(Krzysiek) Jechałem do celu pełen obaw, już dawno chciałem to zrobić ale zawsze brakowało mi odwagi.A teraz miałem stanąć oko w oko z Justyną i jak miałem jej to wszystko wytłumaczyć??Osiem lat to za dużo jak za niewinność, ale ja musiałem.Przez te wszystkie lata żyłem tylko wspomnieniami i poczuciem niesprawiedliwości, zastanawiałem się dlaczego ona zginęła.Nie wierzyłem w wypadek, aż w końcu tamtego dnia dowiedziałem się prawdy, od tego momentu przysiągłem sobie zemstę. Ale czy nie zapłacimy za to zbyt wysokiej ceny?. Nie chciałem by moja siostra wychowywała się bez matki, nie chciałem by Justyna zostawiła ojca i trafiła za kratki, nie chciałem zmarnować sobie życia i tym których kochałem.Wchodziłem do więzienia dla kobiet i poczułem żal, nie tak to miało wyglądać.
(Justyna) Siedziałam już tu drugi tydzień, ale nie żałowałam swojej decyzji.Tęskniłam tylko za córeczka i za Markiem.W więzieniu nie było tak źle.Sale miałam z dwiema sympatycznymi kobietami i ogólnie było by do zniesienia, gdyby nie ta tęsknota za domem, ale wiedziałam, że dam jakoś radę. -Justyna widzenie!-poinformowała młoda strażniczka Wstałam z łóżka i ruszyłam długim korytarzem do pomieszczenia, gdzie czekał na mnie gość.Miałam cichą nadzieje, że to Marek.Ale jego bym się nigdy nie spodziewała. -co ty tu robisz?-zapytałam -cześć-rzucił ciepło -Krzysiek nie powinieneś powiedziałam wystraszona -przyznam się-usłyszałam -nie!!nie wolno Ci!-krzyknęłam Spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem, gdyby tylko mógł poznać prawdę-pomyślałam.
(Krzysiek) Poznałem ją na studiach, to była miłość od pierwszego wejrzenia, szybki ślub, dziecko i tamten straszny wypadek.Byłem akurat na uczelni, gdy zadzwonił współlokator z informacją, że ona nie żyje, miała wtedy zaledwie dwadzieścia cztery lata.Spojrzałem na zdenerwowane oczy Justyny i postanowiłem się do wszystkiego przyznać, nie mogłem pozwolić by Justyna wzięła winę na siebie, nie było by to sprawiedliwe.
(Justyna) Siedziałam przy stoliku, opierając głowę o stół, nie mogłam myśleć, wciąż dochodziły do mnie słowa Krzyśka.Czy on rzeczywiście chcę się przyznać?? nie rozumie, że w ten sposób popsuje nam życie? to nie sprawi, ze Aneta ożyje.Jak za kratkami miałam go przekonać by tego nie robił?? -musisz już wrócić do celi-powiedziała strażniczka Wstałam i poszłam za nią, ale wciąż zastanawiałam się co z Krzyśkiem, jedno było pewne, nie mogłam pozwolić by się przyznał.Przez resztę dnia myślałam o tym dniu gdy stoję z Krzyśkiem a on strzela, to w tedy dowiedział się, że to było morderstwo, chciała odejść a oni z obawy, że ich wyda zabili ją.Miałam w głowie już plan, tylko potrzebowałam czasu na realizację, postanowiłam uciec. -witam jestem waszym nowym strażnikiem na nocnej zmianie-poinformował jakiś mężczyzna Dopiero po chwili powiedział, że ma na imię Kamil i ma trzydzieści trzy lata, czułam, że będą z nim problemy.
(Krzysiek) Szedłem przed siebie, chcąc jak najszybciej opuścić więzienie, nie chciałem zostać tam ani chwili dłużej.Rozpacz i smutek tych kobiet był nie do opisania.Zatrzymałem się przed starą kamienicą w której wynajmowałem mieszkanie, mój ojciec nie mógł dowiedzieć się, że wróciłem. *** (Marek) Minął tydzień odkąd pojechała do więzienia dla kobiet, długi tydzień od naszej rozłąki, rozłąki na osiem lat.Kochałem ją, ale nie rozumiałem czemu to zrobiła.Nie rozumiałem czemu sąd odbiera mi prawo do szczęścia a naszej córeczce matkę.Przez tydzień nie wychodziłem z domu, nie jadłem, nie interesowałem się ani Asią ani swoim życiem. Asia była u mojej córki.Codziennie wpadała do mnie Gosia, ale nie dawało to nic.Mimo jej szczerych chęci, nie zmieniło to mojego nastawienia do życia, nie sprawiło, że ból minął.Leżałem na łóżku popijając kolejne piwo gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, nie otworzyłem bo i tak nie chciałem z nikim rozmawiać. -cześć-do domu weszła Gosia -cześć-rzuciłem nawet na nią nie patrząc -jaki syf!-powiedziała otwierając okno -jak ci to przeszkadza to posprzątaj-rzekłem otwierając kolejne piwo -Marek dość!! musisz się wziąć za siebie słyszysz!-krzyknęła odbierając mi puszkę -zostaw to i wynoś się!-krzyknąłem pokonany z bezsilności -dziewczyny cię potrzebują! Asia straciła matkę, ma też stracić ojca?-zapytała Gosia wychodząc z mieszkania Zostawiła mnie tak jak sobie tego życzyłem, ale to nie sprawiało, że ból złagodniał. Poczułem się jakby ktoś wylał mi zimną wodę na głowę.Miała rację! Asia mnie teraz potrzebowała bardziej niż sądziłem.Mijały dni a ja starałem się wziąć za siebie, razem z pomocą rodziny stanąłem na nogi.Znalazłem pracę, oddałem Asię do żłobka i nawet odwiedzałem Justynę w więzieniu.Moje życie musiało toczyć się dalej.Przecież miałem dziecko. *** (Justyna) Zastanawiałam się co zrobić, by Krzysiek nie zmarnował sobie życia.Chciał się przyznać, ale wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł bo nie chciałam by zmarnował sobie życie.Kochałam Marka a Krzysiek był jego synek, ale nie o to chodziło.Aneta była moją siostrą, i doskonale wiedziałam, jak bardzo kocha Krzyśka.Tak, nikt nawet Marek nie wiedział o tym, że miałam rodzeństwo.Sama dowiedziałam się dopiero kilka miesięcy przed jej śmiercią.Chciałam za wszelką cenę chronić tego młodego człowieka. Wróciłam do celi i czułam na sobie spojrzenie strażnika.Już pierwszego dnia, dawał dwuznaczne propozycję a tu nikt nie uwierzy kobietą.Prawda była taka, że byliśmy na jego łasce i mógł z nami robić to co chciał.Położyłam się na łóżku i starałam się zasnąć.Obudziłam się w środku nocy, nie ja się nie obudziłam, obudził mnie hałas Otworzyłam oczy i zobaczyłam nowego strażnika jak wyprowadza z celi jedną z moich współlokatorek.Doskonale wiedziałam co z nią zrobi.Udałam, że śpię. *** (Gosia) -cześć kochanie-usłyszałam głos męża Spojrzałam na zegarek było kawałek po północy. -gdzie byłeś?-zapytałam -w pracy, dostałem świetną ofertę-powiedział Patryk siadając obok mnie -jaką?-zapytałam próbując stłumić ziewnięcie -wyjazd w delegację do Niemiec-szepnął -że co?-zerwałam się z łóżka -no do Niemiec-powtórzył Patryk -odbiło Ci?-zapytałam robiąc sobie herbatę -no Gosiu to dla nas szansa-powiedział obejmując mnie talii -masz już swoje lata-powiedziałam lekko obrażona -to co mam siedzieć w domu i czekać na śmierć?-zapytał unosząc jedną brew -nie! masz zająć się żoną i wnukami!chcesz mnie zostawić?-zapytałam patrząc mu prosto w oczy -wyjazd raz w miesiącu na pięć dni-powiedział uśmiechając się.Wyglądało na to, że już podjął decyzję.Nie odezwałam się do niego już więcej.Wypiłam ciepłą herbatę i poszłam spać.Mimo mojego sprzeciwu, Patryk przyjął ofertę i wyjechał w delegację zostawiając mnie samą.Postanowiłam się tym za bardzo nie martwić, przynajmniej więcej czasu miałam dla rodziny. postanowiłam pomóc wnuką, dzieciom i Markowi.Nudziło mi się więc wyszłam na spacer.Pogoda była piękna, bo znów przyszło upalne lato.Taka pogoda nie sprzyjała starszym ludziom a co tu kryć miałam już swoje lata. -mamo co ty tu robisz sama?-zapytała Kasia -nie mogę odwiedzić wnucząt?-zapytałam dając im skromne upominki Tak, uwielbiałam je rozpieszczać. -gdzie Marcin?-zapytałam rozglądając się po pokoju -w pracy-odpowiedziała córka -babciu pomożesz mi?-zapytała wnuczka łapiąc mnie za rękę Uśmiechnęłam się i pozwoliłam zaprowadzić się do jej pokoju.Czas z dziećmi leciał mi błyskawicznie i nim zdążyłam zatęsknić za mężem nastał wieczór. -kochanie ja będę się już zbierać bo chcę zobaczyć co u Marka-powiedziałam żegnając się z wnukami -odwiozę cię mamo-zaprotestowała córka -wezwę taksi-powiedziałam całując ją na pożegnanie. *** (Justyna) Minął tydzień od tego incydentu w nocy.Przez tydzień, co noc strażnik zabierał Izę wieczorem a rano wracała.Nie pytałam co się z nią działo, bo nie chciałam się narażać, ale czułam, że nic dobrego.Chciałabym już stad wyjść, ale doskonale wiedziałam, że to nie możliwe.Jestem tu dopiero miesiąc a już mam dość! Tęsknie za Markiem i moją córeczką. *** (Gosia) -cześć Mareczku-powiedziałam całując go w policzek -część, czego się napijesz?-zapytał siadając obok mnie -tego co zawsze, herbatki-odpowiedziałam pomagając mu posprzątać. Przychodziłam do niego tak często jak mogłam, bo chciałam mu pomóc ogarnąć to wszystko. -byłeś u Justyny?-zapytałam wycierając talerze -tak dwa dni temu-odpowiedział Pogadaliśmy jeszcze trochę i pożegnałam się.Było już naprawdę ciemno a ja musiałam wracać do domu. *** -Obudź się-usłyszałam czyjś głos Wejrzałam na oczy a nade mną stał uśmiechający się strażnik. -puść mnie!-krzyknęłam -no mała nie udawaj, że tego nie chcesz!-krzyknął i wyprowadził mnie z celi Szliśmy długim korytarzem dobre pięć minut.W końcu zatrzymaliśmy się w małej piwnicy pod więzieniem -puść mnie!-krzyczałam -uspokój się albo będzie bolało-powiedział Uderzył mnie a ja przestałam już wzywać pomocy, nie broniłam się tylko leżałam czekając kiedy skończy.Tak, wtedy po praz pierwszy zostałam zgwałcona.Po wszystkim zaprowadził mnie do celi i odszedł jakby nigdy nic .cztery lata później Jechałem do celi odebrać Justynę, nie wiedziałem jej za długo.Od czasu do czasu odwiedzałem ją, ale nie kazała mi za często przychodzić.Asia już nawet nie wypytywała o mamę.Za każdym razem odpowiadałem jej, że mamusia za parę lat wróci.Nie pytała o nic, ani o powód zniknięcia mamy, ani o to, czemu co noc płaczę.Z synem też nie mam kontaktu, podobno wyjechał za granicę i tam ułożył sobie życie. Jedyny kontakt jaki mam to z Kasią i byłą żoną, która przez ten czas bardzo mi pomogła.Nawet z Patrykiem mam przyjacielskie stosunki, mimo tego, że ukradł mi żonę.Nie to ja popchnąłem ją w jego ramiona zdradzając.Wyszedłem z domu pełny obaw, jak miałem się teraz zachowywać? co miałem jej powiedzieć? co robić? Zatrzymałem samochód pod więzieniem, jej adwokat już tam na nią czekał.Wielkie drzwi otworzyły się i wyszła chuda, blada kobieta.Adwokat podszedł i przytulił ją gratulując wyjścia z więzienia.Ja stałem obok i dłuższy czas przyglądałem się jej, nie miałem odwagi podejść. -nie przywitasz się?-zapytała spoglądając mi prosto w oczy -cześć-powiedziałem zabierając od niej torebkę z rzeczami Nie przytuliłem jej, nie pocałowałem, nie objąłem.Stałem przed kobietą której nie widziałem kilka lat i nie wiedziałem co mam powiedzieć, co zrobić.Czułem obcość do kobiety którą tak kiedyś kochałem. *** (Justyna)
Kiedyś odliczałam dni do wyjścia z więzienia a teraz po prostu się bałam.Jechałam do domu, do córki i nie czułam radości tylko wielki strach.Mimo tak odległego czasu, nie potrafiłam zapomnieć o tym co się stało, o koszmarze w więzieniu i o tamtych dniach. Nie potrafiłam zapomnieć jego dotyku i tamtych słów.Nie potrafiłam zapomnieć, że straciłam dziecko, nie oni mi je zabrali.Przysięgłam sobie zemstę i wiedziałam, że muszę go odnaleźć, muszę!Milczeliśmy całą drogę, nie wiedząc co powiedzieć.Nie miałam pojęcia który z nas bardziej się z mienił, on czy ja! -gdzie jest Asia?-zapytałam czując tęsknotę za córką -w szkole-usłyszałam głos Marka -nie powiedziałeś jej, że wracam?-zapytałam czując ból -nie, co miałem według ciebie jej powiedzieć?? mamusia wraca?-usłyszałam jego pytanie Poczułam napływające łzy.Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie mogłam oczekiwać, ze każdy będzie czekał na mój powrót ale po jego słowach poczułam się tak bardzo mu obca. -kochasz mnie?-zapytałam, nie mogąc dłużej znieść tej nie pewności Zapadła dłuższa chwila ciszy.Żadne z nas się nie odezwało.Przyjechaliśmy do domu. -daj wezmę te rzeczy-powiedział unikając mojego spojrzenia Weszłam do domu i zdałam sobie sprawę, że nic się nie zmieniło.Wszystko było w tym samym miejscu gdy mnie zabierali. -pojadę po córkę a ty się odśwież kochanie-powiedział zamykając drzwi. Usiadłam na kanapie zamykając oczy, nawet się ze mną nie pożegnał, nawet mnie nie pocałował.Poszłam wziąć prysznic.Chciałam z siebie zmyć ten cały brud i wstyd. Chciałam zacząć nowe życie i zapomnieć o tym co złe.Ale czy będę potrafiła zapomnieć o córce?? *** (Marek) Dopiero na dworze mogłem spokojnie oddychać.Do końca lekcji Asi była jeszcze godzina, postanowiłem pojechać do Gosi i szczerze z nią porozmawiać.Przez ostatnie lata, bardzo się do siebie zbliżyliśmy. -cześć-przywitałem ją pocałunkiem w policzek -co ty tu robisz? nie powinieneś być teraz z Justyną?-zapytała uważnie mi się przyglądając -ja jej nie poznaje.Nie, nie jej tylko siebie, wydaje mi się taka obca-powiedziałem podążając za Gosią do kuchni -obca? to matka twojego dziecka! miłość twego życia!-krzyknęła Gosia zdenerwowanym głosem -a to co się wydarzyło ostatnio między nami?-zapytałem patrząc jej prosto w oczy -to nic nie znaczy, kocham Patryka nie odejdę od niego-usłyszałem jej cichy szept -a co z nami?-zapytałem tuląc ją w ramionach -wróć do domu i wspieraj Justynę, potrzebuję Cię-powiedziała odwracając wzrok Spojrzałem na zegarek i ruszyłem do wyjścia.Pożegnałem się i wsiadłem do samochodu.Musiałem odebrać córeczkę ze szkoły.Chwile później byłem już pod szkołą -cześć tato-krzyknęła Asia wpadając mi w ramiona -mama wróciła-powiedziałem tuląc ją w ramionach -mama?-zapytała Asia poważnym głosem -nie cieszysz się?-zapytałem Nie dostałem odpowiedzi.Wróciliśmy do domu. *** Siedziałam przy kuchennym stole wciąż rozmyślając o mojej córce.To co przeżyłam w więzieniu było nie do opisania, ale niczego nie żałuje, gdybym tylko mogła cofnąć czas zrobiłabym to jeszcze raz.Przecież nie mogłam pozwolić, by syn mojego ukochanego poszedł do więzienia, nie mogłam pozwolić, by ten drań wygrał.Musiałam to zrobić i niczego nie żałowałam, no może tylko jednego, tych straconych lat.Wciąż zerkałam w okno czekając za powrotem Asi ze szkoły, zastanawiało mnie to jak ona na mnie zareaguje.Podejrzewałam, że dla niej umarłam wiele lat temu i czasami naprawdę tego chciałam.Czasami, gdy w nocy przychodził po nas strażnik myślałam tylko o śmierci, nie chciałam żyć, nie potrafiłam a gdy zabrano moje dziecko ból był jeszcze większy. Przez wiele dni nie chciałam wstawać z łóżka, co noc modliłam się by następnego ranka się nie obudzić i właśnie wtedy zrozumiałam, że skoro jeszcze żyje to Bóg ma jakieś plany związane z moją osobą.Mimo bólu postanowiłam nie poddawać się. Uczyłam w więzieniu i postanowiłam nauczyć się prawa a wszystko po to, by pewnego dnia odzyskać zabrane mi dziecko.Miałam tam jeden cel, za wszelką cenę chciałam sprawiedliwości.Usłyszałam dzwonek do drzwi, przez chwile zastanowiłam się, czy otworzyć, bo domyśliłam się, że to nie Marek, bo on zapewne miał by kluczę.Otworzyłam drzwi a za nimi stał zdenerwowany Krzysiek. -Dzień dobry! Mogę wejść?-zapytał patrząc na mnie Spojrzałam na młodego mężczyznę i zamarłam.Wpuściłam go do środka, ale czułam wewnętrzny strach.Od tamtego wypadku nie miałam zbytnio czasu, by z nim porozmawiać.Zaparzyłam mu gorącej herbaty i usiedliśmy na tapczanie w salonie. Wiedziałam, że chce mi coś powiedzieć, ale długo się nad czymś zastanawia. -wiesz chciałbym ci podziękować za to co zrobiłaś-odezwał się po chwili Spojrzałam na niego, ale nie odpowiedziałam nic.Nie chciałam jego przeprosin, nie chciałam nic.Pragnęłam tylko zapomnieć o tym i znów wrócić do życia, chciałam zacząć żyć.Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, nie wiedziałam co mam zrobić ani jak się zachować.Kochałam Marka a Krzysiek był przecież jego synem, nie mogłam pozwolić by coś mu się stało.Chciałabym wrócić do normalnego życia, ale nie wiedziałam, czy po tym wszystkim będzie to możliwe. -a gdzie ojciec?-zapytał Krzysiek oglądając się po salonie -nie ma go.Nie przyjechali jeszcze ze szkoły-odpowiedziałam Czułam na sobie uważne spojrzenie Krzyśka i z jego oczu wyczytałam wahanie i strach. Tak bardzo żałował tego co zrobił, tak bardzo z tym cierpiał a ja nie umiałam mu pomóc.Nie wiedziałam jak sprawić by nie żył z wyrzutami sumienia, zamknęłam oczy by zapomnieć.Z własnego doświadczenia wiedziałam, że wyrzuty nie opuszczą go nigdy. Już na zawsze będzie z nimi żył.Znów spojrzałam na okno i moja cierpliwość powoli się kończyła, przecież powinni już dawno tu być.Bałam się, bo nie wiedziałam jak na mój widok zareaguje córka.Krzysiek podszedł do mnie i mocno złapał mnie za rękę prawdopodobnie wyczuł moje obawy.Z jego oczu wyczytałam, że wszystko będzie dobrze, ale żadne z nas nie miało takiej pewności.
Spojrzałem na córkę i nie wiedziałem co mam powiedzieć.Wciąż się do mnie nie odzywała a ja nie wiedziałem jak ona na nią zareaguje.Asia od zawsze była bystrym dzieckiem i bardzo przeżywała brak matki, chociaż wszyscy wraz z Gosią robiliśmy wszystko co w naszej mocy by jak najmniej odczuła brak matki to i tak zawsze cierpiała a ja nie umiałem jej pomóc. -jaka ona jest?-zapytała a mnie zamurowało Nie potrafiłem odpowiedzieć na najprostsze pytanie a przecież Justyna była kobietą mojego życia.Nie chociaż teraz coś się zmieniło i nie wiedziałem co.Nie chciałem jej ranić, ale bałem się, że nie będę potrafił ją pokochać.Minęło kilka lat odkąd ja straciłem i ja już nie wiedziałem co mam zrobić.Doskonale zdawałem sobie sprawę, że była moją żoną, ale chyba tak naprawdę nigdy nie przestałem kochać Gosi.Czułem na sobie wzrok mojej córeczki i poczułem ogromny ból.Nie potrafiłem odpowiedzieć jej na to pytanie. -nie wiem-szepnąłem najciszej jak się dało Modliłem się, żeby Asia nie usłyszała tej odpowiedzi, ale na to było za późno.Jej drobna twarzyczka patrzyła na mnie a ja udawałem, ze tego nie widzę, tak wstydziłem się. Zdawałem sobie sprawę, że moje zachowanie jest nie fair i że ona niczym na to nie zasługiwała, ale nie potrafiłem inaczej.Zatrzymaliśmy się pod kwiaciarnia i wysiadłem z samochodu.Najchętniej poszedł bym się przejść, albo do Gosi, ale nie chciałem być skończonym egoistą, chociaż na to było za późno.Spojrzałem na smutną twarz córki i zdałem sobie sprawę, ze jestem złym mężem i ojcem.Już chciałem wejść do samochodu i pojechać do Justyny, gdy nagle zobaczyłem Gosię.Szła niosąc ciężkie zakupy. -cześć co ty tu robisz?-zapytała z uwagą mi się przyglądając -sam nie wiem-odpowiedziałem.CDN
4 komentarze
paula
Dalej prosze.!! ;***
SlotkaKicia
Masz pisać dalej!
goracakicia
Jak nie pisać jak pisać
volvo960t6r
Pisz dalej kolejną część opowiadania... Życzę ci żeby wena wróciła do ciebie