Przez cały tydzień normalnie rozmawialiśmy, już częściej niż kiedyś. Można powiedzieć, że na każdej przerwie. Po przyjściu ze szkoły odkładaliśmy torby gdzie popadnie i włączaliśmy komputery, a tam skype. Nie tylko moi, ale i jego rodzice ciągle nas upominali, że nie powinniśmy tak długo siedzieć na komputerze. Nie specjalnie interesowała nas ich opinia o tym co i jak długo robimy.
W następnym tygodniu w końcu postanowiliśmy się spotkać w ten sam dzieć co po praz pierwszy od tak długiej przerwy. Termin naszego wyjąscia ustaliliśmy wcześnie. W dniu spotkania zapytałam się gdzie tym razem idziemy. Pomyślałam, że teraz może on coś zaproponuje. Ale zapomniałam, że facet to facet - zapomniał i miał przyjść na mecz siatkówki z kolegami. Nie miałam co robić, poszłam z nim. Po drodze jeszcze mnie przepraszał za jego dobrą, ale krótką pamięć. Byłam mile zaskoczona, że na miejscu podziękował kolegą za ich towarzystwo i usiadł ze mną. Dobrze wiedział jak czuje się człowiek w towarzystwie ok. 10 osób znających tylko 1. Siatkówka nie jest moim hobby. Mecz na początku był (jak dla mnie) trochę nudny co chyba było widać. Ba, na pewno, toteż bawiłam się jego telefonem, a Andrzej to zauważył.
A:Nudzisz się, prawda?
J: Nie, nie. Tylko teraz jest ten mniej ciekawy fragment.
A:Na pewno?
J:Tak, spokojnie. Miło, że pytasz.
Odpowiedział uśmiechem. Spotkanie cudem wygrała nasza drużyna, jednym punktem zdobytym w ostatnich sekundach meczu. Wyszliśmy z hali i podeszliśmy do drzwi. stanęliśmy oboje jak wryci. Na dworze lało. Postanowiliśmy poczekać chwilę. Usiedliśmy na krzesłach blisko okna by móc obserwować pogodę. Po 5 minutach padało jeszcze mocniej. Oboje uznaliśmy, że nie ma na co czekać. Niedaleko był przystanek autobusowy. Biegiem nie całe pół minuty.
Po chwili byliśmy już bezpieczni pod daszkiem. Cali mokrzy co prawda, ale już na nas nie padało. Zapomnieliśmy jednak, że autobusem się za darmo nie jedzie... Na szczęście sklep był praktycznie obok przystanku. Czekaliśmy na busa 25 minut. W tym czasie tylko się śmialiśmy i wspominaliśmy różnie śmieszne sytuacje. Podjechał autobus. Nagle po wejściu do pojazdu jakby zmieniło się otoczenie i wpływ tego na nas. Zaczęliśmy rozmawiać bardziej poważnie o naszych dogłębszych sprawach. W autobusie byliśmy sami, więc nie konieczne było mówienie do ucha. Rozmawiając powiedział mi, że podoba mu się jedna dziewczyna o imieniu Patrycja. Nie ukrywam, że zabolało mnie to. Po wyjawieniu tego sekretu był już tylko jeden przystanek od 'naszgo'. Weszliśmy bardziej w powierzchowne tematy. Bus podjechał, zatrzymał się - wysiedliśmy. Pożegnaliśmy się standardowym "Pa!".
Wracając do domu cały czas myślałam o tym co mi powiedział. Tym badziej, że dodał, iż tylko ja o tym wiem i tak ma pozostać. Jako, że była jego dobra koleżanką co miałam zrobić? Wybić mu naprawdę niezłą dziewczynę z głowy, bo on mi się podoba?
Nauczyłam się już 'odkochiwać' jeśli jest do potrzebne, z resztą wyboru nie było. Jako, że cały czas ta mała iskierka gdzieś tam się we mnie paliła gdy go zobaczyłam, rozmawiałam, pomagałam mu w zdobyciu Pati. I zwyciężył(liśmy), a skoro on jeszcze w małym stopniu mi się podobał byałm zadowolona, że pomogłam mu w zdobyciu szczęścia, za które przebrana była Patrycja.
Przyjaźnimy się cały czas, ale ich związek nie wypalił. Zobaczymy czy mi się uda coś wykombinować.. ;>
3 komentarze
Ola
Mi się podoba. Pisz dalej!!!
Gelwa
Postaram się. Tak czy inaczej dziękuję za wskazówkę. Ale ogólem opowiadanie nie jest złe? Jeśli coś to ma do rzeczy jest to moje drugie pisane samodzielnie.
M
Piszesz strasznie zwięźle, rozbudowuj bardziej swoje myśli. Jak to czytam to czuje jak byś to pisała na przerwie na szybkiego. Pomysł na opowiadanie jest fajny ale po pracuj nad oprawa.