- Nie ma lepszej opcji, niż zakochać się w kilku słowach…
- Nie rozumiem – szepnęła, unosząc lekko brwi.
- Taka luźna dygresja. O miłości.
- Uwielbiam cię słuchać, gdy opowiadasz. W ogóle, uwielbiam…
Spojrzała przechylając głowę.
- Wczoraj czytałem kilka artykułów. Stąd te przemyślenia. Zwykle to kobiety zakochują się w snach i marzeniach. W czymś, co jest nieosiągalne i nieprawdziwe. Czytają książki i pogrążając się w romansach, marząc o białym koniu na księciu.
- Chyba o księciu na białym koniu? – przerwała, uśmiechając się, szeroko.
- A czy to ma znaczenie? Zarówno książę, jak i koń, mają być biali. Bez różnicy. Również to, kto kogo niesie. Wprawdzie książę, przybrany w lśniącą puszkę zbroi, wygląda niesamowicie dostojnie na białym rumaku. To fakt. Lecz koń, niesiony jego silnymi ramionami, budzi we mnie jeszcze większy respekt.
Zaśmiała się w głos.
- Po co miałby nieść swojego konia?
- Oh, może być wiele przyczyn. Koń mógł zostać ranny w walce o piękną wybrankę serca. Kopia opadła zbyt nisko w dłoni trafionego przeciwnika i roztrzaskała się o odsłonięty bok rumaka. Teraz książę niesie go do weterynarza, czy innego kowala losu.
- Albo?
Usiadła bokiem, przypatrując się z zainteresowaniem. Pozwolił się sprowokować, nie znajdując powodu do sprzeciwu.
- Albo, na przykład… - Pomyślał chwilę, zmieniając pas ruchu na zaśnieżonej autostradzie. – Mógł zachorować po zjedzeniu marchewki zatrutej przez złą Babę Jagę. Teraz książę odnosi go do czarnoksiężnika, żeby zdjął z niego klątwę.
- A czym była zatruta marchewka?
Uśmiechała się filuternie i wpatrywała w niego lśniącymi oczami. Przygryzła wargę.
- Właśnie na to pytanie… - przerwał, zjeżdżając w kierunku Hamburga. – To zagadnienie chciałem ominąć, ze względu na dość wstydliwy charakter… Zatrucia.
- Mów…
- Powiem, jeśli mi coś obiecasz. Ale musisz się nad tym mocno zastanowić i przysiąc z pełną świadomością.
- Przysiąc?
- Tak. Przysiąc. Możesz przysiąc na swój niebieski długopis.
- No dobrze, przysięgam. Obiecuję. – Odparła, gładząc go delikatnie po szyi. - Ale co właściwie?
Uśmiechnął się. Wymuszanie wcale nie było skomplikowane. Wystarczyło opowiedzieć o opakowaniu, by prezent nabierał niezwykłej wartości.
Nawet, jeśli w środku znajdował się tylko kawałek kartofla, potrafił go ładnie sprzedać.
- Zrobisz mi loda?
Zaśmiała się.
- Poważnie?
- Bardzo poważnie. Przecież się nie śmieję – kąciki jego ust drżały w pół do śmiechu.
Dostrzegła to bez trudu.
- Mam ci to obiecać?
- Mhmm…
- Przecież wiesz – szepnęła, przeciągając się zalotnie – że i tak to zrobię…
- Wiem. Ale mam na to ochotę teraz – mruknął, łapiąc ją za nadgarstek i przesuwając drobną dłoń na ukrytego pod materiałem spodni kutasa.
Westchnęła, masując go przez cienkie sztruksy.
- Obiecuję – szepnęła z uśmiechem.
- Więc… Smutna historia zatrutej marchewki jest mało przyjemna, choć nie skomplikowana. Jak wiadomo, każdy człowiek musi w jakiś sposób zaspokajać swoje potrzeby seksualne. Ty robisz to w ten sposób… - Przerwał i opuścił wzrok. Jego gruby kutas właśnie znikał w ustach dziewczyny. – Bo jesteś piękną kobietą i zasługujesz na odpowiednią pomoc dydaktyczno – praktyczną ze strony właściwego organu… - Westchnął głośno, gdy zacisnęła wargi i zassała mocno.
- Kurrrrwa… - warknął, zaciskając zęby na wardze. Intensywność nagłej pieszczoty usztywniła mu kolana. Dziewczyna wiedziała, co robi. Uwielbiała tę zabawę na równi z podrygującym w ciasnych ustach kutasem. Wił się, ociekając sokami po gładkiej powierzchni.
- Mów… - szepnęła, wypuszczając go na moment z ust.
- Czekaj… Sekunda. Prawie minąłem nasz zjazd – powiedział kiwając głową i zjechał na estakadę. Znaki kierowały wprost do portu.
- Tak więc, jeżeli jesteś piękną kobietąąąą… - Wyraz zlał się w jęk. Ciasny pierścień warg sunął wzdłuż gorącego członka. – Wtedy twoje potrzeby seksualne zostaną zaspokojone z pomocą jakiegoś przystojnego, inteligentnego, młodego mężczyzny, który doskonale potrafi zaspokoić kobietę i…
Przerwał, nabierając większy oddech. Usta sunęły po jego członku z prędkością tłoka parowozu. Język wbijał się w żołądź, powodując rozlewające się po całym ciele uczucie rozkosznego odrętwienia. Musiał się bardziej skupić na jeździe.
- Zwolnij trochę – szepnął, wsuwając dłoń w gęste włosy dziewczyny. Zacisnął palce, ukracając jej nieposłuszeństwo. – Jak już mówiłem, twoje potrzeby może zaspokoić młody, inteligentny, czarujący przystojniak, nieziemski w łóżku. – Zrobił pauzę i uśmiechnął się. - Albo taki ja.
Dziewczyna zaśmiała się w głos, nie wypuszczając z ust jego członka.
- Gdybym był teraz w jej cipce, czułbym każdy mięsień… - Pomyślał.
- Rozbrajasz mnie – powiedziała, od razu wracając do przerwanej czynności. Jakby w odwecie zacisnęła zęby na napletku i zsunęła go jednym ruchem. Nawet jej drobne zęby, potrafiły sprawiać rozkosz.
- Dobra… A taka baba-jaga, nie miała dużego wyboru. Używała swojego czarnego kocura, zamieniając go w księcia i wykorzystując seksualnie. Ale kocu wyliniał, stracił wąsy i odpadł mu ogon. Po zamianie w księcia, był łysawym, grubym Januszem, w brudnych gatkach i białych niegdyś skarpetkach, wpuszczonych w skórzane sandały z koziej pały.
Dziewczyna ponownie śmiała się, a jej ciało tańczyło w spazmach.
- Aż w końcu kocur miał całkiem dość i zamiast spełniania obowiązków wobec wiedźmy, wolał uciec do mrocznego lasu. Odzyskał wolność, futro i radość życia, polując na myszy. Aż dopadł go skacowany lis i przerobił na późne śniadanie.
Język wirował na twardej główce, zataczając równe okręgi. Co chwilę przystawał. Wtedy dziewczyna próbowała wsunąć koniuszek w otwór członka, próbując dostać się głębiej do źródła słodkawego smaku.
- Baba – jaga została osamotniona. Ropuch nie nadawał się do użytku, więc… Skoro w ogródku nie było ogórków, bo w lesie nie rosły zbyt dobrze ze względu na przetrzebione koronami drzew nasłonecznienie…
Tym razem śmiech dziewczyny nie dał mu wytchnienia. Zacisnęła mocno wargi, zostawiając trochę miejsca na łapczywie zasysane powietrze i chichotała.
- Dlatego miała tylko buraki i marchew. A jaki jest burak, każdy wie, bo beemką jeździ… - mruknął, hamując przed zajeżdżającym mu drogę pojazdem trzyliterowej marki. – Więc korzystała z marchwi. Zostawiła ją do wyschnięcia na ganku, bo to w sercu dobra kobieta była i rozumiała potrzebę recajklingu, a koń zobaczył marchewkę i ją po prostu zeżarł. Ot, cała historia – powiedział, zjeżdżając w ciemniejszy zaułek, między pokrytymi grubym tynkiem budynkami.
- Zrób mi to, moja mała – szepnął, sięgając dłonią do piersi. – Daj mi je.
Puściła jego kutasa i rzuciła się do ust. Całowała je dziko i namiętnie, jakby były źródłem niezwykłego smaku. Wciągała silny język w usta i ssała go delikatnie. Dłonie mężczyzny dopadły piersi.
- Już się za nimi stęskniłem – warknął, zaciskając palce na sutkach. Bawił się, ważąc cudowne cycki w dłoni. Ściskał, gładził, szczypał sutki w akompaniamencie coraz wyraźniejszych jęków kobiety. Wiła się na fotelu, gdy wcisnął dłoń w jej spodnie. Sięgnęła dłonią i rozpięła je, zsuwając jednocześnie pasek. Dłoń mężczyzny zniknęła w majtkach i dopadła całkowicie mokrej cipki. Palec szybko wszedł do środka. Zupełnie jak kutas, znikający w tym samym momencie w gorących ustach.
- O tak! – warknął z zadowoleniem. – Pieprz mnie swoimi ustami.
Ruchy głowy dziewczyny stały się szybkie. Naprawdę pieprzyła go mocno i szybko, unikając zahaczenia zębami.
- Zaraz cię pogryzę… On jest taki kurwa gruby… - powiedziała kiwając głową i ponownie złapała go w usta. Dwa palce dopadły czułego punktu u wejścia jej pochwy. Był zaraz za jej bramą – wystarczyło dotknąć przedniej ścianki. Wiła się i mruczała z zadowoleniem. Mężczyzna oparł dłoń na jej głowie i docisnął ją mocniej.
- O fuck! – jęknął, gdy kutas rozchylił jej gardło i wszedł głębiej. Spodziewał się, że cofnie głowę, zanim zacznie się krztusić. Nie zrobiła tego. Wstrzymała oddech i pozwoliła drżącej pale wejść głęboko. Co chwilę przerywała, kaszląc i krztusząc się, by znów wrócić w to samo miejsce.
Mężczyzna zamknął oczy i ponownie oparł dłoń o głowę dziewczyny.
- Wypierdol mnie swoim gardłem… Zrób mi to teraz…
Czuł każdy szczegół. Najpierw gładkie usta, mokry język i w końcu gardło, które otwierało się dla niego z oporem. Ruchy palców w cipce stawały się coraz szybsze, a kciuk zaczął powoli penetrować ciasny tyłek. Głośny jęk dziewczyny wypełnił samochód. Kaszlała, lecz pozwalała mu na więcej. Dociskał ją mocno, zatrzymując na kutasie, pozwalał odetchnąć, by w końcu zmusić do poruszana głową. Robiła to z oddaniem, wypełniona silnymi palcami.
- Nie mogę się doczekać chwili– wycharczał w podnieceniu – w której dorwę cię od tyłu. Złapię mocno za biodra i wsadzę w ciebie swojego grubego kutasa. Wypierdolę jak dziwkę…
Westchnienie kobiety i mocny skurcz w środku, były właściwą odpowiedzią. Ich plany szły dokładnie tą samą drogą. Przyspieszyła ruchy głową, a głowa mężczyzny uderzyła o zagłówek. Warknął i zamknął oczy.
- Tak! Tak! Teraaaaz! – jęknął, wypychając biodra do przodu. Salwa nasienia wypełniła jej usta. Przełknęła, wysysając kolejny wytrysk. Długo nie wypuszczała go z buzi. Czekała, aż wypłynie ostatnia kropla. Dopiero wtedy rozchyliła wargi.
Podniosła się i uśmiechnęła.
- Przez ciebie się popłakałam – szepnęła, przecierając kąciki oczu i usta chusteczką.
- Ze wzruszenia?
- Tak, Ze wzruszenia… - powiedziała, wtulając się w jego pierś.
- To było niesamowite – wyszeptał, dysząc. – Nie-sa-mo-wi-te. Musimy to kiedyś powtórzyć…
Zaśmiała się.
- O co właściwie chodziło z tym białym koniem?
- A czy to ma w tej chwili jakiekolwiek znaczenie?... – uśmiechnął się, wsuwając palce w jej włosy.
8 komentarzy
ErmonTwilight
Likeadream, nie możemy rozpowiadać, bo niewtajemniczeni zechcą dołączyć do orgii A tak, jak zwykle. Kameralnie. Dziesięciu mężczyzn, dziesięć kobiet, dziesięć dni i dziesięć nocy...
likeadream
Cristinex, a skąd wiesz, że takowe się nie odbywają ? :P
ErmonTwilight
Dziękuję wszystkim za miłe komentarze
LadyMargot
Dla tych opowiadań specjalnie aktywowałam konto.
Cudowne !
Cristinex
Musicie się kiedyś wszyscy umówić na jakieś 'intymne' spotkanko
Strach nawet myśleć co działoby się podczas takiego spotkania ! Ciężko to sobie wyobrazić nawet ...
likeadream
Za każdym razem jak czytam Twoje opowiadania, mam mieszane uczucia. Z jednej strony są bardzo pobudzające, więc nakręcam się do granic możliwości, z drugiej czuję zazdrość, bo wiem, że moja wyobraźnia ma granice, które Ty dawno zostawiłeś za sobą, i pewnie już do nich nie wrócisz. Ajjj. Świetne. To nie jest taka tam pisanina, ciągle o tym samym tylko innymi słowami. Ty tworzysz, ciągle coś nowego, innego, na bardzo wysokim poziomie. I nie mówię tego tylko dlatego, że bardzo Cię lubię
anulka
Och, to jest cudowne, można zatracić się i uciec w marzenia.....
ErmonTwilight
Nie przypuszczałem, że znam aż tyle niewypowiedzianych pragnień
Silent, Słonko, teraz ja też się dość znacząco usmiecham... No bardzo znacząco