Kuźwa… a po której stronie lustra jestem w tej chwili? Całkiem się zgubiłem. Nic już nie wiedziałem. Jak ja uwielbiam takie sytuacje?! Niech trafi to szlag!
- Pójdę już – usłyszałem głos Anaïs – a ty Jeśli zechcesz, to przyjdź do mnie…
Po tych słowach zapadła już tylko cisza.
Wypaliłem do końca papierosa, zgasiłem niedopałek w popielniczce i cicho wróciłem do swojej sypialni. Po drodze mijałem pokój Anaïs.
Zza zamkniętych drzwi jej pokoju dochodziły mnie jej rozkoszne jęki i westchnienia. Stanąłem przed nimi i zastanawiałem się czy uczynić ten jeden ruch. Czy nacisnąć klamkę i otworzyć drzwi, które prowadziły do całkiem innego świata? Czy wejść do niego? Czy mam prawo tam się pojawić nagle i nieoczekiwanie? Może powinienem pozostać tu, gdzie stoję?
Nie wiedziałem co zrobić. Z jednej strony opanowała mnie przemożna chęć, aby wkroczyć do środka, z drugiej obawa przed tym krokiem. Dobrze wiedziałem czego mogę się tam spodziewać. Nie jestem niedzisiejszy. Te jęki i westchnienia były aż nadto wyraźne. Nie można było pomylić ich z niczym innym, jak tylko…
Nie wiem skąd nagle pojawił się u mnie wstyd. Bardzo mnie to zdziwiło. Nigdy przecież nie byłem stereotypowy, konserwatywny czy pruderyjny. Raczej wręcz przeciwnie. Byłem zawsze śmiały, odważny, nieco nieobyczajny i frywolny, trochę lubieżny, pikantny i obsceniczny, otwarty i wyzywający. Nie uznawałem żadnego tabu oraz nie miałem zahamowań. A teraz nagle zacząłem się łamać…
Pojawiły się u mnie wszystkie emocje i fizjologiczne reakcje cechujące zawstydzenie. Czułem je nadzwyczaj wyraźnie. Szczególnie ten niesamowity rumieniec na twarzy. Czerwieniłem się koncertowo, miałem ochotę stąd uciec i ukryć się w jakimś bezpiecznym dla mnie miejscu. Szkoda, że nie mogłem zobaczyć w lustrze odbicia swoich oczu i tej paniki, która wyraźnie się w nich malowała.
Na swój sposób było to jednak bardzo urocze. Do tego wszystkiego dołączył jeszcze jeden element: podniecenie. Byłem niesamowicie podniecony. Mój członek powiększył się do niesamowitych rozmiarów. Znacząco wzrosło także ciśnienie krwi, pojawiła się suchość w gardle i gęsia skórka na ciele. Cały byłem napięty i drżałem.
Cholera, gdyby była chociaż jakaś mała szpara w drzwiach lub przynajmniej dziurka od klucza…
Stałem więc w bezruchu przed drzwiami i przeżywałem wewnętrzne katusze. Nie miałem bladego pojęcia, jak długo one trwały. Straciłem całkowicie poczucie czasu. Miałem wrażenie, że on się zatrzymał, że ktoś wcisnął guzik z napisem pauza, a w tym momencie wszystko wokół mnie i ja także zastygło.
Wiedziałem dobrze, że nie mogę tak bezczynnie tutaj stać i toczyć boję ze swoimi myślami. Musiałem wreszcie się ruszyć. Musiałem wreszcie zacząć działać. Musiałem zebrać się w sobie i nacisnąć klamkę…
Gdy to zrobiłem, to zamarłem z wrażenia. Tak. To było pewne, jak dwa razy dwa.
Anaïs leżała na łóżku ze spuszczonymi do kostek białymi majteczkami i podwiniętą aż do szyi nocną koszulką. Jej kolana były szeroko rozchylone na boki a palec wskazujący prawej ręki zanurzony pomiędzy wargami sromowymi. Pocierała mocno swoją szparkę. Drugą ręką pieściła swoje piersi.
Cóż za piękny, mistyczny widok?!
Masturbująca się kobieta. Masturbująca się Anaïs. Nie ma, nie było i nie będzie piękniejszego obrazu. Patrzyłem na niego pełen zachwytu. To była prawdziwa maestria.
Moja prawa ręka automatycznie wsunęła się za materiał spodenek i zacisnęła na sztywnym już od dawna członku. Trzymałem go mocno w dłoni. Czułem, jak pulsuje. Był silny, był zwarty i gotowy do działania. Czekał tylko na odpowiedni moment albo sygnał,aby wyrwać się z mojego uścisku, zerwać się ze smyczy i zacząć szaleć, jak tylko on potrafi.
Na razie jednak starałem się wszystko kontrolować chociaż muszę przyznać, że było to coraz trudniejsze. Coraz bardziej dałem się porywać nastrojowi chwili. Podszedłem bliżej.
Anaïs była tak zatopiona w dawaniu sobie rozkoszy, że jeszcze mnie nie zauważyła. Chyba, że… teraz przyszła mi do głowy inna możliwość. Nie widziałam mnie, a więc mogłem nie być obecny w jej pokoju ciałem tylko duchem. Czyżby więc była to kolejna moja fantazja? Wszystko było możliwe. Już zgubiłem się w tych wszystkich swoich wizjach i stronach lustra. To robiło się coraz bardziej skomplikowane. Było jednak tak wspaniałym doznaniem, że bardzo chętnie poniosę to ryzyko zagubienia się w czasie i przestrzeni, w realnym albo alternatywnym świecie. Było warto! Naprawdę jest warto! Niech więc się dzieje, co chce.
Stałem tuż przed Anaïs i niczym zahipnotyzowany wpatrywałem się w jej młode, gładkie ciało, które wbiło się pod wpływem manualnych pieszczot. Widziałem ją w pełnej krasie. To było niezwykłe!
Anaïs nagle sięgnęła ręką po sztucznego dildo. Bez żadnego trudu wsunęła go do swej cipki. Drugą ręką drażniła łechtaczkę. Była już w stanie dalekim od realności. Jej ciało ekstatycznie falowało, a ona wydawała z siebie ciche odgłosy rozkoszy.
Patrzyłem zafascynowany i nieco zawstydzony. Ten widok na pewno nie był dla moich oczu. Widziałem jednak wszystko bardzo dokładnie. Przed moimi oczami rozgrywał się niezwykle realistyczny seans. Kobieca masturbacja jest naprawdę zmysłowa i silnie wpływa na każdego faceta. Na mnie też zrobiła ogromne wrażenie. To jeden z najcudowniejszych widoków, jakie można sobie wyobrazić.
Mój fiut niemiłosiernie rozpychał majtki. Miałem wrażenie, że zaraz pękną ich szwy. Moje oczy płonęły od tego widoku. Nie wstydziłem się tego, że patrzę na Anaïs w tak bardzo intymnej sytuacji. Nie było czego się wstydzić. To przecież takie ludzkie. Potrzeba rozładowania napięcia jest bardzo silna w każdym człowieku, a co dopiero w tak młodej dziewczynie, której hormony pracują w nadgodzinach, która jest ciekawa świata i odkrywa swoją seksualność.
Pełna frenezja.
Nie odrywałem oczu od Anaïs. Taki widok nie zdarza się często. Nawet jeżeli jest tylko wytworem rozbujałej erotycznie fantazji . Nie każdy widzi, jak piękna, młoda i zmysłowa dziewczyna oddaje się miłosnym rozkoszom na własną rękę. Taki widok wart jest wszystkich pieniędzy i gotów byłem dużo za niego zapłacić.
…..
Rano obudziłem się dość wcześnie. Poszedłem do kuchni zaparzyć kawę. Usiadłem przy stole i znów zanurzyłem się w myślach i marzeniach o Anaïs.
- Dzień dobry – usłyszałem jej głos .
Tym razem nie dobiegał on z wnętrza mojej głowy, Z samego rana brzmiał on niezwykle przyjemnie i aksamitnie.
- Dzień dobry – odpowiedziałem.
- Nie śpisz już?
- Nie.
- Acha… Mam nadzieję że nie przeszkadzam?
- Nie. Skądże znowu. Ty nigdy nie przeszkadzasz.
Spojrzałem na Anaïs. Jej długa nocna koszulka zasłaniała wszystkie atrybuty, które tak bardzo mnie zachwycały.
A ja byłem głodny i spragniony jej widoku. Nic i nikt nie potrafiło mnie w tym zatrzymać.
Anaïs zaparzyła swoją kawę a następnie usiadła naprzeciwko mnie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nic nie mówiliśmy. Wszystko było jasne. Wszystko było widoczne, jak na dłoni. Nie trzeba było używać słów. Milczenie czasem więcej mówi niż najwspanialszy elaborat.
…..
Byłem zawieszony pomiędzy dwoma światami: tym realnym i wyobrażonym. Pomiędzy nimi była tylko cienka granica płaszczyzny lustra. To była naprawdę cienka granica. Prawie niezauważalna. Te dwa całkiem różne światy mieszały się ze sobą i przenikały. Doszedłem do takiego punktu, że nie wiedziałem, który jest który. W obu było mi po prostu wspaniale.
Przypomniałem sobie pierwsze lekcje matematyki w szkole podstawowej i naukę o zbiorach. Mógłbym przyrównać nas do dwóch zbiorów, które miały coraz większą część wspólną. Nachodziły na siebie. Coraz bardziej stawaliśmy się zbiorem wspólnym. I to było najwspanialsze…
- Wiesz, gdzie byłoby najodpowiedniejsze miejsce dla nas? – spytałem.
Anaïs pokręciła przecząco głową.
- Najlepiej dawno. dawno temu i gdzieś bardzo daleko stąd. Na przykład: za siedmioma górami, lasami, morzami, na samym końcu świata. Na absolutnym końcu świata, gdzie nawet asfaltowa autostrada kończy się nagle i niespodziewanie znikając w nicości. Mielibyśmy tam swój własny niewielki domek z ogródkiem. Wokół panowałaby cisza i spokój. Nie byłoby nikogo znajomego ani nieznajomego. Prawdziwa bezludna wyspa.
- Myślisz, że tam bylibyśmy najszczęśliwsi?
- Myślę, że tak…
- I co będziemy tam robić?
- Będziemy uprawiać dziki i namiętny seks.
- Przecież już to robimy.
- Ale tam będziemy naprawdę wolni.
- To bardzo kusząca propozycja.
- Mnie też się ona podoba.
- Więc pojedźmy tam. Nawet teraz..
- Dobrze – mówiąc to podniosłem się z krzesła.
Anaïs podniosła się także.
Och, jakie to wspaniałe doznanie wsunąć swego nabrzmiałego i pulsującego pożądaniem kutasa w wilgotną cipkę Anaïs. Robiłem to pierwszy raz,. Właśnie dziś to się stało. To był magiczny dzień. Ze wszech miar wspaniała chwila. Nasz pierwszy raz… Czułem się prawie jak młody Bóg, niezwyciężony Heros, prawdziwa Alfa i Omega. To było, jak zdobycie Mount Everestu albo jak pierwszy krok człowieka na Księżycu. Niesamowite, nieopisane, obłędne i wielkie.
Miałem wrażenie, że jestem kimś w rodzaju Nadczłowieka. Czułem, że mogę absolutnie wszystko. Mogę dokonać rzeczy nawet niemożliwej. Cały świat stał przede mną otworem. Tym otworem była jej cipka. Zwłaszcza, że była to cipka, o której zdobyciu marzyłem od dawna.
Wsadzałem więc swojego fiuta w Anaïs opierając się na kolanach i łokciach. Ona leżała pode mną z nogami zarzuconymi na moje biodra. Owinięty nimi mogłem się czuć, jak w niewoli, ale była to bardzo przyjemna niewola. Byliśmy bardzo blisko siebie, z twarzą przy twarzy. Na naszych twarzach malowały się wszelkie najwspanialsze emocje i odciskała się wielka przyjemność. Mogliśmy patrzeć sobie głęboko w oczy. Nie zapominaliśmy o pocałunkach i pieszczotach. Byliśmy maksymalnie przytuleni do siebie. Bardziej już chyba nie można być. To była bliskość absolutna.
Anaïs będąc pode mną miała wolne ręce i wykorzystywała ten fakt. Miała więc prawie niczym nieograniczony dostęp do moich pleców, szyi pośladków. Czułem wyraźnie delikatne zadrapania paznokciami które we mnie wbijała. To było takie rozkoszne i słodkie. Uwielbiam tę pozycję. Najbardziej klasyczna i najbardziej wygodna. Genialna w swej prostocie. Niektórzy mówią, że jest nudna i zbyt łatwa. Ja tak nie uważam.
Wsuwałem więc i wysuwałem penisa z mokrej i ciasnej cipki Anaïs. Moja penetracja była bardzo głęboka i dostarczała Anaïs wspaniałych doznań. Mnie oczywiście także. Naprawdę czułem się jak wielki i niezwyciężony Heros.
Magiczny moment. Trzynasty dzień miesiąca, piątek. Nigdy nie byłem przesądny. Ten dzień zawsze wydawał mi się być szczęśliwy i tak było tym razem. Najbardziej szczęśliwy dzień ze wszystkich, które uważałem za szczęśliwe. Cud właśnie się stał.
Anaïs była moja. Była cała moja…
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.