Dowcipy - str 148

Viralowe kawały i suchary
  • - Muszę powiedzieć, że moja żona

    - Muszę powiedzieć, że moja żona jest wspaniała! - oświadcza Rozenbaum, na przyjęciu urodzinowym małżonki. Matka odciąga go na bok i mówi:
    - Jak mogłeś powiedzieć, że ta twoja ruda, wredna wiedźma jest wspaniała?
    - Ależ mamusiu, ja nie powiedziałem, że jest wspaniała. Ja powiedziałem, że muszę tak powiedzieć.

  • - Tato, dlaczego ryby nie mówią?

    - Tato, dlaczego ryby nie mówią? - pyta Jankiela jego mały synek.
    - Dlaczego nie mówią, ty się pytasz? - dziwi się Jankiel. - A jak one mają mówić!? Czy one mają ręce?!

  • Babcia żydówka pilnuje na plaży

    Babcia żydówka pilnuje na plaży swojego wnuka. Nagle o brzeg uderza wielka fala i zabiera wnuczka ze sobą. Babcia w rozpaczy zaczyna wzywać na pomoc Boga i modli się błagalnie:
    - Boże miłosierny! Oddaj mi wnuka! Spraw, żeby morze wyrzuciło go całego i zdrowego! Ty jesteś dobry i wspaniałomyślny, spraw, żeby dziecko się uratowało!
    Za chwilę o brzeg udzerza kolejna większa fala i wyrzuca dzieciaka na piasek. Babcia patrzy, dzieciak żywy i cały, oddycha i patrzy przytomnie. Babcia patrzy z wyrzutem i oburzeniem w niebo i pokazuje oskarżycielsko na leżącego chłopczyka:
    - Ale on miał na głowie kapelusz!

  • Na cmentarzu żydowskim odbywa się

    Na cmentarzu żydowskim odbywa się pogrzeb małego dziecka. Nad otwartym grobem stoi matka i zawodzi:
    - Kochany syneczku, jak staniesz przed obliczem Stwórcy wyproś u niego dużo pieniędzy dla twoich rodziców i szczęśliwą starość. I wybłagaj u Wiekuistego, żeby twoje dwie siostry mogły być zaopatrzone w duży posag, a Twoi bracia Natan i Dawid, żeby dostali za żonę dobre i ładne, pobożne panny. A twego najstarszego brata Chaima, żeby zwolnili z wojska. I poproś Jehowę, żeby twój kochany wujek Abram wreszcie wyzdrowiał...
    Obok zawodzącej matki stoi oparty o łopatę grabarz. Kiedy litania próśb ciągnie się w nieskończoność, grabarz trąca zawodzącą kobietę i mówi:
    - Paniusiu kochana, jak się ma tyle interesów do kogoś to się nie posyła takiego małego dziecka, tylko się idzie samemu!

  • Spotyka się pewnego dnia dwóch

    Spotyka się pewnego dnia dwóch Żydów.
    - Mój syn się wychrzcił - oznajmia jeden z nich.
    - A co ty na to?
    - No cóż, żaliłem się przed Panem Bogiem...
    - I co On ci powiedział?
    - Powiedział: Mój Syn także się wychrzcił. Więc zrób to samo, co Ja.
    - A mianowicie?
    - Sporządź Nowy Testament!

  • Dwóch Żydów w Moskwie czyta gazetę

    Dwóch Żydów w Moskwie czyta gazetę. Jeden z nich mówi do drugiego:  
    Abramie Osipowiczu, ministrem finansów mianowali jakiegoś Briuchanowa. Jak on się naprawdę nazywa?
    Abram Osipowicz odpowiada:
    To właśnie jest jego prawdziwe nazwisko - Briuchanow.
    Jak to!!! Prawdziwe nazwisko Briuchanow? To on jest Rosjanin?
    Ależ tak, to Rosjanin.  
    No proszę, ci Rosjanie to taki zdumiewający naród; wszędzie wlezą.

  • Żyd wiezie do Izraela portret Lenina

    Żyd wiezie do Izraela portret Lenina.
    - Co to jest? - pyta celnik rosyjski.
    - Nie "co" a "kto"! To Lenin!
    - Kto to jest? - pyta trochę później celnik izraelski.
    - Nie "kto" a "co"! To złota rama!

  • Firma konstruująca samoloty pracowała

    Firma konstruująca samoloty pracowała nad nowym projektem. Projektem samolotu. Samolot miał być najszybszy na świecie, z największym zasięgiem i w dodatku niewykrywalny przez radary. I był - tak na projekty wpływają rządowe dotacje. Miał jedną wadę - na wysokości 8 tysięcy metrów odpadały mu skrzydła. Nieważne, jak by nie zostały wzmocnione - samolot osiągał 8 tysięcy metrów i najpierw na ziemi lądowały skrzydła a potem kadłubek. Rząd sygnalizował, że czas na projekt się kończy, więc pracownicy wymyślali coraz to nowe rozwiązania, ale nic nie pomagało. Rząd denerwował się coraz bardziej, kolejne egzemplarze spadały na ziemię a w firmie trwała panika.  
    W końcu - w akcie desperacji - jeden z konstruktorów powiedział, że w pobliżu jest gmina żydowska, w której mieszka rabin słynny z mądrości. Konstruktor został jednak zakrzyczany, że rabin tak ma się do samolotów, jak.... (tu wstaw ulubioną analogię).... Więc dalej - wzmacnianie, zmiana materiałów itd. Więc dalej - rząd grozi, że cofnie dotację. W końcu załamanie - i wycieczka do rabina.  
    Rabin pogładził pejsy, wysłuchał problemu i powiedział:  
    - Wy wiecie co? Wy do mnie przyjdźcie w następna środa.  
    Przyszli. Mieszane uczucia, bo faktycznie - co rabin może wiedzieć o samolotach. Rebe pogładził tym razem brodę i powiedział.  
    - Wy wiecie co? W tym miejscu, gdzie te skrzydła się urywają, wy nawierćcie dziurki!  
    Wrócili do biura zawiedzeni, że rabina fantazja poniosła, i zamiast wzmocnić, to chce osłabić konstrukcję. Więc dalej - zmiany konstrukcyjne, usztywnienia itd. I ciągle ten sam kłopot - magiczna granica 8 tysięcy metrów. I ultimatum rządu - w ciągu 2 miesięcy należy zakończyć projekt, albo zwrócić dotacje. Więc desperacka decyzja - wiercimy. Znalazł się oblatywacz - desperat, więc startują testy. 1000 metrów - leci. 2 tysiące - też. Na 5 - leci jak ta lala. Na 8 - leci, na 9 i 10 - też. Ekipa pospiesznie robi wszelkie pomiary i testy, kończy projekt, a tymczasem konstruktorzy wraz z zarządem firmy wybrali się do rabina z podziękowaniem za poradę. Po tym, jak wszyscy ważni panowie powiedzieli już, co mieli powiedzieć a uśmiech prezesa odciśnięty w marmurze został wręczony, jeden z konstruktorów zadał pytanie.  
    - A jak rebe na to wpadł?  
    Rebe uśmiechnął się, pogładził rondo kapelusza i powiedział.
    - Wy wiecie co? Ja sobie poszedłem w takie miejsce, gdzie nawet król chodzi piechotą. Siedzę ja tam sobie i siedzę i patrzę i ja zobaczył papier toaletowy. I wy wiecie co? Ten papier, to on się nigdy nie urwie tam gdzie dziurki...

  • Kumpel podchodzi do Szkota który się

    Kumpel podchodzi do Szkota, który się zawsze jąkał i zauważa, że mówi on płynnie.
    - Jak to zrobiłeś?- Pyta.
    - Zmuszony byłem zamówić rozmowę telefoniczną z Londynem, a wiesz, ile to kosztuje...