Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Nauczycielka angielskiego

To było totalne zaskoczenie. Nawet powiem więcej: szok i niedowierzanie. No, bo czy można sobie wyobrazić, że w środku wakacji, nad naszym przeuroczym Bałtykiem, w nadmorskiej pipidówie spotkam swoją nauczycielkę angielskiego?!

Sezon w pełni, wakacje na półmetku, o szkole człowiek zdążył dawno zapomnieć, a tu taka niespodzianka!

To moje niewydarzone liceum prześladowało mnie nawet tu.

G nie było znanym kurortem. Taka zwykła nadmorska miejscowość, ale z bardzo piękną i czystą plażą. Daleko od popularnych miejsc, gdzie ludzie tłoczyli się, jak śledzie. Tu można było naprawdę odpocząć i odetchnąć od miejskiego zgiełku oraz szkoły. Mój wujek prowadził tu mały pensjonat i bardzo chętnie skorzystałem z jego zaproszenia. Niewiele mnie to kosztowało, bo miałem dach nad głową i wyżywienie za friko. W zamian pomagałem trochę w przeróżnych pracach. Roboty nie było wiele, więc korzystałem w pełni z darmowego wypoczynku.

Mieliśmy przyjechać tutaj z Tomkiem i Maćkiem pod namiot, ale w ostatniej chwili wszystko nam się posypało, więc w ostateczności zjawiłem się tu tylko ja.

Niby szkoda, bo co ekipa, to ekipa, ale nie żałowałem.

Dziś było niewiele do roboty, więc szybko się ogarnąłem i stleniłem się na plażę. Leżałem sobie chłonąc energię ze słońca niczym rasowe ogniwo fotowoltaiczne, kiedy tuż obok rozlokowała się ona. I tu jakby mnie coś trafiło...

  

Marta uczyła nas od października ubiegłego roku zastępując taką jedną starą raszplę., Wszyscy byliśmy zachwyceni. Młode, ładna, zaraz po studiach, a więc nie zdążyła jeszcze przesiąknąć nauczycielską rutyną, wesoła, potrafiąca sprzedać swoją wiedzę w przystępny sposób. To wszystko stało po stronie plusów.

One step to falling in love - można powiedzieć. Wszyscy to mieliśmy. Może z jednym wyjątkiem – z wyjątkiem Arka, ale on ogólnie był jakiś dziwny.

  

Zakochaliśmy się w niej wszyscy. Marzyliśmy o niej, dużo o niej rozmawialiśmy, puszczaliśmy wodze fantazji, ale języka angielskiego uczyliśmy się z przyjemnością.

Dziś miałem okazję zobaczyć swoją "panią psorkę" w nieoficjalnej sytuacji. Nie na lekcji, ale na plaży w kusym bikini, w którym prezentowała się świetnie. Krwistoczerwony kostium był idealnie dopasowany do jej ciała. Leżał, jak ulał. Doskonale harmonizował z jej opalenizną.

Wow - aż jęknąłem w środku z wielkiego wrażenia. Do tego doszło totalne zaskoczenie. W najpiękniejszych snach nie mogłem wyobrazić sobie piękniejszego obrazu.

  

- Gyd myrning miss Myrta - odezwałem się parodiując oficera Crabtree z mojej ulubionej angielskiej komedii.

To zaskoczenie w oczach mojej nauczycielki było bezcenne. Zaraz jednak na jej twarzy pojawił się szczery i wesoły uśmiech.

- Dzień dobry - odpowiedziała czysto po polsku - Cześć Dariusz. Co za spotkanie? Bardzo nieoczekiwane i miłe.

- Bardzo się cieszę.

  

Leżeliśmy obok siebie zażywając kąpieli słonecznej. Spod przymkniętych powiek uważnie lustrowałem wszystkie "za i przeciw" mojej nauczycielki. Muszę przyznać, że tych "przeciw" raczej nie było.

Marta była cholernie zgrabna. Jej widok był prawdziwą przyjemnością dla mnie. Trudno, żeby tak nie było.

Wyjątkowego smaczku dodawał fakt, że była to moja teacher. Fajna, młoda, zgrabna, ale jednak nauczycielka. Prawie naga, bo tylko w kostiumie kąpielowym, ale nauczycielka. Budząca trochę "kosmate" myśli nauczycielka języka angielskiego.

- Do you speak English? – spytała uśmiechając się od ucha do ucha.

- Yes, I do.

- A jak tam twoja kwestia Hamleta?

- To be, or not to be, that is the question:..

Whether 'tis nobler in the mind to suffer...

The slings and arrows of outrageous fortune...

Or to take arms against a sea of troubles.. - błysnąłem.

- Nieźle, nieźle - odezwała się z uznaniem w głosie - dałbyś sobie radę w teatrze elżbietańskim.

- Dziękuję pani uprzejmie.

- Wiesz co? Jesteśmy na wakacjach, a nie w szkole, więc skróćmy nieco dystans. Mam na imię Marta.

- Wiem.

- Wiem, że wiesz - roześmiała się ukazując cały rząd białych zębów.

- Będzie mi trochę trudno, bo wie pani...

- Wiem.

- Wiem, że pani... Że wiesz,

Pierwsze koty za płoty. Jakoś przeszło mi przez gardło zwrócenie się do na ty. Z biedą, bo z biedę, ale dałem jednak radę. Zawsze byłem bardzo porządny. Nie wiem czy to zaleta, czy wada.

  

Nauczyciele do tej pory wydawali się być ludźmi z całkiem innego wymiaru. To była całkiem inna liga. Ten wymiar był nieosiągalny. A teraz miałem jedyną w życiu okazję, aby zbliżyć się do niego bliżej niż zwykle. Marta w bikini, ja tuż obok, słońce, plaża, ogólna beztroska. Cała sytuacja wydawała się być jakby nie z tego świata.

Zanurzyłem się w niej z wielką przyjemnością.Takie coś nie zdarza się często. Nikt mi w to nie uwierzy. Zresztą ja sam nie wierzyłem własnym oczom.

Fakt jednak był faktem.

Te wszystkie moje kosmate myśli, które miałem do tej pory, dostały potężnego kopa i spory zastrzyk adrenaliny. Stały się bardzo wyraźne i ostre, jak brzytwa. Miałem fajny mętlik w głowie. Ze zdziwieniem jednak musiałem stwierdzić, że nie czułem żadnego zażenowania, a już nie daj Boże wstydu. Marta chyba też. Potraktowała sprawę jako najbardziej naturalną na świecie. Sytuacja jednak była zdecydowanie "crazy", co bardzo mi się podobało i podniecało.

Podniecony zresztą byłem. Było to bardzo wyraźnie widać, dlatego do leżenia wybrałem najpierw pozycję "na brzuchu". Dopiero po dłuższej chwili, gdy już się oswoiłem, zdecydowałem się ją zmienić.

  

Ten dzień na plaży upłynął bardzo przyjemnie. Atmosfera była naprawdę super. Nawet nie myślałem, że tak właśnie będzie. Po południu pożegnaliśmy się i rozeszli do siebie. Miałem nadzieję, że jeszcze uda nam się kiedyś spotkać. Na przykład: jutro o tej samej porze, w tym samym miejscu. Pogoda sprzyjała wylegiwanie się na plaży, więc nie powinno być z tym żadnych problemów. Końcówka lipca bardzo upalna.

  

Nie spotkaliśmy się jednak następnego dnia, ani nawet jeszcze kolejnego. Początkowo myślałem, że Marta rozmyślnie mnie unika i wybiera inne miejsca, aby tylko mnie nie spotkać. Utwierdzałem się coraz bardziej w tym przekonaniu.

Dopiero w sobotę wieczorem, w dyskotece, gdzie towarzyszyłem kuzynce i jej chłopakowi, Tak ogólnie, to nie lubię dyskotek i szedłem tam z nimi jak na ścięcie. Śmiałem się w duchu, że robią za przyzwoitkę. Wkrótce jednak sytuacja odwróciła się o sto osiemdziesiątych stopni.

Na tej dyskotece bawiła się też Marta. Dostrzegłem ją od razu.

Błyszczała na parkiecie.

  

Poruszała się z wyjątkową gracją i lekkością. Jej taniec był niezwykle spontaniczny. Dla mnie emanował seksem. Każdy jej ruch był wiele mówiący. Taniec przecież to mowa ciała. Ciało Marty mówiło więc, a może nawet krzyczało i to niekoniecznie płynną angielszczyzną. Zebrała tam chyba wszystkie języki świata. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie.

Nie próbowałem nawet wkraczać na parkiet, bo jeśli chodzi o taniec, to nie był on moją mocną stroną.

Jeżeli taniec, to naprawdę mowa ciała, to moje ciało mówiło: Dziękuję, nie tańczę!

Niezmordowanie jednak oczekiwałem w pobliżu na zakończenie jej tanecznego show.

Po dwóch kolejnych utworach skierowała się w stronę baru. Podążyłem za nią.

  

/////

  

Zabawa była przednia.

Nawet ja zdecydowałem się "popląsać" nieco na parkiecie. Fakt, że tylko przy utworach wolnych, ale jednak muszę to odnotować.

Miało to szerszy aspekt. Mogłem mianowicie przytulić Martę mocno do siebie i to bez żadnych konsekwencji.

Kurde... Jakie to było przyjemne i jednocześnie dziwne uczucie. Ta dwoistość była bardzo pociągająca. Pociągająca równie silnie, jak moja Nauczycielka. Chyba najbardziej z tego względu, że nią była.

Bardzo rzadko trafiał mi się taki młyn w głowie. Właściwie, to pierwszy raz...

Wrażenia jednak były bezcenne.

Marta świetnie poruszała się na parkiecie, a ja starałem się do niej dostosować.

Wybitnie pomógł mi w tym alkohol. Wprowadziłem się w delikatny stan nieważkości i było mi wszystko jedno czy ruszam się, jak kłoda, czy nie. Marta za to była lwicą parkietu, więc wszystko się równoważyło.

  

Byłem napalony na Martę – to fakt. W szkole nie było to tak widoczne, jak tu i teraz. Nie było przecież takich sytuacji, że Marta była tak blisko mnie. W moich ramionach, tak mocno we mnie wtulona. Okoliczności były naprawdę niezwykłe.

  

- Mogę Ci postawić jeszcze jednego drinka? - zaproponowałem, kiedy1 usiedliśmy przy bufecie.

- Chcesz mnie upić?

- Jasne - uśmiechnąłem się – będę miał na ciebie haka i zawsze będę mógł liczyć na dobrą ocenę.

Nie miałem już żadnych obiekcji, by zwracać się do Marty po imieniu. Do zwrotu per pani zdążymy wrócić w szkole. Teraz było fajnie i nie można było tego zepsuć. Hamulce były na pełnym luzie i chyba o to chodzi w czasie wakacji.

Trzeba się wyluzować.

  

//////

  

Z dyskoteki wyszliśmy po godzinie drugiej. Oboje byliśmy weseli, radośni, zmęczeni tańcem. Wszystko było, jak najbardziej okej. Ogólnie, to ten wieczór mogłem zaliczyć do wyjątkowo udanych. Wolnym krokiem szliśmy w stronę domku, gdzie wynajmowała pokój. Moja nauczycielka wzięła mnie pod rękę, co spowodowało, że prawie podskoczyłem z radości pod niebiosa. Tyle fajnego zdarzyło się w tak krótkim czasie, że wprost nie mogłem w to uwierzyć. Nadal byłem wyjątkowo

pozytywnie podminowany wrażeniami tego wieczoru.

- Nie przypuszczałam, że będzie aż tak fajnie – stwierdziła Marta.

- A ja wciąż nie mogę uwierzyć, źe się tutaj spotkaliśmy.

- No, widzisz... Nawet w czasie wakacji nie daję ci spokoju.

– Nie wiem czy się z tego podniosę – roześmiałem się.

- Dasz sobie radę.

– Mam taką nadzieję.

Kilka minut powolnego spaceru i już byliśmy na miejscu. Staliśmy przed furtką.

- Bardzo jesteś zmęczona? – spytałem.

- Czyźbyś miał jeszcze jakieś propozycje?

– Może przejdziemy się na plażę i zobaczymy jak wygląda morze nocą?

- A wiesz, że to bardzo świetny pomysł. Jakoś nigdy nie miałam okazji zobaczyć morza nocą. Nawet wschód słońca jakoś mnie do tej pory omijał. Jasne. Chodźmy.

Do morza nie było daleko. Droga jednak prowadziła przez ciemny las.

  

- Niesamowicie – stwierdziła Marta.

Usiedliśmy sobie w plażowym koszu zapatrzeni w nocny krajobraz i zasłuchani w szum morza. Plaża w środku nocy sprawiała naprawdę duże wrażenie. Na plecach czułem dość wyraźnie przechodzące mnie ciarki.

Marta objęła mnie i przytuliła się mocno. Ciarki stały się jeszcze bardziej odczuwalne. Moja nauczycielka zadrżała.

- Zimno ci? - zainteresowałem się z troską.

– Trochę, ale to nic. Jest mi bardzo fajnie i niezwykle przyjemnie.

Słysząc te słowa i ja ją objąłem. W przeciwieństwie do niej, mnie było bardzo gorąco, a nawet duszno.

- Ale numer – usłyszałem jej głos - siedzę sobie na plaży... Z moim uczniem.. Przytulam się do niego... Trochę to dziwne, nie sądzisz?

– Nie. Dlaczego? Nie robimy przecież nic złego.

- Właśnie. Najgorsze jednak jest to, że ja chciałabym zrobić coś... - tu Marta zawiesiła na chwilę głos – Moźe nie złego, ale zwariowanego.

- Coś takiego? – spytałem odwracając twarz w jej stronę i zbliżając swoje usta do jej ust.

Poniosła mnie magia tej niezwykłej chwili. Była ona naprawdę niesamowita. Wszystko we mnie gotowało się, jak rosół w niedzielę. Sam się zdziwiłem, że zdecydowałem się na ten krok. To wszystko odbyło się bez żadnego zastanowienia. To był impuls.

– Młody człowieku – głos Marty przywrócił mnie do rzeczywistości i był jak kubeł zimnej wody wylany niespodziewanie na moje ciało.

Odsunąłem się na bezpieczną odległość. Spodziewałem się, że dostanę od niej w twarz, ale nic takiego nie nastąpiło.

– Przepraszam – odezwałem się cicho odwracając głowę i wbiłem wzrok w jakiś punkt przed sobą.

– Młody człowieku – powtórzyła – Czy ja powiedziałam, że nie?

W tym momencie spadł mi wielki kamień z serca. Ponownie zbliżyłem usta do ust Marty i pocałowałem ją, ale tym razem bez żadnego skrępowania. To było coś naprawdę wielkiego.

Myślałem, że eksploduję tu i teraz.


Poczułem przypływ energii. Jakby ktoś włączył źródło zasilania. Moja ręka powędrowała na kolano Marty. Dotknąłem je lekko i delikatnie. Po chwili zacząłem wolno przesuwać dłoń po jej smukłym udzie. Wydawało mi się, że jej nogi są niesamowicie długie, ale to był tylko efekt mojego ślamazarnego przesuwania się w stronę bioder mojej nauczycielki. Nie przetrwaliśmy pocałunku, ani Marta nie zareagowała gwałtownie na moje poczynania.

A ja, trochę zdziwiony własną śmiałością kontynuowałem. To było niesamowite uczucie. Krew zabójczo pulsowała w moich skroniach. Zupełnie jakbym wyłączył się z otaczającej rzeczywistości i znalazł się w całkiem innej..

Przeniosłem swoją dłoń na dużą i pełną pierś Marty. Położyłem ją delikatnie na tej wspaniałej górze poczułem jakby przepłynął przeze mnie prąd. To było wspaniałe uczucie. Poczułem się prawie, jak półbóg. Dotykałem zgrabnej piersi osoby, która do tej pory była całkowicie poza moim realnym zasięgiem, bo jeśli chodzi o moją fantazję, to byłem zdecydowanie dalej. Fantazja jednak w tym momencie była niczym. Rzeczywistość przerosła ją kilkakrotnie.

  

Nasz namiętny pocałunek nadal trwał i wciąż był gorący. Usta Marty były niezwykle słodkie. Zapach oraz ciepło, które wbiło z jej ciała rozkładało mnie całkowicie. Świadomość, że w tej chwili nie jestem jej uczniem, ale... kochankiem dokładała swoją część do tej magicznej chwili. Nie potrafię tego dokładnie opisać, ale było to najmistyczniejsze przeżycie mojego życia.

  

– Co ja kurde robię? - usłyszałem jej głos, gdy na chwilę przerwaliśmy aby zaczerpnąć powietrza.

Nie zwróciłem na to zbytniej uwagi. Znów zbliżyłem swe usta do jej ust, mocniej zacisnąłem swą dłoń na jej wydatnej piersi oraz przytuliłem ją z całej siły. Chwila wciąż mnie niosła i nie zamierzałem wcale tego przerywać. Niech się dzieje, co chce!

Przeniosłem swoją rękę na kolano Marty i po raz kolejny rozpocząłem subtelną wędrówkę w stronę jej bioder. Doszedłem do mistycznej granicy, którą wyznaczała gumka jej bielizny. Pod wpływem chwili wsunąłem palec za materiał jej majteczek i zacząłem je z niej ściągać.

Marta uniosła się lekko pozwalając mi zdecydowanym ruchem zsunąć majtki z jej pupy. Poczułem że obejmuje mnie znacznie mocniej niż jeszcze przed chwilą.

– Co ja robię? – powtórzyła zmysłowym szeptem.

To zdopingowało mnie do dalszych działań. Sam nie wiem skąd, ale doskonale wiedziałem co robić. Nie miałem do tej pory zbytniego doświadczenia w kontaktach z dziewczynami, ale coś tam już zdążyłem przeżyć. Zresztą chyba nie musiałem mieć. To instynkt mną kierował i sterował wszystkimi moimi poczynaniami. Instynkt albo natura. Sam nie wiem co to było, ale przecież to nie było w tej chwili najważniejsze.

  

– Chyba całkiem ocipiałam - odezwała się Marta.

– Jesteś wspaniała – to był mój głos.

Tylko to przyszło mi w tej chwili na język. Patrzyliśmy sobie w oczy. To nie było takie zwyczajne spojrzenie. W naszych oczach błyszczały niezwykłe iskierki. Wzrok Marty był jakby nieobecny i przysłonięty mgiełką pożądania. Tliła się w nich niezwykła chęć i pożądanie. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie. W moich oczach można było zobaczyć coś podobnego.

Byłem niezwykle rozpalony. Krew w ciąż przepływała w zabójczym tempie przez moje żyły i silnie pulsowała w skroniach. Byłem podniecony. Nie tylko poniżej brzucha, ale ten stan przeniósł się na całe moje ciało. Zjeżył mi się nawet najdrobniejszy włosek. Czułem gęsią skórkę. Było mi gorąco mimo lekkiego chłodu bijącego znad morza.

Marta położyła dłonie na moich ramionach.

– Chodź – odezwała się nie spuszczając ze mnie wzroku.

Jak na komendę wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę wydm. Marta trzymała mnie za rękę i prowadziła w nowe miejsce. Szedłem za nią bez obawy przepełniony radością, szczęściem i maksymalnie podniecony. W moich majtkach było już bardzo ciasno.

  

Zaprowadziła mnie w ustronne miejsce w wśród zieleni. Tu mało kto bywał w czasie dnia, a co dopiero mówić o środku nocy. Byliśmy tu sami, bezpieczni przed ciekawskich wzrokiem. To nikt nam nie mógł w niczym przeszkodzić. Ten fakt był dodatkowo podniecający, chociaż ja byłem podniecony na full i niewiele brakowało aby czara się przepełniła.

Stanęliśmy naprzeciwko siebie, objęliśmy się i zaczęliśmył całować. Marta zaczęła rozpinać moją koszulę. Gdy uporała się już ze wszystkimi guzikami, zaczęła składać delikatne pocałunki na moim torsie. Powoli schodziła ustami coraz niżej. Wreszcie dotarła do pasa. Szybko rozpięła pasek moich spodni, potem ich guziki i ściągnęła je aż do kostek. Przez materiał moich majtek moje podniecenie było doskonale widoczne. Penis był maksymalnie wzwiedziony. Położyła na nim swoją prawą dłoń i zaczęła lekko go masować. Miałem wrażenie, że wyskoczę z butów pod wpływem jej dotyku. Ale to jeszcze nie było wszystko.

Majtki opuściła w dół i mój penis wyskoczył z nich jak z katapulty. Przez krótką chwilę kołysał się tuż przed twarzą mojej nauczycielki.

Wzięła go delikatnie w dwa palce, zsunęła do końca skórkę napletka i objęła go wargami. Wsunęła go sobie całego do ust.

Wow! To było takie... Takie... Takie niesamowite. Jęknąłem cicho z rozkoszy.

Marta zaczęła ssać go dość gwałtownie. Raz za razem znikał cały w jej ustach. Wplotłem palce we włosy Marty, a ona ssała go i ssała nieprzerwanie. A ja płynąłem i płynąłem przed siebie oceanem rozkoszy.

Nie było to już morze, a w dodatku tak chłodne jak Bałtyk, ale prawdziwy ocean. Było mi cudownie, było wspaniale, było tak, jak zawsze sobie do tej pory wyobrażałem. A nawet było wspaniałej, bo realnie. To wszystko działo się naprawdę. Działo się tutaj i teraz. W tę piękną licową noc.

  

Marta przerwała pieszczotę oralną. Odsunęła się ode mnie na dwa kroki. Podciągnęła swoją sukienkę odsłaniając wygoloną polanę poniżej swojego brzucha. Wpatrywałem się w jej wzgórek łonowy z niemym zachwytem na twarzy.

Nie założyła majtek od momentu, jak wstaliśmy i przyszliśmy tutaj. One musiały zostać przy plażowym koszu.

Marta usiadła pupą na mojej rozłożonej koszuli, położyła się na plecach rozkładając szeroko nogi.

Szparka pomiędzy nimi była doskonale widoczna.

Nie tracąc zbytnio czasu przyklęknąłem pomiędzy jej nogami. Chwyciłem mocno swojego ptaka i przytknąłem do jej szparki a następnie jednym ruchem wsunąłem do środka. Marta jęknęła głośno z rozkoszy.

Obejmując ją mocno za szyję zacząłem poruszać się rytmicznie do przodu i w tył. Z każdym moim pchnięciem penis wchodził w nią głęboko aż po same jądra. Ależ to było fantastyczne! Byłem w kobiecie i to nie w byle jakiej kobiecie. Byłem w piczce swojej nauczycielki języka angielskiego. Miałem ją. Była całkowicie moja. Ale to piękne!

Marta obejmowała mnie w pasie nogami i nie pozwoliła wysunąć mi się z siebie nawet wtedy, gdy dochodziłem do końca. Wytrysnąłem więc w nią obfitym strumieniem swojego nasienia. Po chwili zastygliśmy oboje w bezruchu. Leżałem na Marcie obejmując ją mocno. Szybko i głęboko oddychaliśmy.

Jakie to było cudowne uczucie!!!


Na dworze robiło się coraz jaśniej. Budził się nowy dzień. Ogarnęliśmy się dość szybko, ale ślady naszych intymnych chwil wyraźnie się na nas rysowały. Od razu było widać, że zdarzyło się między nami coś bardzo intymnego, ale co tam?

Guzik mnie to wszystko obchodziło. Byłem cholernie szczęśliwy i niezwykle uradowany. Znajdowałem się praktycznie w innym wymiarze, chociaż przez cały czas nad naszym pięknym, polskim morzem w małej pipidówie o nazwie G. Było wspaniale, było mi cudownie. Było tak jak jeszcze nigdy mi nie było.

Totalny i niespodziewany odjazd w najwspanialszym tego słowa znaczeniu.

Spoglądałem dyskretnie na Martę, ale ona miała kamienną twarz i nie mogłem odczytać żadnych emocji. Za to ja lśniłem niesamowitym blaskiem.

  

Wracaliśmy niespiesznie do domów. Wcześniej oczywiście wróciliśmy się na plażę, by zabrać pozostawioną tam bieliznę Marty.

- Spotkamy się wieczorem? – zapytałem, gdy już stanęliśmy przy furtce.

- Jasne - uśmiechnęła się po raz pierwszy moja nauczycielka – jeszcze jakiś czas będę tutaj urlopowała, więc będzie mi bardzo miło.

Umówiliśmy się na godzinę siedemnastą w małej kafejce przy molo.

  

Czas dłużył się i ciągnął, jak przysłowiowe flaki z olejem. Nie mogłem się doczekać tej cudownej chwili, gdy znów spotkam Martę i spędzimy ze sobą przyjemnie czas. Na pół godziny przed umówionym spotkaniem wyruszyłem na niego pełen wewnętrznej radości, optymizmu i uniesienia.

Marta przyszła punktualnie. Była dokładnie 17:00. "Five o clock "– zaśmiałem się w duchu.

Czas spędziliśmy bardzo miło i przyjemnie, ale niczego innego się nie spodziewałem. Razem obejrzeliśmy przepiękny zachód słońca, który napełnił mnie niezwykle subtelnym romantyzmem. Zawsze rozklejały mnie takie nadmorskie obrazki: morze, plaża, słońce chowające się pod powierzchnią wody. Nic tylko pisać wiersze.

  

Zmierzchało się już, kiedy odprowadziłem Martę do domu. Stanęliśmy dłuższą chwilę przed furtką.

- Dziękuję ci bardzo za mile spędzony czas – odezwała się Marta.

- To była dla mnie przyjemność - uśmiechnąłem się.

Trochę zakuło mnie w sercu, że ten mile spędzony czas dobiega końca. Najchętniej przedłużył bym go w nieskończoność, albo przynajmniej o nadchodzącą noc.

- Może wejdziesz na chwilę? – usłyszałem jej głos, jak przez mgłę.

Ten głos napełnił mnie nadzieją.

- Bardzo chętnie.

Na to czekałem całe popołudnie.

W pokoju Marta zaparzyła kawę i usiedliśmy razem przy stoliku.

- Bardzo fajnie spędziłam z tobą czas – stwierdziła Marta.

– Mnie też było bardzo przyjemnie – zrewanżowałem się.

- Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz?

- Nie!! - zaprzeczyłem.

- I mam nadzieję, że to, co się stało pozostanie tylko i wyłącznie między nami.

- Oczywiście.

- Bo widzisz... Nie powinnam była tak się zachować. To bardzo niepedagogiczne – uśmiechnęła się smutno - ale...

- Ale co?

- Jesteś nad wyraz poważny, jak na swój wiek i bardzo mi się podobasz. Mimo wszystko nie powinnam. Jesteś przecież moim uczniem...

- To była najwspanialsza rzecz jaka mi się do tej pory trafiła.

- Szczerze mówiąc: mnie też.

Mówiąc to Marta położyła dłoń na mojej dłoni.

- Trochę zaszalałam.

- Odrobina szaleństwa każdemu jest potrzebna – stwierdziłem filozoficznie – są przecież wakacje, więc to najlepszy czas na małe lub duże szaleństwo.

- Właśnie... I wiesz co? Bardzo chętnie bym to powtórzyła.

Jej słowa zaparły mi dech w piersiach. Myślałem dokładnie o tym samym.

- To było magiczne – powiedziałem.

- Spieszysz się do domu?

- Nie.

  

Przywarliśmy do siebie z całą mocą. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Moje ręce prawie natychmiast podążyły w stronę bioder i pośladków mojej nauczycielki.

Sen, który rozpoczął się poprzedniej nocy trwał dalej i niech chwała mu będzie za to. Marta na chwilę oderwała się ode mnie i zgasiła światło, chociaż mnie wcale ono nie przeszkadzało. Nawet wolałem pieścić się przy pełnym świetle. Ale okej. Przy zgaszonej lampie też jest przyjemnie.

Zaczęliśmy ściągać z siebie ubrania i po chwili opadliśmy całkiem nadzy na tapczan. Nasze pieszczoty były niespieszne i jakby dojrzalsze. To miejsce było dużo subtelniejsze niż poprzednie, więc mogliśmy być bardziej sobą. Tak sobie pomyślałem całując piersi Marty.

Szedłem coraz dalej zbliżając się do upragnionego celu. Wszedłem w nią zdecydowanie. Wsunąłem swojego penisa w mokrą szparkę mojej nauczycielki. Ależ to była jazda...

Przez moment pomyślałem, że jest to moja "Bitwa o Anglię". Kontynuowałem więc z pasją swoje natarcie aż do momentu, gdy zakończyłem je wytryskiem nasienia w głąb piczki Marty. Doszliśmy jednocześnie zatapiając się w oceanie rozkosznego orgazmu.

Poczułem się całkowicie spełniony. To było nieziemskie!!!

– Dziękuję – usłyszałem głos Marty.

- To ja dziękuję.

Leżeliśmy mocno w siebie wtuleni głaszcząc dłońmi swe ciała i od czasu do czasu obdarzaliśmy się delikatnymi pocałunkami.

Ja byłem w raju. Wspanialszego Edenu nie mogłem sobie wyobrazić.

  

- Nigdy nie zapomnę swego pobytu tutaj – mówiła Marta – to były jedne z moich najwspanialszych wakacji. Aż szkoda, że już się kończą.

Spojrzałem na nią lekko zdziwiony.

- Pojutrze wyjeżdżam – wyjaśniła.

- Już pojutrze?!

- Tak. Wszystko co dobre szybko się kończy. Za szybko się kończy – podkreśliła.

Aż tak szybkiego końca się nie spodziewałem. Wiedziałem, że kiedyś on musi nastąpić, ale nie myślałem, że tak szybko.

Cholera. Dlaczego tak się dzieje? – zastanawiałem się. Zawsze, gdy coś zaczyna się fajnie układać, to nagle się kończy? Przecież niedawno się spotkaliśmy. Szlag by to trafił!

  

Pocieszałem się myślą, że już wkrótce wakacje naprawdę się skończą i wrócimy do rzeczywistości, czyli: do mojego niewydarzonego liceum. Chyba żaden uczeń nie tęsknił tak bardzo do szkoły, jak ja.

Wreszcie nadszedł pierwszy dzień września i rozpoczęcie roku szkolnego. Okazało się jednak, że tak właściwie, to nie było się z czego cieszyć. Ledwie co znalazłem się w klasie, z nóg zwaliła mnie wiadomość, że Marta nie będzie już naszą nauczycielką. Zrezygnowała z pracy w naszej szkole na rzecz innej, podobnież lepiej płatnej.

Poczułem się zraniony.

Swojej nauczycielki angielskiego już więcej nie spotkałem. Przeprowadziła się do innego miasta i słuch o niej zaginął. Zaginął, ale nie we mnie. Pamiętam ją do dziś i wiem, że nigdy nie zapomnę.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik wram

    Fajne, dobrze się czyta  :bravo:

    25 lut 2023

  • Użytkownik darjim

    @wram 😀

    26 lut 2023

  • Użytkownik TomoiMery

    dobre szkoda że nie pociagles tego dalej 😁

    25 lut 2023

  • Użytkownik darjim

    @TomoiMery 😀

    26 lut 2023