Mam nadzieje, ze jeszcze to ktoś czyta
Było sobotnie popołudnie. Szłam przed siebie wiedziałam, że wszystko stracone.To w co wierzyłam przez tyle lat o co tak długo walczyłam zostało mi odebrane a wszystko przez Weronikę, nie chociaż może przeze mnie?. Teraz nie miało to znaczenia nie dziś gdy i tak go traciłam.Pamiętałam nasze rozstanie i te słowo wypowiedziane w gniewie, żałuje jedno słowo przekreślający kilku letni związek, jedna chwila zabierająca nasze szczęście. Pamiętałam próby walczenia o niego i jego chłód gdy rozmawialiśmy. Pamiętałam to jakby to było wczoraj, pamiętałam jego łzy gdy powiedziałam mu o zdradzie, pamiętałam jego złość gdy go przepraszałam i tamten dzień, gdy wszystko straciło sens.Szłam ulicą przed siebie, długo zastanawiając się czy przyjść.Jednak zrobiłam to dla niego, bo wciąż go kochałam.Moja niebieska sukienka lśniła w blasku słońca a długie kręcone włosy zawinęłam w kok, makijaż zrobiłam taki jak lubił.Wszystko miało być idealne wszystko lecz to bez znaczenia, bo dziś straciłam cały swój świat. Szłam ulicą stukając obcasami. Już widziałam ten wielki budynek i gości zjeżdżających się z wszystkich stron.21 maj tą datę pamiętałam dokładnie i ten dzień gdy zaplanował nasz ślub. Wszystko było dokładnie takie same, nawet kwiaty lilie moje ulubione. Wszystko takie same z jednym wyjątkiem, inna panna młoda. Dochodziłam do kościoła goście czekali z niecierpliwością, ale bardziej czekałam ja. Obiecałam sobie być silna i nie pokazać mu moich łez. Punkt 17 podjechał czarny samochód, wyszli z niego młodzi.Biała suknia była szeroka i lśniąca idealnie podkreślała jej kształty było widać już okrągły brzuszek.Błąd włosy miała rozpuszczone a leciutki wietrzyk idealnie je układał nadając im naturalności.Jej oczy błyszczały ze szczęścia.Patryk stał zdenerwowany, nasze oczy się spotkały.Chciałam ukryć ból nadaremnie.W kościele biły dzwony, już czas by młodzi weszli do środka. Stałam przed kościołem zastanawiając się czy wejść, po krótkiej chwili zdecydowałam poczekać przy wejściu. Przez całą mszę wspominałam wspólny czas ocknęłam się dopiero gdy składali przysięgę.Widziałam jego wzrok błądzący po kościele, na krótką chwile spojrzał na mnie w jego oczach był wielki żal.Dopiero teraz po 2 latach zobaczyłam jak bardzo go zraniłam. Krótkie tak odebrało mi nadzieje nie wytrzymałam i wybiegłam z kościoła.
- Zaczekaj.Usłyszałam za sobą czyjś głos, odwróciłam się w nadziei, że to on jednak za mną stał Kacper jego brat.Ujrzałam troskę w jego oczach zawsze z nim miałam najlepszy kontakt.
- To miał być wasz dzień.Nic nie powiedziałam bałam się, że jeżeli usłyszę więcej wybuchnę i rozmaże sobie makijaż.Widziałam jak chłopak do mnie idzie.Nie chciałam współczucia a już na pewno żeby mnie przytulił bo wtedy nie powstrzymałabym łez.
- Nic już nie mów - poprosiłam.Dopiero teraz spojrzałam na niego, nie widziałam go 3 lata.Dla nas było to za długo. Nic nie mówiąc przytulił mnie, zamknęłam oczy chciałam zasnąć i nie czuć tego bólu.Już zapomniałam jak to jest. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi ale wyjechał na kilka lat a teraz znów byłam w jego ramionach i gdyby nie te okoliczności bardzo bym się ucieszyła.
Irek jechał zdenerwowany.Był mocno spóźniony na ślub, wiedział, że mimo starań się spóźni.Chodził z Weroniką do gimnazjum a nawet przez kilka lat się przyjaźnili, lecz musiał wyjechać i kontakt się urwał.Dlatego był mocno zdziwiony, gdy przyszło do niego zaproszenie. Wyjechał za późno i jak na złość złapał gumę gdyby nie pomoc tej młodej kobiety wcale nie zdążył by na ceremonie.Bał się jednego, że spotka tam Anetę ale mimo wątpliwości nie chciał wystawić koleżanki i zgodził się przyjść.Znów o niej myślał. Chociaż teraz myślał coraz rzadziej nadal ją kochał czuł ból i gniew, ale
zaczął się przyzwyczajać do rozstania.Zdrady nie chciał i nie umiał jej wybaczyć. Spojrzał na zegarek była 17;30 już dojeżdżał. Przed kościołem stały tylko 2 osoby chłopak z dziewczyną, Jego widział raz, nie był pewny, ale to chyba był jego brat, ale jej nie znał.Z pewnością bym ją zapamiętał -pomyślał.
- Msza jeszcze jest? - Tak - odpowiedział chłopak.Irek wszedł do kościoła.Msza akurat się kończyła.
Stałam przy Kacprze i patrzyłam jak wychodzą, ich oczy błyszczały ze szczęścia tylko przez chwile poczułam jego wzrok na sobie.Weszli do samochodu i pojechali.
Widziałam odjeżdżające samochody, stałam tak nie poruszając się parę minut.Dookoła było pusto, prawie pusto bo nadal czekał Kacper.Chciałam zniknąć poczułam się taka malutka zbyt małą i zbyt delikatna by poradzić sobie z bólem, ale wciąż był On.
- Czemu nie pojechałeś - zapytałam - Bo czekam za tobą - usłyszałam.Nie mówiłam już nic, znałam go i widziałam, że go nie przekonam.Mimo bólu wciąż go kochałam i nie chciałam by na ślubie z mojej winy nie było jego brata -zgodziłam się.
Siedząc w tym samochodzie, nie odezwałam się do Kacpra ani słowem patrzyłam za szybę i wspominałam. Parę minut później dojechaliśmy wychodząc z samochodu zatrzymałam się.Kacper chyba to wyczuł bo złapał mnie za rękę i mocno trzymał. Spojrzałam mu w oczy a on -uśmiechną się.Poczułam wdzięczność że nie muszę wejść sama.
Irek rozejrzał się po sali, dopiero po paru minutach mógł odpocząć, bo Anety nie było. Goście składali życzenia młodym, kolejka ciągła się aż do drzwi.Na końcu stała ona. Poczuł dziwne uczucie na jej widok, albo mu się wydawało, albo przed kościołem płakała.Nie mógł oderwać od niej oczu.
Stałam w kolejce i chciałam to wszystko mieć za sobą, wszyscy składali im życzenia a ja? czego miałam im życzyć? jeszcze chwila i była moja kolej, widziałam odchodzącą parę i chciałam uciec. Patrzył na mnie widziałam strach w jej oczach.
- Gratuluje, życzę wam szczęścia.Tylko to mogłam im powiedzieć, pocałowałam ją w policzek a potem jego.Znów poczułam ciepło na sercu.
- Przepraszam - szepną mi do ucha.Uśmiechnęłam się do niego i poszłam.Poczekałam na Kacpra i usiedliśmy, ja siedziałam na przeciwko Patryka. Czułam jego spojrzenie błądzące po moim ciele. Siedzenie obok mnie było puste, lecz nie na długo bo usiadł tam pan spóźnialski
Widziałam jak Kacper znika gdzieś w tłumie a za nim idzie Patryk. Ja znów poczułam strach, Nie sądziłam, że Kacpra obecność aż tak mi pomaga. Wciągnęłam powietrze nosem próbowałam się uspokoić, wzięłam się w garść i poszłam za Patrykiem, chciałam z nim porozmawiać.Szłam korytarzem prosto nie byłam pewna, czy dobrze zrobiłam, ale czułam, że idę właściwie.Zatrzymałam się przed pokojem, drzwi były uchylone.
- Porozmawiaj z nią - prosił Kacper - Co mam jej powiedzieć -odpowiedział Patryk - Ona cierpi - usłyszałam w głosie Kacpra troskę - Wiem -odpowiedział mój były - Ja też - przyznał szczerze
- Przepraszam tu nie wolno wchodzić - poinformował mnie kelner - Zgubiłam się - skłamałam
Gdy już chciałam iść, wyszli bracia. Mimo prób powstrzymania, uśmiechnęłam się do Kacpra, miał taką zabawną minę.Patryk stał przestraszony, spoglądał raz na mnie raz na brata.Spuściłam głowę.
- Pójdę już - poinformowałam.Poczułam mocny uścisk Patryka i strach w jego oczach, oboje wiedzieliśmy, że dużo ryzykuje
- Zatrzymam Weronikę - powiedział jego brat.Kelner krzywo na nas patrzył, ale mi to nie przeszkadzało.Przez sekundę poczułam się tak jak dawniej.Uwierzyłam, że możemy być razem.
- Dziękuje, że jesteś - powiedział.Nic nie odpowiedziałam.Chciałam stamtąd jak najszybciej wyjść.Mój wzrok błądził po pokoju, bałam spojrzeć mu się w oczy.Nie byłam dobra w ukrywaniu uczuć a nie chciałam by wyczuł, że wciąż go kocham. Obróciłam się do niego tyłem.Złapał mnie za biodra, poczułam jego ciepły dotyk.
- To miał być nasz dzień.Ja wciąż milczałam, ale teraz bardziej ze strachu.Mój głos był już drżący od łez a nie chciałam by dziś miał poczucie winy. - Odezwij się - poprosił.Lecz ja nadal nic nie mówiłam, w pokoju panowała absolutna cisza z góry słyszeliśmy muzykę.Gonił nas czas.złapał mnie za rękę, obrócił do siebie przodem i ujrzał łzy w moich oczach - Ja jej nie kocham -przyznał.Spojrzałam na niego zdziwiona, ale poczułam cień nadziei. - Wciąż kocham Ciebie - szepną.Stałam nie poruszając się.Objął mnie i pocałował - Kocham cię - powtórzył.Pocałował jeszcze raz, a ja nie wiedziałam, czy to sen, czy jawa.Czułam jego ciepły oddech na szyi, ciepły dotyk na plecach.Usłyszeliśmy szarpnięcie klamki odskoczyłam jak oparzona.- Ale ja ciebie nie - skłamałam.Widziałam łzy w jego oczach.Jeszcze raz mnie pocałował, lecz ja go odtrąciłam-wyszedł. Zostałam w pokoju sama, słyszałam z góry okrzyk radości wrócił do żony.Wyszłam z pokoju, .Szłam ciemnym korytarzem, lecz pewnej chwili zabrakło mi sił. Usiadłam przy ścianie i zaczęłam płakać.
Irek szedł do wc, gdy usłyszał czyjś płacz.Szedł ciemnym korytarzem za głosem, po 2 minutach zobaczył młodą dziewczynę siedzącą przy ścianie, .Po sukience poznał, że to jego piękna nie znajoma
- Nic ci nie jest? - zapytał.Dziewczyna mu nie odpowiedziała widział, że jest załamana.Poprosił by wyszli na dwór, nie chciał jej kompromitować przy wszystkich gościach.Bez słowa z nim wyszła
- Dokąd idziecie? - zapytał wkurzony Kacper - Na dwór -odpowiedział mu Irek
Dopiero na dworze się uspokoiłam ale czułam, że nic się już nie liczy - Wciąż cię kocham.Słowa dudniły mi w uszach, .Chciałam tylko jednego-uciec jak najszybciej.Siedziałam na ławce z jakimś chłopakiem, nie byłam pewna, ale to chyba pan spóźnialski.Niczego nie byłam pewna, nawet tego, czy żyję.Siedzieliśmy przy fontannie przez okno widziałam tańczących młodych, .Jego wzrok wciąż mnie szukał.Czułam to chociaż nie to mogło mi się tylko wydawać.Po paru minutach ciszy weszliśmy na salę, usiadłam na przeciwko Patryka znów czułam jego wzrok byłam zagubiona zapragnęłam by Kacper był obok, lecz znowu go nie było. Dopiero, gdy poczułam dotyk Kacpra uspokoiłam się. Przyjaciel poprosił mnie do tańca, na parkiecie mogłam się rozluźnić.Przytuliłam się do niego, zamknęłam oczy i znów poczułam się bezpiecznie.Puścili wolny kawałek ktoś podszedł do mnie od tyłu, usłyszałam tak znajomy głos- odbijamy. Nawet na niego nie spojrzałam, starałam się trzymać dystans, lecz on był silniejszy. Złapał mnie i przytulił. Czułam od niego woń alkoholu, .Delikatny ciepły głos prowadził mnie w zapomnienie
- Gdzie twoja żona -zapytałam - Źle się poczuła, położyła się - usłyszałam.Nic już nie powiedziała. Zamknęłam oczy i dałam mu się prowadzić. Minęła trzecia piosenka, dopiero na czwartej podszedł Kacper. - Inni też chcą z tobą zatańczyć - poinformował brata.Odsuną mnie od niego.Chciałam mu się wyrwać lecz, mocno złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia - Co ty robisz? - zapytał - Nic - odpowiedziałam - Odwiozę cię - poinformował - Ona ma zostać - usłyszałam zdenerwowany głos pana młodego.Bracia spojrzeli na siebie gniewnie.Przez sekundę poczułam jakby o mnie rywalizowali - Ona ma prawo tu być - powiedział Patryk .Spojrzał na mnie tak, jakby chciał za wszystko przeprosić.Do moich oczu napłynęły łzy.Wróciłam na salę. Sięgnęłam po kieliszek i się napiłam pierwszy, drugi, trzeci dopiero na czwartym przystopowałam. - Wystarczy już - usłyszałam Patryka.Zachwiałam się na nogach i padłam mu w ramiona - Przejdę się - powiedziałam - Poczekaj pójdę z tobą - odpowiedział.Lecz ja nie poczekałam.Szłam przed siebie polną drogą.Widziałam z daleka las, droga była mało widoczna, a ja nie miałam już siły iść dalej.Wypity alkohol zaszumiał mi w głowie.Zdjęłam buty i dalej szłam na boso, nawet nie czułam bólu, Nie czułam ni.W pewnym momencie się przewróciłam i już nie wstałam.Siedziałam tak dłuższą chwile.
Irek poszedł na dwór tuż za budynkiem usłyszał rozmowę braci
- Gdzie ona jest? - pytał pan młody - Nie wiem - odpowiedział drugi - Była pijana.Minęła godzina a jej nadal nie ma - powiedział zatroskany Patryk - Ty ją kochasz? -zapytał Kacper.Zapadła dłuższa chwila ciszy - Tak - odpowiedział Patryk.Irek dalej nie chciał słuchać ich rozmowy.Coś go zabolało. Postanowił jej poszukać. Szedł dobre pół godziny, gdy zobaczył leżącą dziewczynę - Nic ci nie jest? - zapytał - Kocham cię Patryk - marudziła po pijanemu
Ocknęłam się przed budynkiem.Nie wiem ile spałam, ale widziałam 6 par oczu wpatrujących się we mnie ze złością.No może w jednych zobaczyłam troskę - Co ty robisz? - usłyszałam przejętego pana młodego.Nic mu nie odpowiedziałam- Muszę już iść, nie było mnie zbyt długo - poinformował Patryk.
Wejrzałam na zegarek była 3.Za oknem ujrzałam jego żonę i znów poczułam ból, postanowiłam się napić.Powiedziałam chłopakom, że idę do wc, ale zatrzymałam się przed stolikiem wypiłam trzy kolejki
- Nie - powiedział łagodnie Patryk.Wejrzałam na niego.Jego żona szła do nas - Jak się bawisz? - spytała - Dobrze - odpowiedziałam - Widzę, że poznałaś mojego kumpla? - usłyszałam jej pytanie - Tak - odpowiedziałam to bardziej do niego, niż do niej.Ona to chyba zauważyła, bo poprosiła Patryka na rozmowę, Porozmawiali parę minut, pocałowała go i wyszła.Patryk stał i patrzył w moją stronę.Nie wytrzymałam i znów się napiłam.Jeden, drugi, trzeci, czwartego wyrwał mi Kacper.Mi było już wszystko jedno. Zaciągną mnie do Patryka, chłopak spojrzał na mnie z troską - Ona znów wypiła - poskarżył się do brata.Patryk złapał mnie za rękę i zaprowadził do pokoju - Czemu to robisz? - zapytał - By zapomnieć o bólu - przyznałam.Jego odpowiedz mnie zaskoczyła - Żona kazała mi się zastanowić z kim chcę być z nią, czy z Tobą.Zakręciło mi się w głowie wypity alkohol dawał o sobie zna.Położyłam się w pokoju i zasnęłam.Obudził mnie czyjś pocałunek byłam pewna, że to Patryk więc odwzajemniłam go.Czyjaś zimna ręka rozpinała mi bluzkę, otworzyłam oczy.Przede mną stał Irek. Szarpałam się, lecz mnie pocałował i w tym momencie zobaczyłam Patryka - Puść ją.Zobaczyłam furię na twarzy dawnego chłopaka.Dwa razy dał Irkowi w mordę, takiego go nie znałam.Leżałam na łóżku przestraszona, widziałam gniew w jego oczach.Nie miałam tylko pojęcia, czy na mnie, czy na niego. - Powinnaś być ostrożniejsza - powiedział to i wyszedł.Leżałam na łóżku nie ruchomo przez chwile.Wzrok miałam skierowany w sufit a z oczu płynęły mi łzy.W końcu zmęczona i pijana zasnęłam. Obudził mnie czyjś dotyk to był on. Patrzył na mnie z pożądaniem widziałam, że jest bardziej pijany niż ja pocałował mnie i przytulił - Kocham cię - szepną mi do ucha - A ja ciebie - przyznałam się - Wybrałem - powiedział i po cudownej nocy zasnęłam w jego objęciach
***
Obudziłam się o jedenastej.Wejrzałam na okno, świeciło słońce zapowiadała się piękna pogoda, ale nie piękny dzień.Pękała mi głowa żałowałam, że wczoraj tyle wypiłam.Po chwili zorientowałam się, że jestem w samej bieliźnie obok mnie nago spał Patryk.Nie pamiętałam tego co wczoraj się stało, od naszej rozmowy z Weroniką urwał mi się film. Chciałam wyjść nie zauważona, bo nie umiałam spojrzeć mu w oczy. - Wybrałem - tylko to jedno słowo zapamiętałam z wczorajszej nocy.Moje rzeczy leżały porozrzucane po podłodze a na jego dłoni wciąż była obrączka.Tylko ona przypominała mi o mojej podłości.Jak mogłam im to zrobić? Po cichu zsunęłam się spod kołdry, w pośpiechu zbierałam ubrania.Chwilę później stałam już gotowa do ucieczki, ostatni raz spojrzałam na Patryka i już chciałam wychodzić, gdy poczułam jego dotyk - Wychodzisz? - zapytał.Nic nie odpowiedziałam. Spojrzałam mu w oczy, nie wiedziałam jak się z nim pożegnać - Zostań z nią - poprosiłam
Wstał z łóżka i podszedł.Złapał mnie za rękę, przysuną do siebie i pocałował. Wiedziałam, że nie powinniśmy, ale odwzajemniłam jego pocałunek.Brązowe oczy spojrzały na mnie tak jak kiedyś
- Nie możemy.Wyrwałam mu się z ramion.Wciąż patrzyłam na jego obrączkę, przypomniały mi się wczorajsze słowa "Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela" - Nie możemy - powtórzyłam
Wybiegłam z pokoju.Biegłam po schodach, chciałam być jak najdalej od niego.Czułam ból, ale wiedziałam, że postępuje właściwie.Przed salą zwolniłam.Poczułam ciepły powiew świeżego powietrza - Zaczekaj.Odwróciłam się reszkami sił - Przyjdź na poprawiny proszę - powiedział
Spojrzał mi w oczy, a ja nie potrafiłam mu odmówić -zgodziłam się.Bez słowa odeszłam.Szłam ulicą stukając obcasami, wciąż myślałam o wczorajszej nocy.Nie zwracałam uwagi ani na mijających przechodnich, ani na piękny dzień.Nie liczyło się nic. Jeszcze wczoraj szłam tą drogą marząc, że może kiedyś będę z Patrykiem a dziś gdy miałam taką okazję, odrzucałam ją. Tuż przed domem minęłam bruneta z małym dzieckiem na rękach.Chłopczyk miał może z dwa latka, był bardzo mały i blady, ale dość ładny tak jak jego tata. Gdy już otwierałam drzwi, zaczepił mnie nie znajomy.
- Przepraszam pai tu mieszka? - spytał - Tak - odpowiedziałam trochę speszona - Jestem nowym sąsiadem Marek a to mój syn Krzyś - podał mi rękę - Miło mi Gosia.Pan mieszka tu obok tak? - zapytałam z ciekawości - Zgadza się od wczoraj - uśmiechną się - No to witamy - powiedziałam z uśmiechem - Dziękuje - odpowiedział - Przepraszam spieszę się - przyznałam.Nie czekając na odpowiedz, weszłam do domu.Byłam zmęczona a jeszcze dziś miałam iść na poprawiny.Chociaż wcale nie miałam na to ochoty.Powinnam się szykować-pomyślałam.
Irek spojrzał na zegarek była piętnasta, za dwie godziny powinien pojawić się na sali, ale nie wiedział, czy tego chciał.Wciąż myślał o nie znajomej o ich pocałunku.No tak czuł, że wszystko zepsuł. Garnitur wisiał w szafie, miał założyć go na wesele z Anetą, ale skoro nie pójdzie, postanowił założyć go dziś.Na zegarku byłą szesnasta, postanowił wyjść trochę szybciej, by móc się przejść
Po szesnastej byłam już prawie gotowa.Jeszcze delikatny makijaż i trochę perfum i mogłam już iść.Dziś ubrałam się skromnie czerwoną sukienkę na ramiączkach, buty na małych szpilkach a włosy rozpuściłam.Szłam uliczką i pomału wracał mi dobry humor, postanowiłam wypić i dobrze się bawić z Kacprem. Nie daleko sali zauważyłam Irka Spojrzałam na niego a on uśmiechną się.Na sali robiło się coraz tłoczniej, goście pomału zjeżdżali i zajmowali miejsca, ja postanowiłam poczekać za Kacprem. Stałam przy sali i nerwowo rozglądałam się za przyjacielem, gdy usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Nie ma go - powiedział Patryk.Chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę.Nie wiedziałam jak mam zareagować, po chwili podszedł Irek. - Zatańczymy? - zapytał - Tak - odpowiedziałam.Nic nie mówiąc poszłam z Irkiem.Poczułam lęk, że nie ma Kacpra.Wiedziałam, że to przeze mnie, ale było jeszcze coś, teraz tylko ja musiałam hamować Patryka. - Jesteś sama? - zapytał chłopak - Na to wychodzi - powiedziałam.Poszliśmy tańczyć, Irek trzymał mnie w ramionach i mocno przytulał - Przepraszam za wczoraj - szepną mi do ucha - Nie szkodzi - uśmiechnęłam się do niego.Na trzeciej piosence wyrwałam mu się i pobiegłam do wyjścia, rzuciłam się Kacprowi na szyje. - Jesteś! - zawołałam szczęśliwa - Czemu miało by mnie nie być? - zapytał zdziwiony - Nie wiem - odpowiedziałam mu - Przejdźmy się? - zaproponował.Szliśmy po asfalcie i nic nie mówiliśmy.Słyszeliśmy tylko stukanie moich butów.W pewnym momencie zaczęłam płakać. - Co się stało? - spytał- Ja naprawdę nie chciałam - mówiłam walcząc z łzami, nic już nie odpowiedział Podszedł i trzymał mnie w ramionach do momentu aż się uspokoiłam. - Nic już nie mów - poprosił.Nie zadawał pytań, nie dawał kazań.W jego oczach znajdowała się tylko troska, tuż przed salą wreszcie się odezwał - Wyjeżdżam jutro - powiedział - Z mojego powodu? - zapytałam, ale nie dostałam odpowiedzi.Oboje milczeliśmy.Czułam, że go zraniłam, już byłam pewna tego, że mnie kocha. - Przepraszam - powiedziałam.Wróciliśmy na sale. Zaczęliśmy tańczyć, nikt z nas nic nie mówił. Bardzo go lubiłam, ale nie mogłam mu nic więcej zaoferować niż przyjaźń.O dwudziestej trzeciej poszłam się przewietrzyć, po chwili poczułam ciepły dotyk, który znałam doskonale. - Przejdziemy się? - spytał.Rozum zaprzeczał, ale serce tego chciało -zgodziłam się.Poszliśmy prosto polną ścieżką prowadzącą w las.Zimny wietrzyk chłodził moje ciało, zatrzymaliśmy się pół kilometra od sali.Stałam tak patrząc na gwiaździste niebo i bałam się tego, co chciał mi powiedzieć. - Kocham cię - szepną.Czułam jego delikatny i ciepły dotyk.Zaczęliśmy się całować.Zamknęłam oczy i nie protestowałam.Chciałam ostatni raz poczuć jego miłość, postanowiłam dzisiejszej nocy z nim zerwać.Leżeliśmy i patrzyłam w niebo, akurat leciała spadająca gwiazda dla mnie to był znak. - Wracajmy - poprosiłam.Przez całą drogę powrotną milczeliśmy.Nie wiedziałam jakimi słowami z nim zerwać, by nikogo z nas nie zranić.Tuż przed wejściem zatrzymała mnie Weronika. - Kochasz go prawda? - zapytała prosto z mostu, a ja nie wiedziałam co mam jej powiedzieć.W oczach tej blondynki zobaczyłam taki ogromny strach, że aż poczułam ból w sercu.Ona wiedziała o naszym uczuciu i domyślam się, że wiedziało jeszcze parę osób, ale trudno wyobrazić sobie co musiała czuć Weronika, wychodząc za Patryka, wiedząc, że on kocha mnie, patrzyłam na jej łzy. - Nie jestem pewna - przyznałam szczerze - Nie odbieraj nam go - poprosiła.Spojrzałam na jej brzuch i poczułam ogromną zazdrość.Ta kobieta miała to czego pragnęłam.Faceta którego bardzo kochałam i jego dziecko.Tak bardzo żałowałam, że to nie ja mu je dam. - Nie odbiorę - obiecałam
Po raz pierwszy poczułam sympatię do tej kobiety.Porozmawialiśmy chwilę i poszła do innych gości, a ja poczułam ogromny ból. - Odprowadzisz mnie? - zapytałam Kacpra.Spojrzałam po raz ostatni dziś w stronę Patryka i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Przez całą drogę udawałam twarda, nie chciałam rozklejać się przy nim, ale obok mojego domu nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.
- Ci nie płacz - usłyszałam spokojny głos Kacpra.Widziałam w nim troskę.Przytuliłam się do niego i chciałam tylko jednego zasnąć i nie czuć bólu.Staliśmy tak przez parę minut, czekając kiedy moje policzki wyschną od łez. - Dobrze się pani czuje? - Usłyszałam znajomy głos, odwróciłam się i zobaczyłam bruneta to był mój sąsiad - Tak dziękuje - odpowiedziałam zapłakana.Stałam pośrodku dwóch mężczyzn i czułam napięcie ze strony Kacpra, .Nie wiedziałam co zrobić.Cieszyło mnie, że to była noc, bo nie chciałam by zobaczył mnie w takim stanie słabą, zapłakaną. - Czemu płakałaś? - spytał.Nie odpowiedziałam mu, spojrzałam na Kacpra.Widziałam wyczekiwanie w jego oczach, no tak nie wiedział kim on jest. - To mój sąsiad - szepnęłam Kacprowi- No tak gdzie moje maniery-zażartował- Marek jestem - podał mu dłoń - Kacper jej przyjaciel - odpowiedział.Marek spojrzał na mnie i się uśmiechną. - To co powiesz mi czemu płakałaś? - usłyszałam - Może kiedyś przy kawie- powiedziałam
Kacper pocałował mnie w policzek czuliśmy, że znowu długo się nie zobaczymy - Przyjdę jutro rano - szepną - Dobranoc - odpowiedziałam
Stałam w absolutnych ciemnościach i patrzyłam jak odchodzi.Czułam ból i żal, że nie potrafiłam go zatrzyma.Z nim było wszystko łatwiejsze a teraz sama musiałam sobie radzić z bólem po stracie Patryka.Stałam tak i czułam łzy na policzkach zapomniałam, że był sąsiad, dopiero jego dłoń na moim ramieniu uświadomiła mi, że nie jestem sama. - Ja też już pójdę - powiedział Marek - A musisz? - zapytałam.Sama nie wiem czemu chciałam, żeby został, ale pewnie dlatego, że nie chciałam być sama.Usiedliśmy na ławce przed jego domem, nie rozmawialiśmy po prostu siedzieliśmy i milczeliśmy.Tego akurat najbardziej potrzebowałam.Mimo zmęczenia nie chciałam wracać do pustego mieszkania.Czułam, że nowy sąsiad przegląda mi się uważnie, ale mi to nie przeszkadzało, nie chciałam zostać sama bo wtedy myślałabym o Patryku. - Nie wiem co się dziś wydarzyło ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - usłyszałam słowa Marka.Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać, brunet nic nie zrobił wciąż siedział i mi się przyglądał - Zaraz wracam - powiedział
Nie interesowało mnie gdzie idzie, ja nawet się nie poruszyłam.Siedziałam na ławce czułam się jak w transie.Nie miałam nawet siły poruszyć głową.Po chwili przyszedł Marek - Masz - podał mi kieliszek wódki.Spojrzałam na niego zaskoczona, nie chciałam pić, ale nie miałam innego sposobu by dziś zapomnieć - Pomoże ci na chwile- powiedział.Wypiłam kieliszek, trzeci, czwarty, piąty, dalej nie liczyłam, .Czułam zawroty głowy i byłam pewna, że z ławki już nie wstanę.Nie chciałam iść, ale spadłam na ziemie leżałam i śmiałam się, albo płakałam na przemian. Byłam pewna, że u Marka byłam już spalona.Sąsiad pozbierał mnie z ziemi i zaniósł do swojego domu.Pomógł rozebrać i położył do łóżka.Zasnęłam jak dziecko. Obudził mnie promień porannego słońca na zegarku była ósma.Z pokoju obok dochodziły głosy dziecięcego śmiechu, ubrałam się i poszłam do kuchni
- Dziękuje - powiedziałam do sąsiada - A gdzie dzień dobry - zażartował.Po chwili spojrzał na mnie poważnie i poklepał po ramieniu - Będzie dobrze, zostaniesz na śniadaniu? - spytał - Nie mogę - przeprosiłam.Zamykając za sobą drzwi, poczułam po raz kolejny wielką pustkę.Dziecko tak bardzo o nim marzyłam.Przechodząc przez ulicę do mojego domu zobaczyłam dzieci grających w piłkę i ludzi jadących do pracy.No tak, dziś była niedziela, ostatni dzień wolnego - pomyślałam.Otwierając drzwi poczułam dreszcze, w domu siedział Kacper - Długo czekasz? - spytałam - Z pół godziny - odpowiedział.Spojrzał na mnie z jego twarzy wyczytałam, że wie gdzie byłam.Wiedziałam, że nie muszę, ale chciałam powiedzieć mu prawdę.Opowiedziałam mu wszystko, to co pamiętałam. Widziałam złość w jego oczach - Jesteś nie odpowiedzialna - powiedział.Nic nie powiedziałam, bo wiedziałam, że ma rację.Byłam nie odpowiedzialna nie powinnam pić z obcym facetem, a już na pewno u niego spać.Przecież mógł mnie wykorzystać i dobrze o tym wiedziałam.Po pół godzinnej ciszy w końcu się odezwał. - Przepraszam jestem zazdrosny - przyznał- Czy to znaczy, że coś do mnie czujesz? - zapytałam go - Tak - odpowiedział.Podszedł do mnie i pocałował, a ja nie wiedziałam jak zareagować.Z jednej strony mi też nie był obojętny a z drugiej wiedziałam, że to nie miłość - Dlatego wyjeżdżam - przyznał - Dokąd? - zapytałam - Do Anglii - powiedział.Staliśmy tak parząc na siebie.Czuliśmy, że to nasze pożegnanie. - Będę tęsknić - przyznałam - Uważaj na siebie - poprosił.Nic mu już nie powiedziałam.Pocałowaliśmy się ostatni raz, tak jakbyśmy mieli więcej się nie spotkać.Wychodząc spojrzał na mnie, widziałam łzy w jego oczach kocham cię-powiedział i wyszedł. Chciałam pobiec za nim, poprosić by tego nie robił, by został, ale tego nie zrobiłam.Nie pojechałam za nim na dworzec, tylko usiadłam i zaczęłam płakać czułam się tak jakbym straciła część siebie
***
Wyrwałam się ze snu, spojrzałam na godzinę szóstą trzydzieści.No tak głupi zegarek zastrajkował, już dawno powinnam była kupić sobie nowy.Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam się uszykować.Krótki prysznic szybkie ubranie i dwadzieścia minut później byłam gotowa.Śniadanie już sobie podarowałam, dałam kotu jeść i wybiegłam z domu. W samochodzie nie było znów koła standard, tak jest w mojej dzielnicy codziennie. Biegłam na przystanek w nadziei, że zdążę, ale oczywiście jak pech to pech.Parę minut wcześniej uciekł mi autobus no pięknie -pomyślałam. Wiedziałam, że szef mnie zabije.Parę dni temu prosił by nikt z nas się nie spóźnił, bo dziś wreszcie miał przyjechać współwłaściciel.Wcześniej z powodu spraw osobistych nie mógł, ale dziś chciał oficjalnie nam się przedstawić.Krążyły plotki, że wkrótce miał się żenić i dlatego nie mógł, to podobno narzeczony siostrzenicy szefa, czy jakoś tak. Wiem jedno szef prosił nas byśmy trzymali się od niego z daleka, ale kto zaryzykowałby dobrą posadę w największym banku w Krakowie dla jakiegoś faceta? Bo na pewno nie ja. - Podrzucić cię? - usłyszałam Irka- Ale ja jadę do pracy na ogrodową - przyznałam - Mam po drodze wsiadaj - powiedział.Staliśmy w korku, a ja coraz bardziej się denerwowałam.Na zegarku była siódma, powinnam już być w pracy, a ja stałam w tym korku. - Nie denerwuj się tak - poprosił Irek - Ta, szef mnie wyleje na zbity pysk - odpowiedziałam załamana - To straci najpiękniejszy okaz - usłyszałam.Uff światło się ruszyło, ucieszyło mnie to, bo nie musiałam mu odpowiadać.Parę minut później byłam już przed budynkiem. - Dzięki - powiedziałam - O której kończysz? - zapytał - O siedemnastej - odpowiedziałam.Wyszłam z auta olewając wołanie kolegi, biegłam po schodach w wysokich butach >strój wymagany w pracy< i wyłożyłam się jak długa.Oczywiście plama na bluzce. Miałam nadzieje, że zdążę się przebrać.Weszłam do sali w której czekały już koleżanki, spojrzały na mnie we współczuciem, no tak wiedzieli o Patryku. - Jak ty wyglądasz? -wrzasnęła Klara
Machnęłam ręką i pobiegłam po zapasową bluzkę, którą zawsze miałam w pracy, przebierałam się a Klara ciągle gadała - Słyszałaś plotki? - zapytała - Nie - odpowiedziałam na odczepnego - Mamy w firmie dwa nowe nabytki.Współwłaściciela i jego kolegę z dzieciństwa z naszego działu - gadała jak nakręcona.Machnęłam ręką i sobie poszłam.Ostatnie o czym marzyłam to randki z facetem z biura.Co to to nie, po moim trupie-pomyślałam Wszedł wkurzony szef. - Jest Gosia? - zapytał prawie krzycząc - Jestem - odpowiedziałam.Już chciał coś powiedzieć, ale machną ręką.No cóż tym razem mi się upiekło. Weszliśmy do sali, zajęłam miejsce. Wszedł szef z jakimś młodym mężczyzną, odwrócił się do nas i zaniemówiłam.Spojrzeliśmy sobie w oczy, a ja chciałam uciekać. Praca nie była spełnieniem moich marzeń a teraz stała się moim utrapieniem.Na środku sali stał Patryk. - To Patryk mój nowy współwłaściciel - poinformował szef - Miło nam - odpowiedzieliśmy.Patryk podchodził do każdego z nas i próbował zapamiętać nasze imiona.Gdy podszedł do mnie, uśmiechną się.Spojrzał mi w oczy i podał rękę - Patryk jestem a mnie odebrało mowę. - Gosia - odpowiedziałam podając mu dłoń
- Wracajcie do pracy - powiedział do nas.Gdy wyszłam z sali wypuściłam powietrze, próbowałam się uspokoić.- Znasz go? - zapytała Iza - Nie - skłamałam.No może nie do końca skłamałam, bo tak na prawdę nie chciałam go już znać.Po raz pierwszy od sześciu lat, pomyślałam o rzuceniu pracy. Usiadłam przy biurku i dopiero teraz zorientowałam się, że nie mam torebki wiedziałam, że zostawiłam ją u Irka w samochodzie.Telefon zabrzęczał w kieszeni dojechałem. Kacper. Ten jeden sms był jedyną dobrą rzeczą, jaka mnie dziś spotkała.Oparłam się zmęczona o krzesło przede mną stał Patryk z Markiem - To mój kolega z dzieciństwa.Mogłabyś wprowadzić go w temat? - skierował te słowa do mnie.Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do Marka.Resztę dnia zleciała spokojnie, po siedemnastej czekał już Irek - Twoja torebka - podał mi ją - Dzięki - powiedziałam.Resztę drogi jechaliśmy w milczeniu.Wychodząc z samochodu podziękowałam mu i poszłam w stronę pustego domu.Żałowałam, że nie ma przy mnie Kacpra, on by wiedział co mi poradzić.Leżałam i myślałam o przyjacielu gdy zadzwonił dzwonek otworzyłam i zobaczyłam Patryka - Mogę wejść - zapytał
Nie chętnie, ale wpuściłam go do domu.Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.Wciąż go kochałam, chciałam żeby w końcu poszedł i przestał mnie ranić, ale on miał inne plany.Podszedł do mnie i mnie przytulił. - Co robisz? - spytałam oburzona .Ale on nic nie mówił, trzymał mnie w ramionach i czekał kiedy mój upór stopnieje.Po paru minutach przestałam się wyrywać.Stałam przytulona do niego i milczałam. - Kocham cię - usłyszałam - A Weronika?-zapytałam - Gdyby nie dziecko nie ożenił bym się - przyznał.Spojrzał mi w oczy.Ujrzałam w nim wielki ból, wiedziałam, że mówi prawdę.
- Kochasz mnie? - spytał.Nie wiedziałam co mu powiedzieć, chociaż serce krzyczało tak, bałam się mu do tego przyznać - Tak - powiedziałam cicho - To czemu nie chcesz dać nam szansy? - zapytał oburzony - Idź już - poprosiłam, ale on nie miał zamiaru mnie posłuchać, usiadł na fotelu i się przyglądał - Czemu mnie ranisz? - zapytałam ze łzami w oczach - Bo chce o nas walczyć - usłyszałam
Spojrzeliśmy sobie w oczy, usiadłam na krzesełku i płakałam - Jutro szef urządza imprezę przyjdź - poprosił.Nie chciałam mu niczego obiecywać a już na pewno nie chciałam robić mu jakiś nadziei - Dobrze - zgodziłam się Wychodząc pocałował mnie w czoło, spojrzał w oczy i uśmiechną się. Gdy zamknęłam drzwi, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.Wciąż czułam jego zapach w mieszkaniu.po jakimś czasie zasnęłam.
***
Obudziłam się o szóstej, ubrałam i czekałam za Irkiem - Cześć - powiedział uśmiechając się - Cześć - odpowiedziałam.Dziś nie spieszyliśmy się z powodu braku korków i dobrze nam się rozmawiało.Ale czułam, że Irek się we mnie zakochuje i postanowiłam nie dawać mu żadnych nadziei
- Musimy porozmawiać - powiedziałam stanowczo - Słucham? - usłyszałam głos Irka - Po pracy - odpowiedziałam.Przed Bankiem byłam o siódmej.Dziś postanowiłam rozwiązać wszystkie sprawy, porozmawiać z Patrykiem i Irkiem i żadnemu z nich nie dawać szansy. - Cześć - powiedziałam do wszystkich - A co ty taka zadowolona? - spytała Iza - A jakoś tak - odpowiedziałam tajemniczo
Poszłam do swojego biura i zajęłam się praca.Gdzieś o jedenastej miałam przerwę na śniadanie i poszłam do kuchni.Wraz z dziewczynami siedział tam Marek - Cześć Gosiu - usłyszałam - Jak ci idzie? - spytałam - Już trochę łapie - zażartował. Uśmiechnęłam się do niego i zabrałam się za jedzenie.
- Będziesz wieczorem? - zapytał - Tak - powiedziałam - Przyjdę o dziewiętnastej, pojedziemy razem - oznajmił.Już miałam wychodzić, gdy do kuchni wszedł Patryk.Spojrzał mi w oczy - Smacznego - mówiąc to patrzył w moją stronę - Właśnie skończyłam - powiedziałam i wyszłam.Za drzwiami usłyszałam słowa Izy - Co ją ugryzło?Wróciłam do swojego biura, zapowiada się fajny dzień -pomyślałam.Gdzieś do piętnastej nie miałam już czasu myśleć o tym, bo miałam dużo pracy.A o piętnastej wszedł Patryk. - Przypominam o wieczorze - powiedział.Nic mu nie powiedziałam, spojrzałam na Izę a ona uśmiechnęła się - Ładny, co nie? - zapytała.Już miałam ochotę ją wyzwać, ale ugryzłam się w język.Pokiwałam tylko głowa i zajęłam się pracą.O siedemnastej wpadłam na Patryka
- Podwieś cię? - zapytał - Nie jadę z Irkiem - powiedziałam to chyba trochę za ostro - Jesteś z nim? - widziałam strach w jego oczach - Nie -zaprzeczyłam.Nie miałam zamiaru wdawać się więcej w rozmowę z nim, bo podjechał Irek.Wsiadłam do samochodu i odjechaliśmy.Wiedziałam, że czeka nas poważna rozmowa, ale nie miałam siły - Słuchaj, czy ty się we mnie zakochałeś - zapytałam wprost - Aż tak to widać? - zapytał - Tak - powiedziałam.Chciałam być z nim szczera, by go nie zranić. Powiedziałam mu, że nie szukam chłopaka i żeby nie robił sobie nadziei - Przykro mi - szepnęłam
Chyba to zrozumiał, bo spuścił głowę i więcej się nie odezwał.Wysiadłam z samochodu i poszłam do domu.Nakarmiłam kota, zjadłam i zaczęłam się szykować.
Irek jechał szybko.Czuł, że cały świat mu się zawalił.Kochał ją, teraz to wiedział, ale postanowił dać jej spokój bo dała mu jasno do zrozumienia, że nie chce nikogo mieć.A później zobaczył ją z jakimś brunetem, po niej tego się nie spodziewał.Poczuł się oszukany i postanowił ja odpuścić.
Siedziałam przed domem jakieś pięć minut, wietrzyk delikatnie chłodził moje ciało, było mi trochę zimno.Pożałowałam, że założyłam tą sukienkę na ramiączkach.Buty moje ulubione na małym korku, nawet na przyjęciu chciałam wyglądać elegancko szczególnie, że był tam on. Siedziałam i rozmyślałam, gdy nagle zobaczyłam Marka muszę przyznać on tez się wystroił.Założył czarne spodnie i białą koszule na krótki rękaw.Włosy miał zrobione na żel, nie wyglądał na swoje dwadzieścia dziewięć lat - Pięknie wyglądasz - powiedział.Uśmiechnęłam się i podziękowałam za komplement. Pojechaliśmy do dobrze znanego mi lokalu Miranda.W lokalu byliśmy tylko my i paru sponsorów banku, stolik przygotowany był na trzydzieści pięć osób.Weszliśmy do sali i zajęłam miejsce.Ja usiadłam obok Izy a po mojej drugiej stronie siedział Marek.Jak się domyśliłam obok Marka miejsce było dla Patryka i jego żony. - Zatańczymy? - usłyszałam.Trochę się krępowałam, bo nikt jeszcze nie tańczył, ale jego ślicznemu uśmiechowi nie mogłam odmówić.Staliśmy po środku sali i tańczyliśmy.Po raz pierwszy byłam w ramionach sąsiada i poczułam nie znane mi dotąd ukłucie w sercu. Nigdy nie
patrzyłam na niego jak na mężczyznę, aż do dziś.W białej koszuli i włosach na żel wyglądał cudownie. Widziałam zazdrość w oczach dziewczyn, a ja czułam, że dzisiejszy wieczór będzie fantastyczny.I nagle wszedł on, nasze spojrzenia się spotkały.Szedł w naszą stronę, a ja nie miałam jak uciekać.Chciałam iść ale ramiona Marka były bardzo silne, jedną ręką mnie trzymał, drugą przywitał się z Patrykiem - Cześć piękną kobietę dorwałeś - powiedział Patryk - Wiem - przyznał nieśmiało sąsiad - Mogę ci ją porwać do tańca? - zapytał Patryk .Nie wiedziałam co zrobić, Marek nie odpowiedział tylko poszedł usiąść, widziałam jego wzrok wpatrzony w naszą stronę - Szef mnie wyleje - powiedziałam - Nie pozwolę na to - szepną mi do ucha.Znów czułam jego ciepłe ramiona, jego delikatny dotyk i tak cudowny głos.Chciałam mu się wyrwać, ale trzymał mnie coraz mocniej, w końcu zmęczona szarpaniem odpuściłam. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy.Poddałam się tańcowi. Wreszcie poczułam rozluźniony uścisk, ale nie chciałam uciekać, było mi dobrze w jego ramionach.Przypomniał mi się nasz taniec na jego weselu. - Gdzie żona? - zapytałam - Nie chciała przyjść - przyznał.Tańczyłabym z nim dłużej, gdyby nie spojrzenie szefa - Mój szef, muszę iść - szepnęłam mu.Nie zatrzymywał mnie, pozwolił odejść.Jakby nigdy nic usiadłam przy Marku. Spojrzeliśmy na siebie a on znowu cudownie się uśmiechną. Szef zaczął przemawiać a pół godziny później impreza rozkręcała się. - Przejdziemy się? - zapytał Marek.Szłam tak dobrze mi znana polna ścieżką, widzieliśmy las i wszystko wróciło - Gdzie Krzyś? - zapytałam w końcu - Z niania - odpowiedział.Szliśmy dalej w milczeniu, po paru minutach zaczęliśmy rozmawiać o hobby, znajomych, rodzinie o pracy, dobrze się rozumieliśmy.Z rozmowy wyrwał mnie sms: tęsknie, próbowałam powstrzymać łzy-nadaremnie.Marek podszedł i przytulił mnie, a ja znów poczułam to dziwne ukłucie w sercu.Nagle pocałował mnie tak czule, że poczułam zawroty głowy - Podobasz mi się - usłyszałam
Pocałowaliśmy się jeszcze raz, poczułam jego dotyk, jego ręce błądziły po moim ciele.Wiedziałam czego chce, ale ja nie protestowałam.Sama tego nie rozumiałam, ale to co robił bardzo mi się podobało, w końcu próbował odpiąć sukienkę - Nie - szepnęłam.Przez parę sekund mi się przeglądał, ale po chwili pocałował mnie i złapał za rękę. Szliśmy w milczeniu z powrotem na salę.Kilka kolejnych piosenek bawiłam się z dziewczynami, po jakimś czasie powiedziałam Izie, ze idę do wc, weszłam nie zamykając drzwi.Gdy chciałam już wychodzić usłyszałam kroki, otworzyłam drzwi i zobaczyłam Patryka zamykającego je na klucz. - Co ty robisz? - prawię na niego krzyczałam.Nic nie odpowiedział, oparł mnie o ścianę i zaczął całować - Puść mnie - szarpałam się - Nikt cię skarbie nie usłyszy - powiedział mi do ucha a mi przeszły po plecach dreszcze - Nie rób tego - prosiłam - Wiem, że tego chcesz nie zaprzeczaj - powiedział łagodnie.Złapał mnie.Przetrzymał mi jedną ręką ręce a drugą rozebrał.Patrzeliśmy sobie w oczy jego delikatny głos szeptał mi do ucha czułe słówka a mój upór topniał.Miał rację może i jestem głupia ale marzyłam o tym każdej nocy, marzyłam o jego dotyku, pocałunku czułych słówkach.Nie szarpałam się już, puścił mi ręce a one uwiesiły się mu na szyje.Czułam jego delikatny dotyk na moich udach, plecach, piersiach czułam go wszędzie, Położył mnie na podłodze i pieścił moje ciało, znów poczułam jego słodkie usta, rozpalił mnie i zostawił. Gdy wychodził pocałował mnie, szepną do ucha będziesz moja i poszedł.A ja siedziałam na podłodze i próbowałam dojść do siebie czułam, że płonę.Pragnęłam go tak mocno, że oddałabym mu się nawet na środku sali przy szefie.Po paru minutach usłyszałam, że ktoś idzie to była Kasia-sekretarka szefa.Wróciłam na salę znów zaczęłam tańczyć z Markiem była już pierwsza w nocy. - Idę się przewietrzyć - powiedziałam Markowi.Stałam za budynkiem i próbowałam sobie to wszystko poukładać, gdy poczułam ciepły dotyk, dłonie powędrowały do piersi a ja wiedziałam, że to on
- Podobało się? - szepną mi do uch - Tak - odpowiedziałam - Będziesz o mnie marzyć, śnić, pragnąć mnie, będziesz moja - szeptał mi do ucha .Jego dłoń schodziła coraz niżej aż w końcu zatrzymała się na moim kroczu - Po więcej przyjdę w nocy otwórz drzwi - powiedział.Spojrzałam na niego i już miałam ochotę dać mu w twarz ale zobaczyłam Marka - Odprowadzisz mnie? - spytałam
Szliśmy pomału w milczeniu, miałam czas na uspokojenie się za kogo on się miał? miał szczęście, że zjawił się Marek, bo by oberwał-pomyślałam.Na niebie świeciły gwiazdy szliśmy przed siebie i uśmiechaliśmy się.Śpiewały nam świerszczyki tylko one grały melodie i nasze serca. - Czemu milczysz? - usłyszałam- Podziwiam piękno natury - zaśmiałam się.Spojrzeliśmy na siebie, zobaczyłam w nim coś dziwnego był smutny - Stało się coś? - zapytałam - I tak i nie - przyznał. Nie wiedziałam co jest grane, jakaś część mnie chciała mu pomóc, ale nie chciałam na niego naciskać - Zawsze możesz na mnie liczyć - szepnęłam - Jesteś tego pewna? - zapytał.Nie dał mi czasu na odpowiedź, podszedł i przytulił mnie staliśmy tak w ciemnościach - Tęsknie za nią - wyszeptał.Dopiero po chwili powiedział mi o Izabelli matce dziecka - Byliśmy małżeństwem rok a parą trzy lata, później urodził się Krzyś - jego głos zawiesił się, nabrał powietrza.Dałam mu czas na uspokojenie się nie przerywałam. Stałam i uważnie słuchałam.Zaczął opowiadać dalej - Krzyś urodził się za wcześnie był dużym, zdrowym dzieckiem nie wytrzymała porodu, straciłem ją - po policzku spłynęła mu pierwsza łza, nie wiedziałam co mu powiedzieć nie chciałam go ranić - Opiekuje się wami z góry - szepnęłam.Spojrzał na mnie i uśmiechną się, miał cudowne oczy, piękne usta, szczupłą sylwetkę nawet zapłakany przypominał ideał - Czasem mam wrażenie, ze ty jesteś naszym aniołem - szepną.Podskoczyłam, złapał mnie i objął - Przejdziemy się? - zapytał.Szliśmy cały czas prosto uliczką mijając domy, nasz też minęliśmy.Noc była cudowna i nie chcieliśmy jeszcze wracać. - Chodź - złapał mnie za rękę.Szliśmy dobre pół godziny aż w końcu się zatrzymaliśmy.Byliśmy nad stawem, słyszeliśmy śpiew żab nawet one tej nocy wydawały mi się piękne.Spojrzałam na Marka- rozbierał się, widziałam jak wchodzi do wody.Księżyc odbijał się w stawie. - Nie wejdziesz? - podał mi dłoń.Przez chwilę wahałam się, ale postanowiłam zaryzykować, suknia upadła na trawę. Weszłam delikatni, by organizm przyzwyczaił się do zimnej wody, czułam błoto pod stopami, ale pierwszy raz w życiu czułam się wolna
- Zatańczysz ze mną? - Zapytał.Podałam mu dłoń wiedziałam, że to szaleństwo, tańczyliśmy bez muzyki w nocy w stawie, ale chyba tak naprawdę pierwszy raz od dawna, poczułam się szczęśliwa.
- Dziękuje ci - szepną - To ja ci dziękuje - powiedziałam. Staliśmy w stawię i całowaliśmy się, pocałunek był delikatny pełen cierpienia.Dopiero teraz zrozumiałam jak musi mu być ciężko, jak tęskni za miłością
- Kocham cię - szepną.Spojrzałam na niego wystraszona, bałam się deklaracji, bałam się cierpienia, nawet miłości, bałam się wszystkiego - Wracajmy - poprosiłam.Ubraliśmy się i w milczeniu wróciliśmy, pół godziny później byliśmy już przed domem - Ja nie jestem gotowa - posiedziałam.Pocałował mnie na dobranoc i poszedł do siebie.
Wróciłam do pustego mieszkania, nie włączałam światła, nie miałam siły.Pragnęłam tylko kąpieli i snu, udałam się prosto pod prysznic.dwadzieścia minut później byłam już w pokoju, otworzyłam drzwi i poczułam czyjś dotyk, nie byłam sama. - Kto tu jest? - zapytałam.Odpowiedziało mi tylko echo, dobrze wiedziałam kto ma taki delikatny dotyk, kto jest taki bezczelny to był on. - Długo tu jesteś? - zapytałam - Dość długo - odpowiedział .Zapadła kłopotliwa cisza, nikt z nas nie wiedział co powiedzieć - Pamiętasz na czym skończyliśmy? - szepną - Nie - skłamałam.Moje ciało płonęło od samych jego słów.Nie musiał nic robić, mówić tej nocy byłam jego. - Pragnę cię - powiedziałam
Gdy dotykał poczułam ból, wiedziałam, że go kocham, ale zdawałam sobie sprawę, że razem nie będziemy.Nie zabieraj nam go-przypomniałam sobie słowa Weroniki. Dziecko, szepnęłam sama do siebie.Zamknęłam oczy masował mój kark czule dotykał, namiętnie całował.Nie chciałam być tą druga, nie mogłam, nawet dla tej miłości, nawet dla niego.Tak -kochałam go, ale czy dziecko musi cierpieć za błędy rodziców? nie nie chciałam tego. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne jego pieszczoty coraz odważniejsze a jego głos coraz pewniejszy. - Nie możemy - chciałam to zakończyć - Możemy kochanie ta noc jest nasza - szepną mi do ucha - A następna? - zapytałam
Rozumiał mój strach, mu tez nie było lekko, nadal mnie kochał widziałam to w jego spojrzeniu
- Chodź - pociągnęłam go za rękę .Biegliśmy piętnaście minut, zatrzymaliśmy się nad stawem - Ładnie tu - powiedział.Rozebrałam się i weszłam do wody, byłam naga, nie miałam nic.Księżyc odbijał się w stawie, żaby nadal śpiewały, a ja byłam tu z innym facetem z moja prawdziwą miłością. Patryk rozebrał się i dołączył do mnie. - Mam cię - zaśmiał się - Boję się - przyznałam szczerze - Ja tez ale z ciebie nie zrezygnuje - oznajmił.Rozsądek chciał sprowadzić mnie na ziemie, ale Patryk na to nie pozwolił.Wziął mnie na ręce i wyniósł z wody położył na ziemi.Leżałam na trawię i czułam jego błądzący wzrok, delikatny dotyk, pieścił mnie.Czułam go na piersiach, placach, nogach, brzuchu jego ręce błądziły w każde zakamarki mojego ciała, a ja poddałam się. Nie miałam sił bronić się przed nim i przed tą miłością, nawet tego nie chciałam -już nie.Jego ręka zjeżdżała coraz niżej, a ja zamykałam oczy. Wspominałam cały nasz związek i tak bardzo chciałam cofnąć czas.Postanowiłam o nas walczyć.
***
Obudził mnie zegarek była szósta, chciałam wstawać, ale Patryk mnie objął dopiero teraz przypomniałam sobie tamtą noc, nie pamiętałam jak znalazłam się w łóżku. - Nie idź - szepną - Muszę iść do pracy i ty też - powiedziałam łagodnie - Wziąłem wolne, chciałem pogadać - oznajmił
Zadzwoniłam do szefa i po raz pierwszy od sześciu lat okłamałam go.Położyłam się z powrotem do łóżka, leżeliśmy w milczeniu, nie chciałam słyszeć żadnych kłamstw, deklaracji, obietnic nie umiałam mu zaufać jak skoro był mężem innej? - Kocham cię - usłyszałam znów.Wstałam, zrobiłam nam śniadanie i chciałam by wrócił do żony, chyba to wyczuł, bo złapał mnie w ramiona i pocałował
- Nie kocham jej - usłyszałam.Jego ręce znów błądziły, ale mimo pieszczot nie poddałam się, nie chciałam się z nim kochać, chciałam wreszcie porozmawiać - Mieliśmy pogadać - powiedziałam
- A nie gadamy? - odpowiedział .Jego dotyk był coraz odważniejszy, błądził i rozpalał moje ciało-nie szepnęłam zachrypniętym głosem, ale on tylko się uśmiechną oparł mnie o ścianę i uniemożliwił drogę ucieczki - Jesteś moja - szeptał mi do ucha .W jego oczach zobaczyłam dzikość, wystraszyłam się i z całych sił odepchnęłam go od siebie, Poszłam pościelić łóżko niestety Patryk wszedł za mną popchną mnie na kołdrę i zaczął rozbierać, pieścić, poddałam się już nie walczyłam.Leżeliśmy tak w milczeniu jakiś czas w końcu poszliśmy pod prysznic. - Chodź - złapał mnie za rękę.Jechaliśmy półtora godziny w milczeniu, znaleźliśmy się nad jeziorem, tak to w tym miejscu mi się oświadczył kilka lat temu
- Mam coś dla ciebie - powiedział.Dał mi piękny wisiorek i czerwona różę, poprosił bym dała nam szansę.Kochaliśmy się a to uczucie było silniejsze niż zdrowy rozsądek.Pływaliśmy, opalaliśmy się, rozmawialiśmy.Spędziliśmy tam cały dzień, a ja do reszty straciłam dla niego głowę.W drodze powrotnej zatrzymał się w schronisku i wziął mi cudownego szczeniaka - To dla ciebie - podał mi go
Piesek był malutki, koloru białego, no może łepek miał czarno biały był piękny, zakochałam się w nim nazwałam go Reksio.O dziewiętnastej wrócił do domu.Cały wieczór miałam zamiar bawić się z psem, ale o dwudziestej pierwszej zadzwonił dzwonek.W drzwiach stała przemoczona Weronika
- Mogę wejść - spytała.Wpuściłam ją do środka.Dałam jej suche ubrania, kazałam wysuszyć włosy, a ja w tym czasie robiłam dla niej herbatę W salonie stała nasza fotografia którą oglądaliśmy dzień wcześniej - Byliście tacy młodzi - powiedziała.Uśmiechnęłam się do wspomnień.Tak byliśmy młodzi i naiwni wierzyliśmy, że to miłość na całe życie. - To było kiedyś - powiedziałam.Starałam się, żeby w moim głosie nie było emocji.Usiadłam na kanapie i bawiłam się z Reksiem, czułam się winna bo parę godzin wcześniej dostałam go od jej męża - Piękny pies - powiedziała - Dziś wzięłam go z schroniska - oznajmiłam.Parę rzeczy lepiej przemilczeć -pomyślałam - Boję się - przyznała szczerze - Czego? - zapytałam.Zaraz pożałowałam tego pytania.Naprawdę się bała, widziałam to w jej oczach, nie była głupia wiedziała, że jej mąż kocha inną i musiała się z tym pogodzić - On kocha inną, Ciebie - powiedziała.Zapadła cisza, na ścianie tykał zegarek, na dworze śpiewały ptaki, padał deszcz a w pokoju brzęczała mucha, my nadal siedzieliśmy w ciszy.Podeszłą do mnie i złapała za rękę błagalnym głosem poprosiła-zostaw go, spojrzałam na nią i obiecałam, że pozwolę mu odejść poprosiła bym przekonała go, by został z nimi.Chwilę pogadaliśmy, gdy znów zadzwonił dzwonek, otworzyłam drzwi a tam stał on. - Stęskniłem się - wyszeptał wchodząc.Nie chciałam go wpuścić, ale wszedł sam, zatrzymał się dopiero, gdy zobaczył Weronikę - A jednak to prawda? - usłyszałam jej głos.Weszłam do pokoju, poczułam się jak tchórz, postanowiłam zostawić ich samych.W pokoju usłyszałam głos kłótni i jego słowa nie kocham cię, czułam się podle, wiedziałam, że rozbijam czyjąś rodzinę, ale nie chciałam tego.Usłyszałam trzask drzwi i ile sił w nogach pobiegłam za nią. - Przepraszam - powiedziałam
Widziałam łzy w jej oczach, Patryk stał za nami.Weronika spojrzała na nas i zaczęła głośno płakać.Później wszystko potoczyło się tak szybko.Weronika zachwiała się na nogach i upadła, leżała nie przytomna, a ja czułam się jeszcze podlej.Pobiegłam do niej i wezwałam karetkę a Patryk? Patryk stał i się na nas patrzył, widziałam przerażenie na jego twarzy.Parę minut później przyjechała karetka i zabrali ja do szpitala. - Jedź za nimi - krzyczałam na Patryka.Stałam na środku ulicy i patrzyłam jak jada, zostałam sama, no może prawie sama bo usłyszałam tak znajomy głos.Rzuciłam mu się na szyje. - Kiedy przyjechałeś? - zapytałam - Godzinę temu - odpowiedział
Nie musiałam nic mu mówić znał mnie doskonale, wiedział co czuje i jak mi jest ciężko.Powiedziałam mu o Weronice i Patryku, nic nie odpowiedział podszedł i przytulił mnie, dopiero w jego ramionach uspokoiłam się. - Kocham cię - wyszeptał Kacper.Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej, poczułam ból w sercu, byłam zagubiona Patryk, Kacper, Marek, postanowiłam uporządkować w swoim życiu.Staliśmy tak w ciszy, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. - Po co była karetka? - zapytał Marek - Po weronikę - odpowiedziałam.Nie miałam sił, ale opowiedziałam Markowi o mnie i Patryku, nic nie mówił słuchał tylko uważnie, nagle zaczęłam płakać.Kacper podszedł i przytulił mnie, a ja wciąż w głowie miałam tylko jedno co z nimi?chciałam jechać ale brakło mi odwagi - Pojedziesz? - poprosiłam Kacpra.Widziałam wahanie w jego oczach i chyba nie tylko ja, bo Marek zapewnił go, że ze mną zostanie.Kacper pojechał.Zostałam sama z Markiem nie protestowałam gdy prowadził mnie do domu, chciał dać coś na uspokojenie i kazał mi się położyć, ale ja nie chciałam ani żadnych tabletek, ani spać.Czekałam na wieści od Kacpra. - Co zamierzasz zrobić? - spytał łagodnie Marek.Wiedziałam co ma na myśli, przecież sam wychowywał samotnie syna i wiedział jak na tym cierpi dziecko.Ja też wiedziałam a teraz robiłam im dokładnie to samo co kiedyś zrobiono mi.Nic mu nie odpowiedziałam, chociaż już postanowiłam raz na zawsze zerwać z Patrykiem i obiecałam sobie, że cokolwiek się stanie nie zmienię decyzji.Zadzwonił telefon, to był Kacper. - Hallo - Przyjeżdżaj natychmiast do szpitala - usłyszałam - Coś z Weroniką? - zapytałam - Z Patrykiem - odpowiedział.Spojrzałam na Marka a w moich oczach było jeszcze więcej łez, bez słowa jechaliśmy do szpitala.Zadzwoniłam do szefa i wzięłam tydzień wolnego, nie miałam teraz głowy do pracy.Jechaliśmy wolno bo był korek, widziałam rozbity samochód Patryka, zakręciło mi się w głowie tak bardzo bałam się tego co zaraz usłyszę.Wbiegłam do szpitala, szłam białym korytarzem ciągle wpadając na pielęgniarki, czułam się jak w transie.Zobaczyłam załzawione oczy Kacpra - Co z nim? - krzyczałam - Musisz być silna - odpowiedział
Kacper długo myślał nad propozycją Weroniki bał się, że prawda może wyjść na jaw, ale mimo wszystko kochał Gosię i chciał jej pomóc zapomnieć o Patryku.Mieli dobry plan.
Spojrzałam na niego zapłakana, czułam dotyk Marka, ale nie zwracałam na to uwagi nie liczyło się nic.Czułam, ze za chwile dowiem się czegoś strasznego.- Musisz być silna - powtórzył Kacper
Do mnie to nie docierało, zrobiło mi się słabo, poczułam zawroty głowy upadłam. Ocknęłam się w białej sali, przypomniałam sobie co ja tu robię, chyba dali mi coś na uspokojenie bo usnęłam.Wszystko straciło sens on nie żyje, nie żyje moje życie się skończyło nie tylko moje Weroniki i ich dziecka też.Przypomniałam sobie wszystko każdy dotyk, czułe słówko, wspomnienia tylko to mi zostało.Wstałam z łóżka, szłam białym korytarzem chciałam odwiedzić Weronikę ale w sali jej nie było, od pielęgniarki dowiedziałam się, że wyszła.Zrobiło mi się słabo, ledwo zdążyłam wejść do sali, zakręciło mi się w głowię - Jak się masz? - usłyszałam Marka. Nie odezwałam się, wciąż nic do mnie nie docierało, nie żyje powtarzałam sobie te słowa, ale nie chciałam w nie uwierzyć nie żyje powtórzyłam kolejny raz zachwiałam się na nogach, Marek zdążył mnie złapać w ostatniej chwili.
- Gdzie Kacper? - zapytałam - Tutaj - usłyszałam Kacpra.Na jego widok zaczęłam płakać, tak bardzo przypominał brata. - Reksio, trzeba go nakarmić - krzyczałam.Przyszła pielęgniarka, poczułam ukłucie igły i nagle wszystko było mi obojętne, czułam się coraz bardziej senna.
Biegłam przez las roześmiana a obok mnie biegł on znów spojrzał na mnie tak jak tylko on potrafi a mnie przeszły dreszcze - Kocham cię - szepną.Nic nie mówiliśmy tylko patrzeliśmy na siebie, pragnęliśmy się.Złapał mnie za rękę i pociągną w stronę wodospadu.Mieliśmy wtedy po 16 lat byliśmy na wycieczce szkolnej w lesie a my jak zwykle odłączyliśmy się od grupy.Przy wodospadzie
byliśmy sami pocałował mnie i wyznał mi miłość - Kocham cię - szepną - Ja ciebie też - odpowiedziałam.Rozpaliliśmy ognisko, grał na gitarze i rozmawialiśmy o przyszłości, dzieciach mieliśmy tyle planów.Wtedy zjawiła się ona z dwójką dzieci szczęśliwa, podeszła do niego i zaczęli się całować a ja stałam sama, wszyscy znikli.Czułam się jakbym wpadała w nicość i nagle się obudziłam, zdałam sobie sprawę, że to tylko zły sen, nic więcej tylko sen.Szpitalne korytarze były puste, był środek nocy wyszłam przed szpital i patrzyłam na niebo kochałam takie noce, chłodny wiatr pełno gwiazd.Obserwowałam je wszystkie bo wierzyłam, że gdzieś tam jedna z nich to on-moja miłość.
Telefon zabrzęczał przyszedł sms od Marka jak się czujesz? nie odpisałam.Weszłam w skrzynkę odbiorczą zaczęłam czytać wszystkie sms od niego przywołując wspomnienia czułam, że ktoś mi przygląda. - Znamy się? - zapytałam.Obok mnie stał mały chłopczyk uśmiechną się i znikł.Wróciłam na sale na korytarzu wszyscy biegali do sali 225 wejrzałam przez okno a tam walczył o życie 7latek chłopczyk którego widziałam przed szpitalem.Patrzyłam na chłopczyka i wiedziałam, ze już go nie uratują parę minut później zmarł wróciłam do sali i poszłam spać.Rano zostałam wypisana do domu, Kacper zabrał mnie do siebie stwierdził, że u mnie za dużo wspomnień irytowało mnie to bo on był jego bratem i jego dom też mi go przypominał.Na półce stało zdjęcie z ich dzieciństwa mieli wtedy po 16 lat bardzo dobrze je pamiętałam bo sama im je robiłam, to było jeszcze przed naszym związkiem.
- Jutro pogrzeb - powiedział Kacper - Nie idę - powiedziałam.Wiedziałam, że nie zmienię zdania pamiętałam naszą rozmowę prosił bym nie szła go żegnać a ja obiecałam mu to.Zresztą on dla mnie nadal żył ciągle wmawiam sobie, że wieczorem znów przyjdzie, pocałuje, ze w końcu będziemy razem.Leżałam na łóżku i myślałam wszystko było takie obce:dom, pokój nawet Kacper.Czułam się samotna rozumiałam go załatwiał wszystko, stracił brata i też potrzebował czasu ale ja w jego mieszkaniu czułam się obco.Postanowiłam się przejść.Była chłodna noc wiatr leciutko rozwiewał moje włosy, szłam leśną ścieżką wspominając czas z Patrykiem.Kocham cię wciąż myślałam o jego słowach, pocałunku, dotyku, Kocham cię tak żałowałam, ze nie daliśmy sobie szansy, że tamtej nocy rozwaliłam cały związek gdybym postąpiła inaczej może teraz by żył.Z rozmyśleń wyrwał mnie sms jak się czujesz? to już 15 sms od Marka, wiem martwił się, ale nie chciałam ani współczucia od niego ani od Kacpra, Chciałam tylko jednego ostatni raz pocałować Patryka - Pomóc ci? - usłyszałam. Patrzyłam na blondyna i nie wiedziałam co mu odpowiedzieć - Nie nie trzeba - wyszeptałam - Mieszkasz gdzieś tu? - zapytał - Tak.Od wczoraj u kolegi - odpowiedziałam.Odeszłam, nie chciałam poznawać żadnego chłopaka. Nie teraz nie czułam się jeszcze na to gotowa.Wróciłam do domu.
- Gdzie byłaś? - zapytał Kacper - Na spacerze - odpowiedziałam
Nie czekając na kazanie, poszłam do pokoju poczułam się jak w dzieciństwie, Chociaż tak naprawdę wcale go nie miałam.Moi rodzice się rozeszli mama o ile mogę ją tak nazwać zostawiła nas gdy miałam 10 lat po prostu któregoś dnia wyszła i nie wróciła.Pamiętam przepłakane noce, czekanie wieczorami przy oknie bo może wróci.Tata zaczął pić.Dopiero dziś zdałam sobie sprawę, że na świecie jestem sama.Nie mam rodziny, moją jedyną rodziną był ten którego straciłam.Długo walczyłam by w końcu móc zasnąć.Obudził mnie promień słońca pogoda była przepiękna chociaż mnie nie cieszyło nic ani błękit nieba ani słoneczny dzień w moim sercu nie było nic prócz bólu i cierpienia nic prócz wspomnień.-Wejdź -zawołałam do Kacpra -Chcesz śniadanie? -zapytał.Przez chwile spojrzałam na niego i zaczęłam płakać tak bardzo mi go przypominał - Chcę wrócić do domu -powiedziałam
Teraz to Kacper przyglądał mi się badawczo ale ja wiedziałam, że nie odpuszczę za dużo wspomnień Każdy mebel, każda ściana wszystko w tym domu przypominało mi o nim. -Ja tu nie wytrzymam -wykrzyknęłam.Kacper podszedł i przytulił mnie -Już dobrze, dobrze-powiedział.Przez chwile poczułam się tak jakbym była w ramionach jego brata, czułam jego perfumy wybiegłam z mieszkania dopiero na dworze potrafiłam się uspokoić.Poczułam na ramionach dłoń Kacpra -Też mi go brak - powiedział.Siedzieliśmy w ciszy przez parę godzin nikt z nas nawet nie odezwał się jednym słowem. Nagle poczułam się tak jakbym leciała w przepaść i nie potrafiła się zatrzymać.nie kocham jej wciąż miałam w uszach jego głos, Kocham cię-wspominałam -Możesz już iść -usłyszałam Marka
no tak dziś był jego pogrzeb z tego wszystkiego nawet o tym zapomniałam.Poczułam nagły chłód wiem to tylko mi się zdawało ale miałam wrażenie jakby jego duch był przy mnie, Widziałam jak Kacper odchodzi. -Na pewno nie chcesz iść?-usłyszałam jego głos,nie odpowiedziałam.Siedziałam i patrzyłam na obłoki widziałam w nich twarz Patryka słyszałam jego śmiech.Mam cię-wspomnienia były coraz wyraźniejsze.Poczułam silny ból głowy wciąż słyszałam tylko jego słowa czułam się jakbym wariowała. -Czemu nie chcesz iść?-zapytał Marek -On żyje żyje! -wykrzyknęłam -Wiem, że jest ci ciężko-mówił łagodnie -Muszę iść się z nim spotkać, czeka na mnie-usłyszałam swój głos.Zaczęłam biec sama nie wiedziałam dokąd, wiedziałam tylko, że przed siebie -Gosia! -usłyszałam krzyk Marka, nie zatrzymałam się -Zaczekaj!-słyszałam z daleka jego głos.Biegłam coraz szybciej wspomnienia sprawiały ból biegłam dalej przed siebie, dopiero obok lasu zwolniłam uklękłam i płakałam
-Patryk Patryk-wołałam.Miałam nadzieje, ze zaraz do mnie przyjdzie.Poczułam mocny uścisk byłam w ramionach Marka -Już dobrze, już dobrze-powtarzał.Wróciliśmy do domu w pokoju poczułam jego ciepło nie wiedziałam, ze to tylko mi się wydaje -Gosia!-usłyszałam Marka.Wzięłam książkę i zaczęłam w niego rzucać.wpadłam w szał, rzucałam wszystkim co popadnie, demolowałam cały pokój.Poczułam ukłucie -Przepraszam -szepną.Zapadłam w sen
Szłam w białej sukni z włosami spiętymi w kok.makijaż zrobiłam delikatny ale elegancki-jego ulubiony.Szłam coraz szybciej polną drogą mijając gości.Zatrzymałam się przed Kacprem
- Szczęścia- powiedział.Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się obok niego stał Marek z Krzysiem na rękach minęłam też Izę i dziewczyny z banku nie zatrzymałam się szłam dalej prosto przed siebie, chciałam jak najszybciej być przy celu.Serce waliło jak szalone, pociły mi się ręce, nogi miałam jak z waty po raz pierwszy w życiu tak się denerwowałam.Szłam dalej coraz mniej pewnym krokiem, spojrzałam na niego śmiał się czekając na mnie, w tym dniu wydawał się jeszcze piękniejszy. Zatrzymałam się na chwile,widziałam strach w jego oczach ale po chwili ruszyłam dalej.Nie wahałam się ale bałam się, że to wszystko zaraz zniknie.Stał patrząc na mnie w beżowej marynarce i białych spodniach mimo 27 lat wyglądał młodo, włosy zrobił na żel tak jak lubiłam.
Podeszłam do niego, podał mi dłoń która idealnie pasowała do mojej.Weszliśmy do kościoła staliśmy przed księdzem i składaliśmy sobie przysięgę, powtarzałam jak zaczarowana. Nie zwracałam uwagi na nic, na księdza patrzącego w naszą stronę, na gości którzy mieli łzy w oczach, nie zwracałam uwagi nawet na wystrój kościoła w tym momencie moim całym światem były oczy ukochanego które błyszczały ze szczęścia -Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela -usłyszałam księdza.Staliśmy już jako małżeństwo. - Możemy się pocałować wyszeptał mi do ucha Patryk.Złapał mnie i przysuną do siebie jego głowa zbliżała się do mojej słyszałam nasze bijące serca, spojrzał na mnie i jego usta znalazły się na moich, Zamknęłam oczy i oddałam się magi chwili.Jego usta były takie kuszące, miękkie idealnie pasowały do moich a jego dotyk był taki gorący. -Kocham cię-szepną.Wyszliśmy z kościoła a za nami szli uśmiechnięci goście ale najszczęśliwsza byłam ja.Przed kościołem zostaliśmy posypani ryżem, limuzyna już czekała, jechaliśmy przytuleni nie mówiliśmy nic słowa nie były nam potrzebne.Zatrzymaliśmy się przed restauracją, , pod papugami". Sala była urządzona przepięknie, balony idealnie przystrajały wnętrze.Staliśmy na środku sali i cierpliwie słuchaliśmy życzeń składających prosto z serca przez gości, godzinę później kolejka zmniejszyła się zostały może ze 3 pary ale ja już nie mogłam się skupić wciąż patrzyłam w jego piękne oczy.Przyszedł czas na pierwszy toast i pierwszy taniec, staliśmy na środku wielkiego kółka i zaczęliśmy tańczyć zespół zaśpiewał nam w szczęściu a z moich oczu popłynęły łzy, w jego ramionach czas staną w miejscu-kochałam go.
Całe wesele było takie jak z moich marzeń nawet najpiękniejszymi słowami nie wyrażę tego co wtedy czułam.Później stało się coś czego się nie spodziewałam Patryk porwał mnie z naszego wesela Gośćmi zajęli się Kacper i Iza nasi świadkowie a my pojechaliśmy do wynajętego pokoju.Leżałam na łóżku i ana mój ideał - Kocham cię-usłyszałam.Pociągnęłam go ku sobie i znów nasze usta się połączyły jego ręce odpinały mi suknie.Suknia, buty ubrania powoli lądowały na dywanie. Patryk znikł gdzieś w kuchni, wrócił minutę później z szampanem w ręku podał mi kieliszek -Za nas-powiedział
Wypiliśmy i odłożyliśmy kieliszek znów zaczęliśmy się całować położył się obok mnie i odwrócił na plecy posadził na sobie i wszedł, kochaliśmy się zamknęłam oczy i zaczęłam odpływać.Pół godziny później w jego ramionach zasnęłam. -Zbudź się-krzyczał Marek.Otwierałam powoli oczy poznawałam ten pokój, meble w sekundę wszystko do mnie dotarło w moich oczach znów pojawiły się łzy. Patrzyłam na Kacpra i Marka i już wiedziałam, że to był tylko sen -Musimy pogadać -powiedziałam do chłopaków.Patrzyłam na cztery pary oczu wpatrujących się z zaciekawieniem -O czym-zapytał Kacper -Chcę się stąd wyprowadzić -tupnęłam nogą -Gdzie?-zapytał Marek - Do mnie -powiedziałam
-Nie,nie nie-powiedział stanowczo Kacper.Postanowiłam się więcej do nich nie odezwać to był mój mały protest. - Wychodzę -krzyknęłam.Nie czekając na reakcję chłopaków po prostu wyszłam.Szłam spacerkiem w stronę parku mijałam ludzi, widziałam biegające dzieci, pary trzymające się za ręce, biegające psy za właścicielami wszyscy zapędzeni, zapracowani a przecież to co najważniejsze mieli przy sobie:ukochaną osobę, dzieci, rodzinę.Spojrzałam na ławkę dla mojej Gosi na zawsze kochający Patryk w oczach znów miałam łzy.Dedykacja trwająca kilka lat pamiętam gdy zaprowadził mnie tu pierwszy raz i nożem wystrugał opis.Opis przypominający nam o naszej miłości.Szłam dalej i poczułam zapach wiosny, zatrzymałam się nad małym stawem, patrzyłam przed siebie. -Tu jesteś -usłyszałam Marka.Spojrzałam na niego nie miałam ochoty z nim gadać, złapał mnie za rękę i zaprowadził do domu -Razem z Kacprem postanowiliśmy, że zamieszkasz u siebie pod jednym warunkiem -Jakim?-zapytałam -Że ja się tobą zaopiekuje.Nic nie mówiłam po prostu rzuciłam mu się na szyje przytulił mnie a ja po raz pierwszy od paru dni uśmiechnęłam się.Pobiegłam do pokoju się pakować, usłyszałam trzask drzwi zostałam sama z Kacprem - Na pewno tego chcesz?-zapytał
Poszłam do niego i mocno go przytuliłam jemu jednemu nie musiałam nic mówić on wszystko rozumiał.Widziałam ból w jego oczach tęsknił za nim tak jak ja.Tej nocy nie spaliśmy rozmawialiśmy i wspominaliśmy -Przejdziemy się?-zapytał.Była druga w nocy na ulicach pusto a my szliśmy przed siebie nie odzywając się.Byłam mu wdzięczna, ze nie musiałam nic mówić zatrzymaliśmy się na łące i położyliśmy na trawię, słyszeliśmy żaby i świerszczyki, leżałam i patrzyłam w gwiazdy szukając tej
właściwej.Kacper coś tam mówił ale nie słuchałam go dopiero przy jego pomocy znalazłam mały i duży wóz. -Kocham cię -powiedział.Wejrzałam w jego stronę ale przez ciemność nie widziałam go, nie wiedziałam co odpowiedzieć więc zamilkłam.Poczułam jego dłoń za chwile jego usta połączyły się z moimi.Nie protestowałam, nie chciałam też uciekać, moja ręka powędrowała na jego
szyję wtuliłam się mając nadzieję, że znów poczuję się bezpieczna.Nasze usta połączyły się w długim namiętnym pocałunku a ja miałam wrażenie jakbym całowała Patryka czułam jakbym go zdradziła gwałtownie odskoczyłam. -Nie możemy -wyszeptałam' -On nie żyje -powtarzał.Miałam ochotę go zabić wtedy po raz pierwszy poczułam do niego złość.Podszedł i przytulił mnie a ja mu się wyrwałam zaczęłam biec przed siebie.Wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju i położyłam na łóżku, zaczęłam płakać.Parę minut później usłyszałam pukanie i udałam, że śpię.Tej nocy nie usnęłam cały czas myślałam chciałam wreszcie zacząć żyć Wstałam i dokończyłam pakowanie, zeszłam do kuchni
- Zjesz coś?-zapytał Kacper -Nie chce -odpowiedziałam.Siedzieliśmy w kuchni i milczeliśmy, czekałam aż zje, Godzinę później byłam już u siebie. -Przyjdę jutro-powiedział Kacper.Pożegnałam się z nim i poszedł.Znów zakręciło mi się w głowie po raz kolejny dzisiejszego dnia wejrzałam na kalendarz i zamarłam wiedziałam, że muszę zrobić ważną rzecz.Ktoś zapukał do drzwi otworzyłam i zobaczyłam Marka i Krzysia - Jak się masz?-w jego głosie była troska - Lepiej -podziękowałam mu - Zapraszamy cię na kolację -zgodziłam się ale wiedziałam, że najpierw muszę iść w jedno miejsce Marek pożegnał się i wyszedł a ja postanowiłam mieć to już za sobą.Wróciłam do domu z zakupem godzinę później świat mój zawalił się.Zadzwoniłam do Kacpra i Marka musiałam im to natychmiast powiedzieć.
Kacper jadąc do Gosi miał coraz więcej wątpliwości czy dobrze zrobili z Weroniką za każdym razem gdy widział jj łzy czuł się jak drań gdyby nie strach o jej reakcję powiedział by jej prawdę.Zaparkował samochód zapukał, otworzyła mu przywitał się Marek już był.Widział strach w jej oczach bał się, że poznała prawdę. - Muszę wam coś powiedzieć-powiedziała
-Kocham Cię - Nie możemy razem być - Nie zostawiaj mnie - Nie szukaj mnie zapomnij
Biegł za nią przez ciemny las nie wiedział dokąd ale wiedział, że jeżeli pozwoli jej odejść to ją straci -Gosia zaczekaj! - lecz ona tylko przyspieszyła. Biegł za nią i już złapał ją za rękę, lecz przewrócił się a ona zniknęła.Obudził się z krzykiem, znów śniła mu się ona. Wciąż na nowo przeżywał ten sen, chwilę gdy ją traci nie rozumiał tego, nie znał jej i dziwił się czemu wciąż śni o niej zamiast o żonie.Wciąż nie pamiętał nic, jakieś urywki z dzieciństwa i noc z jakąś kobietą.Widział ją mało wyraźnie, jakby przez mgle za to pamiętał jej delikatny i cichy głos podobny do tej kobiety ze snu.Znów nie chciało mu się wstawać na zegarku była 7 z kuchni słyszał hałas domyślił się, że to jego żona.Mimo wielu starannie potrafił przypomnieć sobie nic z ich związku, nie czuł miłości do niej ani do dziecka.- Śniadanie - usłyszał jej radosny głos - Jak się czujesz? - spytał
- Dobrze, jeszcze tylko miesiąc - odpowiedziała uśmiechając się.Ubrał się i zszedł na śniadanie.Na stole leżała jajecznice, podobno jego ulubiona, ale nawet ona mu nie smakowała.- Znów mi się śniła - przyznał.Oczy Weroniki posmutniały, chciała to ukryć i dalej grać, że nie zna tej kobiety, ale nie miała na to sił.Od miesiąca nic się nie zmieniło, nie pokochał jej nawet nie dotkną.Wciąż tłumaczył się jednym, nic nie pamiętam
- Czemu zamilkłaś spytał.Weronika mu nie odpowiedziała - Idę się położyć - usłyszał
Weronika leżała na łóżku znów zapłakana, żałowała, że go okłamała ale teraz musiała grać dalej nawet jeżeli nie chciała, zmęczona zasnęła.Wszedł do pokoju spojrzał na Weronikę była piękna nawet z okrągłym brzuszkiem żałował, że nie potrafi dać jej miłości próbował sobie coś przypomnieć dlatego postanowił obejrzeć zdjęcia ślubne.Na zdjęciach wyglądała na taką szczęśliwą ale on był smutny nie rozumiał skąd taki głęboki smutek na własnym weselu.Na ostatnim zdjęciu zobaczył tą kobietę ze snu stał z żoną i z błyskiem w oku patrzył prosto na nią.Zamkną album poczuł się podle ale przeszukał rzeczy żony zobaczył białą kopertę otworzył i zamarł na zdjęciu był z tą kobietą tańczyli podejrzewał, że zdjęcie było zrobione na weselu.Zakręciło mu się w głowie wspomnienia uderzyły jak fala ich taniec na weselu jej piękna suknia i przestraszone oczy.W pudełku była jakaś karta bez namysłu zabrał ją i schował do kieszeni. - Kochanie co robisz? - usłyszał żonę - Oglądałem zdjęcia z wesela - odpowiedział - Idę na spacer pójdziesz ze mną? - zapytał.Weronika mu odmówiła.Szedł ścieżką przez park zobaczył na ławce jakąś parę przytuloną, zakochaną.Jakieś 200 metrów dalej było jezioro usiadł na ławce i spoglądał w dal.Wyciągną z kieszeni kartę i włożył do telefonu przez parę minut nic się nie działo ale później przyszły sms.Wciąż pojawiał się jeden nr wróć kocham cię, czemu odszedłeś, przeczytał wszystkie sms, nie możemy razem być, masz żonę, nic z tego nie rozumiał z wysłanych zobaczył, że wszystkie są od Gosi kobiety ze snu nie mógł uwierzyć, ze miał kochankę.Próbował zadzwonić na ten nr ale był wyłączony wciąż słyszał te same słowa wybrany numer jest nie osiągalny postanowił ją odnaleźć. Znów wróciły wspomnienia jej delikatne ciało, piękne oczy, miękkie usta i
oni w jakimś pokoju.Pobiegł do domu - Kim jest Gosia?-zapytał.Spojrzał na przestraszone oczy Weronki poczuł się podle, nie chciał jej ranić -Moja kuzynką-skłamała.Patryk spojrzał w jej oczy sam nie wiedząc czemu nie wierzył jej -Gdzie ona mieszka?-krzykną.Z oczu Weroniki popłynęły łzy wybiegła z domu a Patryk nie zatrzymywał jej chciał chwile pobyć sam.Weronika biegła przez siebie zdenerwowana zadzwoniła do Kacpra odebrał po 3 sygnale -Nie mam już sił-powiedziała -Co się stało?-spytał - On wie o Gosi-powiedziała przez łzy -Nie mogą się spotkać-oznajmił.Stałam przed drzwiami pokoju słyszałam, ze Kacper z kimś rozmawia ale gdy usłyszałam jego zdenerwowany głos zaniepokoiłam się - Nie może Gosia spotkać się z Patrykiem -usłyszałam drugi raz
Cały świat staną mi przed oczami nic z tego nie rozumiałam musiałam to wyjaśnić - On żyje?-zapytałam Kacpra.Chociaż tak naprawdę nie chciałam znać odpowiedzi, bardzo się bałam.Nie mogłam w to uwierzyć chłopak którego kochałam tak nagle zginą a teraz dowiaduję się, że żyje, bałam się znów rozczarować.Widziałam spuszczony wzrok Kacpra nie czekałam na wyjaśnienia dusiłam się musiałam wybiec z domu.Biegłam przed siebie minęłam Marka nawet na niego nie spojrzałam wciąż się dusiłam on żyje tylko to miałam w uszach żyje, żyje
- Zaczekaj - krzykną Marek
Nie zatrzymałam się. Biegłam dalej na oślep mijałam ludzi którzy nie wiedzieli, że dziś zawalił się mój świat.Przypomniałam sobie każdą chwile u jego boku tak bardzo pragnęłam cofnąć czas- kochałam go.Zrozumiałam, że zgubiłam już Marka dopiero
koło lasu zatrzymałam się klęknęłam i zaczęłam płakać
- Co się stało - spytał Marek - On żyje - odpowiedziałam.Na jego twarzy nie było zdziwienia on też mnie okłamał zrozumiałam, że nie tylko straciłam miłość swojego życia ale też przyjaźń Marka i Kacpra - Zostaw mnie! - krzyknęłam.Marek zostawił mnie samą nie pamiętam ile tam siedziałam ale dopiero wieczorem wróciłam do domu oni już tam byli
- Rozmawiałem z Weroniką - szepną Kacper - Zawieś mnie tam - poprosiłam
Widziałam w ich oczach ból ale nie miałam dla nich współczucia oszukali mnie, próbowali odebrać ojca mojemu dziecku a tego nie umiałam im wybaczyć.- Ok to jedźmy -powiedział Kacper.Spojrzałam na Marka miał łzy w oczach ja też bo naprawdę bardzo zbliżyliśmy się w ostatnich dniach ale tu chodziło o moje dziecko a dla niego byłam wstanie walczyć o Patryka - Żegnaj - powiedziałam.Wiedziałam jedno już tu nie wrócę.Jechaliśmy szybko, a ja czułam strach.Znów miałam go zobaczyć, kogoś kogo tak naprawdę pochowałam, kogoś przez kogo wylałam tyle łez Nie byłam w tym momencie sprawiedliwa.Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, co zrobić, jak się przywitać.Całą drogę milczałam nie odezwałam się do Kacpra nie umiałam mu tego wybaczyć nie teraz.- Przepraszam - powiedział.Poczułam jego dotyk na ramieniu i zaczęłam płakać.Nie umiałam żyć bez niego przez te parę dni, dużo mi pomógł.Traktowałam go jak brata a teraz go traciłam.
- Dojeżdżamy - szepną
Jechaliśmy po bogatym osiedlu i mijaliśmy piękne domy.Serce waliło mi jak szalone.To dla dziecka wmawiałam sobie.Obiecałam zostawić go w spokoju, nie niszczyć ich rodziny a teraz to robiłam.Dojechaliśmy o 23:00 zaparkowaliśmy i wyszliśmy z auta.
Szłam ścieżką prosto do białego domu z coraz mniejszą odwagą, zadzwoniłam i otworzyła nam Weronika.
- Jest w pokoju - powiedziała.Wbiegłam na górę, nie czekając na nic.Szukałam pokoju w którym siedział on, zobaczyłam go w drzwiach i zakręciło mi się w głowie.Wpadłam mu w ramiona - Ty żyjesz!! - krzyknęłam
Nie da się opisać tego co czułam.Znów go odnalazłam, wiedziałam jedno już nie pozwolę mu odejść.Wszystko działo się tak szybko Weronika wpadła w szał zaczęła rzucać czym popadnie mi zakręciło się w głowię, zobaczyłam czerwoną plamę
- Ja krwawię - krzyknęłam przestraszona - Jesteś w ciąży? - spytał Patryk - Jedziemy do szpitala - krzykną Kacper
Zanieśli mnie do auta.Jechaliśmy szybko, a ja coraz bardziej krwawiłam.Zatrzymaliśmy się przed szpitalem.Znów poczułam silny ból brzucha, widziałam biegające pielęgniarki i lekarzy.Ból rozrywał moje ciało, a ja miałam tylko jedną myśl co z dzieckiem.Złapałam Patryka za rękę, kolejna fala bólu odebrała mi siły -zemdlałam.Obudziłam się w białej sali obok stał zapłakany Patryk - Co z dzieckiem? - zapytałam
Podszedł i przytulił mnie.Zrozumiałam straciliśmy je.Nic do mnie nie docierało, była tylko wielka pustka.Nie umiałam pogodzić się ze stratą dziecka. - Wyjdź! - krzyknęłam
Następnych dni nie pamiętam, nie chciałam żyć.Czułam pustkę i ból, z nikim nie rozmawiałam, wciąż w rękach trzymałam kocyk zrobiony dla dziecka.Dopiero po tygodniu porozmawiałam z Patrykiem.Czułam ból, ale podjęłam decyzję nie potrafiłam
postąpić inaczej - Kocham Cię, ale zostań z nią - poprosiłam
Spojrzał na mnie przez łzy.Teraz wiedziałam, że byłam nie sprawiedliwa, cierpiał tak samo jak ja.Raz go prawie straciłam a teraz, gdy mogłam z nim być znów go odtrącałam, ale nie chciałam odbierać dziecku ojca.
- Jesteś pewna? - spytał.W tym momencie wszedł Marek - Tak wyjeżdża ze mną - szepną.Nasze oczy się spotkały.Raniłam nas obu i to dlatego, że nie umiałam poradzić sobie z bólem.Przenocowałam u Marka a rano mieliśmy samolot.
Była północ a ja wciąż nie mogłam zasnąć wiedziałam, że to ucieczka ale wolałam to niż widzieć go z inną a być z nim nie mogłam za płaciliśmy za to zbyt wysoką cenę.Wstałam i sięgnęłam po telefon spotkajmy się napisałam do Patryka, odpisał parę minut później. Wiedziałam, że to szaleństwo ale umówiłam się z nim.Wsiadłam w auto i ruszyłam w podróż, dwie godziny później byłam na miejscu.Widziałam go i straciłam całą odwagę, chciałam uciec i nigdy więcej go nie zobaczyć, wzięłam kilka wdechów i ruszyłam w jego stronę.Stał i patrzył na mnie, widziałam strach w jego oczach.
- Porozmawiajmy - oznajmił - Myślałam, że nie żyjesz - szepnęłam.Rzuciłam mu się w ramiona. Staliśmy tak przytuleni do siebie, a ja płakałam.Nie wiedziałam, czy ze szczęścia, że go widzę, czy ze strachu, czy z bólu, ale pewnie z wszystkich powodów na raz.Nie wiedziałam co robić. Zdecydowaliśmy się na szczerą rozmowę. Opowiedziałam mu wszystko od momentu, gdy dowiedziałam się o jego wypadku.On powiedział mi o kłamstwach Weroniki i o wspomnieniach które powracały, mówił o miłości, tęsknocie.Przypomniało mi się to co nas łączyło, a ja nie wiedziałam co mam zrobić.Kochałam go, ale nie chciałam znowu cierpieć, zbyt wysoką cenę za to płacimy.
- Jutro wyjeżdżam - oznajmiłam - Jesteś tego pewna? - zapytał - Nie zmienię decyzji - powiedziałam.Podszedł i przytulił mnie a moja pewna postawa znikła.Każdy pocałunek sprawiał coraz większe wahanie - Nie rób tego - poprosiłam
Patryk tylko się uśmiechną, .Popchną mnie na maskę samochodu i przytulił uniemożliwiając drogę ucieczki.Nic nie robił, tylko szeptał mi do ucha komplementy.Mój upór topniał, już nie szarpałam się.Leżałam i czekałam na niego.Tak bardzo stęskniłam się za jego cudownym ciałem, słowem, uśmiechem a nawet za jego pewnością siebie której tak nie znosiłam. - Nie rób tego - mój głos drżał
Złapał mnie za rękę i poszliśmy na spacer, szliśmy w ciszy.Patrzyłam na gwiazdy noc byłą wyjątkowo piękna, nad nami leciała spadająca gwiazda
- Pomyśl życzenie - powiedział.Zamknęłam oczy a on pocałował mnie - Kocham cię - przyznał.Znów zamilkłam, bałam się cokolwiek powiedzieć.Tak kochałam go, ale małe dziecko nie odpowiada za nasze winy. - Nie możemy - starałam się mówić spokojnie - Możemy - szepną mi do ucha
Wiedziałam, że powinnam już jechać, gonił nas czas.Położył mnie na łące, a ja nie protestowałam.Tak bardzo brakowało mi jego rąk, dotyku, pocałunku.Zdjął mi ubranie leżałam naga a wiatr leciutko rozwiewał moje włosy.Noc zakrywała wstyd.Jego
delikatne usta połączyły się z moimi, całowaliśmy się z nieznaną nam dzikością. Zaczęliśmy się kochać.Chyba po raz pierwszy tak naprawdę czułam się spełniona.Po wszystkim położyłam się obok niego, czekając aż serce się uspokoi.Znów poczułam jego usta - Nie wyjeżdżaj - poprosił - Mnie tez jest ciężko - przyznałam
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę.Obiecałam mu, że jeszcze raz przemyślę decyzję o wyjeździe i zamierzałam dotrzymać słowa.Pocałowaliśmy się ostatni raz, w jego ramionach czułam się wspaniale, ale musiałam wracać.Ostatnie spojrzenie w oczy i nie chętnie ruszyłam do samochodu.Poczułam się bardzo zmęczona, zamykały mi się oczy. Wciąż w głowie miałam jego słowa kocham cię, nie wyjeżdżaj.Czułam jego usta, dotyk, czułam jego obecność.Oczy coraz bardziej zamykały mi się, widziałam tylko białe światełko, straciłam kontrole nad pojazdem.
Marek chodził zdenerwowany po pokoju.Obudził się godzinę temu, nie miał pojęcia gdzie ona poszła.Zadzwonił po raz kolejny, znów usłyszał to samo, abonent jest nie dostępny.Nie rozumiał czemu wyłączyła.Miał nadzieje, że nic jej nie jest.Gdy próbował zasnąć, zobaczył przed jej domem dwóch funkcjonariuszy.Wybiegł z mieszkania - W czymś pomóc? - zapytał - Pani Gosia z kimś mieszka? -zapytał jeden z nich - Sama - odpowiedział.Funkcjonariusze popatrzyli na siebie porozumiewawczo - Co z nią? - zapytał - Miała wypadek - odpowiedzieli mu.Marek zawiózł Krzysia do babci a sam pojechał do szpitala.W drodze zadzwonił do Kacpra i Patryka.Przed szpitalem był 35 minut później.Zaparkował samochód i wbiegł do szpitala.Biegł długim korytarzem, szukając kogoś kto mu pomoże.Akurat szła młoda pielęgniarka - Gdzie rejestracja? - zapytał.Pielęgniarka wskazała mu na kolejkę po lewej stronie.Nie chciał czekać.Od policjantów dowiedział się, że to wypadek samochodowy, nic więcej nie wiedział.Wszystkiego dopiero miał dowiedzieć się w szpitalu.Jechał modląc się by przeżyła. - Pan jest z rodziny? - zapytał doktor.Spojrzał na starszego mężczyznę, widział zmęczenie na jego twarzy - Chłopakiem - skłamał - Pacjentka żyje - powiedział doktor
Marek wreszcie mógł odetchnąć z ulgą.Żyje tylko to się dla niego liczyło.Wiedział, że z resztą sobie poradzą - Co z nią? - zawołał Kacper - Żyję - odpowiedział Marek.Chłopaki spojrzeli na siebie.Mimo tego, że każdy ją kocha, nie czuli się wrogami, Wiedzieli, że muszą połączyć siły, bo tylko jej zdrowie się dla nich liczyło.Chwilę później zjawił się też Patryk - Zostaw ją - zażądał Kacper - To nie moja wina - powiedział cicho Patryk - Jechała od Ciebie - krzykną Marek.Patryk zamilkł.Wiedział, że chłopaki mówią prawdę.Tak jechała od niego, gdyby nie on może by teraz nie była w szpitalu, nie walczyła by o życie.Godzinę później Patryk pojechał, jego żona zaczęła rodzić. - Panie doktorze wiadomo coś? - zapytał Marek - Mam dobre i złe wieści - oznajmił lekarz - Jaka jest dobra? - zapytał Kacper
Chłopaki spojrzeli na siebie, oboje wiedzieli co to oznacza i jak trudno zniesie to Gosia. Dla kobiety marzącej o rodzinie, pełnej energii te słowa są jak wyrok wskazujący, bo w pewnym sensie tak było.Chłopak poszedł do jej sali, spojrzał na śpiącą dziewczynę i przypomniały mu się chwilę z nią.Jej szeroki uśmiech, entuzjazm, chęć życia w jednej chwili to wszystko zostało jej odebrane.Z oczu spłynęła mu łza.Nie wiedząc kiedy, zakochał się w niej.Ona tak bardzo przypominała mu matkę Krzysia jego ukochaną żonę, tak bardzo za nią tęsknił.Gosia była pierwszą kobietą w jego życiu od śmierci żony.Zasną przy łóżku dziewczyny, obudziły go pielęgniarki, ona nadal spała.
Wybudzałam się powoli, nic nie pamiętałam z wypadku tylko huk.Pękała mi głowa, ściany drażniły moje oczy a maszyny drażniły moje uszy.W głowię miałam pustkę. Szybko spojrzałam po pokoju, był pusty.Nikogo nie było.Na biurku leżały lilie moje ulubione kwiaty, na dworze za oknem śpiewały ptaki, a ja byłam tu sama, przestraszona jak małe dziecko.Drzwi do sali otworzyły się i wszedł on-moja miłość. Jego wzrok po raz pierwszy był pusty.Nie widziałam w nim ani odrobinę miłości, jakby z jednym wypadkiem wyparowała, jakby jej nigdy nie było.Nie rozumiałam go.Złapałam go za rękę, lecz on ją porwał - Przepraszam wróciłem do żony - szepną.Miałam wrażenie, że śnie, nie rozumiałam jak mógł mi to zrobić po tym wszystkim co razem przeszliśmy.Jak mógł tak się zachować.Poczułam wielki ból w sercu.Zaczęłam płakać, nie wiedziałam co powiedzieć. - Proszę nie - szepnęłam.Nie patrząc na mnie wyszedł z sali, zakręciło mi się w głowię - Kto jej powie? - usłyszałam głos Marka.Drzwi otworzyły się i popatrzyłam na chłopaków, na ich twarzy pojawiła się troska, martwili się.Chciałam do nich iść, ale nogi odmawiały posłuszeństwa.Zdałam sobie sprawę, że jestem sparaliżowana. - Przykro mi - powiedział Kacper.Mój świat zawalił się.Całe życie legło w gruzach a wszystko przez jedno spotkanie.Zaczęłam płakać - Będę mogła mieć dzieci? - zapytałam przez łzy, nadzieja mnie nie opuszczała...
Dziecko tylko to się dla mnie liczyło.Urodzić, wychować, patrzeć jak chodzi, dorasta, być na jego weselu.Dzieci zawsze były u mnie na pierwszym miejscu:ważniejsze niż praca, pieniądze, ważniejsze niż wszystko.Tak bardzo pragnęłam dać je temu, którego kochałam.Ale skoro on wybrał inną drogę, chciałam po prostu je mieć.Do sali wszedł lekarz - Jak się pacjentka czuje? - zapytał uśmiechając się - Panie doktorze będę mogła mieć dzieci? - zapytałam.Doktor spojrzał na mnie i na chłopaków i uśmiechną się, a ja wiedziałam, że będzie dobrze. - Moim zdaniem nie będzie przeszkód ale możemy zrobić badania - powiedział.Jeszcze tego samego dnia podjęłam się badań.Nie liczyło się nic, ani to, że jeżdżę na wózku, ani odejście Patryka.Miałam jeden cel-dziecko. - Jesteś tego pewna? - zapytał Kacper.W tym momencie do pokoju wszedł Krzyś, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się - Tak jak niczego innego - powiedziałam.Przy chłopakach udawałam twardą, nie chciałam by się o mnie martwili, ale gdy zostawałam sama, ogarniał mnie strach.Jak sobie poradzę, z czego będę żyła Tęskniłam za tym podłym draniem. Męczyły mną sprzeczne uczucia, raz tęsknota i ból, za chwile żal i złość.Sama nie wiedziałam co z sobą zrobić.Dwa dni później odebrałam wyniki i wszystko wróciło do normy, no prawie wszystko, ale znów miałam ochotę żyć. - Wypuszczamy dziś pacjentkę - powiedział dr Artur - Obiecuje doktorze będę ćwiczyć - powiedziałam z nadzieja.Lekarz spojrzał na mnie i mocno uścisną rękę z jego oczu wyczytałam będzie dobrze.O 12 przyjechali po mnie chłopaki
- Gdzie chcesz zamieszkać? - zapytał Kacper - W swoim domu - odpowiedziałam.Marek spojrzał mi w oczy.Jego propozycji nie spodziewałam się - Zamieszkaj ze mną wynajmę jakiś dom dopasowanych do twoich potrzeb - powiedział - On ma rację - poparł go Kacper.Spojrzałam na chłopaków i nie wierzyłam.Po raz pierwszy od dawna byli tak zgodni - Jesteście tego pewni? - zapytałam
Marek podszedł i złapał mnie za rękę, przytulił.Spojrzałam na Kacpra w jego oczach pojawiły się łzy. - To najlepsze dla ciebie - powiedział Kacper.Nie protestowałam, mieli rację.Sama na wózku bym sobie nie poradziła.Byłam wdzięczna, że mam tak cudownych przyjaciół, że mogę na nich liczyć.Dziś przenocowałam się w mieszkaniu Marka - Pójdę na zakupy - odezwał się Marek.Zostałam z Kacprem sama.Bałam się cokolwiek odezwać, było mu trudno, widziałam to po nim. Z Kacprem byliśmy jak bratnie duszę, rozumieliśmy się bez słów - Jak się czujesz? - zapytał z troska - Dobrze - uśmiechnęłam się.Ukucną przy moim wózku, patrzyliśmy sobie w oczy - Kocham cię - powiedział - Wiem - szepnęłam.Jego usta zbliżały się do moich i pocałował mnie.Odjechałam kawałek od niego - Zależy mi na tobie, ale nie chcę tracić twojej przyjaźni, niech zostanie tak jak jest - poprosiłam.Wiedziałam, że go ranię.Chyba w głębi serca nie był mi obojętny, ale nie chciałam się z nim związać ze względu na Patryka.Pół godziny później wrócił Marek - Pójdę już - powiedział Kacper.Uśmiechnęłam się do niego, a on pocałował mnie w policzek - Dobranoc maleńka - szepną - Dobranoc - odpowiedziałam
Widziałam zamykające drzwi, gdy wychodził.Marek spojrzał na mnie i uśmiechną się
- Dziękuje - szepnęłam do niego - Kocham cię - powiedział.Nie odpowiedziałam, wyczuł ogarniający mnie strach - Zależy mi na tobie a to, że mieszkamy razem do niczego cię nie zobowiązuje - powiedział - Ale ja chcę spróbować -szepnęłam.Podbiegł i pocałował mnie, tej nocy spaliśmy razem.
***
Wstałam wcześnie rano, dziś był wielki dzień.Minęło dokładnie pół roku od wypadku. Wstałam i otworzyłam drzwi, to była Iza.Wiedziałam po co przyjechała - Dalej nie mamy czasu - popędzała do mnie.Uśmiechnęłam się do niej tajemniczo.Przed szesnastą wyjechaliśmy z domu.Takiego ślubu się nie spodziewałam.Przed kościołem stał Patryk, spojrzał na mnie, lecz ja nie zatrzymałam się.Jadąc przed ołtarz spojrzałam na Kacpra - Gratuluje - usłyszałam.Uśmiechnęłam się.Miał czego gratulować ślubu, dziecka-pomyślałam.Dopiero przed księdzem zatrzymałam się spojrzałam w oczy Marka - Kocham cię - szepnęłam mu do ucha.Godzinę później wyszliśmy z kościoła jako prawdziwa rodzina Marek, Krzyś ja i nasze nie narodzone maleństwo zmierzając w kierunku sali...... Koniec
6 komentarzy
Em
Świetne! Bardzo fajnie piszesz, od momentu gdy Patryk miał wypadek płakałam jak głupia Szkoda że nie wybrała jednak Kacpra :( Jestem ciekawa jak potoczy się życie bohaterki w kolejnych częściach więc zabieram się za czytanie ;*
agusia16248
Py64 to dobrze czy źle??
Py64
Czytałem to cztery godziny...
Py64
Brakuje kilku przecinków, oraz jest kilka błędów. M.in. ,,szepną" w liczbie pojedynczej i czasie teraźniejszym?
kas
pisz dalej, jak najwięcej wciągająca się robi
Aga
Super pisz jak najszybciej