Okazało się, że pan doktor ma niezwykle innowacyjne metody badań. Otóż uznał, że najważniejsze z nich, to… przetestowanie moich ust! Byłam bardzo zaskoczona. Na początku nie zgodziłam się na coś podobnego… Jednak pan doktor, to pan doktor… Czyż mogłabym z nim polemizować??? Z zawstydzeniem przyglądałam się, gdy zdejmował spodnie… Odmówiłam, gdy kazał mi wziąć swój lekarski instrument do buzi…
- Panie doktorze... nie... nigdy nie zgodziłam się wziąść żadnemu mężczyźnie do ust...
Lecz cóż… nie miałam wyjścia. Kucnęłam przed nim, zupełnie naga, jedynie w szpilkach… i… objęłam go wargami… Doktor był niesamowicie podniecony.
- Chapaj dzidę! – wykrzykiwał w uniesieniu.
A ja…? Cóż. Wiedziałam… czułam się wykorzystywana… Ale… o dziwo to mnie również podniecało…
„Ciągnęłam druta” jak zwyczajna przydrożna kurewka… jak to raczył dość wulgarnie, jak na jego status społeczny i naukowy, określić pan doktor – „lodziara, pało żuj”…
Ssałam silnie i lizałam od góry do dołu doktorowy przyrząd z dużym zaangażowaniem. Pracowałam intensywnie głową. Nawet - próbowałam go połknąć.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.