Mia! Wstawaj, do cholery- Głos Evy odbił się echem w mojej głowie. Kac po wczorajszej imprezie dawał już o sobie znać.
-Nie krzycz, głowa mi pęka- wymamrotałam z bólem, zasłaniając się w całości kołdrą. Drzwi do mojej sypialni otworzyły się, blondynka szybko do mnie podeszła i położyła na szafce nocnej szklankę soku pomidorowego i jakieś proszki.
-Rusz swoją zacną dupę z łóżka, za chwilę spóźnimy się do szkoły- zerwała ze mnie kołdrę, odsłoniła rolety i wpuściła do pokoju odrobinę świeżego powietrza-Jeszcze pięć minut- jęknęłam, ale widząc jej wzrok zdecydowałam się jednak wstać. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w nasz cholerny mundurek i zeszłam na dół.
********
-Mamy niecałe pięć minut-warknęła, popychając mnie w stronę drzwi szkoły. Przewróciłam oczami, ziewając. Siedzenie tutaj przez kolejne kilka godzin, było dalekim od tego czego chciałam. Korytarze były praktycznie puste, kilka osób stało tylko przy szafkach, wyciągając ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy.
-Od kiedy z Ciebie taka przykładna uczennica? parsknęłam. Popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem, ale zaraz potem roześmiała się głośno. Od razu poczułam się odrobinę lepiej, brakowało mi tego znajomego dźwięku. Weszłyśmy do klasy zaraz po dzwonku, tylko nasze miejsca były puste. Nauczycielka skrzywiła się na nasz widok, miałam ochotę odpowiedzieć jej tym samym. Biologia nie należała do moich ulubionych przedmiotów.
-Anderson i Clair, mogłam się tego spodziewać- burknęła, klikając coś na klawiaturze swojego laptopa. Nie cierpiałam tej kobiety, uwielbiała uprzykrzać nam życie. Siwe włosy okalały jej wiedźmowatą twarz, a wieczny grymas dodawał lat. Zanim zdążyłam się zastanowić, słowa same wyszły z moich ust:
-Gdyby czasem Pani się spóźniła, z pewnością uszczęśliwiłoby to większość tej klasy-Eva uszczypnęła mnie lekko, dając tym samym znak, że przesadziłam. Sama doskonale o tym wiedziałam, ale nie było mi głupio. Ktoś w końcu musiał powiedzieć jej prawdę. Kobieta przez chwilę w ogóle się nie odezwała, kiedy myślałam, że puściła tą uwagę mimo uszu odparła:
-Skoro Panna dzisiaj taka wygadana, zapraszam do mnie- uśmiechnęła się szyderczo- Jestem bardzo ciekawa co masz mi do powiedzenia na temat zależności między populacjami-zacisnęłam zęby, nie mogłam dać jej tej satysfakcji.
********
Moi rodzice rozwiedli się kilka lat temu. Moja mama pracuje w korporacji, rzadko kiedy jest w domu. Niedawno ponownie wyszła za mąż, za bogatego typka, który uważał się za nie wiadomo kogo. Nie cierpiałam go. Natomiast mój tata był budowlańcem, nadal po uszy zakochanym w mojej mamie. Nigdy do końca nie rozumiałam ich decyzji o rozstaniu. Chciałam, żeby byli razem, ale niestety to nie mi o tym decydować. Na co dzień mieszkałam z mamą i jej kochasiem, więc nie zaskoczyło mnie, kiedy i tym razem nikogo nie było w domu. Szybko przebrałam się w jakieś krótkie spodenki i koszulkę. Kac prawie całkowicie zniknął, dlatego odważyłam się spojrzeć w lustro. Długie, brązowe włosy spadały falami na moje ramiona. Moja cera była gładka, pomimo kilku lat zmagania się z uporczywym trądzikiem. Czy uważałam się za ładną? Lubiłam siebie, a to chyba było najważniejsze. Spięłam włosy w luźnego warkocza i ruszyłam w stronę kuchni. Na szczęście została jeszcze jakaś pizza, po mojej wczorajszej nocce z Evą.
-O, już jesteś- głos Marka od razu spowodował u mnie mdłości. Nienawidziłam tego faceta, był młodszy od mojej mamy o kilka lat, prowadził własną firmę, a ludzi o niższym stopniu społecznym traktował jak śmieci.
-A gdzie niby miałabym być? warknęłam poirytowana. Miał na sobie jeden ze swoich drogich garniturów. Zawsze, kiedy go w nich widziałam, miałam ochotę wylać na niego sok, albo coś czego nie dałoby się wyprać. Rzucił mi wrogie spojrzenie i stanął mi na drodze.
-Dzisiaj wieczorem będę miał gościa i bardzo Cię proszę, żebyś oszczędziła sobie tych sarkastycznych uwag-bez słowa przepchnęłam się obok niego, musiałam być ponad to. Kłótnia z nim nie była w moim planie dnia.
Niecałą godzinę później przyjechała do mnie przyjaciółka. Przynajmniej dzięki jej obecności nie musiałam użerać się z humorami tego dupka. Gdy zaczęła przeglądać ciuchy w mojej szafie, domyśliłam się, że chciała gdzieś wyjść. Odwróciła się do z szerokim uśmiechem i moją małą czarną.
-Gdzie tym razem? zapytałam tylko. Zaczęła grzebać w telefonie, żeby pokazać mi sms'a od Adama. Nie ma to, jak dobra domówka. Ogarnęłyśmy się w ekspresowym dla nas tempie. Obie ubrane w ciemne kiecki i delikatnie umalowane zaczęłyśmy poprawiać włosy. Natapirowałam je tylko i pozwoliłam żyć własnym życiem.
-Wyglądamy cudownie, jak zawsze-powiedziała i puściła do mnie oczko. Roześmiałam się tylko i ruszyłam za nią. Na dole Mark rozmawiał z kimś głośno, pewnie o jakichś gównianych sprawach biznesowych. Nie miałam ochoty natknąć się na niego. Niestety pojawił się nagle przede mną wyraźnie czymś zaaferowany. Nie interesowało mnie to, chciałam tylko szybko i bez zbędnych pytań się stamtąd ulotnić. I tak nie interesowało go to, dokąd się wybieram.
-Wybierasz się gdzieś? Tak ubrana? zapytał, oblatując mnie spojrzeniem z góry na dół. Byłam dorosła i nie musiałam mu się z niczego spowiadać. Nie chciałam zepsuć sobie wieczoru, jego głupimi pytaniami.
-Co Cię to obchodzi? Nie jesteś moim ojcem-burknęłam, ale on chwycił mnie za łokieć i pociągnął mnie w swoją stronę.
-Chciałbym, żeby kogoś poznała- w momencie, gdy wypowiedział te słowa, moim oczom ukazał się wysoki, ciemnowłosy mężczyzna z najpiękniejszymi oczami świata. Zielone, jak wiosenna trawa. Był przystojny, ale miał w swojej urodzie coś ostrego. Zdecydowanie wyróżniał się z tłumu. On spojrzał na mnie, w kąciku jego ust pojawił się mały uśmiech. Podobało mu się to co widział, czułam to.
-Dante-powiedział zachrypniętym głosem. Jego ton był głęboki. Byłam w stu procentach pewna, że należał do pewnych siebie mężczyzn. Wiedział, że jest obiektem westchnień wielu kobiet. Nie miałam zamiaru pokazywać mu, że jestem taka, jak one. Wyciągnął do mnie dłoń:
-Mia-uścisnęłam ją, czując jak przeskakują między nami iskierki. Atmosfera zdecydowanie zgęstniała, zrobiło mi się duszno. Chyba nie tylko ja zaczęłam odczuwać coś podobnego. Poluzował krawat i spojrzał na mnie spod ciemnych brwi. Było w nim coś mrocznego, coś czego nie potrafiłam zrozumieć-A teraz przepraszam, ale śpieszymy się-wyminęłam ich, chwytając Evę za rękę. Chciałam , jak najszybciej się stamtąd wydostać. Zimne powietrze szybko mnie orzeźwiło. Bez słowa zaczęłyśmy iść w kierunku domu Adama. Potrzebowałam ciszy na zastanowienie się, ona zawsze wiedziała kiedy nie chcę rozmawiać. Blond włosa jednak odparła w końcu:
-Co to było do cholery? Chemię między wami można nożem kroić-krzyknęła podekscytowana. Była typem romantyczki wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia i w inne tego typu pierdoły. Zawsze mnie to u niej rozbrajało-On zdecydowanie na Ciebie leci-szturchnęła mnie z cwaniackim uśmieszkiem. Widziałam w jej oczach, że już snuje jakieś plany. Kochała takie ,,filmowe historie". Zaczerpnęłam odrobiny powietrze:
-Nie, to coś innego-zastanowiłam się nad swoimi słowami- Czuję, że on jeszcze przyniesie mi kłopoty-zagryzłam dolną wargę, starając się zapomnieć o intensywnym kolorze tych zielonych oczu.
Sama jeszcze nie wiedziała, jak wiele w jej słowach było prawdy.
1 komentarz
AnonimS
Trafiłem na Twój tekst z opóźnieniem, ale nie żałuję. Porządnie i ciekawie napisane. Łapka. Pozdrawiam
patik4
@AnonimS dziękuję😊