Wenecja, 1860 rok.
Młody, ciemnowłosy chłopak przechadzał się włoskimi uliczkami, uważnie obserwując to co dzieję się dookoła niego. Kilka razy upewniał się, że nikt go nie obserwuję. To było wyjątkowo gorące popołudnie, ludzi o tej porze na ulicach było mało. Wszyscy siedzieli w domu i pili herbatę, albo grali w karty u znajomych. Tylko on miał coś do załatwienia na starym mieście. Ubrany w długi, czarny płaszcz nie odczuwał ciepła. Jego krok był powolny, ale pewny. Doskonale widział co musiał zrobić. Na jego palcu serdecznym znajdował się sygnet, biały kamień z konturem kruka na środku wyróżniał się mocno przy jego ciemnej karnacji. Wszedł do baru na końcu uliczki. Zapach tanich papierosów i bourbonu unosił się w powietrzu. Kilka osób spojrzało na niego z zaciekawieniem. Usiadł przy ladzie i cierpliwie czekał,aż barmanka zwróci na niego uwagę. Jasnowłosa dziewczyna szybko go zauważyła. Był przystojny, w jej typie.
-Co będzie dla Ciebie kotku? Odparła, dotykając palcami jego dłoni. Wyglądała na młodą, ale on znał prawdę i nie dawał się zwieść pozorom.
-Co tylko mi dasz-oblizał usta. Doskonale wiedział, jak ją podejść. Nie bez powodu był najlepszy w swoim fachu. Nalała mu whiskey i nachyliła w jego stronę tak, że miał idealny wgląd na jej piersi. Chciała tego, chciała żeby jej pragnął. Jednak on już dawno przewidział jej wszystkie ruchy. Nie pociągała go, czuł obrzydzenie. Wiedział, że oddawała się wszystkim.
-Jak Ci na imię? Wymruczała, była skłonna zrobić wszystko, byleby tylko zdobyć jego uwagę.
-Raven- odparł, zmuszając się do uśmiechu. Nie musiał starać się, żeby ją zdobyć. Już dawno była jego- Może wyjdziesz ze mną na zaplecze? Zaproponowała, jeżdżąc dłońmi po swoim ciele. Wiedziała czego chciała, a w tej chwili chciała jego. Bez słowa ruszył za nią, nikt nie zwrócił na nich uwagi. Tutaj to było normalne. Zamknęła za nimi drzwi i zaczęła powoli rozwiązywać sznurki przy gorsecie.
-Zaczekam-odparł, zatrzymując ją. Nie interesowało go to, co było pod spodem-Chciałbym Cię pierwsze pocałować-kręciła ją niewinność, musiał to wykorzystać. Z szerokim uśmiechem zaczęła się do niego zbliżać. Chłopak mógł mieć czternaście-piętnaście lat. Ona kochała takich, nikt nie mógł jej dać tego co oni.
Zwilżyła wargę, była minimalnie niższa, więc bez problemu mogła dosięgnąć jego twarzy. Pogłaskała go po policzku a potem uwiesiła się na jego szyi. Nachyliła się do pocałunku i zamknęła oczy, czekając na to co miało się zdarzyć. Tylko że nic się nie zdarzyło. Zapanowała ogłaszająca cisza. Kobieta była zdezorientowana, nie stał już przed nią nastoletni chłopak. Ciemnowłosy mężczyzna o zielonych, jak szmaragd oczach patrzył na nią z pogardą.Trzymał ją w żelaznym uścisku, kobiecie przestało być do śmiechu. Teraz to ona się bała, po raz pierwszy w życiu.
-Puść mnie, proszę-jej jęk był muzyką dla jego uszu. Zasłużyła sobie na to, co ją czekało-Nawet mnie nie znasz,panie-spuściła głowę,czując że mężczyzna nad nią dominuję. Była przy nim mała i słaba. Gardło zawiązało jej się w supeł, a słowa ugrzęzły gdzieś po środku.
-Obserwuję Cię już od bardzo dawna,jesteś obrzydliwa-zaczął, obserwują pulsującą żyłkę na jej czole. Kropelki potu pojawiły się na jej skórze, zaczęła dygotać-Wykorzystujesz seksualnie nastolatków i wpajasz im do głowy jakieś chore rzeczy-jej oddech przyśpieszył.
-Nie tylko ich, Ciebie też bym z chęcią wykorzystała-syknęła, a jej wygląd zmienił się diametralnie, ukazując jej prawdziwe oblicze. Delikatna skóra na twarzy zmieniła się teraz w szarą i obślizgłą. Zęby w kły, a zamiast paznokci miała pazury, które wbijały się w jego przedramiona. Nie było już najmniejszego śladu po tej ślicznej dziewczynie sprzed chwili. Sukuby przyjmowały różne postaci, najczęściej odzwierciedlały pragnienie swojej ofiary. Ta jednak była inna, od kilkuset lat wyglądała tak samo.
-Zapamiętaj tę chwilę-warknął mężczyzna, patrząc jej w oczy. Zaczęła śmiać się głośno. Chciała odzyskać jakoś nad nim przewagę. Jednak on znał swoją siłę i bez wahania wbił jej srebrny sztylet prosto w serce. Stwór zamarł, patrząc z przerażeniem w oczy swojego oprawcy. Niezwykła zieleń jego oczu wydawała się jej teraz przekleństwem. Jej ciało upadło na ziemię. Śmiercionośne drgawki zaczęły przechodzić wysysać z niej resztki życia. Oczy stały się puste, a serce stanęło. Zwłoki zamieniły się w popiół. Wiedział, że srebro to dobry wybór, ale nie spodziewał się natychmiastowego efektu. Machnął ramionami i wyszedł z pomieszczenia. Poprawił płaszcz i strzepał z ramion niewidzialny pyłek. Był kompletnie wyprany z emocji, bagaż doświadczeń zamienił go w potwora bez uczuć. Pewny, że nikt go nie widział i jak gdyby nigdy nic, wyszedł. Zapomniano o barmance, zapomniano o obcym chłopaku.Nikt niczego nie podejrzewał. A zielonooki mężczyzna zniknął , tak jakby nigdy go tam nie było.
******
-Śledzisz mnie? Zapytałam. On tylko uśmiechnął się szeroko i chwycił mnie za rękę. Pociągnął mnie gdzieś na bok. Pomieszczenie, w którym się znaleźliśmy było chłodne. Po obu stronach na półkach leżał różnego rodzaju alkohol. To musiał być jakiś magazyn, albo piwniczka. Wizja pozostania z nim sam na sam przerażała mnie. Czułam jak kropelki potu spływają po moim karku, a dreszcz rozchodzi się po kręgosłupie.
-Mam ciekawsze zajęcia, a poza tym to chyba Ty jesteś w moim klubie- od razu zrobiło mi się głupio, ale przecież nie mogłam mu tego pokazać-Twoja przyjaciółka właśnie siedzi pijana na zewnątrz, mój ochroniarz jej pilnuje. Poczułam ulgę.
-Dziękuję, to ja już pójdę-moja wdzięczność była szczera, ale chciałam też szybko stamtąd zniknąć. To dziwne przyciągnie sprawiało, że czułam się bardzo niepewnie. Nie wiedziałam do czego może dojść. Był przystojny, miał wszystko to co przyciągało kobiety, ale nie mogłam dać się zwieść. Ładna buzia nie zamydli mi oczu, znałam takich typów jak on. Zwykli podrywacze, dostaną czego chcą a potem zostawiają dziewczynę ze złamanym sercem.
-Nie powinnaś chodzić tak ubrana po tej okolicy, tu nie jest bezpiecznie-na jego słowa miałam ochotę prychnąć. W moim śnie to Ty byłeś nieobliczalny,pomyślałam. Szybko jednak wyrzuciłam z głowy wspomnienie z poprzedniej nocy. I tak byłam już wystarczająco pospinana.
-Skoro jest tutaj tak,, niebezpieczne '', co Ty tutaj robisz? On tylko spojrzał na mnie i oblizał usta. Na ten gest zrobiło mi się gorąco. Doskonale wiedział co robi, wszystkie jego działania były przemyślane. Prowokował mnie.
-Mieszkam-zmroziło mnie. Nie wiem dlaczego, ale jakoś dziwnie pasował mi do tej mrocznej aury. Czuć od niego władzę i chęć kontrolowania innych.
-No tak, w końcu robisz interesy z tym dupkiem-mruknęłam, czując świerzbienie na języku na samą myśl o Marku. Ta dwójka kompletnie mi do siebie nie pasowała. Facet mojej mamy był cwany, umiał manipulować innymi. Zależało mu tylko na zysku, bez względu na konsekwencje. Dante wydawał się inny. Pomimo tej twardej skorupy, którą pokazuje innym może okazać się wrażliwą osobą. Miałam ochotę powypytywać go o kilka rzeczy, ale powstrzymałam się. Przez ten cholerny natłok myśli nawet nie zorientowałam się, kiedy mężczyzna znalazł się bardzo blisko mnie. Zbyt blisko.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz-wyszeptał mi do ucha. Jego odpowiedź była dla mnie dwuznaczna. Nie wiedziałam czy dotyczyła tego co powiedziałam, czy przejrzał jakoś moje myśli. Zdawałam sobie sprawę jak bezsensownie to brzmi, ale teraz już nic nie było dla mnie takie oczywiste. Ciepło jego ciała przyciągało mnie, miał w sobie pewien magnetyzm któremu trudno jest się oprzeć. Odchrząknęłam i odsunęłam się na bezpieczną odległość.
-Miło się rozmawiało, ale muszę już lecieć-odwróciłam się w kierunku wyjścia.Zanim moja dłoń dotknęła klamki, on chwycił mnie za łokieć i przyciągnął do siebie. Spuściłam głowę, ta sytuacja była dla mnie niekomfortowa. Muzyka była teraz głośniejsza, a rozmowy dało się słyszeć nawet przez grube ściany. Trzymał mnie tak w uścisku jeszcze przez chwilę. Bez słowa wyprowadził mnie za rękę z pomieszczenia i przepychał się przez tłum. Nie byłam w stanie zareagować, a sprzeciwianie się mu wydawało mi się bez sensu. Na zewnątrz stali ochroniarze i kilka osób z papierosami. Moja przyjaciółka siedziała na murku i bełkotała coś o gwiazdach na niebie. Przewróciłam oczami i szybko do niej podeszłam. Mężczyzna obok niej, uśmiechał się i pilnował, żeby się nie przewróciła.
-Dziękuję-odparłam, opierając ją o swoje ciało. Blondyn wydawał się być sympatyczny, był przystojny, a szare oczy błyszczały. Odsłonił swoje białe zęby w uśmiechu i przyjrzał się nam-Przepraszam za nią-dodałam, zbierając się do powrotu. On jednak zrównał ze mną krok, widząc że ledwo daję sobie z nią radę. Chwycił ją z drugiej strony i ruszył ze mną w kierunku postoju taksówek.
-Jestem Connor- przedstawił się, chłopak był przyjemną odskocznią od Dantego. Na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić , że jest kompletnie inny. Taksówka podjechała akurat w momencie, w którym podeszliśmy do zatoczki. Wsadziłam dziewczynę do środka i odwróciłam się do chłopaka. Starł oparty o słup z rękami w kieszeniach spodni.
-Mia-przedstawiłam mu się. On tylko uśmiechnął się znowu i podał mi zwinięty kawałek papieru. Skupiona na kartce, nie zorientowałam się nawet, kiedy zniknął.
*****
Pół nocy przesiedziałam z Evą w toalecie. Trzymałam jej włosy, żeby nie ubrudziła ich własnymi wnętrznościami. Ze sto razy wyznała mi miłość i zapewniała mnie, że jestem dla niej najważniejsza. Całe szczęście, że jej rodzice pojechali do jakichś znajomych. Dopiero nad ranem zasnęła, a ja razem z nią.
Obudziła mnie piosenka ,,Beliver" Imagine Dragons. Nawet nie wiedziałam, kiedy zdążyłam odciszyć telefon. Z oporem wygrzebałam się z łóżka i wyszłam na balkon. Nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
-Halo?-mój głos był zachrypnięty. Ból głowy dopiero teraz dał o sobie znać, pewnie z nie wyspania. Westchnięcie po drugiej stronie utwierdziło mnie w przekonaniu kim jest mój rozmówca-O co chodzi mamo? zapytałam, przewracając oczami. I tak nie miała okazji tego zauważyć.
-Nie wróciłaś do domu na noc-usłyszałam wyrzuty w jej głosie, ale nie było mi przykro. To ona zazwyczaj ma mnie w dupie, a ja nie jestem już małą dziewczynką. Nie może mnie rozstawiać po kątach-Martwiłam się o Ciebie-miałam ochotę prychnąć, ale powstrzymałam się. Nie miałam zamiaru psuć sobie humoru z samego rana.
-Nie mówiłam, że wracam-powiedziałam sucho, niech nie zgrywa teraz matki roku. Nasza relacja była gówniana i nie da się z tym nic zrobić. Spóźniła się o dobre kilka lat-Nie mam czasu rozmawiać, będę później-zanim zdążyła odpowiedzieć, rozłączyłam się. Zegarek pokazywał dwunastą. Nie było sensu wracać do łóżka, więc szybko wskoczyłam pod prysznic, póki łazienka nie była okupywana. Ogarnęłam się w kilka minut. Mój makijaż składał się z tuszu do rzęs i pomadki nawilżającej o smaku arbuza. W domu Evy czułam się, jak u siebie. Zrobiłam nam kanapki z nutellą i bananem i mocną kawę.
******
Do domu wróciłam dopiero wieczorem. Mamy jak zwykle nie było, natknęłam się tylko na Marka. Nasz salon był okupywany przez Dantego i jego kolegów. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie przeszedł mnie dreszcz na jego widok. Wyglądał dobrze w skórzanej kurtce i ciemnych jeansach.
-Mia? To Ty?-usłyszałam głos faceta mojej mamy. Nie miałam ochotę na rozmowę z nim, ale chyba nie miałam innego wyjścia. I tak by pewnie do mnie przylazł.Siedział na kanapie i rozmawiał o czymś zaciekle z jakaś kobietą. Gdy pojawiłam się w pomieszczeniu, wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie-W kuchni masz obiad, odgrzej sobie-odparł, a ja zmarszczyłam brwi. Udawał przed nimi idealnego ,,tatusia". Bezwiednie roześmiałam się i pokręciłam głową z niedowierzania. Ma tupet. Posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, które nie robiło na mnie żadnego wrażenia.
-Daruj sobie-mruknęłam i przeszłam obok niego na taras. Wyciągnęłam z kieszeni ostatniego papierosa. Zapomniałam tylko o zapalniczce. Już miałam się wrócić, ale wtedy obok pojawił się zielonooki.Zamknął za sobą drzwi balkonowe i odpalił mi fajkę.
-Nie za młoda jesteś? odparł, ale wyczułam jego rozbawienie. Uśmiechał się delikatnie, a jego oczy zaświeciły. Zaciągnęłam się, ale zaraz potem Dante zabrał papierosa i włożył między wargi. Nie wiedziałam, że palenie może wyglądać u kogoś tak seksownie. Jego usta były pełne i bardzo kuszące. Zaczęłam zastanawiać się, jakby to było ich posmakować. Zaczerwieniłam się na samą myśl i założyłam kaptur, żeby ukryć wykwit na mojej twarzy.
-Nie za stary jesteś? prychnął na moje słowa. Wyglądał na faceta koło trzydziestki, ale mogłam się mylić. Z wiekiem to nigdy nic nie wiadomo. Wyrzucił kiepa na trawnik i odwrócił się w prawo, tak żeby stać do mnie twarzą. Wyglądał jak grecki bóg, ciemne brwi miał teraz ściągnięte i przypatrywał się mi w konsternacji-Co jest w Tobie takiego, że przyciągasz każdą kobietę? odparłam na głos. Dopiero po chwili zorientowałam się co właśnie wyszło z moich ust. Przez chwilę był zaskoczony, ale zaraz potem roześmiał się głośno. Cholera, nawet jego śmiech musi być dobry. Nie pozwoliłam się jednak zawstydzić i patrzyłam na niego z podniesioną głową.
-Ciebie też?- zbliżył się nieznacznie, a ja poczułam, jak serce podskakuje mi w piersi. Jego twarz znalazła się nagle bardzo blisko mojej. Nasze nosy prawie się stykały. Poczułam jego oddech na moim policzku. Zapach mięty i tytoniu wdarł się do moich nozdrzy. Oblizał usta i przymknął oczy zaciągając się jakimś zapachem. Przez chwilę myślałam że mnie pocałuję, a nawet miałam taką nadzieję. Chciałam tego. Przejechał dłonią po mojej twarzy, a potem jego palce zjechały na moją szyję. Dreszcze przeszły po całym moim ciele. Czując, że tracę zdrowy rozsądek, odsunęłam się od niego i wzięłam głęboki wdech.
-Nie-wyszeptałam prosto w jego usta.
-To ciekawe, przed chwilą prawie mnie pocałowałaś-jego cwany uśmiech, ostatecznie zniszczył mój humor. Zagryzłam wargę i spojrzałam na niego ze złością. Za kogo on się uważał, do cholery?
-Przeceniasz się-powiedziałam, przybierając na twarz pokerową maskę. Przejechał palcem po wargach i splótł dłonie na karku. Musiałam szybko się stamtąd ulotnić. Ominęłam go i nie obdarzając go nawet jednym spojrzeniem poszłam do siebie.
-Jeszcze się przekonamy-usłyszałam. Czułam, że szykują się kłopoty. Nie wiedziałam tylko jak duże.
1 komentarz
AnonimS
Kolejny dobry odcinek. Zręcznie wpleciony historyczny wątek sukuba. Tradycyjnie łapka
patik4
@AnonimS dziękuję!