Małe, wielkie szczęścia chwile! (Paulina - Początek) ... #5 !

Małe, wielkie szczęścia chwile! (Paulina - Początek) ... #5 !Wędruję za szczęściem niestrudzenie przez świat. W pobliżu mnie kroczy z wędrówki w plenerze zadowolona totalnie w chwili pełnej swobody suka z rasy owczarków kaukazkich - Nina z Kandałakszy nad Zatoką Kandałaksza rosyjskiego Morza Białego.  

Dotarłem na Mazowsze nad rzekę Liwiec między Siedlcami a Łosicami w pobliżu osady Pruszyn na wschód od Warszawy. W przeciwieństwie do bagien, które opuściłem, Liwiec przyciągał czystą, przeźroczystą, zachęcającą do kąpieli wodą. Ugasiłem pragnienie. Nina uczyniła to samo. Ma suczka szczęście, że ubiań nie nosi. Po przeprawie przez bagna w upalny dzień i ciepłą noc polskiego lata, wyglądała okropnie. Pierwsza wskoczyła do wody. Z wielką ochotą pozbyła się brudu niesionego na sobie aż tu do rzeki. Prędko się rozebrałem. Dałem nura w oczyszczającą rzeki toń. Chwilę pływaliśmy. Zupełnie czyści po przeciwnej stronie meandrycznego rzeki Liwiec lądowego cypla wyszliśmy na brzeg. Po kilku krokach opadłem na ziemię. Czołgając się, wróciłem do rzeki. Od razu w szuwarach ukryłem własną osobę. Dlaczego? Ujrzałem kobietę, której swym pojawieniem nie chciałem spłoszyć.

Sam widok pięknej kobiety, przykuwał męską uwagę. Strój Pauliny był skromny, uwodzicielski. Założyła biustonosz z wygodnymi dla wspaniałych piersi podtrzymującymi miseczkami ze stringami chroniącymi niewieście łono przed wzrokiem nieporządanych oczu natrętnych gapiów. Przez biodra oraz między pośladkami szły tylko paski. Widziałem zadek w pełni prezentowany. Podobnie w piersiach. Do połowy w dole pełne miseczki. Od połowy w górze same paseczki. Strój cały w kolorze skóry drapieżnego lamparta, jak na safari z czarnymi paskami i obwódkami. Stopniowo ogarniało mnie szaleństwo. Pragnienie czule dzikiej orgii z cudowną Amazonką rozbudzało me zmysły.  

Co tu robiła? Jak się tu znalazła? Na lądzie stał namiot. Przy brzegu był kajak. A ona wczesnym lata porankiem w stroju Afrodyty łowiła pracowicie ryby. Już kilka sztuk w wykopanej sadzawce czekało na swego losu brutalny finał. Dziewczyna z długą, wierzbową wędką patrzyła uważnie na spływającego konika polnego, którego przymocowała do niewielkiego, drewnianego haczyka pozorowanej wędki. W miejscu gdzie łowiła, rzeka płyneła leniwie. Owad niesiony prądem spływał powoli. Minął pierwszą przeszkodę. Drugą i trzecią też. Woda go wyniosła po przeciwnej stronie meandrującej rzeki w pobliże brzegu, gdzie nagły uskok głębszego dna tworzył kilkustopowej szerokości wir. W takich miejscach znajdują kryjówkę pokaźnej wielkości drapieżne ryby. Spójrzcie na zdjęcie, a Wasza wyobraźnia bdb wszystko pokaże. Drzew nad rzeką było niewiele. Las widać w oddali. To bardzo dobre miejsce na odpoczynek z miłym biwakiem w malowniczej krainie dla strudzonych wędrowców spływów z przygodami wszelkiego rodzaju. Siedziałem jak na kamieniach, niecierpliwie czekając końca wydarzeń. W ciszy niezupełnej patrzyłem lubieżnie na ciało kobiece dla mnie niedostępne. Nina leżała w wysokiej trawie. Skomląc okazywała własny niepokój. Podczołgałem się. Uspokajałem ją. Było conajmniej dziwnie, śmiesznie, ale intymnie i w 100% pozytywnie. Dorosły, nagi mężczyzna podziwiał w plenerze prawie nagą, młodą kobietę. Rozpalony do granic możliwości ostro pieprzył ziemię, rozrywał rękoma darń, gryzł trawiasty knebel. Oczy miałem zamglone. Pełne ognistych płomieni. Ciało zlane potem lśniło lakierniczo w słońcu. Tylko ktoś bardzo blisko usłyszałby stłumione, orgazmiczne faceta jęki.

Puszczona na wodę przynęta była bezradna bez szans na ucieczkę. Linka i haczyk więziły skutecznie. Jej okrutny los od początku do końca został ustalony. Ofiara zataczała kręgi. W miarę zbliżania się do lejkowatego wiru słabła, a jej ruchy zwalniały, stawały się nieporadne wobec przemocy. Wir brutalnie wciągał owada w głąb bezlitosnego dna. Jeszcze moment i zniknął pod powierzchnią wody. Dziewczyna doznała zawodu. Jej urocze lico wyraziło smutek. Rozczarowana lekko uniosła koniec własnej wędki. Starała się wyciągnąć przynętę. Nie miała ochoty stracić jej przez wredne korzenie tkwiące na dnie zdradliwego wiru. Podniosła kij wyżej. Owad powrócił na powierzchnię rzeki. Stało się. W tym momencid ryba chwyciła. Zaczeło się branie. Nie było czasu na radość. To jeszcze nie finał. Teraz nastąpiła walka. Szarpnięcie wędziskiem. Próba ciągnięcia ryby do góry. Ofiara duża, silna, waleczna stawiała opór. Wpierw w głębi krążyła na lince. Potem śmiało ruszyła pod prąd. Dziewczę bało się stracić tak znaczną zdobycz. Poszła za nią wzdłuż brzegu, ale w pewnym oddaleniu w górę rzeki Liwiec. Mogła mnie przez to odkryć. Musiałem wrócić w szuwary, zostawiając nasienie na trawie bez zacierania śladów swojego tu pobytu. Szkolona Nina umiejętnie zmieniła miejsce położenia. Kobieta wypuściła cały zapas linki. Mocno trzymała wędzsko. Czujnie reagowała na ruchy ofiary. Nie była pewna wytrzymałości żyłki. Nie ryzykowała. Wypatrzyła miejsce, gdzie brzeg łagodnie schodził do rzeki. Kilka kroków przesuneła się wzdłuż brzegu. Była bardzo blisko mnie. Tylko moment upajałem się widokiem zgrabnych z wdziękiem naturalnych ruchów. Ułamałem trzcinkę. Zanurzyłem się w całości. Widziałem, jak cofneła się w głąb lądu. Chwilę męczyła rybę. Ostrożnie docholowała ją do płycizny lądu. Wyciągneła zdobycz na murawę. Rzućiła wędkę. Szybko doskoczyła do wody. Małymi, silnymi rękami ujeła ofiarę. Zaniosła ją do sadzawki.  

Dopiero teraz okazała radość. Ale cóż to. Jej palce pokrywa mleczna maź.  
- Co to jest? - pomyślała zaintrygowana.
Powąchała. Posmakowała.
- Sperma? Skąd się tu wzieła? Kto ją zostawił? - zastanawiała się.

Cd. w części następnej. :D
Spróbójcie zgadnąć, co dalej będzie. :D

RG1

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1079 słów i 6011 znaków.

2 komentarze

 
  • Zadowolona

    A mnie to bardziej sie podoba niż inne na poziomie gimnazjum...

    9 wrz 2013

  • nick

    Beznadziejne, to mają być opowiadania a nie wiersze i to erotyczne. Porażka.

    8 wrz 2013