Razem? cz.4

Weszłam przez już trochę upadające ogrodzenia na niewielki żwirowy podjazd. Spojrzałam w górę na niszczejący napis: Black Engine. Nazwa zawsze bardzo mi się podobała i nie miałam zamiaru jej zmieniać. Wyciągnęłam klucze i otwarłam jedno ze skrzydeł podwójnych drzwi. Od razu do moich nozdrzy doleciał uwielbiany zapach benzyny i oleju. Zaświeciłam światło, które zapaliło się dopiero po kilku sekundach. Rozejrzałam się, wszystko było idealnie na swoim miejscu. Rzuciłam torbę na niewielki tapczanik, wyciągnęłam jedzenie i włożyłam je do małej czarnej lodóweczki, którą podłączyłam do prądu. W tym miesiącu rachunki pójdą w górę – pomyślałam. Trudno będę musiała zacząć znów zarabiać. Moje pieniądze z pracy wakacyjnej były już na wyczerpaniu, a babci emerytura też nie była zbyt wielka. Nie chciałam jej dodatkowo obarczać moim kaprysami i wydatkami na warsztat. Sytuacja była trudna, ale wiedziałam, że jakoś muszę sobie z tym poradzić. Przebrałam się w wygodne dresy i zabrałam się od razu do pracy. Może na mojej twarzy nie zagościł od razu uśmiech, ale odprężyłam się i przestałam myśleć o Chrisie i Caroline, za to w mojej głowie pojawiły się nieziemsko zielone oczy Dan’a Hardy’ego.
Nie pojawiła się w szkole przez kolejne trzy dni. A ja i tak nie mogłem się pozbyć jej osoby z mojej głowy. W środę zrobiliśmy dużą imprezę u Lucasa, oczywiście jak zwykle było zajebiście. Alkohol zrobił swoje i na chwilę miałem spokój z Rowens, ale pojawił się kolejny problem. Blondynka z ostatniego razu, zaczęła się za bardzo do mnie przyczepiać, co naprawdę mnie wkurwiało. Dlatego jasno dałem jej do zrozumienia, że to był jednorazowy numer, a teraz czas na inną naiwną. Jakoś ją to nie obeszło. Powiedziałem więc Lucasowi, żeby się nią na chwilę zajął, a sam wziąłem się za brunetkę, która całkiem dobrze wywijała na parkiecie. Ciekawe czy potrafi to samo robić w łóżku – przeszło mi przez głowę. A już piętnaście minut później znalazła się ze mną w jednym z pokoi. W czwartek odpuściłem sobie szkołę, zbyt zmęczony wczorajszą imprezą. Leżałem w domu przed tv i skakałem z kanału na kanał. W końcu postanowiłem, że zrobię coś pożytecznego i ruszyłem do parku pobiegać. Lubiłem sport, kiedy jakiś uprawiałem od razu czułem się zdrowszy. Jakby te wszystkie codzienne toksyki: fajki i alkohol, uciekały ze mnie i byłem czysty. Naprawdę fajne uczucie. Może w ogóle powinienem to wszystko rzucić w cholerę i zmienić tryb życia – zaśmiałem się głośno. To niemożliwe. Nie dla mnie. W piątek ruszyłem dupsko z domu i wparowałem do szkoły i to na pierwszą lekcję, czyli fizykę. Uradowany usiadłem na swoim stałym miejscu. Od rana z mojej twarzy nie schodził uśmiech, a ja nie wiedziałem do końca dlaczego.
Usłyszałem dzwonek, a przez moją głowę przebiegła szybko myśl:
- W końcu ją zobaczę.
Co kurwa? Coś ty pomyślał? Pojebało Cię do reszty. Potem zacząłem zaprzeczać swoim myślom, dochodząc do ostatecznego wniosku, że chyba się „przemyślałem”. Wszedł profesor i zaczął sprawdzać obecność.  
- Rowens?  
- Nie ma – odparła ta jej przyjaciółka.  
Nagle drzwi otworzyły się z impetem i wpadła ona.  
- Jestem – powiedziała – Przepraszam za spóźnienie.
- Cieszę się niezmiernie, że już jesteś. Zdrowa?  
- Eeee tak – odparła i powędrowała na swoje miejsce na drugim końcu sali.
- Blake – usłyszałem szept jej przyjaciółki i próbę złapania za rękę, gdy ta przechodziła obok jej ławki.  
Jednak Rowens kompletnie zignorowała dziewczynę i usiadła przy swoim stoliku, wyciągając wszystkie książki.  
Patrzyłem na nią często gęsto przez całą lekcję. Ostatnie pięć minut przed końcem lekcji postanowiłem, że pogadam z nią. Może wtedy pozbędę się jej z głowy.
Gdy zadzwonił dzwonek, a ona wyszła pierwsza z klasy, od razu popędziłem za nią.  
- Blake, cześć – rzuciłem.
- Ooo hej – widząc, że to ja ją przywitałem, chyba się trochę zdziwiła.
- W gruncie rzeczy to dobrze – mruknęła do siebie.  
- Co dobrze? – zapytałem z uśmiechem na ustach.
- Dobrze, że Cię widzę. Bo chciałam przeprosić i podziękować, wiesz podczas naszego ostatniego spotkania… – zaczęła, ale nie musiała kończyć. Wiedziałem o co chodzi.  
- Nie ma sprawy – odpowiedziałem. Nagle zamarła.
- Przepraszam, muszę iść – rzuciła i pobiegła w przeciwnym kierunku.
Stałem tam trochę zdziwiony. Jednak już po chwili wiedziałem, dlaczego tak szybko się ulotniła. Obok mnie przechodził właśnie Jenkins i Parents. Westchnąłem ciężko i wyszedłem na zewnątrz zapalić.

LIR

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 878 słów i 4773 znaków. Tagi: #love #danhardy #blakerowens #story #lovestory #razem #razem4 #LIR

1 komentarz

 
  • Olciiak

    Fajne kiedy następna część?

    1 gru 2016

  • LIR

    @Olciiak staram się wrzucać codziennie :)

    1 gru 2016