Nieodparty rozum II, cz 1. ,, Zdradzona przez…”

Cz. 1
Czasami ciężko jest odgadnąć, co jest prawdziwe, a co wymyślone. Nie potrafię ogarnąć tego wszystkiego myślami. Zupełnie, jakby mózg zrobił sobie wole. Mogę tylko mieć nadzieję, że powróci.
- Wszystko dobrze?- Pyta Artur, co rusz zerkając na mnie w lusterku.
- Tak, dziękuję. Zrobiłam się tylko trochę senna. Dawno nie jeździłam samochodem- mówię, choć nie wiem, czy to prawda. Będąc chora, mogłam robić wszystko i nic jednocześnie. Postaram się dostosować do nowych warunków, tylko nie wiem, z jakim skutkiem.
- Prześpij się. Sen dobrze ci zrobi- odparł dziwnie zimno.
- Tak zrobię- odpowiadam.
Chciałam ułożyć się wygodniej, jednak Ania wciąż leżała na moich nogach. Nie wiem, jak długo to wytrzymam, bo w nogi zaczęły wchodzić mi mrówki. Zabawne, ciekawe, kto tak nazwał wrażenie mrowienia ciała. Mrówki jednak dobitnie do tego pasowały.
Niespodziewanie lekko uchyliłam płaszcz, aby upewnić się, co do swoich przypuszczeń. Śpiąca twarz Ani tylko mnie w tym utwierdziła.
Nie byłam chora. Nie mogłam być chora. Ściśnięta klatka piersiowa Ani unosiła się i opadała z powrotem. Przykryłam ją, pozostawiając kawałek szczeliny, aby się nie udusiła. Lekko przesunęłam sobie prawą nogę w bok. Ania nieznacznie się poruszyła, ale spała dalej. Postanowiłam iść za jej przykładem.
- Nie zrobię ci krzywdy- powiedziałam szeptem i wygodniej ułożyłam swoją głowę na siedzeniu.
Po chwili sama zasnęłam. Niezaszczuty sen złapał mnie w swoje sidła, ukazując zupełnie inne obrazy, niż te, o których mnie informowali. Przyjęłam je zwyczajnie, niczym tabletkę na ból głowy…



Wciąż nie wierzę, że to prawda. To nie może dziać się naprawdę. Mój mąż mnie zdradza? Od kiedy? Od kiedy porzucił spokojny sen dla innej? Co chwila spogląda na swój telefon, jakby tylko tamta zaraz miała zadzwonić. Albo, co gorsza, może nawet wysyła mu teraz swoje nagie zdjęcie…
- Telefon ci zadzwonił- powiedziałam starając się powiedzieć to w miarę normalnie i luźno.
- Tak? Być może- odparł.
- Coś ważnego?- Spytałam
- Pewnie nie. Gdyby to było coś ważnego, ten ktoś by zadzwonił. Nie mam czasu na żadne esemesy- odparł i biorąc telefon do reki, podniósł się z kuchennego krzesełka.
- Wychodzisz?- Spytałam, niemal rozszalała z nerwów i bezradności.
- A, idę się przejść.
- Jest wpół do ósmej…
- Dobrze, w takim razie wykąp się pierwsza. Ja niedługo do ciebie dołączę. Jeszcze mały spacerek przed spaniem nikomu nie zaszkodził. Muszę przemyśleć kilka spraw odnośnie firmy, to wszystko.
Podszedł do mnie i pocałował w policzek.
- A mogę iść z tobą?
Pytanie było ryzykowne, ale po prostu musiałam je zadać. Nie mogłam tak w nieskończoność grać na zwłokę i patrzeć, jak wszystko, co dotychczas zbudowaliśmy, legnie w gruzach.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale jak chcesz. Tylko załóż coś na siebie, bo troszkę wieje. Będę czekał na dworze- odparł z mrugnięciem oka i wyszedł. Niemal biegiem pognałam po sweter, który wisiał w szafie w pokoju. W głowie już widziałam te sceny, kiedy zachłannie zagląda do telefonu, aby poinformować, że będzie ze mną, a nie sam. Pozostało mi tylko bardzo się pospieszyć. Niemal szarpnęłam wieszakiem, kiedy bladą żółcią zarzuciłam się na plecy i wybiegłam na dwór.
- Łukasz?- Rzuciłam przestrzeni, wokół której nigdzie nie było mojego męża. Zeszłam ośmioma schodkami na trawnik, rozglądając się i wlepiając załzawione oczy w pustkę po wspomnieniu, kiedy wychodził.- Łukasz?- Powtórzyłam jeszcze raz, lecz jakby do ściany. Zaraz po tym zabrzęczała moja komórka w domu. Wbiegłam po nią z powrotem i odczytałam esemesy od mojego męża:
Wybacz kochanie, ale podjechał po mnie Piotr z pracy. Wrócę jak najszybciej. Pogadamy później, pa.
Piotr z pracy, powtórzyłam do siebie na głos. Aż wierzyć się nie chciało, że tak mnie wyrolował.  
Piotr z pracy.
Łukaszu, przecież ja nie znałam nikogo o tym imieniu…
Odłożyłam telefon na półkę. W oczy zawiał mi letni, lecz chłodny wiaterek. Starł łzę z mojego policzka, która poszybowała w sam dół. Czyli dokładnie tam, gdzie moje serce teraz…
Co tu było więcej dodawać. Wszystko było tak, jak podejrzewałam. Łukasz mnie zdradzał, tylko nie miałam bladego pojęcia, z kim. A żeby myśleć racjonalniej, podeszłam do barku i otworzyłam butelkę Fresko. Lekko posłodzony smak czerwonej zachęty na więcej, rozlał się po moim wnętrzu. Zmieszał totalnie z moimi łzami i poranioną duszą.
Wrócę jak najszybciej…
Akurat. Nie mógł wymyślić bardziej oczywistego tekstu i bardziej niewiarygodnego. Spotykając się z kumplami, nigdy nie wracał szybko. Dla nowego romansu, szybko mogło oznaczać nawet kilkanaście minut. Nie wiem, czy wyobrażał mnie sobie, jako głupią, czy jako tępą, ale…
I po co mi to, ale?
Byłam głupia i tępa, że dałam mu się namówić na powalające uczucie w nieskończoność wrażeń. Wrażenia miałam, ale szkoda, że już nie pozytywne.
Po czwartym łyku, postanowiłam posprawdzać jego ubrania i kurtki. Marynarki i kieszenie spodni. Wywalałam wszystko po kolei, dokładnie sprawdzając i wąchając, jakbym była naćpana. Potem odkładałam wszystko na swoje miejsce, aby nie poznał różnicy. Nie znalazłam żadnych obcych zapachów, choć potem, to już chyba widziałam nawet mniej wyraźnie.
Zasnęłam na naszym łóżku samotnie…



Ocknęłam się niemal czując, że płaczę. Wystraszonym wzrokiem ogarniałam miejsce, gdzie się znajdowałam. Widziałam przemijające drzewa i krzaki. Potem całe mnóstwo samochodów za nami.
- Gdzie my jesteśmy?- Zapytałam Artura, bo pamiętałam jego imię.
- Blisko domu- odparł.
Przypominając sobie o czymś ważnym, od razu zerknęłam na swoje nogi, na których nie czułam już ciężaru Ani. Podniosłam płaszcz do góry i…
Ani nie było!
- Długo już tak jedziemy?- Zapytałam mocno zdenerwowana.
- Nie długo, spokojnie. Nie spałaś długo. Coś się stało?
- Nie, chyba nie.
Jak to się mogło stać? Ona zniknęła? Ale kiedy? Niczego nie czułam. W głowie miałam totalny zamęt i zamazane wspomnienia o niby moim mężu…
- A robiliśmy jakiś postój?- Spytałam, sama siebie zaskakując.
- Ale tylko raz. Musiałem zatankować samochód, chyba rozumiesz.
- Rozumiem- odparłam zagubiona w tym świecie.
- Wszystko w porządku?- Spytał ponownie.
- Tak, odparłam. Miałam zły sen- odpowiadam uciekając wzrokiem w bok.
Aniu, co się z Toba stało, spytałam się w duchu…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller, użyła 1228 słów i 6656 znaków.

2 komentarze

 
  • Ja1709niezalogowana

    :bravo: i dalej proszę:P:przytul:

    15 lip 2018

  • Ewelina31

    @Ja1709niezalogowana Będzie Aguś :)

    16 lip 2018

  • AnonimS

    Znowu coś z metafizyki. Nie wiadomo co jest prawdą a co urojeniem.pozdrawiam

    15 lip 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS nie chciałam aby wszystko było wiadomo od razu😊

    16 lip 2018