Szybko przekonała się jak ekscytujące jest mieć zawiązane oczy. Zdało jej się, że zmysły pozawzrokowe natychmiast stają się o wiele bardziej czułe.
Czekała z niecierpliwością na kolejny pocałunek.
Okazało się, że Armand nie kłamał! Zawiązane oczy powodowały, że wydawało jej się, że wszystko jest inne! Że dosiadający się z innej strony chłopak, jakby inaczej pachniał, jakby inaczej dotykał… i jakby inaczej całował!
Ulegle oddawała mu swe usta, ale czuła, jakby bardzo niepewny pocałunek, jakby całowała się z nim pierwszy raz. Mało tego. Wydawało jej się, że ręce mu drżą. Ewidentnie, drżały mu ręce, gdy dotykał do jej piersi. Chwytał je jakby bardziej nieśmiało, jakby był zaskoczony tym, że może je dotknąć.
Marta szeptała:
- Jesteś niesamowity… miałeś rację, dzięki opasce, wszystko jest jakieś inne…
Zgodnie z jej oczekiwaniami, Armand nie odpowiedział ni słowem.
Za to odpowiedziało nauczycielce, po jej wyznaniu, mniej delikatne uściśnięcie jej piersi. Jakby nieco odważniejsze już dłonie próbowały je śmielej pieścić. Potem zsunęły się na jej pośladki, suwały się po nich, jakby chciały określić ich wielkość…
Kiedy puściły ją, usłyszała jak chłopak wstaje. Wkrótce, jakby z boku dobiegł szept Armanda:
- Nie zdejmuj apaszki, teraz siądę z drugiej strony.
Ten sam efekt. Znowu zdawało się jakby inny zapach, inny dotyk, inny pocałunek… Znów taki początkujący… niewyrobiony… Dłoń, jakby drobniejsza… poczuła ją na kolanie. Potem na biuście. Też na początku bardzo delikatna, też drżąca…
Rozdygotana nauczycielka szeptała:
- Naprawdę, potrafisz zaskakiwać… co ty ze mną wyczyniasz…???
Ręka silniej ścisnęła biust. Macała go. Bez ani jednego słowa. I bez słowa wsunęła się pod spódnicę.
- Ochhh… - przeciągle westchnęła Marta.
Dłoń buszowała pod spódnicą, suwając się po udach kobiety. Odkryła koronkowe zakończenia jej pończoch. Wsunęła się głębiej i dotarła do nagiego ciała powyżej manszety. Jednak nie miała śmiałości penetrować dalej.
- Chyba zdejmę apaszkę… chcę cię jednak widzieć…
Po tych słowach, jak ręką odjął, chłopak wyciągnął rękę spod spódnicy i czuła jak odskoczył od niej.
Zdumiała się. Po chwili zsunęła apaszkę. Armand siedział obok niej i uśmiechał się, jakoś, jakby to nazwać? Makiawelicznie?
Miała wrażenie, jakby krzaki, na wprost nich, poruszały się jakoś nienaturalnie…
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.