Wróciłam do domu późno. Otworzyłam balkon, przetrzepałam pościel niezłożoną po porannym gorącym żegnaniu się z Mężem Numer Dwa. To jego wielka zaleta w stosunku do Jedynki, że choć często wyjeżdża w delegacje, to zawsze dba, by okres postu był dla mnie jak najkrótszy. Pierwszy okazał się chorobliwie zazdrosnym, choć nieźle wyposażonym dupkiem, który nie mógł pojąć, że kobieta ma swoje potrzeby. Nawiasem Drugi dysponuje też całkiem godziwym przyrodzeniem, a co najważniejsze, jest obowiązkowy i chętny w jego używaniu. Codziennym!
Zrzuciłam bluzkę, spódnicę i w rajstopach i stringach poszłam do łazienki. Na chwilę stanęłam przed lustrem. Mimo trzydziestki jeszcze całkiem niezła sztuka ze mnie! Piersi jędrne, bronią się przed grawitacją, a ich rozmiar gwarantuje, że nie ma męskiego oka, które nie zatrzymałoby się na moim dekolcie. Szczególnie, gdy „zapomnę” włożyć stanik. Ujęłam je oburącz unosząc lekko i ściskając. „Świetne do hiszpana” - powiedział Roman przy pierwszym spotkaniu... Na wspomnienie jego grubego ptaka przesuwającego się między nimi, poczułam nadchodzące podniecenie. Znowu?!
Szybko wskoczyłam pod prysznic. Stałam pod strumieniem gorącej wody, powoli wcierając żel, od dotyku dłoni brodawki mi nabrzmiały, mydliłam brzuch, biodra i pośladki, potem uda i dłoń jakoś zawędrowała mi do pagórka, do łechtaczki. Poczułam, że i ona nabrzmiewa podnieceniem. Z pewnym wysiłkiem powstrzymałam się od mocniejszego dotknięcia i spłukałam żel solidnym strumieniem.
Wytarłam się, wysuszyłam włosy, przeczesałam i w szlafroczku poszłam nalać sobie lampkę brandy. Wszystko to robiłam nieco machinalnie, nie mogąc się uwolnić od wspomnienia popołudnia. Po „hiszpanie”, potraktowanym jako gra wstępna, Roman obsłużył mnie kilka razy z rzędu, jak przystało na młodego, jurnego byczka. A wszystko zaczęło się od tego, że wychodząc z biura ulokowanego na pierwszym piętrze hotelu „Gromady” wstąpiłam na jednego do hotelowego baru. Ledwo umieściłam się na stołku i zamówiłam „Stocka”, zjawił się on. „Ale ciacho” – pomyślałam. Może niezbyt wysoki ale pięknie zbudowany, ciemnooko blondyn. Zasiadł na sąsiednim stołku i zaczął od razu z grubej rury:
- „Sprawiasz mi kłopot!”
-„Jaki” – zdziwiłam się.
- „Nie wiem, co masz seksowniejsze: uda czy piersi.” – położył mi dłoń na udzie. Dłoń miał duża i silną, o długich zadbanych palcach. O ile na pierwszy rzut oka poczułam tylko drobne motylki pod brzuchem, to po tym dotknięciu byłam gotowa rozłożyć dla niego nogi najszerzej, jak tylko potrafię. Ostry erotyczny flirt trwał tylko tyle czasu, co potrzeba do wypicia jednego kieliszka i kilkanaście minut potem, już w jego pokoju, gdy zdjął mi bluzkę i zaczął poznawać namacalnie mój biust, usłyszałam zdanie o „hiszpanie”. – „Pokaż, co ty masz do tego hiszpana” – odparłam i zaraz się przekonałam. Był wyposażony potężnie. Może nie imponował długością – lecz nie w długości siła przecież – za to grubość miał imponującą. Tylko kilka razy dotychczas spotkałam podobne. Sterczał lekko ku górze, twardy jak ze stali, uklękłam przed nim, polizałam czubek, odsłaniając okrągłą, grubą główkę, po czym ułożyłam go między moimi cudnymi, wymagającymi miseczki E, balonami.
Popijałam brandy, wspominając i analizując każdy ruch Guliwera, który wysuwał się głodny kobiety z pomiędzy moich ściśniętych oburącz piersi, chował między nimi i znów pokazywał. To wspomnienie doprowadziło mnie do ostatecznej gotowości. Nalałam drugi kieliszek i poszłam do sypialni. Podeszłam do szuflady z wyposażeniem. Chwila namysłu. W końcu podjęłam decyzję, by wziąć do łóżka wszystko, w końcu nie wiadomo, jak się sprawy rozwiną.
Zrzuciłam szlafroczek i opadłam na wyziębioną pościel. Zbadałam wskazującym palcem nabrzmiałą łechtaczkę, rozchylenie i wilgoć pomiędzy. Ona była gotowa! – „Co my tu mamy największego?” – po popołudniowym rozpychaniu się Romanowej Armatki czułam potrzebę gruntownego wypełnienia. – „Nie będziemy się spieszyć” – pomyślałam – „wieczór jeszcze długi”. Odłożyłam na bok dilda i czarny jak Afrykańczyk, gruby i długi, wibrator z bocznym palcem łechtającym. Mój ulubiony, odpowiednio potężny i obsługujący równocześnie cipkę i łechtunię. Zdecydowałam się na jajeczko. – „Nie będę z nim chodzić, biorę mojego „spaślaczka”. – „Fi pięć i pół centymetra” wymaga odrobiny ostrożności we wkładaniu, nawet w tak wilgotną i porozciąganą, jak moja dziś, pochwę, więc dobrą chwilę trwało, zanim je tam umieściłam. Spróbowałam zacisnąć kilkakroć mięśnie, położyłam się na wznak i na próbę zsunęłam i rozchyliłam parokrotnie uda. Nacisnęłam pilota. Poczułam przyjemną wibrację wewnątrz.
Kilka godzin temu leżałam podobnie, tyle że w innym łóżku, a między udami miałam pracowitego ogiera. Gdy złapałam go po „hiszpanie” za Guliwera i pociągnęłam za sobą na łóżko, zaczął we mnie wchodzić natychmiast. Pchał z nieuchronną cierpliwością, zagłębiał się konsekwentnie, aż wypełnił mnie dokładnie i do końca. I wtedy zaczął pracować, z początku powoli, wykorzystując całą Jego długość. Na wspomnienie jego ruchów dotknęłam sterczącej łechtaczki i zaczęłam ją pocierać palcami. Nie przerywałam kołysania udami, by lepiej czuć wciąż wibracje mojego kochanego jajeczka. Ruch dłoni zgrał się ze wspomnieniem narastającego tempa jego pchnięć. W pewnej chwili drgałam cała, tak samo, jak w chwili, kiedy on po dobrym kwadransie pracy zbliżał się do szczytu. Doszłam, dłoń zatrzymała się na rozgrzanej do czerwoności łechtuni, nogi wyprostowały i wtedy przypomniał mi się gorący strumień jego wytrysku i trzęsienie ziemi mojego orgazmu. Poczułam falę powtórnego orgazmu, co jest? sama? wielokrotny?! Tego jeszcze nie było!
Leżałam zdyszana po przeżytym wstrząsie. Po tamtym popołudniowym, Roman nie wysunął się ze mnie, tylko leżał na mnie zdyszany, a gdy trochę uspokoiliśmy oddechy, zaczął mnie całować. Długie minuty, może kwadranse, nasze języki walczyły, wpychając się wzajemnie w usta. Roman, to oparty na prawym łokciu, lewą ręką tarmosił moją prawą pierś, to odwrotnie: na lewym łokciu, prawą ręką drażnił mój lewy sutek. Wspomnienie kazało mi znów włączyć jajeczko, palcami pieścić piersi, łapać i szczypać brodawki. Roman brał je w usta i ssał i gryzł delikatnie na przemian – i ja wzięłam i kolejno uniosłam je do ust. Gdy tak ssał je kolejny raz, poczułam nagle, że rośnie i twardnieje we mnie. – „Chcesz mnie rozerwać?” – zapytałam, a on powiedział, że chce tylko mnie zerżnąć porządnie.
Zerżnął mnie! I to jak! Nie wiem, ile to trwało, robił to bez końca. Kazał mi zakładać nogi na plecy, to znów prostować je i ściskać uda, a sam obejmował je swoimi silnymi udami, potem zadarł mi je na swe ramiona i doprowadził aż do bólu dogłębnymi pchnięciami i znów wrócił do „klasyka”. Robił to bez chwili przerwy, zmieniając rytm i siłę, a ja... Wspomnienia czarnej nocy, która zapadła w słoneczne popołudnie zaczęły doprowadzać mnie do szału. Wyszarpnęłam jajko z cipki i sięgnęłam po Afrykańczyka. Miał taki sam rozmiar, jak jego Guliwer. Wsunęłam go do oporu, nacisnęłam przełącznik. Drżałam jak wtedy po południu, gdy Roman doprowadzał mnie do kolejnych orgazmów. Drugiego, trzeciego… ile ich było? W pewnej chwili obróciliśmy się i zaczęłam go ujeżdżać jak ogiera. Złapałam Go w palce, to nie do wiary, jaki on jest twardy. Ten chwyt spowodował, że Romanowa Armatka znów wystrzeliła we mnie zapas spermy, tak jakby nie robił tego od trzech dni. Gdy przypomniałam sobie, jaki potężny orgazm od tego dostałam, przyparłam palec Afrykańczyka ściśle do łechtaczki. Doszłam znowu!
Po tym szaleństwie Roman zsunął się ze mnie. Trzymałam w dłoni grubą, nieco miękką kiełbasę, która przed paroma minutami robiła takie cuda. Roman wodził palcami po moim brzuchu, piersiach, udach, wargach. Skąd chłopak w jego wieku tak umie pieścić, tak zna potrzeby mojego ciała?! Wspomnienie orgazmu-giganta trwało we mnie ciągle… Usnęłam słodko zaspokojona.
Gdy się ponownie ocknęłam przypomniało mi się, że Roman w pewnej wyślizgnął się z mojego uchwytu i wszedł między moje nogi, Obudziło mnie całowanie wewnętrznej strony uda, na to wspomnienie zaczęłam je głaskać dłonią, żałując, że nie czynią tego męskie wargi i język. Moja dłoń wędrowała coraz wyżej, tak, jak wtedy jego usta, poczułam, jak wtedy, wracające podniecenie. Jeszcze raz?! A Roman lizał już i ssał moje wargi, dotknął językiem łechtaczki. Co za wrażenie, już była ukrwiona i gotowa, a on nie przerywał pracy nad nią.
Zaczęłam znowu łechtać, wyobrażać sobie, że mój wskazujący palec jest jego językiem. On wtedy wsunął palec miedzy moje spracowane wargi, czułam jak badał przód mojej cipki, szuka... ZNALAZŁ! Aż podskoczyłam wtedy w nagłym orgazmie, a on włożył drugi palec i zaczął mnie nimi posuwać. Zrobiłam teraz to samo... Roman długo nie pozostał przy dwóch, oderwał wargi od mojej łechtaczki i poczułam trzeci – „On mnie chce rozerwać?” – ale on się tym nie przejmował, włożył czwarty. Nie rozerwał, zachwycił.
Ja używałam tylko trzech palców, umiem je trochę głębiej wsuwać, niż operując czterema. A on zaczął przyśpieszać, pchać dłoń coraz mocniej i, gdy czułam już nadchodzący nowy orgazm, nagle przerwał. Chciałam krzyknąć: „Nie przestawaj!” ale on posunął się w górę mojego ciała i poczułam, że znów wdziera się we mnie swoim Guliwerem. Tego już nie wytrzymałam: wrzasnęłam w orgazmie, aż Roman zapytał: - „Co się stało? Boli?” – na szczęście przy tym nie przerwał pchania – „Nie!!! Pracuj, pracuj!!!”
Pracował… nie mam pojęcia, jak długo to trwało. Czy tak długo, jak teraz moje trzy paluszki rozchylały mokrą, trochę obolałą cipkę, czy dużo, duuużo dłużej? Muszę! Sięgnęłam znów po Afrykańczyka. Wepchnęłam go głęboko, tak by palec znów dotknął łechtaczki, włączyłam. Szlag! Ostatnia bateria padła. Zaczęłam oburącz pracować Afrykańczykiem, jak dildem. Roman nie bawił się tym razem w zmiany pozycji, po prostu rżnął mnie w równym szybkim tempie, aż nagle poczułam, że dochodzi, cały sztywnieje, drga... tryska. Znowu?! Ile on ma tej spermy?
Pół godziny potem, gdy odrobinę oprzytomniałam, powiedziałam, że muszę już iść do domu. Nie protestował. Siadłam na moment przed lustrem, uczesać włosy i poprawić makijaż. Wiedziałam, że będzie mnie obserwował, niech zapamięta na długo. Takiego ciała łatwo drugi raz nie spotka. W końcu wstałam, naciągnęłam przez głowę bluzkę i nagle poczułam jego silne dłonie na biodrach.
- „Nie wytrzymam widoku twojego jebliwego tyłka” –powiedział, popchnął mnie za kark zmuszając do pochylenia się i poczułam, jak wdziera się moją cipkę od tyłu. Kiedy mu zdążył stanąć?? Zrobił to brutalnie, zgniatając moje pośladki uderzeniami podbrzusza, penetrując całą swoją długością, Zapierałam się z całych sił oburącz o blat pod lustrem, a on trzymając mnie oburącz pchał, pchał i pchał.
Znów wzięłam Afrykańczyka, położyłam się na boku i sięgając za plecy wcisnęłam go głęboko. Szkoda, że nie ma baterii! Pozostawiłam go wetkniętego i zaczęłam, który to raz tego wieczora, pracować palcami nad łechtaczką. Doszłam znowu, podobnie, jak oboje wtedy przed tym lustrem.
Gdy wychodziłam zmordowana z hotelowego pokoju, włożywszy stringi, rajstopy, spódniczkę i szpilki, Roman pocałował mnie w usta i powiedział: - „Fajnie umiesz ruszać pupcią, miło było cię poznać”.
Jasne, że miło. Jestem cała obolała, a jutro wraca mąż numer dwa. Musze dojść do siebie, bo będzie wyposzczony. Wyposzczony?! Po noclegu w hotelu???... Ale na pewno będzie chciał wypełnić obowiązek. Usnęłam.
1 komentarz
PrzelotnyPtak
Ochhh te milfy!!!