Chwilę później znowu poczułam się jak nastolatka,która straciła przyjaciela.Znowu poczułam się też jak po tym ,gdy zerwalam.z Amadeuszem wszelki kontakt.Kazdy następny dzień, gdy znowu zostałam zadana sama na siebie i łaske moich rodziców był coraz gorszy.Nie miałam juz pracy czy pieniędzy i gdyby nie moja mama to chyba umarlabym z głodu.Bylam zlamana a mój telefon został gdzieś w tyle wyciszony gdy ja całymi dniami spalam lub rozmyslalam o tym jak wszystkim teraz jest tam gdzieś lepiej niż mi,ale czy to ma sens? Skoro to się i tak w końcu kiedyś skończy?po co żyć?Te dni trwały i nic niezapowiadalo ich końca jednak z czasem zrozumiałam,że muszę znaleźć pracę i nie mogę być ciągle zależna od rodziców.Oczywiście to nie było łatwe jak i nocne telefony Amadeusza,które musiałam ignorować aż do czasu ,gdy zauważalam jego auto przed moim domem.Gdy mialam już wyjsc i go znowu upominac to usłyszalam krzyk.
Boże mamo!
-Pomóż mi wstać.
-Dobrze co się stalo?!
Słabo sie poczułam i zakrecnilo mi się w glowie.-powiedziała moja mama i załapla sie za serce z trudnością oddychając gdy po chwili nie mogla złapać oddechu.
Czekalam tak z każda chwilą coraz dłużej aż wpadalam na pomysł.
Postanowilam poprosić Amadeusza żeby nas zawiusl do lekarza bo nie miałam innego wyjśćia a dobrze wiedziałam,że nie ma czasu.
Jasne ze zawioze.Gdzie jest twoja mama?
W kuchni.-powiedziałam ledwo co.
Spokojnie bo jeszcze ty mi tu zaraz przestaniesz oddychać.-powiedział i poszlismy po mamę.
Może pani wstać ?-spytał Amadeusz a moja mama nie była w stanie nic powiedziec.On za to bez słowa pomógł jej wstać i zaprowadzil do samochodu.Strasznie się wtedy bałam o moja mame i nic się wtedy nie liczyło.Żadne sprzeczki czy klotnie bo mama była najważniejsza.
Dobrze,ze państwo ja przywieźli do.nas tak szybko.
Co z mama?
-Musi tu zostać.Proszę przyjsc jutro.
Postanowiłam wrócić do domu i wziąć mamie jakieś rzeczy i wyspać się mimo tego, że bylam rozchwiana emocjonalnie.Myslalam że Amdeusz już poszedł a on czekal tam cały czas.
Co z twoja mama?-spytał Amdeusz.
Chyba już dobrze.
-To dobrze a ty masz zamiar jechać teraz sama do domu?
-Poradzę sobie.
-Zawioze cie.To naprawdę żaden problem.
-Nie mogę cię o to prosić.
-nie martw sie.Ja naprawdę niechce nic wzamian
-Ok.
Poszliśmy w ciszy do auta a ja spodziewałam się ciszy jednak Amadeusz musiał wykorzystać okazję do rozmów.
Zawsze będę cię kochał.Czasem nawet łapie się na tym ,że myślę sobie jak.mogłem to tak spieszyć.Byliśmy teraz razem i kochali a tak nikt z nas nigdy nie będzie już kochał.nikogo tak samo.
-Amdeusz skończ.
-Ola jak masz jakikolwiek problem to zawsze zwróc się najpierw do mnie no bo w końcu jakoś musze odkupić swoje winy.
-Ja ci wybaczylam,ale nie będziemy razem.
-Może jednak przemyslisz to za nim skreślisz mnie?
-to już nieważne w tej sytuacji.
-Wiem teraz pewnie martwisz się o mame.
-Tak,ale to niczego nie zmienia.
-Slyszalem ,że szukasz pracy.
-Tak.-powiedziałam niepewnie.
-Mogę pomoc naprawdę.-powiedział i spojrzał na mnie.
-Poradzę sobie.
-Pamiętaj,że zawsze ci pomogę.Możesz pisać kiedy chcesz.Bez ciebie nie ma mnie i żyje sam dla siebie.
-Sam tak zdecydowałes.
-Nie.Ja poprostu..chwila słabości.
-Tylko szkoda że i przed i po tym wszystkim.Zatrzymaj się!
-Dowioze cie do domu.
-Mam tylko 5minut.
Niechętnie zatrzymal się i.otworzyl mi drzwi.
Szybko wyszlam i poszłam do domu gdzie czekal na mnie ojciec któremu powiedziałam co się wydarzyło a on złamany stwierdził ,że on rano pojedzie a ja po poludniu dojade i zgodzilam się bo nie miałam innego wyjśćia.
Polożylam się spac i dostałam.wiadomośc od Amadeusza który zaproponował mnie rano zawieść.
-Nie dzieki.
-Dlaczego?
-I tak.muszę jechać popoludniu.
-To.nawet lepiej.
-Masz pewnie jakieś swoje sprawy...
-Nie mam...chętnie ci pomogę.
-Ok skoro nalegasz.
-Dobranoc.
-pa.
Nie moglam spac tej nocy i nie tylko ja.
Nie spisz?-spytał tata.
-Nie mogę.
Wiem martwisz się o mame,ale wszystko będzie dobrze.Idz spac bo pewnie jestes zmęczona.
-Dzięki tato.-powiedziałam i wrocilam ma górę.
Gdzie się podział mój ojciec który ciągle był na mnie zly za to co zrobiłam kiedyś.Gdzie on jest?Właściwe to gdzie jest to.wszystko co było.moim.życiem-pomyślalam i Wypilam herbate i znowu zaczęłam rozmyślac bezsensu.O mojej mamie i tacie.O filipie i nawet o Amadeuszu, który teraz ma czas którego tak mi żałował a ja chcialam przecież tylko jakiejkolwiek milosci której widocznie niepotrafilam mu dac bo sama jej od niego niedostałam.Nagle poczułam złość na niego i na to ,że nie miałam wczoraj wyjśćia i musialam skorzystać z jego pomocy.Postanowiłam,że wszystko zmienie i będę taka jaką chciala mnie mama i poszukam kogos takiego kto nigdy mnie nie zdradzi i nie oszuka,ale czy to wogule możliwe w tym świecie?
Wstałam dość późno jednak co mnie zdziwiło amadeusz czekal na mnie w mojej kuchni.
Twój ojciec mnie wpuścił.Ładnie tu macie i ściany sie zmieniły.
-Tak..ja tylko coś zjem i mogę iść.
-poczekam.
-Ok.
Szybko się ogarnelam i poszłam do kuchni.
Idziesz?-spytałam amadeusza.
-Tak..
Zamknelam mieszkanie i pojechalismy.
Wiesz kto do mnie dzwonil ostatnio?-spytał amadeusz.
Nie..
-Rafał zapraszał nas do siebie.
To powiedz mu, ze nas już juz nie ma.
-Mówiłem,ale chyba niewypada nie iść na jego urodziny?
-Rafał sie chyba nie obrazi.
-oby.
-kiedy te urodziny?
-dziś wieczorem.
-Teraz mi to mowisz?!
-przepraszam,ale wczoraj tyle się działo.Zgadzasz się?
-nie mam wyjśćia.
Nie lubię Rafała jakoś specjalnie,ale niech to będa jego ostanie urodziny na jakich będę.Amadeusz jak zawsze wszystko musiał zostawić na ostantnią chwilę.
Jechaliśmy tak i czułam sie źle z tym ,że mojamama ma wyjść ze szpitala a ja ide z moim byłym na urodziny jego najlepszego przyjaciela.Od razu poszłam do mamy a Amadeusz zaraz za mną.
Jak sie czujesz?-spytałam.
-Lepiej.O Amadeusz z tobą przyjechał.-powiedziała zaskoczona,ale już mniej negatywnie przekonana do Amadeusza niż wcześniej mama.
-Dzień dobry.-powiedział amadeusz i zaproponował mojej mamie że weźmie od niej torbę.
-Dziękuje.-powiedziała i wyszliśmy.
W aucie zapanowała cisza a mama cały czas obserwowała mnie lub Amadeusza jakby może myślała,że jesteśmy znowu razem,ale o nie nie nie było nawet o tym mowy!
Jechaliśmy tak w ciszy,aż okazało się,że czeka nas wielki korek i wtedy już ciężko było zachować cisze.
A niech to!-Krzyknął Amadeusz i skęcił drogą na skróty co pomogło i szybciej byliśmy w domu.
Dziękuje ci Amadeusz za pomoc i za to,że pomogłeś Oli dotrzeć do szpitala.-Powiedziała moja mama.
-Nie ma żadnego problemu.-Powiedział niepewnie.
Pewnie jesteś zmęczony więc może przyjdziesz na chwilę do nas na kawe albo herbate?-Zaproponowała moja mama.
-Chętnie.
Byłam zła na nią,ale cóż i tak wieczorem mam z nim iść do Rafała więc już odrazu pojedziemy razem.
Pamiętasz,że idziemy na urodziny Rafała?-Spytał Amadeusz.
-Tak pamiętam.
-Więc może już nie ma sensu żebym teraz wracał i razem pojedziemy.
-Skoro chcesz.
Nic nam nie mówiłaś.-Powiedział tata.
-Zapomniałam.Jak chcecie to mogę zostać?
-Jedź.Niewypada tak zmieniać zdania w ostatniej chwili.-Powiedziała mama i popatrzyła upominająco na ojca.
A wogule masz jakiś prezent?-Spytał mnie Amadeusz.
-Po drodze pojedziemy to coś kupię.
-Jak uważasz.
Nie miałam zamiaru jakoś specjalnie podchodzić do urodzin Rafała,który jak miałam wrażenie od początku nam źle życzył i sprawdziło się.Miałam zamiar pujść tam na godzinę i wrócić do domu tak jak stoję.Widziałam złość mojego ojca i zawiedzenie mojej mamy,ale nie miałam już innego wyjśćia.
Wiesz Olka jak masz kupić ten prezent to chodźmy szybko bo dziś w sklepach jest straszny ruch i nawet niewiem czy uda ci się coś kupić.
-W sumie racja.To ja wychodzę i mam kluczę a jakby co to dzwońcie.
-Dobrze.Udanej zabawy a i wejś szalik bo chłodno.
-Dobrze.-powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Ach ci rodzice nigdy nie dają spokoju.
-Tak.
Wiesz ja sam od moich ciągle dostaje rady.
-To jedziemy?-spytałam zniecierpliwiona.
-Ok.-powiedział zawiedzony faktem ,że niepozwolilam mu na zaczecie rozmowy ze mna.
Weszliśmy do auta i pokierowałam go tam gdzie miałam jechać po mój prezent dla Rafała.
Wiesz wogule co mu kupisz?-Spytał Amadeusz.
-Niewiem.W sumie to ty coś wybierz a ja zapłacę.
-A skąd masz pieniądze?
-Oj skąś mam.
-masz pracę?!
-Nie.
-To skąd?
-Nie interesuj się.-powiedziałam i patrzyłam na jego przerażenie w pocztach a pieniądze zresztą miałam jeszcze za te kilka dni gdy pracowałam w sklepie filipa.
Wiesz jak masz mało kasy to mogę ci pożyczyc.
-Nie chce od ciebie pożyczać.
-Gdyby nie to ,że kiedyś zgodzilas się zostawić wszystko i wyjechać ze mna do innego miasta to nigdy nie założyłbym mojej firmy i niezostal jej szefem i nie miał pieniędzy którechce ci tylko teraz pożyczyć.
-I tak byś ja stworzył.
-Gdybys wtedy nie wróciła do mnie to niczego bym niestworzyl.
-Zawsze się tak mówi.Szczerze to gdyby nie ja to miałbyś jeszcze większą firmę i o wiele więcej kasy.
-Wcale że nie.To ty dawałas mi siłę.każdego dnia.
-Chyba nie za wiele skoro chwila słabości pozwoliła to wszystko co między nami było zniszczyć i to tak szybko.
-Może poprostu powinnas dac mi szansę a nie z gory oceniasz.
-Dobra teraz mamy coś kupić a nie gadać o jakiś głupich szansach.
Amadeusz zdziwił mnie swoimi słowami ,które raczej niezgadzaly się z tym co myslalam ostatnio.Może i lepiej ,że że mna pojechał bo przynajmniej kupiłam prezent,który spodobał się Rafalowi.
Aż się dziwię,że sama to wybrałaś.-powiedział rafał a ja popatrzyłam na Amadeusza,który zrobił minę żebym nic nie mówiła.
-Tak sama wybrałam.
A wy serio juz nie jestescie razem?-spytał rafał.
A nie widać?powinnies wiedzieć najlepiej jak to się skończy.-powiedziałam i weszłam w tłum gości i zastanawiałam się co ja tu wogule robię skoro oni wszyscy mają mnie gdzieś a ja zwzajemnościa.W tłumie zobaczyłam wiele znajomych,ale nigdzie tej "sekretareczki" Natalki jednak zauważyłam Nadie ,której niewidzialam dobre 6 albo 7 lat i jej widok nie był dla mnie czymś co chciałbym widzieć jednak ona zauważyła mnie od razu.
Hej Ola.
-Hej.-powiedziałam z udawana radością.
-Słyszałam już ,że sie roztaliscie z Amandim.
-Tak.
-Tak mi przykro.
-A mi nie.
-Co tu robisz?
-Sama niewiem.
-eh dobra udanej zabawy.-powiedziała nadia i znalazła w tłumie Amadeusza którego odrazu porwała do tańca a ja jakoś nie wiedzialam co mam ze sobą zrobić.Poszłam na balkon gdzie znalazł mnie Rafał.
Jak się bawisz?-spytał.
-Może być.
-Myślalem,że lepiej mi wyjdą te urodziny.
-Ja poprostu tu nie pasuje.
-W sumie mi to pasujesz.
-Przecież nigdy mnie nie lubiłes.
-Nie lubiłem gdy bylas z Amadeuszem bo miałem cię za jedną z takich jak Nadia które do tego stopnia lecą na jego kasę ,że zrobią dla niego wszystko a ty pokazałaś,że nie dasz sobą pomiatac.
-Wiedziałes o Natali?
-Wiedziałem,ale nie od Amadeusza.Dowiedzialem się przez przypadek jak ty.
-Aha.
-W sumie teraz to nawet żałuję ,że nie jestesie razem bo pewnie przez to już nigdy tu nie wrocisz a szkoda.
-Dlaczego?
-Bo straciłas wszystko co mialas.Myslisz,że kto by dostał awans?Ty.
-Raczej nie.
-teraz już nie,ale znam szefa twojej firmy i wiem,że mialas swoja szansę,ale jej niewykorzystalas.
-Nie tylko ja.
-Dobra ja wracam do środka.-powiedział a ja jeszcze chwile patrzyłam na księżyc.Nagle jednak poczułam chłód i wróciłam do środka gdzie każdy mnie świecie sie bawił.
Wszędzie cię szukam.-powiedział Amdeusz a ja poszłam do barku.
Rozmawiałas z Rafalem?-spytał amadeusz.
Tak a co?
-Nic.Teraz jak już każdy wie,że nie jesteśmy razem to każdy zachowuje się jakby chcial żebyśmy znowu byli.
-Pewnie dlatego tylko bo nie mają już o czym plotkować.
-Pewnie tak.
Jak już jesteśmy tu razem to wypijmy za zdrowie gospodarza.-powiedziała nadia i postanowiłam wypić jednego po czym zauważyłam,że nadia poszła gdzies z amadeuszem a ja zostałam sama z Rafałem.
To może teraz wypijemy za to,że mimo wszystko przyszlas?-zaproponował rafał.
-tylko jednego.
-Aż tak masz slaba głowę?
-Ostatnio zwłaszcza.-Zasmialam się a zaraz po mnie Rafał i zauważył to Amadeusz.
Może zatańczysz?-spytał rafał.
-Nie.
-Hm jak chcesz.-powiedział i poszedł a ja lewo już co wiedziałam co sie dzieje.
To chyba za mocne było dla ciebie.-stwierdził amadeusz.
-Chyba.-powiedziałam i balam sie rozmawiać z nim w tym stanie bo jeszcze powiedzialabym coś czego mogłabym żałować.
Może zatańczymy?-spytał nagle amadeusz.
Nie.-powiedziałam i wzięłam wodę.
No to posiedze tu z tobą i później odwioze.
-Sama wrócę.
-Wątpię.
-Aż takiej słabej glowy nie mam jak sobie myslisz.
-Mowisz.No to chodź zatańczymy.
-Dobra.-zgodzilam się ,ale niewiem co mnie podkusilo.Chcialam mu chyba udowodnić,że nie jestem taka słaba jak myśli jednak dlugo rady nie dalam.
Dobrze się czujesz?-spytał amadeusz.
Tak.Zaraz wracam.-powiedziałam ,gdy nasz taniec zaczął być jakiś inny a on nie mógł oderwać ode mnie wzroku.
Postanowiłam poszukać toalety i tam trochę ochłonąć z emocji i wrócić jakoś do domu jednak za rogiem czekał on
Wracamy już?-spytał sie mnie.
Jak chcesz to zostać.ja zamówie taxi.
-Ja już zamówiłem i możemy razem pojechac do mnie.
-Muszę wracać do domu.
-Z mojego domu to jakas godzina.Jutro rano cię zawioze.
Niewiedzialam czy dobrze robię,ale bałam się wracać sama do domu a amadeusza jednak dlugo znałam i wiedzialam,że mówi prawde.Zgodzilam się i pojechaliśmy do niego i niepoznałam jego mieszkania w którym było tak inaczej.Zawsze było tam tak sztucznie a teraz zapanowały w nim jaśniejsze kolory.
Trochę sie pozmienialo,co?-spytał.
Bardzo.
-Wiesz mialem trochę czasu i zauważyłem jak nie dbałem o to żeby było tu jak w prawdziwym domu.
Może chcesz sypialnie zobaczyc?
-ok.
Rzeczywiscie postarał sie żeby wszystko w końcu mialo swoje miejsce i zauważyłam coś dziwnego.Obok łóżka stalo moje zdjęcie z nim jak jeszcze byliśmy razem szczęśliwi.Gdy zauważył ,że na nije patrzył to odrazu je zakryl i przedstawił.
Postanowiłam w pudłach poszukać moich rzeczy i odrazu znalazłam jakąś bluzkę i spodnie do spania i poszłam na kanapę do salonu gdzie teraz było moje miejsce.
Idz spac do sypialni.Ja mogę tu pospać.
-Tu też jest wygodnie.
-Ciesze sie,że tu jestes.
-tylko na jedną noc.
-Wiem.Tęsknilem za tobą.-Powiedział i usiadł obok mnie.
Nie tesknisz czasem za tym co było?
-Nie.Idz spac amadeusz.
-Nie chcialabys zobaczyć jakby to było teraz gdy wszystko się zmienilo.
-O co ci chodzi?
-O nas.
-Jak to o nas..nie ma nas.
-Ja cię nadal bardzo kocham.-powiedział i zaczął mnie całować i nie chciał mnie puścić.
Przestan!-krzyknęłam.
Żałuję ,że tu jestem,ale rano wyjadę i wezmę ten karton.
-Powiedziałam i zakrylam sie koldra.Usłyszałam jednak jak wziął butelkę i zaczął poprostu pić z niej całą jej zawartosc jednak postanowiłam zasnac.Chwilę po zaśnięciu zbudzil mnie hałas.Wstałam i zaświeciłam światło.
Amadeusz?!-krzyknelam i pomoglam mu wstać a on tylko patrzył na mnie zdziwiony.Zaprowadzilam go do pokoju i położyłam go spac a sama wrócilam do salonu.
Rano gdy wstałam on jeszcze spal a ja korzystajac z okazji wzięłam resztę moich rzeczy od niego i zapanowałam je do mojej małej walizki.
Poczekaj ja zaraz pojadę po auto i cię odwioze.
-sama pojadę.
-I tak muszę jechać po auto więc jadę z tobą.
Postanowiłam jechać busem bo tak jest najszybciej dotrzeć do mojego domu gdy brak innego transportu.
Całą godzine siedzialam z AMadeuszem który zasnal na moim ramieniu a ja nie miałam zamiaru już się z nim kłócić i słuchalam muzyki.
Wysiadamy!-powiedział nagle a ja szybko wzięłam moja walizke i wysiadłam.
W domu oczywiście też mi chwilę potowarzyszyl aż w końcu stwierdził ,że musi wracac.
Jednak on nie jest taki zly jak myslalam kiedyś.-stwierdziła moja mama
Jest o wiele grorszy.-pomyślalm.
Każdy ma swoje zdanie.-powiedziałam.
-rzeczywiscie zdradzil cię,ale chce cię odzyskać.
-Mamo,ale ja już nie chce z nim być po tym wszystkim.Zrozum.
-Powinnas dac mu szansę w końcu tak się chłopak stara.-powiedział tata.
-Nierozumiem was bo najpierw to wy byliście tacy przeciwni temu a teraz jak wyszło na wasze to opstajecie za nim.
-Córeczko wiem to cię boli,ale kiedyś zrozumiesz,że czasem trzeba kochać mimo wszystko.Chyba nie masz zamiaru zostać stara panna?-spytała mnie mama a ja już sama niewiedzialam czego chce i co ma sens a co nie.
Materiał zarchiwizowany.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.