Rano obudziłem się nie czując na sobie jej ciała. Dla pewności sprawdziłem ręką miejsce obok siebie. Nie ma jej. Rozejrzałem się po pokoju szukając wzrokiem jakiegoś dowodu na jej obecność w domu. Nie znalazłem nic. Nawet moich spodenek, które miała na sobie. Zauważyłem otwartą szafę. Czyżby brała z niej jakieś dodatkowe ubrania? Jeśli tak, to po co? Wyskoczyłem z łóżka niczym poparzony i skierowałem kroki do kuchni, rozglądając się po każdym pomieszczeniu. Przy drzwiach nie zauważyłem jej butów które osobiście kładłem przy wycieraczce. Kurwa, nie ma jej. Zniknęła nawet nic nie mówiąc. Nie zostawiła nawet żadnej wiadomości. Byłem wściekły zastanawiając się jednocześnie czy to moja wina. Na samą myśl o tym, że wczorajsze nocne upuszczenie emocji mogło tak na nią wpłynąć doprowadzało mnie do furii. Przecież nie protestowała, sama nawet przejęła inicjatywę. Nie mogłem się z tym pogodzić. Dlaczego tak mnie zostawiła? Znajdę ją. Muszę to wyjaśnić bo nie da mi to spokoju. Wziąłem do ręki telefon leżący na stole i wszedłem w swoje social media. Idioto, nawet nie wiesz jak ma na nazwisko - mruknąłem sam do siebie. Przeszło mi przez myśl żeby zadzwonić do Pawła i o nią wypytać, ale nie wiedziałem czy po ostatnim zajściu to dobry pomysł. Ciekawość zwyciężyła.
- Czego chcesz? - wydukał po kilku sygnałach.
- Chcę wiedzieć wszystko co wiesz na jej temat - wycedziłem starając się zachować spokój - Gdzie mieszka, gdzie się uczy,cokolwiek.
- Wiem jedynie że chodzi do liceum w centrum - rzucił po chwili namysłu i się rozłączył.
Niewiele myśląc ubrałem się w pierwsze lepsze ciuchy które znalazłem i pobiegłem do samochodu. Mknąłem ulicami jak piorun chcąc jak najszybciej dotrzeć we wskazane miejsce, po drodze znów rozmyślając dlaczego tak zrobiła. Zanim się obejrzałem już byłem na miejscu. Zaparkowałem samochód przed głównym wejściem i postanowiłem czekać. Spojrzałem na budynek z czerwonej cegły przy którym kręciło się trochę ludzi mrużąc lekko oczy. Jeśli tam jest, to będzie musiała tędy wychodzić. Przez kilka godzin profilowałem każdą wchodzącą i wychodzącą osobę najdokładniej jak mogłem, niczym zaczajony detektyw. Za każdym razem kiedy już myślałem że to ona, okazywało się że jestem w błędzie. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą. Nie było jej. Zrezygnowany postanowiłem wrócić do domu. Opadłem ciężko na kanapę chowając twarz w dłoniach. Byłem zmęczony myśleniem i szukaniem odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Położyłem się na kanapie opierając głowę o zagłówek i zamknąłem oczy próbując zasnąć. Niestety mi się udało.
Pomieszczenie oplecione półmrokiem, ciężkie kroki i dźwięk metalowej sprzączki przerywający złowrogą ciszę. Świst w powietrzu i rwący ból przeszywający moje plecy. Jedno uderzenie, drugie, trzecie. Udaje mi się doliczyć do dwunastu,potem tracę już rachubę starając się po prostu to przetrwać. Powoli tracę przytomność z bólu. Pięści mam zaciśnięte tak mocno,że bieleją mi kłykcie,zęby zaciskam mocno prawie je łamiąc pod ich własnym ciężarem. Przestał. Nie słyszę już kołysającej się w jego ręce sprzączki paska. Spokój. Chwila oddechu. Ból trzyma się mnie z taką intensywnością że przez chwilę mam wrażenie jakbym wcale go nie czuł. Ale to tylko wrażenie. Z zamyślenia wyrywa mnie uderzenie ciężką podeszwą w brzuch. Padam na plecy, słysząc stłumiony śmiech. Za każdym razem staram się nie otwierać oczy, nie patrzeć na niego doskonale wiedząc że właśnie tego by chciał. Chciałby widzieć w moich oczach ból i strach, który nakręciłby go jeszcze bardziej. Nie dam mu tej satysfakcji. Tym razem było inaczej. Rozchyliłem jedną powiekę patrząc przed siebie. Z półmroku wyłoniła się jej twarz. Uśmiechnięta, spokojna, doskonała. Dokładnie widzę zarys jej ust. Staram się jej dotknąć i wyciągam rękę w jej stronę, a wtedy wyraz jej twarzy się zmienia. Nagle jest przepełniony bólem i przerażeniem, który bije również z jej oczu. Ten widok rozrywa moje serce bardziej niż świeże rany moją skórę. Znowu ból. Wyciągnięta w jej stronę moja dłoń - przydepnięta do podłogi grubą, mocną podeszwą. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Mi możesz zrobić co chcesz, ale ona ma pozostać bezpieczna. Obiecałem jej to - powtarzałem sobie w myślach, uderzając pięścią w dębową podłogę. Nastała cisza. Już nic nie czułem, a obraz się rozmazał.
Otworzyłem oczy rozglądając się dookoła. Byłem w swoim domu,na swojej kanapie. Sen się skończył i demon odszedł. Otarłem czoło z potu, który zdążył się na nim zebrać z nadmiaru emocji. Próbowałem unormować swoje tętno,gdy zawibrował telefon.
- Przepraszam za wyjście bez pożegnania, ale tak będzie lepiej. Nie obwiniaj się za to. Dziękuję za to wszystko co dla mnie zrobiłeś - wysłano z numeru zastrzeżonego.
Wiedziałem,że to była ona. Tak będzie lepiej? No chyba, kurwa, nie dla mnie - biłem się z myślami czując narastającą w sobie złość. Dlaczego, kurwa, w taki sposób? - wrzasnąłem rzucając telefonem o ścianę.
Minęły trzy, ciężkie dla mnie dni. Każdego wieczoru wypijałem kilkanaście puszek energetyków,a za dnia hektolitry kawy, aby tylko nie spać. Nie chciałem znowu tego czuć i widzieć. To były trudne próby ucieczki przed moimi demonami. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca w domu i kombinowałem jak tylko mogłem żeby zająć czymś myśli. Prowadziłem własną firmę deweloperską, więc na szczęście nie miałem problemu z tym, żeby przez jakiś czas nie pojawić się w pracy. Codziennie stałem kilka godzin pod jej szkołą i czekałem aż się pojawi, niestety na marne. Pytałem każdego, wertowałem social media i pół internetu. Grzebałem gdzie tylko mogłem, żeby znaleźć cokolwiek na jej temat - bez skutku. Dobijało mnie to jeszcze bardziej, bo przecież nie da się być całkowicie incognito. Nie w obecnych czasach. Piątek. Znów obczajam ludzi, znów przyglądam się każdej mijającej mnie twarzy. Aż dziwne, że szkoła jeszcze nie zainteresowała się idiotą, który od prawie tygodnia sterczy przed ich bramą, przecież sam bym stwierdził że to jakiś pedofil albo psychopata nadający się na leczenie zamknięte. To mają być ludzie sprawujący opiekę nad młodzieżą dbając o ich bezpieczeństwo? Dobre sobie - prychnąłem.
Po raz kolejny tego dnia drzwi budynku się otworzyły. Nie słyszałem dzwonka, więc przerwy jeszcze nie było. Czyżby jakiś wychowawca w końcu się zainteresował psychopatą w czerwonym samochodzie? Nie, zaraz. Znam tę bluzę. To moja własna bluza, którą musiała wyjąć z szafy zanim wyszła. Spojrzała w moją stronę i zatrzymała się w półkroku. Ledwo mogąc mrugać w obawie przed tym, że to tylko wytwór mojej wyobraźni, wyskoczyłem z samochodu. Wtedy nasze oczy się spotkały. Rozejrzała się dookoła siebie jakby bojąc się, że ktoś ją obserwuje. Powoli ruszyła w moim kierunku z opuszczoną głową, a ja miałem wrażenie jakby minęły wieki, zanim podeszła na tyle blisko by być na wyciągnięcie ręki. Nie powiedziała żadnego słowa, po prostu stała w milczeniu, a ja sam nie bardzo wiedziałem co zrobić, powstrzymując się przed tym żeby złapać ją w ramiona. Lekko uniosła głowę i podniosła na mnie wzrok. Nie musiała nic mówić,zrozumiałem i wsiadłem do samochodu czekając aż ona zrobi to samo. Uruchomiłem silnik i ruszyłem w stronę mojego domu, ukradkiem na nią spoglądając. Czułem jej zapach i narastający we mnie spokój którego tak bardzo potrzebowałem przez ostatnie dni. Czy to możliwe żeby ta małolata dosłownie w sekundę mnie omotała do takiego stopnia? Przecież jak tylko ją zobaczyłem na tej imprezie to coś w środku mi mówiło, że ta historia między nami zapisze się na długo. Teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo zdążyłem się w niej zatracić. W końcu jakimś cudem potrafi odgonić ode mnie moją przeszłość która nawiedza mnie każdej nocy. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk zatrzaskujących się za nami drzwi domu. Jesteśmy w środku, nie musimy się martwić tym, że ktoś nas zobaczy. Co teraz? Mam się odezwać czy czekać na wyjaśnienia? Doszliśmy do salonu. Bez słowa do mnie podeszła i wtuliła twarz w moją klatkę piersiową. Jezu, jak mi cholernie tego brakowało. Zamknąłem ją w swoim szczelnym uścisku wtykając nos w jej włosy. Głośno wypuściła z płuc powietrze, jakby dzięki temu pozbywała się z siebie złych emocji, jakby właśnie odnalazła swój spokój, jak ja.
- Możemy porozmawiać jutro? - wydusiła w końcu z siebie cicho, a ja zadrżałem na dźwięk jej smutnego,ale uwielbianego przeze mnie głosu - Czy mogę dziś z Tobą odpocząć? Widzę, że jesteś wykończony.
Miała rację, ledwo stałem na nogach. Wory i cienie pod moimi oczami nie były trudne do przeoczenia. Rano sam zauważyłem u siebie przekrwione oczy i kilka zmarszczek więcej niż normalnie mam.
- Jasne, Mała. Nam obojgu przyda się normalna, jak sądzę, noc - wziąłem jej twarz w dłonie żeby spojrzeć w jej oczy. Na pierwszy rzut oka wyglądała tak jak ją zapamiętałem. Idealna, nieskazitelna, piękna i zadbana, ale mimo tego miałem wrażenie że też ostatnio nie spała zbyt dobrze. O ile w ogóle spała. Oparłem swoje czoło o jej, stykając nasze nosy ze sobą, aby po chwili złożyć jej delikatny pocałunek. Jej ciepłe, miękkie wargi zadziałały na mnie cholernie kojąco, a kiedy dodatkowo musnęła mój policzek swoją dłonią, a drugą wplotła w moje włosy, zatraciłem się totalnie zapominając o tym jak bardzo nurtują mnie jej wyjaśnienia.
Tej nocy byłem znów bezpieczny, mój anioł był przy mnie. Spokój, ciepło i szczęście. Właśnie to przy niej czułem, a już na pewno wtedy gdy mnie dotykała.
C.D.N
Dodaj komentarz