Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Anaïs cz.II

Anaïs cz.II…..

Anaïs za wszelką cenę starała się mnie zaognić, sprowokować do jakiegoś ruchu. I pewnie, gdybym był po drugiej stronie lustra udałoby jej się to z niezwykłą łatwością. Gdybym był w alternatywnej rzeczywistości, to cała sytuacja rozegrałaby się zupełnie inaczej. A tak musiałem zaciskać zęby i trzymać nerwy na uwięzi.

To było jednak trudne. Bardzo trudne…


 

Siedziałem na stylowej kanapie w salonie mając przed sobą laptopa i postanowiłem trochę poserfować w necie. Po niejakim czasie w salonie zjawiła się także Anaïs trzymając w ręce książkę. Była ubrana bardzo uwodzicielsko. Obcisłe szorty, różowa koszulka z psem Pluto i tenisówki na stopach mimowolnie prowokowały, by na nią spoglądać. Nie sposób więc było nie rzucić spojrzeniem w jej stronę.

Usiadła przy stole z mojej lewej strony. Otworzyła książkę i zaczęła ją czytać. Po chwili jednak jej gałki oczne przestały się poruszać. Czułem, że na mnie spogląda.

Obserwowała czy ja też na nią patrzę. A ja owszem podnosiłem czasem wzrok, by na nią spojrzeć, ale wkrótce znów wlepiałem go w monitor. Ona zaś robiła wszystko abym zwrócił na nią baczniejszą uwagę.

Przystąpiła do drugiej części swojego planu, jakim było kuszenie mnie. Najpierw założyła nogę na nogę, a po dłuższej chwili jej bardzo zgrabne i kształtne kończyny dolne powędrowały na boki. Przez chwilę myślałem, że chce zrobić szpagat. Myślę, że zrobienie prawdziwego szpagatu nie byłoby dla niej problemem, bo była bardzo wygimnastykowana. Udawałem, że tego nie widzę. Patrzyłem uparcie w monitor.

Teraz sięgnęła po kolejną sztuczkę. Wciąż udając, że czyta książkę położyła rękę pomiędzy swymi nogami i zaczęła się delikatnie głaskać po wzgórku łonowym . Powoli przesuwała palcem po materiale szortów. Zupełnie tak, jakby gładziła swoją szparkę. Jej palec wskazujący przesuwał się wzdłuż całego mistycznego wąwozu , jaki posiada każda kobieta. Widziałem to dobrze i przełknąłem nerwowo ślinę. Taki widok poruszył by każdego. Nic więc dziwnego, że i ja zacząłem reagować. Wciąż starałem się nie dawać niczego po sobie poznać. Na zewnątrz byłem spokojny i zimny, jak skała. Wewnątrz mnie odbywała się prawdziwa burza z piorunami. Byłem podniecony, jak jasna cholera. Znów przełknąłem nerwowo ślinę, ale nadal twardo starałem się nie zwracać na Anaïs uwagi. To było cholernie trudne. Sam się sobie dziwiłem że udawało mi się to.

Gdybym był po tej drugiej stronie lustra, to przekroczyć granicę i znaleźć się w alternatywnej rzeczywistości. I tylko, gdy Anaïs rozpoczęła kuszenie mnie, nie pozostałem obojętny. Zamknąłem laptopa. Wstałem z fotela i usiadłem obok Anaïs na kanapie. Objąłem ją ramieniem, ona zarzuciła ręce na moją szyję i zaczęliśmy się namiętnie całować. Po chwili położyłem dłoń na piersi Anaïs tuż obok mordki Psa Pluto.

Anaïs nie założyła pod różowy t-shirt biustonosza. Kształt jej piersi był wyraźnie zaakcentowany. A piersi miała bardzo zgrabne. Z prawdziwą przyjemnością “miętoliłem” je w dłoni. Czułem, jak prąd przeszywa moją rękę i ramię. To było niesamowite uczucie.

Anaïs nie odsunęła mojej ręki ani nie próbowała się wyrwać z moich objęć. Wręcz przeciwnie. Zacisnęła mocniej ramiona na mojej szyi a nasze pocałunki stały się jeszcze gorętsze. Skoro tak, to przesunąłem dłoń niżej i znalazła się ona pomiędzy udami Anaïs. Położyłem dłoń na jej wzgórku łonowym. Chwilę trzymałem tak bez ruchu. Wreszcie zacisnąłem delikatnie palce. Nawet przez materiał szortów Zuzy czułem, jak to miejsce jest gorące. Ja też cały byłem gorący, jak świeże bułeczki wyciągnięte prosto z pieca. Było mi coraz goręcej i z coraz większym trudem oddychałem. Przez moje ciało przechodziły ciarki, a penis sterczał poniżej brzucha. Raptem poczułem na nim dłoń Anaïs. Zrobiło mi się wspaniale. Rozkoszna fala przelewała się przez moje ciało od stóp aż do głowy i z powrotem. Tego uczucia nie da się porównać z żadnym innym.

Wykonałem nieznaczny ruch palcami zaciskając je na kroczu Anaïs. Po chwili ona zrewanżowała mi się tym samym. Postanowiłem pójść dalej. Odpiąłem metalowy guzik dżinsowych szortów i rozpiąłem błyskawiczny zamek rozporka. Dostałem się tym samym bliżej skarbu Anaïs. Śnieżnobiałe majtki były już mokre w kroku. Z krocza emanowało intymne ciepło. Wsunąłem rękę pod majtki Anaïs.

Przesuwałem palcem po jej wilgotnej szparce. A była nie tyle wilgotna, co mokra. Palec miałem oblepiony jej ejakulatem. Cudowne uczucie. Długo chyba nie umyję ręki, aby jak najdłużej zatrzymać ten mistyczny aromat. Ja “ bawiłem się” cipką Anaïs, a ona moim kutasem. Ta niewinna igraszka, ta delikatna macanka dawała nam wiele cudownych odczuć. Anaïs zaczęła rozpocznie sapać, a z jej ust wyrywały się coraz głośniejsze westchnienia. Ja także coraz szybciej oddychałem i wydawałem jęki spowodowane całą tą sytuacją. Nasze oddechy przyspieszyły…

Nie ograniczyliśmy się tylko do manualnych pieszczot swych części intymnych. W pewnym momencie, jakby trafił w nas piorun. Zaczęliśmy się rozbierać. Odrzucaliśmy nasze ciuchy na podłogę. Wkrótce byliśmy tacy, jakimi stworzył nas Pan Bóg. Całkowicie nadzy. Nasze ciała były absolutnie piękne. Przyoblekając się w nagość stanowiliśmy dwie najcudowniejsze figury na świecie. Spleceni w miłosnym uścisku staliśmy się najpiękniejszym zjawiskiem.

Pieściłem każdy centymetr kwadratowy ciała Anaïs. Byłem nienasycony i nieposkromiony. Wiliśmy się na podłodze, jak dwa węże. Każdy nasz ruch był inny i niepowtarzalny. Brama rozkoszy otworzyła się przed nami, a jej fala zalała nasze ciała.

Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Znajdowaliśmy się w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Nawet czas zatrzymał się na godzinie dwudziestej pierwszej, czterdziestej siódmej minucie i pięćdziesiątej drugiej sekundzie. I tak trwał. Sekundnik nie ruszył się nawet o milimetr. Magiczny moment wyrwany wieczności. Magiczna godzina…

Wszedłem w Anaïs. Nasz stosunek nie był tylko aktem mechanicznego zbliżenia dwóch osób przeciwnej płci. Miał w sobie duże pokłady metafizyki. Po prostu: wielki. Nie można go było ogarnąć rozumem., był niezgłębiony, nieodgadniony i ponadludzki. Od początku wiedziałem, że tak będzie. Długo czekaliśmy na tę chwilę i pielęgnowaliśmy ją w sobie. Nie było więc innych opcji.

Akt zbliżenia dwojga ludzi. Zbliżenia głębszego i bliższego niż kiedykolwiek.

Po wszystkim, gdy już oboje osiągnęliśmy szczyt leżeliśmy wtuleni mocno w siebie. Uspokajaliśmy się. Ten moment także jest magiczny. Moment odprężenia. Ostatnia faza stosunku równie ważna, jak i sam akt połączenia.

Zelżało napięcie moich mięśni, członek skurczył się a można i sutki także szybko powróciły do stanu pierwotnego. Czułem się genialnie i nic to, że wszedłem w okres refrakcyjny, w okres nieposłuszeństwa, kiedy nie będę zdolny do ponownego podniecenia. U Anaïs wszystkie procesy “tuż po” także przebiegały w normie. Oboje schodziliśmy z tej wielkiej góry, na którą z radością się wdrapywaliśmy jeszcze kilka minut temu. Leżeliśmy bez ruchu chłonąc swą bliskość.

Poczułem przemożną chęć zapalenia papierosa, ale powstrzymałem się. Nie chciałem wypuścić Anaïs ze swych objęć. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Zbyt długo na to pracowałem.

Cała fizjologia kobiety polega na tym, że ona wolniej się podnieca, ale jeszcze wolniej wychodzi ze stanu podniecenia. Anaïs wciąż mnie potrzebowała. Mojej bliskości, czułości. Byłem więc przy niej. Z własnej i nieprzymuszonej woli. Tak chciałem. Tego bardzo pragnąłem…

…..

Otworzyłem oczy. Prawie natychmiast usiadłem na łóżku. Przepiękny obraz zniknął. Zamiast niego pojawił się widok mojej sypialni zatopionej w nocnym mroku. Byłem spocony i ciężko oddychałem. Byłem napięty, jak struna gitary, a szczególnie czułem to poniżej brzucha. Moje podniecenie było bardzo silne. Krew zabójczo szalała w żyłach.

Przez chwilę w ogóle nie kontaktowałem. Nie wiedziałem gdzie jestem i co ja tu właściwie robię. Rzeczywistość powoli krystalizowała się Rozglądałem się dookoła próbując się w niej osadzić. Spojrzałem na zegarek. Była dokładnie trzecia nad ranem. “Cholera” – pomyślałem. Przeciągnąłem palcami po włosach. Wstałem i podszedłem do okna. Otworzyłem drzwi i wyszedłem na balkon. Tam stanąłem przy barierce i zapaliłem papierosa. Musiałem się uspokoić, a nikotyna mogła mi w tym pomóc.

- O czym tak myślisz? – usłyszałem głos Anaïs.

Przestraszyłem się. Myślałem, że Anaïs stoi tuż za mną, ale nie… nie było jej tutaj. Ten głos dobiegał z mojej głowy. Był wyraźny i krystaliczny, jakby rzeczywiście była tuż obok.

- Nie mogę sobie poradzić z tym, jak bardzo jestem w tobie utopiony.

- To dobrze czy źle?

- Nie wiem – odpowiedziałem – naprawdę nie wiem. Nie wiem co o tym myśleć. Raz wydaje mi się, że to bardzo źle, a innym razem wręcz odwrotnie… I to mnie przerasta.

- Widzę co się z tobą dzieje. Mam nadzieję, że nie winisz mnie za swój stan.

- Nie. Mogę za to winić tylko siebie. Dopóki jednak pozostajesz tylko w moich marzeniach, to nic złego się nie dzieje. Chyba…

- Jestem więc twoim marzeniem.

- Największym… i jedynym jakie mam. Największym niezrealizowanym marzeniem

- I co z tym zrobimy? – spytała.

- Nie mam bladego pojęcia.

- Ja wiem. Musimy wreszcie zrzucić z siebie ten ciężar, który nas przyciska do ziemi.

Przez dłuższą chwilę panowało między nami milczenie. Oboje przetrawialiśmy w sobie to rozwiązanie. To było jakieś wyjście, ale bardzo niebezpieczne. Konsekwencje mogły być bardzo brzemienne w skutkach i niszczące nas całkowicie. Nie pozostałby kamień na kamieniu. To była ta gorsza opcja. 

- Oboje wiemy, że nie powinniśmy tego robić – powiedziałem cicho, prawie szeptem. Powinnaś na zawsze pozostać marzeniem, za którym mogę tylko gnać jak szalony i próbować złapać. Tylko tyle i aż tyle.

Gdybyśmy byli po drugiej stronie lustra pewnie nie przeżywalibyśmy takich rozterek. Nie męczyłbym się z tego powodu. Nie byłbym zawieszony w próżni, gdzieś pomiędzy dwoma światami, pomiędzy jawą a snem

darjim

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 1939 słów i 10581 znaków, zaktualizował 14 sie 2023. Tagi: #młoda #doświadczony #delikatnie

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto