Make a wish. Część pierwsza Lipiec 2008 - Damian

Make a wish. Część pierwsza Lipiec 2008 - DamianMajka wciąż udawała, że nic między nami nie zaszło, że tamto popołudnie na polu namiotowym w Dąbkach w ogóle się nie wydarzyło. Ja natomiast cierpiałem katusze, patrząc na nią i nie mogąc jej dotknąć, kiedy jednocześnie wiedziałem, co kryje się pod jej ubraniem. Pragnąłem jej jeszcze bardziej niż wcześniej, mimo że miałem pewność, że nigdy więcej nie będę mógł jej dotknąć.

— Znowu to robisz — powiedziała Majka, wstając z krzesła stojącego przy biurku w moim pokoju.
— Co robię?
— Rozbierasz mnie wzrokiem — szepnęła prosto do mojego ucha.
— Nie przyznaję się do winy. — Złapałem ją za biodra i posadziłem sobie na kolanach. — Za to mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
— Tak?
— Adela zaprosiła mnie na wakacje. Powiedziała, że mogę kogoś ze sobą zabrać, a że w tej chwili z nikim się nie spotykam, pomyślałem o tobie. — Uśmiechnąłem się i puściłem jej oczko.
— To bardzo wspaniałomyślne z twojej strony. — Majka się roześmiała, wstała i skierowała się do wyjścia, zbierając po drodze swoje rzeczy.
— Dam ci znać, kiedy lecimy — zawołałem za nią, zanim zamknęła drzwi.


Mimo tego udawania nasza relacja wyraźnie się zmieniła. Nigdy wcześniej nawet nie próbowaliśmy flirtować, a od czasu „incydentu” robiliśmy to bezustannie, co ważniejsze — nie ja zaczynałem. Czułem się z tym nieswojo, bo nie wiedziałem, na ile mogę sobie pozwolić, a jednocześnie byłem szczęśliwy, że nasz “związek” się zmienia. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to krótkotrwała zmiana i wszystko rozpadnie się jak domek z kart, zanim zdążę powiedzieć: “supercalifragilisticexpialidocious”. Na początku miesiąca odebraliśmy również wyniki matur — zdaliśmy oboje i mogliśmy składać dokumenty na wybrane uczelnie. Udało nam się też znaleźć mieszkanie w Gdańsku, prawie w połowie drogi między naszymi uczelniami (miałem dalej, ale nie zamierzałem się o to kłócić), pozostało nam tylko znalezienie pracy i we wrześniu mogliśmy rozpocząć naszą przygodę ze studiowaniem i życiem “na swoim”.
Bałem się tego życia we dwoje pod jednym dachem, w kawalerce, przerażało mnie wspólne gotowanie, wspólne sprzątanie, wspólne przygotowywanie się do wyjścia, nauka, wspólne wieczory i poranki. Byłem przerażony tym, jak blisko siebie będziemy i jak bardzo będziemy musieli dostosować się do siebie, żeby swoimi przyzwyczajeniami nie doprowadzać do kłótni. Potrafiłem sobie wyobrazić latające talerze, krzyki, płacz i noce w hotelach, ewentualnie kątem u znajomego w akademiku. Wydawało mi się, że tylko ja mam wątpliwości, że Majka jest zdecydowana i szczęśliwa, że wyprowadzi się z domu, a ja stanowiłem tylko miły dodatek. Tak mogło być faktycznie, bo matka Majki była smoczycą. Na pewno kochała swoje dzieci i chciała dla nich jak najlepiej, ale z pewnością nie umiała tego okazać. Filipa, starszego brata Majki, wysłała na studia prawnicze, zasłaniając się rodzinną tradycją (z tamtą “tradycyjną częścią swojej rodziny”, czyli swoim bratem i bratową, nie utrzymywała kontaktów, chociaż mieszkali niedaleko i mieścili się na jej liście “ludzi, z którymi warto się przyjaźnić”), choć najpewniej chciała się go po prostu pozbyć. Dokładnie tak jak Majki, dlatego i ją wysłała na studia prawnicze (nie miała pojęcia, że Majka wcale nie wybrała prawa tylko historię sztuki). W momentach jak ten, kiedy przypominałem sobie, jak obłudna jest matka Mai, dziękowałem wszelkim siłom wyższym, że moja rodzina (swoją drogą u nas też nie było kolorowo) jest bardziej… rodzinna. Mogliśmy za sobą nie przepadać, mogliśmy się do siebie nie odzywać miesiącami, ale wiedziałem, że jeśli kiedykolwiek będę potrzebował pomocy, mam się do kogo zwrócić.

Złożyliśmy dokumenty aplikacyjne na studia i pozostało nam tylko czekać na wyniki rekrutacji. Majka złożyła podanie o przyjęcie na historię sztuki, ja — na informatykę. Marzyłem o karierze programisty, nie byłem tylko pewien czy będę w stanie kiedykolwiek spełnić to marzenie. Wtedy jeszcze, niestety, nie wiedziałem, że ostatecznie nie będzie to miało dla mnie znaczenia. Tego lata Maja postanowiła zaszaleć a właściwie, że zaszalejemy razem (oczywiście nie miałem nic do powiedzenia) i wykorzystała pobyt w Londynie, u mojej ciotki Adeli, do spełniania swoich marzeń, jak to poetycko określiła. Na moje nieszczęście wiązało się z ciągłymi wycieczkami objazdowymi, pieszym zwiedzaniem, wystawaniem pod Pałacem Buckingham z nadzieją, że uda jej się, choć przez chwilę, zobaczyć królową; ciągnęła mnie ze sobą wszędzie, nawet w miejsca, w które nie miałem ochoty pójść, jak wszelkie puby, restauracje i nocne kluby. Nie chciałem uprawiać z nią “clubbingu”, zwłaszcza że musiałem potem nieść ją do domu, chciałem tylko spędzić z nią trochę czasu tylko we dwoje. Najlepiej w łóżku. Zostałem jednak przegłosowany, zakrzyczany. Nie miałem najmniejszych szans w starciu z Majką. Zawsze, kiedy się z nią nie zgadzałem, robiła tę swoją słodką minę, doskonale zdając sobie sprawę, że zrobię dla niej wszystko, o co poprosi.
Spędzanie z nią czasu, zawsze było dla mnie lekarstwem na wszystkie złe emocje i miałem nadzieję, że ja działam na nią w ten sam sposób, wkrótce miało się jednak okazać, że wcale tak nie było. Że od pewnego czasu już nie żyliśmy razem, ale obok siebie. Że każde z nas ostatecznie nie będzie potrzebowało tego drugiego. A przynajmniej, że ona nie będzie potrzebowała mnie. Tylko że będąc z Mają w Londynie, spacerując wąskimi ulicami, zwiedzając i zwyczajnie świetnie się bawiąc, nie miałem pojęcia, że to wszystko jest tylko grą pozorów i że ktoś już zaplanował nasz koniec. Koniec przyjaźni, koniec moich nadziei. Dla niej — koniec wszystkiego. W niedługim czasie miałem stracić przyjaciółkę, rodzinę, swoje dotychczasowe życie. A wszystko zaczęło się na Blackfriars Bridge.

To był jeden z naszych ostatnich dni w Londynie, więc postanowiliśmy trochę się zabawić. Wstąpiliśmy do kilku klubów, a w każdym z nich wypiliśmy parę drinków i przetańczyliśmy kilka piosenek. Czułem się jak w domu, jakby to właśnie miało być moje życie —  z Majką zawsze u mego boku, nieważne, czy jako moją przyjaciółką, czy dziewczyną. Znów było jak przed wyjazdem. Flirtowaliśmy, bawiliśmy się, cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Było zwyczajnie, normalnie, tak, jak zawsze powinno być. Może to było przyczyną mojego upadku, może po prostu poczułem się zbyt pewnie, a przecież w każdym momencie powinienem pamiętać, że nie łączy mnie z Mają żadna romantyczna relacja. Żaden związek. Problem w tym, że przy niej łatwo było o tym zapomnieć, łatwo było się w niej zatracić, łatwo było z nią po prostu być. Dlatego wszystko się spieprzyło, dlatego JA to spieprzyłem.  

Blackfriars Bridge nie był niczym wyjątkowym — ot, po prostu most. Ale Majce bardzo się podobał, prawdopodobnie przez stan upojenia alkoholowego. Staliśmy przy krawędzi i wpatrywaliśmy się w wodę, choć, jeśli mam być szczery, to moja przyjaciółka wpatrywała się w wodę, ja zdecydowanie patrzyłem tylko na nią, i tylko na nią chciałem wtedy patrzeć. Dopóki się nie odezwała.
— Wiesz, pomyślałam, że powinieneś poznać moją koleżankę, Magdę — stwierdziła nagle.
— Kogo? — Byłem kompletnie zaskoczony jej słowami.
— Moją koleżankę, Magdę. Chodziłam z nią na dodatkowy angielski.
— Ale po co?
— Nie możesz być całe życie sam.
— Dlaczego nie? Poza tym całe życie jest dopiero przede mną. W tej chwili nie mam ochoty na związki. Chyba że z tobą. — Trąciłem ją łokciem w żebra, chcąc mieć pewność, że nie potraktuje mnie zbyt poważnie.
— Cóż, ja nie mogłabym być z tobą. Sama nie wiem, dlaczego. Dobrze wyglądasz, znam cię całe życie, umiemy się dogadać. Prawie czytamy sobie w myślach — wyrzuciła ramiona w górę, jakby chciała podkreślić absurd tej sytuacji — ale wciąż nie mogłabym z tobą być. Możliwe, że to przez to, że znam cię całe życie. Gdzie tu niespodzianka? Gdzie zastanawianie się, o czym myślisz w danej chwili? Przecież ja doskonale wiem, o czym myślisz, wystarczy tylko rzucić okiem na twoją minę. O! — wskazała na moją twarz. — W tej chwili masz mnie za wariatkę, pijaną wariatkę. — Nie mogłem zaprzeczyć, była dobra w te klocki.
— Okej, może i mam cię w tej chwili za pijaną wariatkę, ale przecież wiesz, że cię kocham. A to, że znamy się całe życie, to jedynie plus. Nie jesteśmy w stanie niczym się zaskoczyć. Nie okaże się nagle, że chrapiesz albo potrafisz w nocy wyjeść pół lodówki. Chociaż przyznaję — potrafisz w nocy wyjeść całe jedzenie z lodówki, ale to nic nie zmienia. Wciąż cię kocham i jestem w stanie znieść twoje chrapanie, nocne napady głodu, a nawet te niekontrolowane ataki śmiechu, kiedy patrzysz na mnie rano, bo moje włosy wyglądają jak… nawet nie wiem, co.
— Damian, to nie o to chodzi. Nieważne, że znamy się od zawsze, ale ważne jest to, że ja nie czuję tej chemii. Kocham cię, mam nadzieję, że to wiesz, ale jesteś dla mnie jak starszy brat, chociaż to tylko trzy miesiące. Nic więcej. Nigdy nie będę w stanie dać ci nic więcej.
— Dałaś mi więcej… o wiele więcej, dałaś mi wszystko, Maja. A teraz, mimo tego, co się stało, chcesz, żeby zaczął spotykać się z twoją koleżanką? Nie — złapałem ją za rękę. — Nie zgadzam się na to. To nawet nie podlega dyskusji. Nie będę spotykał się z twoimi koleżankami. Porozmawiamy o tym rano, jak wytrzeźwiejesz.
— Nie chcę więcej o tym rozmawiać. Po prostu… nie chcę. Bo to nigdy się nie uda. Nigdy — wyszeptała ostatnie słowo i rozpłakała się. A ja nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić. Odrzuciła mnie jako potencjalnego chłopaka, chciała, żebym się z kimś związał, choć wciąż potrzebowała przyjaciela. Była pijana i zagubiona, zrobiłem więc to, co powinien zrobić przyjaciel — przytuliłem ją mocno i czekałem aż się uspokoi, a później poprowadziłem do mieszkania ciotki.
W tamtym momencie czułem, jakby moje życie się skończyło. Jedyna osoba, którą kiedykolwiek kochałem, odrzuciła mnie, a jednocześnie chciała nadal się ze mną przyjaźnić. Stanąłem między młotem a kowadłem i biłem się z myślami aż do powrotu do Polski. Dopiero kiedy odwiozłem Majkę do domu, podjąłem decyzję. Wtedy widziałem ją ostatni raz. Mogłem sobie wmawiać, że wyjechałem, bo namawiała mnie do tego Anita, którą poznałem kilka tygodni po powrocie na jednej z pierwszych studenckich imprez. Bez końca powtarzałem te kłamstwa, aż sam w nie uwierzyłem. Prawda była jednak taka, że sam zdecydowałem o zakończeniu mojej przyjaźni z Majką. Postawiłem wszystko na jedną kartę i przegrałem. Majka mnie nie chciała, a ja nie zamierzałem więcej godzić się z bólem, który nigdy nie znikał. Zelżał dopiero, kiedy pożegnałem swoją jedyną przyjaciółkę, raz na zawsze. I miałem nigdy więcej jej nie spotkać.

Nasz koniec miał swój początek na Blackfriars Bridge. Nienawidziłem tego mostu z całego serca.  


“Walk with me and you’ll see, underneath
I’m not who I used to be, I’m not who I used to be
Dig me up from underneath and you’ll see
I’m not who I used to , I’m not who I used to be”*
* Arrested Youth “Dig”



a/n
Wiem, że trochę opóźniona, ale beta mi zaginęła w akcji (też Cię uwielbiam <3).
Mam nadzieję, że tak jak za każdym razem mogę liczyć na Wasze wsparcie i wytknięcie błędów. Myślę, że nie tylko ja wiem, jak to jest wracać po długaśnej nieobecności, szczególnie z czymś, co nie jest już nowe i kiedyś tutaj było (chociaż pewnie wielu z Was nawet nie ma o tym pojęcia).
Pewnego dnia chciałabym móc powiedzieć sobie, że "umiem" pisać, ale zdaję sobie sprawę z tego, że to jeszcze nie ten dzień ;)
Na razie zmykam do e-learningu (który, swoją drogą, ssie, przynajmniej na mojej uczelni)
Miłej zabawy, kochani! I nie biczujcie chłopaka za bardzo. Wiem, że jest totalną p...ą, ale może później się rozkręci
Ściskam Was mocno, oczywiście z daleka

KatiaZula

opublikowała opowiadanie w kategorii obyczajowe i miłosne, użyła 2269 słów i 12624 znaków, zaktualizowała 27 maj 2020.

4 komentarze

 
  • Black Crowe

    ... Ale ta przerwa dobrze Ci robi! Jesteś jak wino - im - - - tym lepsza! Czekamy na więcej!

    29 maj 2020

  • KatiaZula

    @Black Crowe im...?  :lol2: starsza na pewno, ale czy lepsza? Dzięki, że jesteś!  <3

    29 maj 2020

  • Somebody

    Ta część podoba mi się najbardziej. Chłopak nie jest pizdą... Ja przynajmniej go w zupełności rozumiem. Przesyłam wsparcie dla niego i dla ciebie  <3

    28 maj 2020

  • KatiaZula

    @Somebody dziękuję!  <3  :przytul:  :kiss: I Damian też  :cool:

    29 maj 2020

  • Iga21

    Ostatni akapit wygląda jakby, to był koniec opowiadania. Ale mam nadzieję, że się mylę i szybko mnie z  tego błędu wyprowadzisz 🙂

    28 maj 2020

  • KatiaZula

    @Iga21 to jeszcze nie koniec ;) dzięki że jesteś! :przytul:

    29 maj 2020

  • Iga21

    @KatiaZula szybka jesteś 🙂  
    Nie ma za co. Szukam dobrych autorów i na taką trafiłam już po raz kolejny😘🙂

    29 maj 2020

  • KatiaZula

    @Iga21 staram się  ;)  <3

    29 maj 2020

  • agnes1709

    No, a już myślałam, że wstawisz dopiero w weekend. Masz szczęście, słońce. Akcja nabiera tempa, tak 3-m! :ciuch: Taki i łapy daję, no jakżeby inaczej:kiss:

    27 maj 2020