Make a wish. Część druga Październik 2008 — Maja

Make a wish. Część druga Październik 2008 — Maja― Majka, pospiesz się! Nie będziemy na ciebie czekać wiecznie! ― Justyna krzyczała na mnie przez telefon, a w tle było słychać śmiechy reszty naszej paczki.
― Jestem już prawie pod klubem, nie gorączkuj się tak ― odpowiedziałam, śmiejąc się. Moi przyjaciele nie mogli przyzwyczaić się do mojego ciągłego spóźniania.
― Wchodzimy, znajdziesz nas w środku! ― Nie zdążyłam zapytać o nic więcej, bo Justyna zakończyła połączenie.

Kilka minut później stałam już przed wejściem do Atolu ― ulubionego klubu moich przyjaciół (warto wspomnieć, że był to jedyny klub w naszym zapyziałym mieście). Byłam naprawdę ciekawa, za co tak bardzo kochali to miejsce. Być może przeważał fakt, że było JEDYNE, ale wciąż nie mogłam tego zrozumieć. Atol był zwyczajną speluną, pełną zapijaczonych lowelasów, płynącą litrami rozwodnionego piwa i słynącą z podrzędnych didżejów (swoją drogą, cała ta knajpa była podrzędna). Musiałam jednak przyznać, że nasz ekipa miała wielki sentyment do tego… “klubu”.

Znalezienie całej paczki nie było dla mnie problemem, bo zajmowali największy stolik i robili najwięcej hałasu.

― Maja! ― Przywitał mnie zgodny chór męskich i damskich głosów. Każdy wstawał ze swojego miejsca, żeby uściskać mnie na powitanie, jakbyśmy nie widzieli się całe lata, choć minęło zaledwie kilkanaście godzin.
― Co tak długo, kochanie? ― zapytał mnie Janek, najstarszy z nas wszystkich, a jednocześnie mój chłopak od trzech tygodni. Wszyscy ci ludzie byli jego przyjaciółmi.
― Byłoby szybciej, gdybyś po mnie przyjechał. ― Wzruszyłam ramionami i usadowiłam się na jego kolanach, całując go lekko w usta.
― Dzisiaj piję ― wymruczał mi do ucha i mocniej objął mnie w talii.

Z Jankiem znaliśmy się od dawna. Przez jakiś czas w dzieciństwie był moim sąsiadem, ale nigdy nie byliśmy blisko, głównie ze względu na różnicę wieku. Kiedy ja zaczynałam liceum, on miał dwadzieścia cztery lata, nic więc dziwnego, że nie zadawał się z szesnastolatką. Jakiś czas temu wpadliśmy na siebie przypadkiem, właśnie w tym klubie i coś między nami zaskoczyło. Od tamtej pory nazywał mnie swoją dziewczyną, choć z żadnej ze stron nie padły jednoznaczne deklaracje. Szczerze mówiąc, nie byłam nawet przekonana, czy byliśmy ze sobą na wyłączność, ale nie przeszkadzało mi to. Nie chciałam zamykać naszego związku w sztywnych ramach, było nam ze sobą dobrze i to się liczyło. Byliśmy przede wszystkim przyjaciółmi.

― Grosik za twoje myśli ― powiedział Janek; jego ciepły oddech delikatnie muskał moje ucho.
― Po prostu cieszę się, że was mam. ― Uśmiechnęłam się lekko.
― Kotku, to ja się cieszę, że mam ciebie. ― Uwielbiałam, kiedy był tym słodkim chłopcem. Mogłabym rozpłynąć się pod jego psotnym spojrzeniem i delikatnym półuśmiechem.
― Nie chcę przeszkadzać, gołąbeczki, ale chyba powinniśmy już iść ― odezwała się Kaśka, wskazując ruchem głowy w stronę baru, przy którym siedział samotny osiłek.
― Zajmę się tym ― odparł Janek, a w jego głosie wyraźnie słychać było napięcie.
― Kto to? ― zapytałam i odwróciłam się w stronę stolika, patrząc wyczekująco na przyjaciół.
― Ktoś, kogo wszyscy mieliśmy nadzieję nigdy więcej nie spotkać ― odpowiedział Dominik, wpatrując się w nieznajomego i nie zaszczycając mnie nawet najmniejszym spojrzeniem.

Zerknęłam w tamtą stronę akurat w momencie, kiedy Janek siadał na stołku obok osiłka. Nieznajomy odwrócił powoli głowę i spojrzał w stronę mojego chłopaka. Nawet z tej odległości i w dość słabym świetle mogłam dostrzec, że nie był zadowolony ze spotkania. Z jakiegoś powodu, patrząc na to niezadowolenie, miałam ochotę podejść do nich, tylko po to, żeby usłyszeć, o czym rozmawiają; jednak zanim zdążyłam się ruszyć, osiłek wstał ze swojego miejsca, szepnął coś Jankowi do ucha i wyszedł, nie oglądając się za siebie. Janek zwiesił tylko głowę i potarł twarz dłonią, po czym skierował się z powrotem do naszego stolika. Im bliżej się znajdował, tym bardziej byłam zaniepokojona ― jego wcześniejszy humor zniknął i został zastąpiony wyraźnym zmartwieniem. Janek usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem, ale w ogóle na mnie nie patrzył. Zamiast tego wpatrywał się w Dominika, który po chwili skinął głową i wyszedł. Chciałam wiedzieć, co się właśnie wydarzyło, ale nie zdążyłam zapytać ― wyprzedził mnie Eryk.

― Kurwa, stary, co to było? ― Był wyraźnie wkurzony.
― Nie teraz ― wycedził Janek.
― Nie teraz? ― prychnął Eryk. ― W takim razie kiedy? Jak już będzie za późno? Jak znowu zr…
― Powiedziałem ― nie teraz! ― Janek uderzył pięścią w stół, nie pozwalając Erykowi dokończyć zdania.
― Hola, hola ― zaczęłam spokojnie. ― O co w tym chodzi?
― Maja, nie teraz. Wyjaśnię ci to, ale nie dziś, dobrze? ― Janek patrzył na mnie błagalnie, więc kiwnęłam tylko głową i nie pytałam o nic więcej.
― Jesteś idiotą, mam nadzieję, że o tym wiesz ― powiedział Eryk, wstając. ― Obyś tego nie żałował, stary. ― Z tymi słowami odszedł, kierując się ku wyjściu z klubu.
― Przykro mi, ale Eryk ma rację ― odezwał się Patryk, który do tej pory nie miał nic do powiedzenia. ― Nie chcę znowu na to patrzeć. Wiesz, gdzie mnie znaleźć, jak już zmądrzejesz. ― Dodał i wyszedł, podobnie jak chwilę wcześniej Eryk.

Patrzyłam na to z niedowierzaniem. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, ale bardzo chciałam się tego dowiedzieć! Postanowiłam poczekać, aż Janek sam mi się zwierzy, co mogło trwać wieki, biorąc pod uwagę jego skrytość. To właśnie ta aura tajemnicy pociągała mnie w nim najbardziej, chociaż pewnie w głębi duszy wiedziałam, że to nie jest facet dla mnie. Ale miałam tylko osiemnaście lat, chciałam popełniać błędy i się na nich uczyć. Przy okazji, ale tylko przy okazji, chciałam być też po prostu szczęśliwa.

Kilka dni po incydencie w klubie umówiłam się z Kaśką i Justyną na babski wieczór, licząc na to, że uda mi się wyciągnąć z nich jakieś informacje na temat osiłka z klubu. Facet nie spędzał mi może snu z powiek, ale chciałam wiedzieć, kim jest, tym bardziej, że Janek odsunął się ode mnie, nie chciał ze mną rozmawiać, a na koniec stwierdził, że wyjeżdża i powinniśmy zrobić sobie przerwę. Przerwę ― dobre sobie. Było jasne, że nie chodziło o żadną przerwę, ale nie zamierzałam się tym przejmować, byliśmy ze sobą trzy tygodnie, więc nie była to jakaś wielka miłość. Zwyczajnie ― było nam razem dobrze. Lubiliśmy swoje towarzystwo i tyle. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Dokładnie tak samo, jak moja przyjaźń z Damianem. Jego wyjazd bardzo mnie zranił, choć wiedziałam, że to ja zraniłam go bardziej, ale… to nie miało znaczenia. The past stays in the past ― jak powiedziałby Damian. Moja przeszłość z nim tym właśnie jest ― przeszłością i tam powinna pozostać już na zawsze.  

― Ktoś tutaj śni na jawie ― odezwała się Kaśka śpiewnym głosem.
― Po prostu trochę się zamyśliłam ― odpowiedziałam z uśmiechem, który ― byłam tego pewna ― nie wyglądał szczerze, choć bardzo się starałam.
― Co z Jankiem? ― zapytała, kiedy już rozsiadłyśmy się przy barze w Atolu. Justyna w ostatniej chwili napisała, że nie będzie w stanie się pojawić.
― Nie wiem, zerwaliśmy. ― Wzruszyłam ramionami.
― Zerwaliście?!
― Właściwie to on zerwał ze mną. ― Uśmiechnęłam się. ― To nic takiego ― dodałam szybko, widząc minę Kaśki.
― Nic takiego? Maja… Przecież on… jak w ogóle…? Dlaczego? ― Dziewczyna była naprawdę zszokowana, jakbyśmy byli co najmniej narzeczeństwem.
― Nie wiem. Zadzwonił do mnie i powiedział, że powinniśmy zrobić sobie przerwę. Nie wyjaśnił mi, dlaczego, ale mam przeczucie, że ma to jakiś związek z tym gościem z baru.
― Co za kutas! ― żachnęła się. ― Jak śmiał?! Zabiję go… po prostu go zabiję. Co za niepoważny gnojek. Nie wierzę!
― Kaśka, uspokój się, nic się nie stało. ― Zaśmiałam się. ― Ostatecznie nic sobie nie obiecywaliśmy.
― Ale moglibyście, w przyszłości.
― Jednak nie. Spokojnie, nie mam żalu, nie rozpaczam. Daj spokój.
― Wiem, wiem, po prostu… ― westchnęła ciężko. ― Zwyczajnie chcę dla was jak najlepiej i uważam, że jesteście dla siebie stworzeni. Poza tym Janek za tobą szaleje i nie rozumiem, jak mógł cię zostawić.
― Nie dopowiadasz sobie przypadkiem? Dopatrujesz się czegoś, czego nie ma i nigdy nie było, Kaśka. To były tylko trzy tygodnie ― dogadywaliśmy się, lubiliśmy spędzać ze sobą czas, mieliśmy fajny seks i tyle. Nie ma co się w tym doszukiwać jakichś głębszych uczuć. Mam tylko nadzieję, że nadal pozostaniemy przyjaciółmi.
― Pewnie masz rację, ale już dawno go takim nie widziałam. Z tobą był po prostu szczęśliwy, a Janek nie należy do ludzi z natury tryskających pozytywną energią, zwłaszcza po tym, co przeszedł…
― Kaśka ― przerwałam jej. ― Jasiek jest dorosły, umie o siebie zadbać, i ja też. To nie tak, że któreś z nas ma teraz złamane serce.

Przez resztę wieczoru Kaśka nie poruszyła już tematu mojego związku z Jankiem. Byłam jej za to wdzięczna, bo wbrew temu, co pokazywałam na zewnątrz, wcale nie miałam ochoty o tym gadać. Na moje nieszczęście nawet ubzdryngolona jak samolot nie chciała powiedzieć mi nic na temat tego dziwnego człowieka, z którym Janek rozmawiał tamtego wieczoru. Skubana zręcznie omijała temat, czym tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że coś wie. Problem polegał na tym, że nie umiałam z niej nic wyciągnąć, a strasznie mnie to męczyło.

*

Następnego dnia w pracy nie mogłam się na niczym skupić, cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Halloween ci się udziela pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem. Halloween zbliżało się wielkimi krokami, a ja wciąż nie mogłam się zdecydować na którą imprezę pójść. Dostałam kilka zaproszeń od znajomych ze szkoły, ale czułam, że już mi z nimi nie po drodze, więc cały czas się wahałam. Zaczęłam żałować, że nie wyjechałam na studia, zmieniłabym otoczenie, poznała nowych ludzi. Miałabym szansę zapomnieć. W końcu zostałam w tym zapyziałym mieście przez Damiana, a właściwie dlatego, że on wyjechał. Wiem, że nie była to z mojej strony mądra decyzja, ale nie mogłam wyjechać, nie umiałam zostawić za sobą tych wszystkich wspomnień. To było głupie z mojej strony, ale wyjazd z tego miasta był naszym wspólnym marzeniem. Nie mogłam realizować go sama, nawet jeśli Damian ostatecznie wyjechał. Bez niego to po prostu nie było to samo.

W tej chwili marzyłam tylko o tym, żeby zaszyć się w jakiejś mysiej dziurze i przez chwilę nic nie czuć. Byłam rozdarta ― z jednej strony wściekła na Damiana za to, że zostawił mnie samą, a jednocześnie tak bardzo za nim tęskniłam. Często łapałam się na tym, że mam ochotę do niego zadzwonić, tylko po to, żeby usłyszeć jego głos. Kiedyś nawet wybrałam numer, ale ostatecznie nie zadzwoniłam. Bałam się, że go zmienił, bo wtedy nasze rozstanie stałoby się ostateczne, a na to było jeszcze dla mnie za wcześnie.

― Hej, Śpiąca Królewno. ― Z rozmyślań wyrwał mnie dobrze znany głos.
― Co ty tu robisz?
― Tęskniłem za tobą, kochanie. ― Janek uśmiechnął się szeroko i nonszalancko oparł o framugę drzwi.
― Zostawiłeś mnie ― stwierdziłam bez emocji i wróciłam do pracy.

Cyferki zawsze mnie uspokajały i pozwalały oderwać myśli od przykrych spraw ― na przykład obecności Janka, który wciąż stał w tych cholernych drzwiach. Bałam się, że zobaczy go moja szefowa, a tego bym nie chciała. Była zbyt konserwatywna, no i była starą panną, do tego księgową i na pewno nie spodobałby jej się widok wytatuowanego chłopaka, który do tego wszystkiego miał kilka kolczyków. Padłaby na zawał. Klientela biura rachunkowego, w którym pracowałam, składała się raczej z samych dostojnych panów i pań biznesmenów, którzy zawsze chodzili w garniturze albo ― w przypadku kobiet ― w garsonce. Nikt inny tu nie zaglądał. Swoją drogą ja nie miałam nic przeciwko tatuażom i kolczykom, sama miałam ich kilka, a Jankowi dodawały tylko uroku złego chłopca. Zanim zaczął swoją przygodę z tatuażami, był po prostu zwyczajnym chłopakiem z sąsiedztwa, w czym oczywiście nie ma nic złego, przystojnym na swój nonszalancki sposób.

― Nie zostawiłem cię, Maja. ― Westchnął po dłuższym milczeniu.
― Mhm ― mruknęłam sceptycznie.
― Kochanie, oczywiście, że cię nie zostawiłem, nie mógłbym. Przecież wiesz ― stwierdził cicho i podszedł do mojego biurka. Usiadł naprzeciwko mnie i kontynuował ― Po prostu… musiałem wyprostować kilka spraw. Pewni ludzie… potrzebowali kilku słów przypomnienia, gdzie jest ich miejsce.
― Mhm. ― Kolejne mruknięcie.
― Okej ― zaczął, po czym westchnął. ― Spotkałem się z Bogsterem, tym kolesiem, którego spotkaliśmy w Atolu. Musiałem się upewnić, że nic ci nie zrobi. Gość jest odpowiedzialny za wiele krzywd, jest złym człowiekiem, uwierz mi. Nie chciałbym, żeby coś… ― Nie zdążył dokończyć, bo do gabinetu weszła moja szefowa. Spojrzała na Janka sceptycznie i pokręciła głową z niedowierzaniem. Na szczęście Janek okazał się dość mądry, by się ewakuować.
― Przyjadę po ciebie, kochanie, zabiorę cię na obiad ― stwierdził, wychodząc.
― Do zobaczenia. ― Uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam do pracy. Nie miałam ochoty się z nim spotykać, ale zaciekawiła mnie historia jego “znajomego”.
― Maju, skończyłaś już rozliczenie Malinowskich? ― zapytała szefowa, wyraźnie czułam napięcie w jej głosie.
― Jasne. ― Podałam jej gotowy dokument. ― Kończę też pana Kozłowskiego.
― Doskonale. Dziękuję, Maju.  
Posłałam jej delikatny uśmiech i wróciłam do pracy.

Wizyta Janka nie dawała mi spokoju, jednocześnie chciałam i nie chciałam wiedzieć, co miał mi do powiedzenia. Wciąż byłam na niego trochę zła za tę “przerwę”. Swoją drogą, nie była ona za długa ― minęły dwa tygodnie, a on już nie może beze mnie żyć?  
Westchnęłam ciężko i zaczęłam zbierać swoje rzeczy, bo dochodziła już piętnasta, czyli koniec mojego dnia pracy. Wychodząc trochę się stresowałam, nie wiedziałam czego się spodziewać. Po rozmowie z Jankiem nie byłam też pewna, czy w ogóle chcę się z nim spotykać. Było już jednak za późno, żeby się wycofać, gdyż chłopak czekał na mnie przed budynkiem, jak zawsze w nonszalanckiej pozie, oparty o maskę samochodu.

― Cześć, kochanie ― powitał mnie, kiedy do niego podeszłam i pochylił się, żeby pocałować mnie w czoło.
― Cześć.
― Na co masz dzisiaj ochotę?
― Na coś swojskiego.
― Rozumiem. ― Janek uśmiechnął się pod nosem. ― Kubicki?
― Chcesz jechać osiemdziesiąt kilometrów, żeby zjeść obiad? ― Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, uśmiechał się szeroko.
― Z tobą pojechałbym i tysiąc, Maja.
― Potrafisz być naprawdę słodki, jeśli tylko chcesz ― stwierdziłam wesoło, czym wywołałam u niego napad śmiechu.

Przez całą drogę do Gdańska przekomarzaliśmy się i śmialiśmy, jakby nigdy nic się nie stało. I było mi z tym naprawdę dobrze. Nie chciałam nic wiedzieć, nie chciałam niczego roztrząsać, chciałam po prostu żyć w tej mojej małej szczęśliwej bańce i z niej nie wychodzić.

― Okej, myślę, że powinienem wyjaśnić ci kilka spraw ― zaczął Janek, kiedy już zamówiliśmy.
― Nie musisz mi niczego wyjaśniać, Janek. Po prostu… nie rób tak więcej. ― Uśmiechnęłam się.
― Dobrze. W takim razie nie będę opowiadał o Darku, ale chcę, żebyś wiedziała, że to zły człowiek i lepiej, żebyś trzymała się od niego z daleka. ― Janek patrzył na mnie wyczekująco, więc skinęłam głową na zgodę. ― Po drugie, nie wiem, dlaczego pomyślałaś, że mógłbym cię zostawić, że to zrobiłem. Musisz wiedzieć, że nie mógłbym. Nie znamy się od wczoraj, miałem nadzieję, że wiesz, że nie jestem zainteresowany przelotnymi romansami. To była wyjątkowa sytuacja, musiałem się upewnić, że moje dawne życie nie odbije nam się czkawką, dlatego wyjechałem i dlatego musiałem powiedzieć to, co powiedziałem. Mam nadzieję, że to rozumiesz?
― Teraz już rozumiem. I nie będę o nic pytać, nie chcę wiedzieć. Po prostu… nie chciałabym, żeby to, cokolwiek między nami jest, skończyło się z jakiegoś głupiego powodu. Lubię cię, lubię z tobą przebywać i brakowało mi ciebie przez te dwa tygodnie, ale nie chcę, żeby to miało negatywny wpływ na twoje życie.
― Maja, związek z tobą nie mógłby negatywnie wpływać na moje życie. ― Roześmiał się, ale zaraz spoważniał. ― Szaleję za tobą od lat, Majka, i nie pozwolę, żeby coś nam zaszkodziło.

Ten wieczór mogłam zaliczyć do naprawdę udanych. Tak jak kilka innych w tamtym okresie, ale ten jeden był dla mnie naprawdę szczególny. Wtedy dotarło do mnie, że zbyt długo marzyłam o bajkowej wielkiej miłości, o czułych słówkach i ciągłym okazywaniu sobie uczuć. Bo miałam przed sobą naprawdę fajnego faceta, który z każdym dniem stawał mi się coraz bliższy, nieważne, jak mroczna i popieprzona była jego przeszłość, nieważne, ile złego zrobił w swoim życiu i ile w nim wycierpiał. Janek był dla mnie dobry i troszczył się o mnie, i to mi wystarczało. Przecież w miłości nie chodzi o to, żeby wzajemnie się oceniać, tylko o to, by stać za sobą murem i wspierać w każdej sytuacji. Chciałam, żeby Janek czuł się przy mnie na tyle bezpiecznie, żeby w końcu się przede mną otworzyć, ale wiedziałam, że potrzebuje na to czasu. I chciałam mu ten czas dać… ile go tylko będzie potrzebował.

“I've been terrified
For all of my life, been losing the fight
I'm terrified
I was falling apart til you made it right
I wasted my days in the lowlife
Till you turned all my dark into daylight
I was terrified
After all of this time
You lifted me up from the lowlife”*
*Atreyu “Terrified”



A/N
Całkiem długą chwilę znowu mnie nie było, ale wymęczyłam to z siebie w końcu. Przepraszam, że trwało to aż tyle. Wychodzi na to, że nie do końca dobrze działa na mnie presja terminów, które sama sobie narzucam — nigdy się ich nie trzymam (XD). Nic nie obiecuję, jeśli chodzi o kolejne części, rodzą się w bólach, ta przerwa, którą miałam była jednak za długa.
No ale nie jestem tutaj, żeby Wam przynudzać. Dodam jeszcze tylko jedno — jak zobaczycie jakieś Babole ( :) ), to dawajcie znać, postaram się je na bieżąco poprawiać.

Ściskam
KatiaZula

KatiaZula

opublikowała opowiadanie w kategorii obyczajowe i miłosne, użyła 3408 słów i 19361 znaków, zaktualizowała 11 lip 2020.

2 komentarze

 
  • Somebody

    Dobrze, że zdecydowałaś się kontynuować. Miło poczytać coś tak lekkiego, przyjemnego i inteligentnego... Naprawdę trudno o to ostatatnio  :przytul:

    11 lip 2020

  • KatiaZula

    @Somebody dziękuję Ci, kochana  :przytul:

    12 lip 2020

  • agnes1709

    Nie strasz babolami, dobra? :boje: ;) Mi tam się podoba, a terminy? Każdy pisze w swoim tempie, a jeśli przerwa była za długa, trzeba się na nowo rozkręcić :D Łapencja obowiązkowo i czekam na rozkręcenie :kiss:

    11 lip 2020

  • KatiaZula

    @agnes1709 A w nosie mam babole XD dzięki, złotko

    11 lip 2020