Razem? cz.2

PoV Dan
Cholera. Co to rano było? Dlaczego w ogóle zwróciłem na nią uwagę? Nie miałem pojęcia, pewne było, że jej twarz pojawiała się teraz bez przerwy w mojej głowie. Nie mogłem się skupić na oglądaniu telewizji. W końcu rzuciłem pilotem od telewizora i postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej o pannie Rowens. Jedyne co znałem to imię i nazwisko i to dlatego, że wyczytywali ją przy sprawdzaniu obecności w szkole. Zadanie jednak nie wydawało się trudne, przecież to niewielkie miasteczko, ktoś coś na pewno wie. Najpierw zadzwoniłem do mojego najlepszego kumpla – Lucasa. Gość jest najlepszym organizatorem imprez, zna wszystkich, więc ją na pewno też.  
Odebrał po dwóch sygnałach:
- Co tam? – mówiąc ziewnął.  
- Siemka stary, sprawa jest – zacząłem od razu - Wiesz coś na temat Blake Rowens?  
- Kogo?
- Noo…
Nawet nie wiedziałem jak wytłumaczyć mu o kim mowa. Próbowałem opisywać jej wygląd, ale niestety Lucas nie potrafił skojarzyć o kim mówię. No trudno. Szybko zakończyłem rozmowę i ciężko westchnąłem. Może to nie będzie jednak takie proste. Obdzwoniłem jeszcze parę osób, niestety bez żadnego konkretnego rezultatu. Zaczynało mnie to denerwować. Dlaczego nikt o Rowens nic nie słyszał? Nawet ja, coś tam kojarzyłem. Postanowiłem, że dowiem się czegoś więcej jutro w szkole.  
Usłyszałem trzask zamykanych drzwi, słysząc stukot już dobrze znanych mi obcasów, czym prędzej ulotniłem się z domu, wykorzystując do tego drzwi tarasowe. Nie mam ochoty na nią patrzeć, a co dopiero rozmawiać, mimo tego że wciąż posiada status mojej matki. Chociaż wcale się tak nie zachowywała. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni fajki i zapaliłem. Palenie sprawia mi ogromną przyjemność, Pozwala zapomnieć na chwilę o tym burdelu, zwanym życiem. Wyłączyć całkowicie myślenie i odprężyć się. Tym razem było jednak inaczej, teraz w mojej głowie znów pojawiła się jej twarz.  
- Kurwa – powiedziałem sam do siebie i zniechęcony wyrzuciłem fajkę na ziemię – Mam dość. Muszę jakoś odreagować. Wsiadłem do samochodu i postanowiłem pojechać do mojego ulubionego klubu, napić się i wyrwać jakąś głupiutką blondynkę. Wiedziałem, że ten dzień jednak zakończy się przyjemnie.  

PoV Blake

Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę, kiedy z płaczem biegłam przez kolejne przecznice. Udało mi się jednak zgubić Caroline, niedaleko mojego domku. Przeskoczyłam przez drewniany płotek i wbiegłam do środka.  
- Kochanie, czy coś się stało ? – usłyszałam przejęty głos babci.  
Zatrzymałam się, spojrzałam na nią i wybuchłam głośnym płaczem, mówiąc:
- Znów to samo. Znów wszystkich tracę.
Babcia natychmiast podeszła do mnie.
- Ohh, moje słoneczko – głaskała mnie po plecach.
- Dlaczego to mi się przytrafia?
- Spokojnie. Ciii. Na razie masz pod górkę, ale jeszcze będziesz szczęśliwa. Zobaczysz wszystko się jeszcze ułoży. Pamiętasz co Ci zawsze powtarzam?
Pokiwałam głową.
- Po burzy zawsze wychodzi słońce.  
- Właśnie. Więc teraz musisz przetrzymać burzę, po to aby być jeszcze bardziej szczęśliwą, gdy wzejdzie słońce – uśmiechnęła się łagodnie.
Znów pokiwałam głowę, chociaż zupełnie nie byłam pewna, czy dla mnie słońce kiedykolwiek wzejdzie.  
- Jesteś pewnie zmęczona. Zrobię Ci gorącą czekoladę. A ty sobie odpocznij. Jak będziesz gotowa możesz mi opowiedzieć co się stało.  
- Dziękuję – odparłam i mocno przytuliłam się do babci. Po czym ruszyłam do siebie do pokoju.  
Rzuciłam się na łóżko i natychmiast usnęłam, zbyt zmęczona biegiem, płaczem i bólem, który nieustannie pulsował w moim sercu.

1 komentarz

 
  • Użytkownik dzisia

    Pisz więcej, jest super, chce się czytać i czytać

    29 lis 2016