Rzeczywistość Wszechmocnych cz. 1

Prolog


Amy siedziała właśnie na ławce w parku. Usiadła na niej, w drodze do swojego ulubionego miejsca, tylko po to, aby zawiązać sznurówkę do swoich ulubionych, czarnych glanów. Przechodziła tędy codziennie, ale dopiero teraz zauważyła gromadę czarnych kruków siedzących gdzieś, bardzo wysoko w konarach drzew, tuż nad jej głową. Nigdy nie przyglądała się krajobrazowi tego parku. On po prostu był po drodze do jej azylu. Ale teraz, patrząc na chmarę ptaków, zrozumiała, że otaczający ją świat też jest ważny. Potrafiła całe dnie siedzieć w domu lub w ruinach starej kamienicy, które były jej ulubionym miejscem. Po prostu brała ze sobą gitarę i spotykała się tam ze swoimi dwoma najlepszymi przyjaciółmi. Codziennie po południu mieli próbę swojego rockowego zespołu. Amy była wokalistką. Miała wielki talent do śpiewania. Mogła zaśpiewać każdą piosenkę i to doskonale. Nie miała problemów ze zmianą tonacji, ani wydłużaniem poszczególnych słów. Żyła tylko dzięki muzyce i tylko dla niej.  
Rok temu Amy straciła najważniejszą osobę w swoim życiu. Swojego chłopaka, z którym była przez 5 lat. Znała go od piaskownicy. Ale los był dla niej okrutny. Mason był też jej najlepszym przyjacielem. Przy nim czuła się bezpieczna i wiedziała, że on jej nigdy nie zostawi. Ale wybór nie zależał od niego. Umarł przez głupotę jednego ze swoich kolegów. Przez głupią imprezę, która skończyła się tragicznie nie tylko dla niego. Zginął Mason i jego kolega. Mieli po 17 lat. Zachciało im się narkotyków. Nie wiedzieli jak to się skończy. Po prostu chcieli spróbować, jak to jest. Nie wiedzieli co się z nimi dzieję. Wyszli z imprezy, w klubie prosto pod samochód. Po tych wydarzeniach Amy wpadła w głęboką depresje, z której nie potrafiła wyjść. Przez pierwszy miesiąc w ogóle nie wychodziła z łóżka. Ledwo co wstawała rano. Nie zwracała uwagi na to jaka jest pora roku, dzień tygodnia, ani pora dnia. Było jej wszystko jedno.  
Życie było dla niej zbyt trudne. Ledwo potrafiła się ubrać. Codziennie zasypiała z myślą, że rano już się nie obudzi. Codziennie myślała o śmierci. Chciała się zabić, ale bała się. Nie spróbować, tylko tego, że może jej się nie udać. Tego, że jeśli rzuci się pod samochód lub tramwaj i się nie zabije to zostanie kaleką. Tego że jeśli się potnie zostaną blizny. Tego, że jeśli połknie tabletki i popije alkoholem ludzie będą się z niej śmiać. Często myślała o tym czy w niebie spotka Masona. Marzyła o tym. I miała zamiar tego dokonać….

Rose

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 494 słów i 2631 znaków.

Dodaj komentarz