz mój ciasny tyłek nadziewał na swój gruby ruszt facet, którego widziałam pierwszy raz w życiu.  

Gdy w Markiz końcu wszedł do środka, krzyknęłam. Moja dziurka nie potrafiła wpuścić go całego. Zatrzymał się na samym początku i nie mógł wejść dalej. Nie wiem, czy mnie bolało. Ucisk na wszystkie magiczne punkty, które udało mi się znaleźć w swoim wnętrzu, miałam teraz zagwarantowany z definicji. Rozkosz tłumiła ból, gdy Markiz wyszedł na zewnątrz, jeszcze bardziej zwilżył śliną mój tyłek i mocno do niego przycisnął twardego kutasa. W końcu sforsował moją bramę. Wpuściłam go do środka, nie mając żadnych szans na obronę. Jego kutas tkwił już we mnie prawie w całości. Zdawało mi się, a właściwie to nawet byłam pewna, że scalił się ze mną w tym momencie. Wielki kutas wkleił się w moje wnętrze, rozciągając do granic wytrzymałości i stał się jego wypełnieniem.  
Ból ustępował i zaczęłam marzyć o tym, by już nigdy ze mnie nie wychodził. Żeby mieszkał w ciasnej dupie, gdzie jego miejsce. Wtedy podszedł do mnie ich nagi kolega. Jego pała sterczała jak maszt dumnej flagi tuż przed moją twarzą. Nie zastanawiałam się długo, tylko wessałam go głęboko. Był idealny. Mniejszy, niż poprzednie i mieścił się na tyle, żebym mogła po nim przesuwać. Pod wpływem ruchów, jakie wykonywali we mnie bracia, nie byłam jednak w stanie wiele zrobić. Przez chwilę machałam głową, zaciskając na nim usta. Przełykałam go razem z nadmiarem śliny i tańczyłam językiem po gładkiej strukturze.  

Nagle wszyscy przyspieszyli. Jak na komendę. Najpierw poczułam, że ten, którego mam w ustach, zaczyna kończyć.  
Zaczął tryskać tak mocno… Miałam wrażenie, że nie spuszczał się od miesiąca. Jego sperma smakowała inaczej, niż to sobie wyobrażałam. Była słodka, lekko gryząca. Gęsta jak dobry kefir i gorąca, jak pozostawiona na słońcu herbata. Nie mogłam się nią nasycić. Połykałam jego nasienie z takim oddaniem, że nawet nie poczułam, kiedy odlatuję. Orgazm wstrząsnął mną mocniej, niż kiedykolwiek dotąd, a rozgrzane i pulsujące pały w moim wnętrzu, odpaliły swoje rakiety. Bracia zaczęli jęczeć i poczułam, jak jeden po drugim strzelają we mnie gorącymi falami. Czułam ich, mimo naciągniętych gumek. Wewnętrzne erupcje trzęsły mną od środka, aż opadłam wycieńczona.  

Normalnie po takim seksie spałabym przez dwa dni. Jednak przy nich było inaczej…
Po kilkunastu minutach i lizaniu mojej cipki jednocześnie przez radosne trio, byłam gotowa na kolejny raz.  
Z tą różnicą, że tym razem Markiz dochodził w moich ustach…
…………

Zrobiłam sobie dobrze, trąc pulsującą łechtaczkę w rytmie pojawiających się przed oczami wyobraźni wspomnień. Jeszcze czułam ich smak. Jeszcze byłam wypełniona przez ich wielkie kutasy. Doszłam, zaciskając uda na nadgarstku, z dłonią wsuniętą do połowy w ciasną cipkę. Zaraz potem wstałam, ubrałam się i wyszłam, udając prosto do hotelu, w którym wynajmowaliśmy pokój z narzeczonym. Nie przebudził się, gdy wsunęłam po cichu pod kołdrę. Nie obudził się również wtedy, gdy próbowałam uspokoić swoje drżące ze strachu i podniecenia serce. W końcu zasnęłam mocno.
Nawet nie zapytał, dokąd poszłam po naszej kłótni. Prawdopodobnie był przekonany, że cierpiałam samotnie myśląc jedynie o tym, jak bardzo go kocham. Ja w tym czasie zastanawiałam się tylko nad jednym.
Jak szybko zleci mi czas, potrzebny do nadejścia kolejnej nocy.

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3601 słów i 19833 znaków.

14 komentarze

 
  • ErmonTwilight

    Dziękuję bardzo. Pozytywne oceny są jak najbardziej mile widziane ;)

    15 lis 2014

  • ErmonTwilight

    Nela, masz rację w 100%. Tacy ludzie przydają się do konstruowania i spełniania fantazji.

    18 sie 2014

  • ErmonTwilight

    Wiktoria, z takim komplementem jeszcze się nie spotkałem :)
    Dzięki!

    1 lip 2014

  • wiktoria

    O boze!
    Najlepsze opowiadanie jakie czytałam! ♡♡♡♡

    1 lip 2014

  • Izi

    Jest dobrze;)

    26 cze 2014

  • ErmonTwilight

    Otóż to, Johny, otóż to...

    25 cze 2014

  • Fan

    Doskonale budujesz napiecie !! Chce sie czytac jeszcze !!!!! ;-)

    24 cze 2014

  • xyz

    Musi być ciąg dalszy! :boobs:

    23 cze 2014

  • Ten

    Dobre, nawet bardzo dobre!

    23 cze 2014

  • czytelniczka

    moze tak ciag dalszy? ;)

    23 cze 2014

  • ET

    Jak mówiłem. Po takim entree miał być armagedon, a wyszedł przyzwoity Wezuwiusz. Na naszej planecie poczytniejsza likeadream

    23 cze 2014

  • ErmonTwilight

    Są gusta i guściki, biusty i biuściki...
    Sama wiesz, że wszystkich kobiet nie da się zaspokoić.
    Chyba, żeby spróbować... No wiesz, ja uparty jestem ;)

    23 cze 2014

  • likeadream

    :)) oj Ermon, konkurencja...? Przecież Ty jesteś bezkonkurencyjny:)

    23 cze 2014

  • anulka

    Gratuluję!, uwiodłeś mnie tym opowiadaniem!, pięknie napisane, podniecające.....

    23 cze 2014