Zmiany. część 5

Wyjęłam telefon.  
-O matko!- krzyknęłam z jękiem w głosie.
-Co się Wikuś stało?- chyba bardzo się przejął, pewnie usłyszał jak głośno przełykam slinę.
-Wiesz bo ja muszę wracać. Brat mnie zamorduje. Ehh nie chcę wracać. To takie męczące a twoja obecność sprawia, że jestem szczęśliwa- skończywszy zdanie uświadomiłam sobie co mu powiedziałam. Spaliłam buraka. Tak mi było wstyd. Jak mogłam strzelić taką gafę. Ale obciach.  
-Ja lecę- wzięłam plecak, spojrzałam na tą kostkę i powoli doczłapałam się do wyjścia. Rzuciłam mu płytkie "pa” i wyszłam. Tak po prostu wiedząc, że już nigdy mogę go nie zobaczyć.  
-Chwila, poczekaj- usłyszałam delikatny głos za plecami. Wiedziałam, że idzie za mną.- czy mogłabyś mi podać swój numer telefony?
-Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem, ale jasne podam ci go- uśmiechnęłam się do niego czule. Rozsunęłam swój plecak z Pumy, wyjęłam kartkę i długopis. Nabazgrałam numer i podarowałam mu go z uśmiechem na ustach. Był mile zaskoczony i przyjął karteczkę patrząc się na mnie jak w obrazek. Miał wzrok jakby ktoś dał małemu dziecku lizaka.  
Ledwo wyszłam z lokalu i mój telefon zaczął dzwonić. Odebrałam.
-Halo?- zapytałam, choć wiedziałam, że to Maciek.
-Nooo hejka.- odparł pechowym głosem.
-Coś się stało, że tak szybko dzwonisz?
-Chciałem tylko się upewnić, że to twój numer- zaśmiał się.
Zaczęłam się śmiać razem z nim i upewniłam go, że to na pewno ja.
Życzył mi miłego popołudnia i się rozłączył. Oczarował mnie. Nie spodziewałam się, że tacy chłopcy są jeszcze na świecie, nawet nie odpowiedział na moje pytanie ile ma lat. Ta nieskazitelna jego uroda i mój czuły instynkt podpowiadały mi, że około 21. Równie dobrze mogłam się mylić i mógł być starym dziadkiem po tuningu. Ha ha ha ja to mam poczucie humoru. Nie długo ten humor się skończy i znów wróci (nie)normalne życie dziewczyny-popychadła.  
  -Kurwa mać! Gdzie ty się podziewałaś? Obiadu nie ma, nic nie ma! Wywłoko ty!- usłyszałam krzyki dochodzące z salonu. Przestraszyłam się bardzo, bałam się, że znów mi się coś stanie. I się nie myliłam.
-Wybacz mi, byłam w szpitalu...- jąkałam się nie potrzebnie.
-Gdzie ty byłaś?? po co tam?!- zaczął wrzeszczeć i wymachiwać swoimi ogromnymi łapskami.
-Złamałam nogę, przepraszam.- nawet nie wiem za co go przepraszałam, ale chciałam uniknąć kłótni i bólu jaki potrafił mi sprawić.  
-Niezdara. Ciekawe kto teraz będzie sprzątał, gotował i robił obowiązki domowe? Odpowiesz mi?
-Może na ten czas co będę miała gips ty to zrobisz?- miałam taki drżący głos, tak bardzo się bałam!
-Chyba sobie kpisz- odpowiedział z szyderczym, znienawidzonym przeze mnie, uśmiechem.- sądzisz, że będę kurą domową? Nieee. Nie interesuje mnie, że masz nogę w gipsie. Masz zapierdalać!
-Jesteś chamem.- powiedziałam cicho aby nie zrozumiał.
-Coś tam brzdękałaś pod nosem? Hmm?- zapytał groźnie.
-Nie, tylko przytaknęłam.- ze łzami w oczach poszłam do pokoju.

  Leżąc na łóżku rozmyślałam o Maćku, o jego oczach i uśmiechu, o jego inteligencji, pokonywaniu przeciwności. Przewracam się na drugi bok. -piękne zdjęcie- pomyślałam. Wspominałam cudowne chwile z rodzicami. Gdańsk. To zdjęcie było tam zrobione. Już dawno nie sprzątałam kurzu w swoim pokoju, może czas to zrobić? Wzięłam zdjęcie z mojego stolika nocnego do rąk. Zobaczyłam na nim kurz i delikatny zarys mojej rodziny. Przetarłam zdjęcie. Tak teraz lepiej, widzę ich w całej okazałości.
-Mamo, tato, tak bardzo za wami tęsknię. Wracajcie i zmieńcie moje życie na lepsze.
Mogłam tylko pomarzyć o tym aby znów ich usłyszeć, przytulić, porozmawiać.
Tak bardzo się zamyśliłam, z tego transu obudził mnie SMS. Wyjęłam go spod poduszki. Nie duży samsung galaxy o czarnym kolorze błyskał jak oszalały. Tak tak już sprawdzam SMS'a. Mój telefon się uspokoił a ja mogłam nareszcie odczytać wiadomość.


                    Witaj. Może miałabyś ochotę wyskoczyć gdzieś
                    ze mną? Mam bilety do kina a nie jest jeszcze tak
                    późno. Jeśli masz chęć pobyć ze mną to zapraszam.
  

Chłopak mnie zszokował. Jakim cudem miałam się wyrwać z tego domu od brata psychopaty?  
Tego nie wiem ale spróbuje obmyślić jakiś plan. Jak na razie muszę odpisać Maćkowi.  
                

                    Hej. Jest pewien problem z wyjściem z domu.
                    O której mam być i gdzie? Postaram się wymknąć.
  

Długo zastanawiałam się czy wysłać wiadomość. W końcu znalazłam kogoś z kim mogę pobyć i być szczęśliwa. Z bratem nie da się wytrzymać.  
Spojrzałam na zegarek. Już 20. Wyjdę przez balkon tak aby Artur nie złapał mnie na gorącym uczynku.

                    Nie chcę abyś miała przeze mnie problemy.  
                    Jeśli chcesz przełożymy to spotkanie a jeśli jesteś  
                    pewna to bądź koło sklepu na rogu ulicy Grunwaldzkiej.
                    Za 30 minut tam będę :)

Byłam pewna czego chcę. Chciałam Maćka. Chciałam być przy nim i poczuć ulgę i być bezpieczna. Mam 30 minut aby obmyślić plan doskonały.  
-Artur? Co robisz?- byłam taka nie pewna, nigdy nie kłamałam go aż tak bardzo.
-A czego chcesz? Nie widzisz, że odpoczywam? Później sobie porozmawiamy.
Wypowiedział te słowa z takim przekonaniem i pewnością, że zlękłam się.
-Bo wiesz, pytam ponieważ chciałabym się położyć już spać. Jestem taka zmęczona.
-Ha ha ha ty zmęczona? Czym ciekawe?
-Po prostu jestem dzisiaj ospała.- kłamałam jak się dało.
-Dobra, idź i mnie nie wkurzaj już. Nara  
-No, cześć.
Byłam szczęściarą, że ten typ dał się nabrać. Momentalnie napisałam SMS'a do Maćka, że dam radę się wyrwać bez problemu. Zapowiadał się cudowny wieczór.

MadzikLove

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1077 słów i 5763 znaków, zaktualizowała 15 kwi 2016.

1 komentarz

 
  • Jolcia223

    Ale ten Artur jest bezczelny. Myślę, że nie zmienie chyba o nim tego zdania. :) Szkoda mi Wiki. Wydaje się bardzo sympatyczna. Pomaga bratowi a on na nią krzyczy, rozkazuje. Pomaga? Ona nie pomaga, ona za niego robi wszystko. Nie wiem jak ona wytrzymuje z nim. :)

    25 cze 2016