Razem? cz.6

Zaniedbałam Was, za co przepraszam -.- Teraz jednak wracam, z nowymi rozdziałami "Razem?" i nowymi pomysłami na opowiadania.  

PoV Blake
Meggy (pielęgniarka) zaparzyła mi ziółka na uspokojenie i pozwoliła mi się chwilę u niej przespać. Niestety nie udało mi się zasnąć, tylko udawałam przez godzinę, aby się ode mnie odczepiła. Jest znajomą babci, więc na pewno zamartwiałaby ją moim zdrowiem. Dobrze, że chociaż zwolniła mnie z reszty lekcji, więc nie musiałam się nimi przejmować. Nie lubiłam się uczyć. Do liceum poszłam tylko dlatego, że babcia się upierała. Uważa, że powinnam skończyć studia i znaleźć dobrą pracę, a nie do końca życia męczyć się z warsztatem samochodowym. Nie chcąc sprawiać jej przykrości staram się być częstym gościem w tym budynku. Gdy wyszłam z gabinetu pielęgniarki ciężko westchnęłam i zaczęłam swój wewnętrzny monolog: Muszę się wziąć w garść. Przestać myśleć o przeszłości. Wiem, że go kocham, ale on mnie skrzywdził i mu tego nie wybaczę. Nagle w mojej głowie pojawił się Dan Hardy, mówiący: Kochałaś tego frajera, Jenkinsa. Tylko problem jest taki, że ja go dalej kocham. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Może dlatego, że był moim pierwszym chłopakiem, pierwszym od którego usłyszałam kocham cię. Pierwszym który potrafił się do mnie zbliżyć po wypadku rodziców. Koniec. Przestań to rozpamiętywać. –  Nakazałam sobie w duchu i ruszyłam korytarzem do wyjścia. Wychodząc ze szkoły zobaczyłam Dan’a opartego o swój samochód. Przywołał mnie gestem ręki, a moje oczy rozświetliły się. Zaraz będę stała obok tego cudeńka. Podbiegłam, a na mojej twarzy zagościł uśmiech, którego tak dawno tam nie było. Zaczęłam oglądać samochód z każdej strony. W końcu zorientowałam się, że chłopak się mi przygląda
- Eeee co Ty robisz? – zapytał.
- Przepraszam, ale niecodziennie mogę sobie z bliska pooglądać GranTurismo z 8 cylindrami i to jeszcze S-kę; 4,7 l pojemności, czarne cudeńko.  
Stał tam z otwartymi ustami.  
- Skąd to wiesz? – zapytał w końcu.
- Interesuję się trochę motoryzacją i mechaniką – powiedziałam zgodnie z prawdę. – Zawsze chciałam go obejrzeć, ale wiesz dziwnie by to wyglądało.
- Na pewno jesteś dziewczyną ?
- Wiem, że jestem brzydka i może tego nie widać, ale tak jestem.
- Nieee – zaprzeczył. – Nie jesteś brzydka, wręcz przeciwnie. Mi się bardzo podobasz.  
Teraz to mnie zatkało. Wiecie jakie to uczucie, jak najprzystojniejszy chłopak w całej szkole albo i nawet w całym mieście, mówi wam że nie jesteście wcale tacy brzydcy, ba on wam mówi, że się mu podobacie.  
Otrząsnęłam się jednak szybko, myśląc że coś mu się pomyliło.  
- Mogę zobaczyć pod maskę? – zapytałam trochę nieśmiało.
- Jasne.
Rzuciłam się od razu. To co zobaczyłam było tak wspaniałe. Do warsztatu nigdy nie zajechały takie cuda. I pewnie nigdy nie zajadą, więc musiałam się napatrzyć. Dotykałam sobie, popatrzyłam po czym stwierdziłam:
- Nie byłeś na przeglądzie od roku.
- Co? Skąd to wiesz? – zapytał.
- Większość linek i rurek jest obluzowana. Dokręciliby Ci na przeglądzie.  
- Znawca z Ciebie – powiedział - To co jedziemy ?
Rozszerzyłam oczy. CO???
- Gdzie?  
- Na przejażdżkę. Wsiadaj. – Otworzył mi drzwi od strony pasażera i gestem ręki wskazał, abym usiadła.
Nie analizowałam długo, w końcu może to być jedyna szansa.
Zagłębiłam się więc w bardzo miękkim fotelu. Nachyliłam się nad kierownicą, oglądając to i owo, dopóki nie wsiadł.
- Gotowa?  
Pokiwałam głową, coraz bardziej podekscytowana.
Kliknął przycisk, a wtedy silnik delikatnie zamruczał.
- Boże. Wspaniały dźwięk.  
- Prawdziwa z Ciebie pasjonatka – powiedział.
- Tak jakoś wyszło – odparłam.
- To jedziemy.
Natychmiast spojrzałam na niego, na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek, jakby planował jakieś porwanie.  
Nie wiem dlaczego, ale ta twarz zapadła w mojej pamięci na długo.  

PoV Dan
Blake Rowens była naprawdę ciekawą osobą. Coś mnie tknęło i postanowiłem poczekać na nią pod szkołą, jak się okazało to był dobry ruch. Pełno było w niej tajemnic i na każdym kroku zaskakiwała. Przed chwilą też. Kto by pomyślał, że się zna na samochodach. Czy jest gdzieś taka dziewczyna. Do tego te wszystkie dziwne sprawy: rocznica, ten idiota Jenkins i jej miłość do niego oraz dlaczego babcia, a nie rodzice. To wszystko sprawiało, że postanowiłem się do niej zbliżyć, chociaż na tyle żeby zaspokoić swoją ciekawość. Więc gdy z ochotą zgodziła się na przejażdżkę, postanowiłem trochę to wykorzystać. Wziąłem ją do samego centrum miasta. Chyba się jej podobało, bo rozglądała się na wszystkie strony, chłonąc to co widzi. To sprawiało, że na mojej twarzy zagościł uśmiech. Teraz wydawała się taka beztroska, a w jej oczach widać było iskierki. Takie jak wtedy gdy mówiła o autach.
- Nie często bywasz w mieście. – Bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- W wakacje pracowałam w jednym klubie, ale moja ścieżka ograniczała się z pracy do przystanku autobusowego.  
- Pracowałaś? – trochę mnie to zaskoczyło.  
- Taak. Potrzebowałam pieniędzy, więc pracowałam – rzuciła trochę nieśmiało, po czym spuściła głowę.  
Postanowiłem na razie nie poruszać tego tematu. Zabrałem ją na pizzę. Kiedy zobaczyła, że parkujemy pod pizzerią trochę się wzdrygnęła.
- Co jest? – zapytałem.
- Wybacz. Nie mogę z Tobą tam iść – odparła z powagą, patrząc prosto w moje oczy.
- Powód?  
Zaczęła się wiercić, odchrząknęła, po czym pod nosem wydukała, ledwo słyszalne:
- Nie stać mnie.
Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem.  
- Śmieszy Cię to?! – krzyknęła i już widziałem jak ręką sięga do klamki, chcąc otworzyć drzwi.
Szybko chwyciłem ją za łokieć i pociągnąłem, aby popatrzyła w moją stronę.  
- Niee, głuptasie. Śmieszy mnie twoja reakcja. Myślałem, że masz lepszy powód.  
Spojrzała na mnie z ukosa i powiedziała:
- To jest bardzo dobry powód.
- Chyba nie znasz zasad panujących w świecie ludzi. Ja zapraszam, ja płacę.
- Nieprawda. Wymyśliłeś to teraz.  
- Ohh. No daj spokój. Pozwól mi być chociaż raz w życiu dżentelmenem. Nikt nie chce żebyś znów zemdlała i przysparzała wszystkim kłopotów – powiedziałem.  
- Czyli przysporzyłam Ci kłopotów ? – zapytała, drocząc się.  
- Tak, ale nie ukrywam, że przyjemnie niosło się Ciebie na rękach.
Na jej twarz wystąpiły rumieńce.  
Poczochrałem jej włosy i szybko wyszedłem z samochodu, aby otworzyć jej drzwi. Kiedy wychodziła nachyliłem się nad nią i szepnąłem:
- Słodko wyglądasz kiedy się rumienisz.
I znów jej policzki się zaróżowiły.  
Spuściła głowę na dół, mówiąc:
- Dobra już chodźmy.
Nie ukrywam, że świetnie było się z nią droczyć. Wprawiać w zakłopotanie, sprawiać żeby się speszyła, zawstydziła, żeby na jej twarz wyskoczyły rumieńce, a już szczególnie żeby w jej oczach pojawiły się iskierki.
Gdy zamawialiśmy pizzę, przestępowała z nogi na nogę. Nachyliłem się więc nad nią:
- Toaleta jest tam. – Wskazałem na drzwi znajdujące się za nią.
- Dzięki, ale na razie nie skorzystam – odparła.
Zapłaciłem i pociągnąłem ją za rękę do stolika. Gdy dotknąłem jej dłoni wzdrygnęła się, ale jej nie cofnęła. Usiedliśmy naprzeciwko siebie.
Mimo iż była to zwykła pizzeria, Blake czuła się nieswojo, co było po niej widać.  
- Rowens rozluźnij się – zagadnąłem.
- Przepraszam, ale nie często bywam w takich miejscach.  
- Czy Twój chłopak Cię nie zabierał, w jak to określiłaś, takie miejsca?
- Nie – odparła. – Jakby się tak nad tym zastanowić, to zawsze siedzieliśmy w parku albo chodziliśmy na spacery.  
- Nudyyy – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Może, ale dla mnie to było coś wspaniałego.
Łatwo ją zadowolić – pomyślałem. Ona jednak kontynuowała, jakby poczuła potrzebę wygadania się, a że już nie miała przyjaciółki, stałem się jedyną osobą, której mogła się zwierzyć.  
- Wiem jak to jest być samotnym. Dopóki nie poznałam Caroline i Chrisa byłam samotna przez trzy lata. I nawet te krótkie dwa miesiące podczas których siedzieliśmy w parku i rozmawialiśmy były dla mnie czymś wyjątkowym. Nie czułam się już samotna. Miałam kogoś kto stał u mojego boku, kogoś z kim mogłam porozmawiać, pośmiać się czy po prostu pobyć. Rozumiem ją. Bardzo dobrze ją rozumiem – pomyślałem. Jedynak, rodzice całe życie w pracy, kumpel od imprez i co noc inna dziewczyna. Samotność doskwiera nam obojgu. Jednak ja jej nie pokazuje. Staram się korzystać z życia.  
- Nie masz rodzeństwa? – zapytałem, nie dzieląc się z nią swoimi przemyśleniami.
Pokiwała głową, zaprzeczając.
- Witaj w klubie – powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Odwzajemniła uśmiech. W tym momencie na nasz stół zajechała pizza.  
- Dziękujemy - rzekła.
Nawet nie popatrzyłem na kelnerką, czując jak wypala mnie wzrokiem. Nie miałem ochoty na żadne flirty jak była przy mnie Blake.
- Możesz już odejść – powiedziałem do dziewczyny.
Otrząsnęła się szybko i chyba trochę zdenerwowana wróciła do kuchni.  
Blake nie zwróciła na tą sytuację uwagi, zbyt zajęta przypatrywaniem się pizzy. I znów te iskierki.  
- Ostatni raz jadłam pizzę trzy lata temu – powiedziała, widząc mój pytający wzrok.
- Co się stało trzy lata temu, że tak często wymieniasz tę cyfrę? – Bezpośrednie pytanie z mojej strony nie było chyba najlepszym pomysłem. Wzdrygnęła się, a jej brązowe oczy pociemniały sprawiając wrażenie pustych.
- Przepraszam, nie powinienem pytać. Może kiedyś sama zdecydujesz się mi powiedzieć – szybko się poprawiłem i po chwili dodałem – Smacznego.
Dziewczyna wróciła do normalnego stanu i zaczęła jeść. Ciesząc się każdym kęsem. Miło się ją oglądało. Dużo rozmawialiśmy o samochodach. Potem okazało się, że Blake interesuje się też sportem. Znaleźliśmy więc kolejny temat do rozmów. Było dobrze po 18, kiedy odwiozłem ją do domu. Kiedy zaparkowałem na obrzeżach i zapytałem który to jej dom, zaczęła się kręcić i wiercić, unikając odpowiedzi.  
- Rownes, przestań się wstydzić swojego pochodzenia – powiedziałem dobitnie.
- Łatwo Ci się mówi, bo Ty jesteś bogaty, nie musisz się tego wstydzić – odparła.
- Za to mam inne problemy z bogactwem związane – oznajmiłem, zgodnie z prawdą. – To gdzie mieszkasz?
Na chwilę zapanowała cisza, po czym wskazała niewielki, drewniany domek, znajdujący się na samym końcu alejki. Dom może i był malutki, ale wydawał się przytulny, a dookoła niego był dość duży sad i ogród.
Podjechałem pod furtkę.  
- Widzisz nic się nie stało, a poza tym uważam, że wygląda na całkiem ładny i przytulny – uśmiechnąłem się.
Odwzajemniła uśmiech, już miała wychodzić, kiedy odwróciła się w moją stronę i rzekła:
- Dzięki za ratunek w szkole i za wszystko potem.
- Nie ma sprawy. Zawsze do usług. - Pstryknąłem ją palcem w czoło.  
I zobaczyłem jak z uśmiechem opuszcza mój samochód i zmierza żwirowo – błotnistą alejką do drzwi
Sam wróciłem do domu z wielkim uśmiechem na twarzy, który nie schodził z niej aż do niedzielnego poranka.

LIR

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2123 słów i 11503 znaków. Tagi: #love #danhardy #blakerowens #story #lovestory #razem #razem6 #LIR

2 komentarze

 
  • ala22

    Mega <3 kiedy next?

    25 gru 2016

  • Fanka

    Cudo :)

    22 gru 2016