Boże Narodzenie. Marta i kolędnicy

Boże Narodzenie. Marta i kolędnicyNieskończona wersja. Czekam na Waszą pomoc? Jak to dalej potoczyć?

Są święta Bożego Narodzenia. Wyobrażam sobie jak podczas świąt przychodzą do mojego domku kolędnicy. Wtargnęli do mojego domku, choć ich nie zapraszałam… Osaczyli mnie! Jestem przerażona… Zostałam w domu sama, bo mama poszła do kościoła. A oni są w maskach! Nikogo nie jestem w stanie rozpoznać. Może to np. jacyś moi uczniowie? Bardzo możliwe! Mają jakby znajome głosy!
Boże! Dlaczego ta sytuacja mnie tak podnieca? Zaczynam się do nich wdzięczyć. Uśmiecham się do nich, mimo, że mówią sprośne żarty.
Podczas występu śpiewają i tańczą wkoło mnie, więc i ja zaczynam tańczyć. Największym łobuzem jest diabeł. Tańcząc nawet kładzie się na podłodze, jakby chciał zajrzeć pod moją rozkloszowaną spódniczkę! Ciekawe, co udało mu się zobaczyć? A przecież jestem w pończoszkach! Mam koronkowe stringi…
Potem używa podstępu! Macha widłami, i…

podnosi moją spódniczkę do góry! A więc widzą moje uda! Potem turoń pyskiem łapie mnie za bluzeczkę… Ojej! Rozpiął mi się jeden guziczek! Na pewno zobaczyli koronkę mojego stanika! Teraz wyraźnie się rozzuchwalili. Kłapiąc pyskiem, łapie mnie jeszcze mocniej za bluzeczkę. Trzyma ją w pysku… i… tarmosi! Zaraz, jak nic, puszczą kolejne guziczki! Ach! Puszczają!
Teraz widzą stanik w całej krasie! A więc już wiedzą jaki jest seksowny… z jakiej wyrafinowanej koronki!
Tymczasem znowu diabeł podstawia widły, turoń nachyla się… po co on się nachyla? Łapie mnie pyskiem za spódnicę! Znów zadzierają mi ją do góry… Co za dranie!

Tym razem zadzierają mi ją znacznie wyżej! Chyba widzą nawet moje pończochy! Próbuję wyrwać kieckę z pyska turonia, ale trzyma ją zbyt mocno!
Ach ja biedna! Do czego oni się jeszcze posuną? Jakie jeszcze zabawy wymyślą?
Mają rogi! – i diabeł i turoń – co oni tymi rogami mogą mi zrobić? Gdzie zechcą je wsadzić?
Zaczynają taniec. Oczywiście turoń tańczy trzymając moją spódnicę w pysku! Tak więc jedną ręką trzymam się za kieckę, aby uniemożliwić turoniowi zadarcie mi jej do góry, a drugą trzymam się za rozpiętą nieco bluzeczkę, aby osłaniać moje piersi…
Tańcząc – napierają na mnie! Otoczyli mnie w kółeczku – coraz bardziej się przytulają! Przy okazji co raz zahaczają o mój tyłek… i o… biust! Wreszcie – co za ulga! Turoń wypuścił z paszczy moją spódnicę! Szybko ją poprawiam. Ale tur nie rezygnuje! Znowu chce mnie ucapić! Na szczęście, wygibując się – skutecznie mu się wywijam. Wówczas turoń kłapie pyskiem jak oszalały. Aż niesie się to klekotanie po izbie. Piszczę jak oszalała – demonstrując mój wielki strach przed zwierzem, co jak widzę, mocno cieszy jego kolegów. Osaczają mnie tak, żebym nie mogła przed nim uciec! I nie mogę! Pysk turonia trafia na moją pupę! Czuję tak mocne uszczypnięcie pośladka – że krzyczę w wniebogłosy:
-Auuuaaa!  Turoniu… nie bądź tak okrutny! Oszczędź nieszczęsną dziewoję…
Zdawałam sobie sprawę, że takie moje biadolenia rozpalą ich jeszcze bardziej.
-Turoń jest zgłodniały… musi sobie coś poskubać – tłumaczą śmiechem kolędnicy.
Usprawiedliwiony zwierz natarł z jeszcze większym impetem. O wiele silnie dziabnął mój drugi pośladek.
-Ojej! Widzę turoniu, że chcesz mnie napocząć… ależ ty musisz być wygłodniały…
Kolędnik przebrany za turonia, jakby na potwierdzenie tego zaczął „błądzić” paszczydłem po moim ciele. Nie mogłam mu umknąć, bo jego koledzy trzymali mnie jak w imadle… Zwierzęca morda zwiedzała najpierw moje plecy, by prześliznąć się na brzuch. Kiedy zaczęła wędrować w górę – próbowałam ją powstrzymać. Nadaremno. Szybko dotarła do mojego biustu! Ależ głośno pisnęłam, kiedy złapała mnie za cycek. Niby wyswobodziłam się, ale zaraz potem złapała mnie za drugi!
-Bardzo wygłodniały jest turoń! – śmieli się chłopcy – Trzeba go nakarmić! Ha ha ha!
Pysk zwierza miał zacisk jak owczarek anatolijski. Trzymał moją pierś nieustępliwie. Jakby ją ssał.
  
  
Napierając i wciąż tańcząc – spychają mnie w jednym kierunku. W stronę wersalki! Aż w końcu nogami o nią zaczepiam. Wreszcie… tracę równowagę i upadam na nią na plecy. Moje nóżki wędrują do góry… Podobnie spódniczka! Ach! Ależ oni teraz muszą mieć widoki! Diabeł widłami jeszcze zahacza o moją spódniczynę… żeby jeszcze więcej odsłonić… Co za dranie!
- Pani nauczycielka ma piękne pończoszki – bełgocze diabeł – zakończone koronką!

- A czy majtusie też ma koronkowe? – zawtórował, głosem udającym bas, turoń.
Poczułam, że moje nogi są rozkładane na boki. A więc doskonale obejrzą moje majtki!
Widły diabelskie zaszurały po moich udach. Zjechały do majtek.
„O Boże! Co to będzie jak zsuną mi te stringi! Co za wstyd!” Natomiast moje drugie ja reagowało zupełnie odwrotnie – „Niech zobaczą moje intymności… przecież jestem tak pięknie wydepilowana. Ależ by się wtedy podniecili!”
Udawałam, że staram się zaciskać uda, ale moje siły osłabły. Skapitulowałam. Leżałam z nogami rozłożonymi szeroko. Kolędnicy stali nade mną, jak wilcy nad ofiarą.
Diabelskie widły zahaczyły o sznurek moich stringów. Szarpnęły!  I...? Moje stringusie stały się strzępem! Widły diabelskie wbiły się w delikatną koronkę, po czym zamaszystym ruchem zarzuciły na... żyrandol! Co za sromota! Widzą moją niesołoniętą pusię, a majteczki dyndają na pod sufitem!
- Pani nauczycielko! Daj kolędnikom prezencik bożonarodzeniowy! Lśniący klejnocik będzie nim w sam raz! Nie ukrywaj go! Pokaż!  
Na nic się zdało osłanianie mojej myszki materiałem spódniczki. Diabelskie widły wbiły się w kieckę! Hardo zakrzyknęło diablisko:
- Zadzieram kiecę i lecę!

Gdzie on leci, po zadarciu mi kiecy???

Wkrótce się wyjaśniło. Diabeł chce mnie wziąć na rogi! Wkrótce czuję, jak ostry róg wbija się w moją szparkę! Jestem po prostu nadziewana!  

- Ojej! Ojej! - wydzieram się pod niebiosa! - cóż ty czorcie mi robisz?!
Odpowiedzią jest diabelski  chichot, wydobywający się jakby z czeluści piekielnych. A jednocześnie dalsze napieranie rogów. Czuję się wręcz nadziewana!
Wkrótce okazuje się, że mam poczuć, co oznacza "wzięcie na rogi" - otóż drugi róg wdziera się do mojej drugiej dziurki! Jestem "bolcowana" na obie dziury! Co za uczucie! Jakby dwóch samców brało mnie w posiadanie jednocześnie!
A rogi są ostre! Wciskają się coraz głębiej! Mam wrażenie, że dno mojej piczki zostało przebite!

- Aaaa! aaaaa! - jęczę żałośnie - belzebubie, za jakie grzechy mi to robisz?!
- Za jakie grzechy?! Musisz odpowiedzieć sobie sama!!!
Zmroziło mnie. Które grzechy ma na myśli???
- Mów! Mów o swoich grzeszkach!
"Czy on myśli o tym, jak puściłam się z tym profesorem? A może raczej to jak dałam dupy temu młodziakowi, Markowi?"
- Mów! - ryknął, jednocześnie napierając jeszcze mocniej na moje norki...
Nie miałam wyjścia.
- Ach... panie diable... wyznaję... grzesznam... códzołożyłam...
- Dokładnie jawnogrzesznico! Czyje cudze łoże nawiedziłaś! Komu wszetecznie użyczałaś swoich wdzięków! - kolejne brutalne dźgnięcie poczułam aż w macicy...
- Auuua! Powiem! Wszystko wyznam! Tylko już powstrzymaj się biesie od kolejnych sztorców.
- Zatem?!
- Uległam panu profesorowi Wincentemu...
- Gdzie?!
- W jego bibliotece... na stole... wśród ksiąg...
- Ladacznica! Do piekła z nią! Zatajasz coś jeszcze?
Byłam tak przerażona, że byłam gotowa wszystko wyśpiewać ze szczegółami.
- Nie zatajam... cudzołożyłam też z Markiem, moim uczniem... wiem, że to srogi grzech... należy mi się sroga pokuta...
- My tu wszystko wiemy! Gziłaś się z nim na sianie! Pozwalałaś się chędożyć jak dziewka folwarczna! Już my tu obmyślimy ci należytą pokutę! Co myślicie kompani??? Czy nie najlepszą byłoby, żeby miała pamiątkę na całe życie?! Szkoda, że po twych bezeceństwach, haniebnym łajdaczeniu się, nie ostał ci się podarek w postaci bękarta! Ale już my to, z nakładem nadrobimy! Czyż nie kompanioni?!
Turoń z Herodem ochoczo pokiwali głowami. Turoń nawet zaklekotał paszczą radośnie.
- Co by ją należyte ciemiężenie spotkało, cóż jej się należy? Diable nasienie? Turowe, czy herodowe?
- Wszystkie trzy! - zakrzyknął chórek zgodnie.
-Ach ja biedna! Nie czyńcie mi aż takowej zniewagi... jak można tak pohańbić niewiastę???
- Zniewagi? Sama żeś się pohańbiła! Swą cześć zostawiłaś w rynsztoku!

A jak wróci mama? Co zobaczy? Co sobie pomyśli?

Gdy moja mama, Helena, otworzyła drzwi, dostrzegła, jak jej córa, z zadartą spódniczką i rozłożonymi nogami, jest napastowana przez dwóch zwierzów - jakby byka i... diabła!
Żałośliwe jęki dziewczyny wypełniają chatę, i... współgrają z rytmicznymi ruchami zwierzów!

Olaboga! - zakrzyknęła - to takich mam zięciów? Jacy będą wnukowie?!

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1597 słów i 9159 znaków, zaktualizowała 27 gru 2019.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik gejorg

    moja wersja dalszego ciagu --------chlopcy jestem szanowana kobieta -nauczycielka  na nic wiecej nie pozwole ale jak tak bardzo podnieca was moje cialo ,bo widze  te wasze namiociki w spodniach ,jak wam te ogony stercza -to zanim wroci moja matka ,zeby wam pomoc rozladowac to napiecie stancie w kolku i zonanizujcie sie na moje cyce byle szybko,no juz wyciagajcie te kutaski   [moze byc?]

    28 lis 2018

  • Użytkownik ?

    Dwóch kolędników wyciągnęło smartfony, oczywiście w celu robienia zdjęć i filmowania. Palce któregoś z pozostałych sięgnęły góry stringów, naciągając gumkę do granic wytrzymałości.
    Co za okropny wstyd! Tylko dlaczego mnie ten wstyd tak podnieca? – pomyślałam, nie mając siły się bronić. – Ach! Cała szkoła będzie wiedzieć, a co gorsza widzieć…  
    I wtedy zgasło światło.

    21 paź 2018