Liga Odkrywców część 1: Poznajcie Ligę

Reno otwierając ostrożnie drzwi rozglądał się czy ktoś go nie śledzi. Otworzywszy wszedł do przedsionka, zdejmując buty i kamizelkę. Poprawił flanelową koszulę i poszedł dalej. Rozglądał się w poszukiwaniu kamer lub podsłuchów. Jednak nic nie znalazł. Przecież to był jego dom, jednak przezorny zawsze ubezpieczony. Po zasłonięciu rolet usiadł na kanapie, nalał sobie szklankę brandy i zaczął powoli sączyć. Po opróżnieniu szklanki przypomniał sobie o czymś. Wrócił się po kamizelkę, otworzył kieszeń i wyjął zapieczętowany list. Powrócił na swoje pierwotne miejsce. Na wszelki wypadek nalał kolejną szklankę. Niezdecydowany zaczął oglądać kopertę. To była zwykła koperta niczym się nie różniła, jednak gwiazdą była pieczęć. Wypisane na niej było Liga Odkrywców w dziwnym symbolu który wyglądał trochę jak literka ‘’e’’ do góry nogami. Wychylając drugą szklankę postanowił rozpieczętować list. Nie chciał pić trzeciej bo od kolejnej odnalazłby w sobie duszę tancerza, poety i śpiewaka jednocześnie. Wyjął z kieszeni od spodni nóż. Delikatnie przeciął pieczęć i wyjął list. Rozsiadł się wygodniej nalewając jednak tą trzecią szklankę, tak na wszelki wypadek. Sprawdził jeszcze czy drzwi są na pewno zamknięte i zaczął czytać.  
‘’Witaj w Lidze Odkrywców. Jesteśmy organizacją zrzeszającą ludzi takich jak Ty. Zajmujemy się poszukiwaniem wszelakiej maści artefaktów, odkrywamy rzeczy nieodkryte, przebywamy nieprzebyte, jesteśmy tam gdzie inni nie byli. Obecnie poszukujemy ludzi z wszelakiej maści talentami które będą w stanie wnieść wiele do naszych progów. Jeżeli sądzisz że nadajesz się na przygodę życia dołącz do nas. Zobaczysz rzeczy niesamowite, rzeczy w których istnienie wielu nie wierzy. Co jeśli powiemy Tobie że święty Graal istnieje i jest w naszych progach? Nie wierzysz? Przekonaj się sam! Dołącz do Ligi Odkrywców’’  


-Świetnie się reklamują, powiedział Reno po tych słowach wziął szklankę zawierającą zbawczy dla niego płyn i wypił połowę. Zobaczmy co jeszcze mają do powiedzenia powiedział pod nosem i zaczął czytać resztę.  

‘’Szanowny Panie Reno Jackson
Zwrócił Pan uwagę naszej organizacji której tytuł był podkreślony wiele razy. Sądzimy że Pana zdolności są w stanie wiele wnieść oraz wspomóc obecne załogi odkrywców. Z naszej bazy danych wynika że jest Pan wybitnym archeologiem. Był Pan przy takich przełomowych wykopaliskach jak odkrycie kopalń faraona Azira, prace przy kopalniach Ihm Batuty. Jednak najbardziej spektakularne było odkrycie i przemierzenie szlaku Nathan’a Drake’a sławnego konkwistadora. Musiał się Pan wykazać nie lada inteligencją, sprytem, rezolutnością i walecznością by wrócić do reszty przez drogę usianą pułapkami i innymi okropieństwami nieznanego. Takie osoby jak Pan są u nas szczególnie cenione, sądzimy że doświadczenie zdobyte przez Pana do tej pory wystarczy by wyruszyć na wiele niesamowitych wojaży. Pewnie Pan nam nie wierzy jednak zapewniamy że mamy wystarczająco wiele środków by przeprowadzać wszelakiej maści ekspedycje na całym globie. Jeżeli jednak nie rozwialiśmy Pana wątpliwości proszę zapoznać się z fotografiami dołączonymi do listu. Są tam przedstawione różne artefakty zdobyte jak do tej pory podczas eskapad. Znajduje się tam między innymi święty Graal, Arka Przymierza oraz skarby z właściwej piramidy Tutenchamona. Oczywiście może Pan nas posądzić o fotomontaż ale my jednak zapewniamy że zdjęcia są autentyczne. Jak na obecne czasy oferujemy godną płacę za starania oraz za sam udział w Lidze. Po skończeniu kontraktu dostanie Pan dożywotnie miesięczne wynagrodzenie ze względu na wkład do konserwacji oraz odkrywania dziedzictwa międzynarodowego. Jeżeli jest Pan zainteresowany proszę się stawić na lotnisko Heatrow Port, dnia 15:05:2016. Tam będzie na Pana czekał nasz delegat. Rozpozna go Pan bez problemu. Jego przypinką będzie symbol widniejący na pieczęci. Oczekujemy że zjawi się Pan o 15:35. Jeżeli odnotujemy Pana obecność zapewniamy Panu bezpłatny przelot do naszej kwatery. Sądzimy że wystarczającą zachętą dla Pana będzie pierwsza ‘’wypłata’’ oraz fakt że bliska Panu osoba Rosalia Green jest członkinią naszej organizacji.  
Z poważaniem rady
Liga Odkrywców’’  


Po przeczytaniu ostatnich zdań wstał. Rozciągnął się oraz wyszedł z pokoju. Przeszedł do sypialni, otworzył szafę wyjął z jej dna walizkę. Wrócił do pokoju spakował butelkę brandy po czym zabrał się za właściwe pakowanie. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy, ubrania na zmianę, przybory higieny osobistej oraz laptopa. Po czym stwierdził ze czegoś brakuje. Stanowczym krokiem wszedł do pokoju obok. Zdjął z wystawy wielki sztucer który był grawerowany na wzór arabskich arabestek. Na tabliczce pod strzelbą pisało Zepeniach Jackson. Ahh dziadek, gdyby nie on to nie zrobiłbym teraz tego co robię. Spakował też i sztucer. Po czym spojrzał na zegarek. Po czym szybkim nerwowym ruchem sprawdził datę w telefonie. I wybiegając szybko z domu krzyknął PRZYGODO NADCHODZĘ!!!! Chociaż w rzeczywistości pomyślał że Rosalia musi mu kilka rzeczy wytłumaczyć. Po kilku sekundach jednak wrócił się do domu. Zapomniał swojego kapelusza, jak sam twierdził prawdziwy archeolog powinien mieć taki a przynajmniej Indiana Jones mu tak powiedział podczas nocnego maratonu filmów. Tym razem zabrał również walizkę i zamknął dom. Zamówił taksówkę i czekał na podjeździe. Po 15 minutach taryfa przyjechała. Podał kierunek podróży i usiadł na miejscu. Wyjął telefon i zaczął grać w jakieś proste gierki. Po dojechaniu na miejsce zapłacił 30 dolarów i wysiadł dziękując za podwózkę. Na lotnisku było wyjątkowo mało osób jednak w dalszym ciągu było wystarczająco tłoczno. Zaczął się rozglądać po całym terminalu poszukując osoby z którą miał się skontaktować. Jednak nie mógł dojrzeć właściwej osoby. Jeszcze raz spojrzał na zegarek była 15:30. Pomyślał że nie jest to możliwe by ludzie byli aż tak punktualni, tylko on tak sądził zawsze się spóźniał ale dzisiaj wyjątkowo okazało się że on był jeszcze przed zaplanowanym spotkaniem. Znalazł najbliższą ławkę już miał na niej usiąść lecz zza placów usłyszał głos nieznajomej osoby która próbowała nawiązać dialog.  
-Pan Jackson?  
-Tak a o co chodzi?  
-Rita Vataski mam Pana zabrać do kwatery na zapoznanie się z zespołem.
-Zapoznanie się z zespołem?  
Po tych słowach odwrócił się. Ujrzał kobietę o rudych włosach, ubrana była w eleganckie biznesowe ubrania. Na jej piersi widniała plakietka z dobrze znanym logiem.  
-Tak został Pan przydzielony do zespołu. Jednak resztę opowiem już w samolocie dobrze?  
-Mi pasuje niech Pani prowadzi.  
Ruszyli w stronę sali odpraw. Przekroczyli jedną z bramek, ochrona lotniskowa nawet nie przeprowadziła kontroli. Reno już miał zapytać się o bilety jednak sądził że to będzie bezcelowe. Wyszli na pas. Czekał już tam na nich odrzutowiec. Po wylocie nawiązał się dialog po raz kolejny.  
-Tak więc o co w tym wszystkim chodzi? Jestem niezmiernie ciekawy by poznać odpowiedź, choć przyznam że ta cała otoczka tajemniczości mnie odrobinkę stresuje
-Spokojnie już wszystko tłumaczę. Nie będę powtarzała tego co było w Pana liście więc podstawy Pan zna. Został Pan przydzielony do sekcji Salazar. Jest to jedna z drużyn zdobywców, archeologów, podróżników jak zwał tak zwał. Macie za zadanie odkrywać, badać i przemierzać nieznane w ramach programu konserwacji dziedzictwa międzynarodowego. Oferujemy wam pełną swobodę działania o ile nie zagraża ona bezpieczeństwu kraju lub stosunków międzynarodowych. Na miejscu zapozna się Pan z naszą kwaterą oraz resztą swojego zespołu. Jak na razie proszę się rozkoszować lotem.
-Jest barek?  
-Ależ oczywiście, tutaj w tym samolocie jest wszystko aby nie odczuwał Pan dyskomfortu podczas trwania kursu.  
-Dziękuję w takim razie
Po wymianie grzeczności przystąpił do barku. Zaczął wodzić wzrokiem, znalazł najlepsze trunki z całego świata jednak wybrał brandy. Po nalaniu sobie szklanki usiadł na swoje miejsce i rozkoszował się lotem.  
Po kilku godzinach byli już na miejscu. Wylądowali na pasie startowym, jedyną różnicą było to że nie byli na jednym z lotnisk raczej na prywatnej przestrzeni. Niedaleko stąd była widoczna rezydencja, a przynajmniej tak mu się wydawało. Po wyjściu z samolotu udali się na pieszą wędrówkę w głąb kompleksu. Dostali się w końcu wystarczająco blisko by można było zauważyć każdy detal miejsca. Był to budynek stylizowany na muzeum. Weszli do środka. Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy był wystrój miejsca. Nie różnił się od muzeum jakoś szczególnie. Wszędzie było wiele wystaw eksponatów. Najbardziej spektakularnym był szkielet dinozaura, Reno rozpoznał w tym szkielecie tyranozaura jednak tabliczka mówiła co innego. Pisało na niej Heptozaur Rex. Rzeczą która odróżniała to miejsce od muzeum było miejsce na stanowisko recepcji. Było przy niej pięć osób, wszystkie zajęte własnymi obowiązkami na przykład odbieraniem telefonów lub kompletowaniem dokumentacji. Podeszli pod ‘’recepcję’’. W tym momencie jeden z pracowników podszedł pod nowo przybyłych.  
-Witam Pani Vataski w czym mogę pomóc?  
-Dzień dobry ja w sprawie rekrutacji, przyprowadziłem ostatniego członka sekcji Salazar.  
-Rozumiem, już prowadzę do punktu zbornego tylko zawiadomię resztę o państwa przybyciu.  
Odszedł wyciągając telefon. W międzyczasie Reno podziwiał wszystkie zabytki. Oprócz tego tytanicznego wręcz szkieletu było jeszcze wiele rzeczy między innymi różnego rodzaju włócznie, wazy których pochodzenia nie mógł rozpoznać a nawet obrazy nieznanych mu artystów. Jednak już po chwili recepcjonista wrócił, zauważając ciekawość ostatniego członka powiedział mu że to wszystko to dopiero początek najciekawsze jest później. Ruszyli głębiej w budynek. Z zimnego muzealnego klimatu zaczęło się robić coraz przyjaźniej. Pojawiły się drewniane ściany i podłogi z najdroższych rodzajów drewna a kunsztowne dekoracje przywodzą na myśl to że projektantem był prawdopodobnie kustosz domator ceniący sobie wygodę i drewno do szczęścia brakowało tylko kominka. Podeszli we trójkę pod drzwi na których było wygrawerowane na srebrnej tabliczce ‘’sekcja Salazar’’. Cisza została przerwana przez recepcjonistę oraz Ritę.  
-No niestety Panie Jackson tutaj nasze drogi się kończą, niech Pan się zbyt długo nie zastanawia reszta załogi już czeka.  
-Pani Rito jest Pani potrzebna w hub’ie.  
-Rozumiem, powodzenia Reno
Uścisnęli sobie dłonie w prawdziwym geście przyjaźni, po czym dwie nieznane choć stwarzające wrażenie nowo poznanych kolegów i koleżanek odeszły.  
Zaczął się wahać czy chce tam wejść, to między innymi był jeden z momentów w którym zaczynał się zastanawiać co on właściwie zrobił. Wyjął piersiówkę i zaciągnął porządny łyk. To dodało mu odwagi. Złapał za klamkę i z gracją przestąpił za drzwi. Jego oczom ukazało się pomieszczenie udekorowane w podobny sposób jednak zamiast podstawowych mebli był wielki stół oraz kilka krzeseł ułożone dla każdego poszczególnego członka. W jednym z końców pokoju był kominek. Jednak doczekał się owego. A w drugim końcu wielki telewizor. Trzy miejsca były zajęte. Przywitał się nieśmiało i podświadomie zajął swoje miejsce. Już ktoś z członków miał coś powiedzieć jednak telewizor się włączył i ukazała się ich oczom mężczyzna na oko koło 40 ubrany był w drogi garnitur. Jego delikatne rysy twarzy jeszcze bardziej uwydatniały cienki, uczesany wąs. Jego włosy były krótko przystrzyżone i ułożone na bok. Stuknął dwa razy w mikrofon upewniając że działa i zaczął przemawiać do zgromadzonych osób  
-Witam was wszystkich. Ja jestem Andrew Rayan, jeden z założycieli Ligi Odkrywców. Przepraszam ze nie mogę was poznać osobiście jednak pewne rzeczy najwyższej wagi odciągnęły mnie od tego zaszczytu. Jesteście sekcją Salazar, jest to piąty zespół poszukiwaczy najwcześniej utworzony. Zanim przejdziecie dalej zapoznajcie się. Zacznę w kolejności dobrze? Osoba siedząca na samym brzegu to Edward Miedziobrody znany archeolog, geolog oraz łowczy.  
Każdy spojrzał na siedzącą postać. Był on wyjątkowo niski jak na mężczyznę zaledwie metr sześćdziesiąt wzrostu jednak jego wygląd nadrabiał. Był on dobrze zbudowany, wręcz nawet można stwierdzić że potężnie zbudowany lecz na swój sposób ta sylwetka stwarza wrażenie smukłej. Jednak najbardziej rzucającą się rzeczą była jego broda. Masywna sięgająca do połowy jego klatki piersiowej ruda broda. Na pierwszy rzut oka widać że poświęcił na jej zapuszczenie kilka lat.  
Każdy się przywitał, po uściśnięciu sobie rąk Andrew zaczął mówić dalej.  
-Kolejno siedzi tutaj znana badaczka, publicystka oraz kartograf Eliza Brown.  
Kolejne przywitania zostały dokonane. Była to kobieta o kruczoczarnych włosach spiętych w kok, jedyna ze zgromadzonych osób była kobietą. Prawdopodobnie była też jedynym głosem rozsądku ale to jeszcze nic nie wiadomo. Jej okulary są zrobione z brązowego materiału. Była ona zadziwiająco blada nawet jak na standardy słonecznej Szkocji.  
-Następnym członkiem jest sir Alfred Heimer. Rodowity archeolog z dziada pradziada, od pokoleń jego rodzina jest powiązana z odkrywaniem przeszłości. Ekspert od materiałów wszelakiej maści od wybuchowych po różne stopy metali.  
Był to szlachcic brytyjskiego pochodzenia, jego uroda była skrajnie podobna do tej Angielskiej, co w sumie biorąc pod uwagę jego pochodzenie nie było dziwne. Miał on długie włosy zaczesane do tyłu. Jednak jego charakterystyczną rzeczą był monokl osadzony w jego lewym oku. Widać było ze ceni sobie ekstrawagancję.  
-Oraz ostatni ale nie znaczy że najgorszy Reno Jackson, odkrywca, archeolog oraz znawca broni palnej.  
Każdy zgromadzony przywitał się z nim. Po chwili przyglądania się sobie oraz prób komunikacji Rayan znowu się odezwał  
-Wy wszyscy tworzycie sekcję Salazar. Właśnie czeka was pierwsza wyprawa. Jednak pewnie jesteście wszyscy zmęczeni swoją podróżą, rozumiem to jednak nie czas na odpoczynek. Udajcie się do zachodniego skrzydła czeka na was strawa. Sam pilnowałem by zaspokoiła wasze najbardziej wybredne potrzeby. Po kolacji stawcie się we wschodnim skrzydle. Przepraszam że wami tak miotam po całej placówce jednak tam czeka na was wasz transport. Wiem że może to zabrzmi nieprawdopodobnie ale czeka na was tam Nautilus. Najsławniejszy okręt marynarki arabskiej. Okryty legendą i niewątpliwą sławą statek w którego istnienie nie każdy wierzy. Tam tymczasowo rozlokujecie się bo zanim się dostaniecie do miejsca waszej pierwszej wyprawy minie kilka dni żeglugi. A teraz przepraszam obowiązki naglą. Żegnajcie Ligo Odkrywców. A zapomniałem znajdźcie sobie jakiś przydomek, to nasza niepisana tradycja. Do widzenia.  
Telewizor wygasł. Po niezręcznej chwili każdy ruszył do zachodniego skrzydła, przedstawiając się sobie oraz relacjonując okazję w której zostali zwerbowani do tej nietypowej przygody.

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 2565 słów i 15590 znaków.

2 komentarze

 
  • Peeleejin

    Bardzo mi przykro ale grywam w heartstone i po parunastu wersach opowiadanie zaczęło sprawiać mi ból

    19 paź 2016

  • BlackBazyl

    @Peeleejin Wiem i za to przepraszam. Jednak przy ''tworzeniu'' imion najbardziej pod taki awanturniczy i przygodowy klimat najbardziej pasowały te imiona ;-;

    19 paź 2016

  • Peeleejin

    @BlackBazyl  cofnę dislike ale przez opowiadanie nie przebrnę zapożyczenie imienia to jedno ale paczka bohaterów z ligi odkrywców zapożyczona do opowiadania o lidze odkrywców to lekka przesada

    20 paź 2016

  • chaaandelier

    Przypomina mi to troche Bibliotekarza. Ale podobało mi się i czekam na następną część. :)

    9 maj 2016

  • BlackBazyl

    @chaaandelier Dziękuje niezmiernie :D Nie będę ukrywał że wzorowałem się właśnie na klasyce od Indiany Jonesa po Bibliotekarza. Następna część powinna pojawić się jutro razem z trzecią częścią ;)

    9 maj 2016

  • chaaandelier

    @BlackBazyl Właśnie jeszcze Indiana Jones. I Rita z Na skraju jutra. :D

    9 maj 2016

  • BlackBazyl

    @chaaandelier Ogólnie to znajdzie się więcej nawiazań do filmów i tak dalej bo po prostu jestem słaby w wymyślaniu imion :p

    9 maj 2016

  • BlackBazyl

    @chaaandelier Juz pozostale czesci pojawily sie :p

    10 maj 2016

  • chaaandelier

    @BlackBazyl To zabieram się za czytanie. :D

    10 maj 2016