Bo jo cie kochom... First Porn.

Gustaw złapał w dłoń pilota. Cofając ramię, trafił wystającą z talerza łyżkę.  
Zaistniał związek przyczynowo - skutkowy.  

W skrócie ZPS.  

Pierwszą fazą planu ZPS, było stworzenie z łyżki dźwigni. Drugą, wykorzystanie dźwigni jako katapulty, dla narychtowanej naprędce wodzionki. Trzecią, stanowił wystrzał, trafiający gorącą zupą prosto w ucho Gustawa.

Jako że cenzura zasugerowała pominięcie wyrazów, klasyfikowanych tu i ówdzie jako niecenzuralne i obraźliwe, skupmy się na słowie "zakląć”.

Więc Gustaw zaklął szpetnie, jakby zobaczył w drzwiach swoją pogrzebaną dwa roki nazod, teściową.  

Resztki chleba z ucha wydłubał łyżeczką od cukru i zmienił program.  

Łyżka z zupą zawisła w połowie drogi, po czym opadła do talerza, powodując rozbryzg.

Gustaw zaklął szpetnie, jakby syn sąsiada znowu wlazł po żywopłocie do pokoju jego dorastającej córki.

Na ekranie telewizora zobaczył nagą blondynkę. Stała na tle okna, opierając dłoń o lekką zasłonkę. Ubrana jedynie w czarną bieliznę, z napiętej na idealnych kształtach satyny. Palce wolnej ręki przeczesywały gęste włosy, zagłębiając się w nich po nadgarstek. Młoda kobieta poruszała pośladkami, przedzielonymi wąskim, lśniącym paskiem.

Gustaw nie widział nigdy dotąd takiej kobiety. Sopel śliny zawisł mu w kącie ust, a język wysechł na wiór. Nawet słynny biszkopt Jadwigi, nie był aż tak pozbawiony wilgoci.

- Co żeś nie zjod? Zimne byndzie! – Nawet nie usłyszał miękkich kroków Jadwigi, stawianych stopami w rozmiarze 44, odzianymi w miękkie od wyściełającego je wewnątrz futra, białe drewniaki.

- Czekom, bo żech się oparzył – mruknął, nerwowo zmieniając program.

- Coś pedzioł? Fanzolisz dzisiaj pod nosym. Niy idzie cię zrozumić.

- Pedziołech, żech się oporzył! Gorka ta wodzionka…

- Ja! – krzyknęła Jadwiga, opierając pięści o swoje kształtne boki. – Teroz powiysz, że to mojo wina, ja? Ja som mogła nic niy warzyć! Psiego dzyndzla ci uwarza!

- Jadźka, bier sie! – warknął i uderzył pięścią w stół.

Kobieta napuszyła się i wyszła z pokoju, mocno stukając drewniakami.  

Gustaw szybko przełknął kilka łyżek zupy i nerwowo wycelował pilotem w dekoder.

Na ekranie pojawiła się upragniona dziewczyna. Miniaturowe majteczki leżały na podłodze, a między rozchylonymi udami, kobieta miała rozgotowanego pieroga z truskawkami. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo różowe wnętrze, otulone wyraźnie miękkim materiałem ciała, w niczym nie przypominało włochatej, dziurawej nutrii, zalegającą sklepienie ud jego małżonki.

Dziewczyna mogła ważyć góra 98 kilo. Gustaw przetarł wargi rękawem.

- Takie chuchro, przy mojej Jadźce… - wybełkotał drżącymi wargami.
Wpatrywał się, jak zahipnotyzowany.  

Dziewczyna lubieżnie ssała palce, po czym wsuwała je w ciasną szczelinę. Wyjmowała z jękiem, jeszcze bardziej lśniące i na powrót wkładała w usta. Mruczała z zadowolenia, jakby pierwszy raz w życiu dorwała się do słoika ze spadziowym miodem. Wyjadała z wnętrza coś niezwykłego, wprawiając Gustawa w coraz większą konsternację. Poczuł dziwne mrowienie w podbrzuszu, a martwy od kilku lat przy małżonce kogut, radośnie zapiał w majtkach, wystawiając na wierzch swój czerwony łeb.  

Dziewczyna wiła się przed Gustawem, spoglądając mu w oczy tak, jak świnie o poranku, gdy świeżą porcję serwatki zwietrzą.  

Zdziczał.  

Dyszał, zaciskając dłoń na boleśnie napęczniałym przyrodzeniu i pożerał wzrokiem obraz.  

Dziewczyna wypięła się mocno i gładziła przestrzeń między pośladkami. Od kręgosłupa, aż po pępek, wodząc palcami po coraz wilgotniejszej szparce. Gustaw wyobrażał sobie, jakim uczuciem byłoby wsadzić wielkiego, krzywego kutasa w to różowe zjawisko. Wtedy pojawił się mężczyzna. Szczupły i przystojny tak bardzo, że widz poczuł bolesne ukłucie zazdrości. Ukłucie nabrało jeszcze więcej mocy, gdy mężczyzna podszedł do dziewczyny marzeń i bezczelnie ugryzł jej pośladek.  

- Ożesz, ty, chamie! – warknął Gustaw, zaciskając mocno zęby. Równie mocno zacisnął palce, aż syknął z bólu. Zapomniał o ukrytym w łapsku członku, który wygiął się na skraj możliwości. Rozluźnił uścisk i z żalem patrzył, jak wielki członek pozbawionego włosów mężczyzny, ginie w różowej szparce. Mężczyzna poruszał pośladkami szybciej, niż to było według Gustawa możliwe. Pieprzenie na ekranie nie przypominało jego małżeńskiego pożycia, które miało miejsce po ślubie. Dziewczyna wiła się, przygryzając wargi. Jęczała, wypinając tyłek w stronę kochanka, jakby chciała go w siebie wessać w całości.  

- Pieprz mnie! Tak! Taaak! – jęczała, odrzucając głowę w tył. Wtem wygięła się w łuk, znieruchomiała, przybierając taki wyraz twarzy, jakby użądliło ją piętnaście os jednocześnie, po czym zawyła i opadła ciężko na oparcie fotela. Jej kochanek wstrzymał ruchy, sprzedając mocnego klapsa.

W kolejnej scenie mężczyzna leżał na wznak.  

Na ekranie widać było jedynie jego lepszą stronę, czyli nogi, jądra i kutasa, który w przeważającej części zginął w cipce dziewczyny. Skakała po nim, przesuwając ciałem po nabrzmiałej wypukłości. Gustaw tak szybko poruszał głową w rytmie podskakujących piersi dziewczyny, aż mu się w niej zakręciło.  

Wciąż ściskał dłonią przyrodzenie, które dziwnie pulsowało.  

Jakby serce popłynęło tętnicą i zatrzymało się między nogami. W głowie huczało.

Wtedy dziewczyna uniosła się, wstrzymując ruchy i ujęła w dłoń parującego gorącem kutasa. Zrobiła coś, co nigdy w życiu nie przyszłoby Gustawowi do głowy.  
Nakierowała męskość na swoją miniaturową dziurkę i usiadła. Niemożliwe stało się faktem i wielki kutas zniknął w ledwo zauważalnym otworze dziewczyny. W dodatku tym, który dla Gustawa był kategorycznie, jednoznacznie i nieodwracalnie wyjściem. Tymczasem najwyraźniej sprawiało to uprawiającej zapasy parze, wielką przyjemność. Oboje jęczeli, robiąc dziwne miny i poruszali jednym tempem. Mężczyzna pokryty był potem i lśnił na całej powierzchni ciała.  

Scena zakończyła się przyciemnieniem.  

W kolejnej, dziewczyna wypinała się mocno, jak pod koniec pierwszego ujęcia. Głowę oparła jednak między ramionami, spoczywającymi na łóżku. Dosuwała je do kolan. Mężczyzna kucał za nią, pakując kutasa od góry prosto i penetrował wciąż niewidzialną dziurkę. Jakby poruszał się, złączony stale z jej ciałem. Mruczał coś głośno i raz po raz uderzał w falujące pośladki kochanki.  

- Jadźka! – krzyknął głośno Gustaw. – Jadźka!

- Czego!? – zapytała subtelnie małżonka, wycierając brudne od ciasta na kluski palce, w żółtą ścierkę.  

- Obejrz… - szepnął, wskazując ekran telewizora.  

- Co to? – krzyknęła zaskoczona małżonka, opierając się oburącz pod boki.

- Obejrz, Jadźka…  

- Czyś ty zdurniał, stary? Coś ty…

- Cicho, kobito. Pacz i się ucz!

- Jaaaaaa… Jeszcze czego… Tyś już do reszty zdurnioł! Tela ci powiym! – Natrząsała się, zerkając kątem oka na ekran. W pewnym momencie wyostrzyła wzrok, mrużąc oczy i wysuwając twarz w stronę telewizora.  

- Jjjierona! Kaj łon jej go wraził? Tyś to widział? Chopie! Co ty mie tu puszczosz?

- Eee… - jęknął Gustaw i machnął ręką.

Jego plan, związany z wykorzystaniem małżonki do zaspokojenia nabrzmiałej potrzeby, legły w gruzach jak obora Augustyniaka zeszłą wiosną. Momentalnie przestał sobie wyobrażać, jak wypina się tak, jak dziewczyna na filmie i pozwala mu dopaść wypiętego zadka. Odechciało mu się małżonki.

- Jo Ida… - powiedziała, kręcąc głową i ruszyła w kierunku kuchni. – A ty nie łoglądej tych bezeceństwów, bo ci się cołkiem w gowie podupi!

Wyszła z pokoju.

- I się niy trzymej za tego ciulika, bo ci się zapoci! He he he…  

Jej szorstki głos brzmiał Gustawowi echem jeszcze przez chwilę.

Gdy mężczyzna na ekranie stanął przed dziewczyną, podsuwając jej swe przyrodzenie do ust, nie wytrzymał.
Stanął przed ekranem i wpatrując się w rozchylone usta jak święty obrazek, dobył z grubych portek penisa i zaczął się masturbować. Trysnął fontanną wyschniętego źródła równo z aktorem. Wyobrażał sobie, że to jego nasienie ozdabia policzki i wysunięty język pięknej dziewczyny. Że do niego uśmiecha się, oblizując lubieżnie palce i mrucząc z zadowolenia.

Z ekstazy wyszarpał go głos małżonki.

- Mówiłach, stary capie, że cię podupiło! – ryknęła, rzucając na stół pełen klusek talerz.

Gustaw spojrzał na nią z niechęcią. Schował wiotczejącego członka w spodnie i wytarł w nie dłonie.  

Gdy wyszła, mruknął niechętnie. Sam do siebie.

- Tak by cię chuj jasny strzelił. Jak twojom matkie…

I zasiadł do klusek z ciemnym sosem.




Tym razem mogą być błędy, bo nie sposób tego sprawdzić naprędce.
Mam nadzieję, że mimo tego, da się przeczytać.

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1598 słów i 9113 znaków.

9 komentarzy

 
  • czarna22

    Patrz i ucz się ha ha ha to się usmialam:-D bardzo fajne opowiadanko:-D

    12 gru 2014

  • Slawek

    Bardzo fajne opowiadanko podobalo mi sie:-)

    10 gru 2014

  • ErmonTwilight

    Lena, przecież ja się w dramatach specjalizuję...

    10 gru 2014

  • ErmonTwilight

    Najpierw, zastanawiałem się, jaki piróg... Potem sobie przypomniałem... Przy śmietanie oplułem monitor herbatą, więc szukam środków do posprzątania :) Dzięki i pozdrawiam!

    10 gru 2014

  • likeadream

    ;))) Twojom matkie :D pięknie ;)

    10 gru 2014

  • ErmonTwilight

    Agnieszko, najwyraźniej muszę w końcu skończyć kurs profesjonalnego masażu :) Idę palce ostudzić zawczasu, żeby nie zapłonęły między pisaniem a dotykaniem. Cieszę się, że można się było z tego pośmiać :)

    10 gru 2014

  • anulka

    O rany!!!!!
    Świetne, boskie, uśmiech od ucha do ucha...i juz nie mogę się śmiać bo brzuch więcej nie wytrzyma..... :)

    10 gru 2014

  • Cam

    Uśmiałam się oj uśmiałam ;)

    9 gru 2014

  • nienasycona

    Dom Ci jagód ze zbonecka....Wyszło doskonalej, niźli w moich wyobrażeniach....I już brzuch nie boli:) Mam zakwasy mięśni wszelakich, a jako, że to Twoja wina, musisz wymasować:)

    9 gru 2014