Materiał zarchiwizowany.

Ostatnia szansa.4

Ostatnia szansa.4Chwilę później znowu poczułam się jak nastolatka,która straciła przyjaciela.Znowu poczułam się też jak po tym ,gdy zerwalam.z Amadeuszem wszelki kontakt.Kazdy następny dzień, gdy znowu zostałam zadana sama na siebie i łaske moich rodziców był coraz gorszy.Nie miałam juz pracy czy pieniędzy i gdyby nie moja mama to chyba umarlabym z głodu.Bylam zlamana a mój telefon został gdzieś w tyle wyciszony gdy ja całymi dniami spalam lub rozmyslalam o tym jak wszystkim teraz jest tam gdzieś lepiej niż mi,ale czy to ma sens? Skoro to się i tak w końcu kiedyś skończy?po co żyć?Te dni trwały i nic niezapowiadalo ich końca jednak z czasem zrozumiałam,że muszę znaleźć pracę i nie mogę być ciągle zależna od rodziców.Oczywiście to nie było łatwe jak i nocne telefony Amadeusza,które musiałam ignorować aż do czasu ,gdy zauważalam jego auto przed moim domem.Gdy mialam już wyjsc i go znowu upominac to usłyszalam krzyk.
Boże mamo!
-Pomóż mi wstać.
-Dobrze co się stalo?!
Słabo sie poczułam i zakrecnilo mi się w glowie.-powiedziała moja mama i załapla sie za serce z trudnością oddychając gdy po chwili nie mogla złapać oddechu.
Czekalam tak z każda chwilą coraz dłużej aż wpadalam na pomysł.
Postanowilam poprosić Amadeusza żeby nas zawiusl do lekarza bo nie miałam innego wyjśćia a dobrze wiedziałam,że nie ma czasu.
Jasne ze zawioze.Gdzie jest twoja mama?
W kuchni.-powiedziałam ledwo co.
Spokojnie bo jeszcze ty mi tu zaraz przestaniesz oddychać.-powiedział i poszlismy po mamę.
Może pani wstać ?-spytał Amadeusz a moja mama nie była w stanie nic powiedziec.On za to bez słowa pomógł jej wstać i zaprowadzil do samochodu.Strasznie się wtedy bałam o moja mame i nic się wtedy nie liczyło.Żadne sprzeczki czy klotnie bo mama była najważniejsza.
Dobrze,ze państwo ja przywieźli do.nas tak szybko.
Co z mama?
-Musi tu zostać.Proszę przyjsc jutro.
Postanowiłam wrócić do domu i wziąć mamie jakieś rzeczy i wyspać się mimo tego, że bylam rozchwiana emocjonalnie.Myslalam że Amdeusz już poszedł a on czekal tam cały czas.
Co z twoja mama?-spytał Amdeusz.
Chyba już dobrze.
-To dobrze a ty masz zamiar jechać teraz sama do domu?
-Poradzę sobie.
-Zawioze cie.To naprawdę żaden problem.
-Nie mogę cię o to prosić.
-nie martw sie.Ja naprawdę niechce nic wzamian
-Ok.
Poszliśmy w ciszy do auta a ja spodziewałam się ciszy jednak Amadeusz musiał wykorzystać okazję do rozmów.
Zawsze będę cię kochał.Czasem nawet łapie się na tym ,że myślę sobie jak.mogłem to tak spieszyć.Byliśmy teraz razem i kochali a tak nikt z nas nigdy nie będzie już kochał.nikogo tak samo.
-Amdeusz skończ.
-Ola jak masz jakikolwiek problem to zawsze zwróc się najpierw do mnie no bo w końcu jakoś musze odkupić swoje winy.
-Ja ci wybaczylam,ale nie będziemy razem.
-Może jednak przemyslisz to za nim skreślisz mnie?
-to już nieważne w tej sytuacji.
-Wiem teraz pewnie martwisz się o mame.
-Tak,ale to niczego nie zmienia.
-Slyszalem ,że szukasz pracy.
-Tak.-powiedziałam niepewnie.
-Mogę pomoc naprawdę.-powiedział i spojrzał na mnie.
-Poradzę sobie.
-Pamiętaj,że zawsze ci pomogę.Możesz pisać kiedy chcesz.Bez ciebie nie ma mnie i żyje sam dla siebie.
-Sam tak zdecydowałes.
-Nie.Ja poprostu..chwila słabości.
-Tylko szkoda że i przed i po tym wszystkim.Zatrzymaj się!
-Dowioze cie do domu.
-Mam tylko 5minut.
Niechętnie zatrzymal się i.otworzyl mi drzwi.
Szybko wyszlam i poszłam do domu gdzie czekal na mnie ojciec któremu powiedziałam co się wydarzyło a on złamany stwierdził ,że on rano pojedzie a ja po poludniu dojade i zgodzilam się bo nie miałam innego wyjśćia.
Polożylam się spac i dostałam.wiadomośc od Amadeusza który zaproponował mnie rano zawieść.
-Nie dzieki.
-Dlaczego?
-I tak.muszę jechać popoludniu.
-To.nawet lepiej.
-Masz pewnie jakieś swoje sprawy...
-Nie mam...chętnie ci pomogę.
-Ok skoro nalegasz.
-Dobranoc.
-pa.
Nie moglam spac tej nocy i nie tylko ja.
Nie spisz?-spytał tata.
-Nie mogę.
Wiem martwisz się o mame,ale wszystko będzie dobrze.Idz spac bo pewnie jestes zmęczona.
-Dzięki tato.-powiedziałam i wrocilam ma górę.
Gdzie się podział mój ojciec który ciągle był na mnie zly za to co zrobiłam kiedyś.Gdzie on jest?Właściwe to gdzie jest to.wszystko co było.moim.życiem-pomyślalam i Wypilam herbate i znowu zaczęłam rozmyślac bezsensu.O mojej mamie i tacie.O filipie i nawet o Amadeuszu, który teraz ma czas którego tak mi żałował a ja chcialam przecież tylko jakiejkolwiek milosci której widocznie niepotrafilam mu dac bo sama jej od niego niedostałam.Nagle poczułam złość na niego i na to ,że nie miałam wczoraj wyjśćia i musialam skorzystać z jego pomocy.Postanowiłam,że wszystko zmienie i będę taka jaką chciala mnie mama i poszukam kogos takiego kto nigdy mnie nie zdradzi i nie oszuka,ale czy to wogule możliwe w tym świecie?
Wstałam dość późno jednak co mnie zdziwiło amadeusz czekal na mnie w mojej kuchni.
Twój ojciec mnie wpuścił.Ładnie tu macie i ściany sie zmieniły.
-Tak..ja tylko coś zjem i mogę iść.
-poczekam.
-Ok.
Szybko się ogarnelam i poszłam do kuchni.
Idziesz?-spytałam amadeusza.
-Tak..
Zamknelam mieszkanie i pojechalismy.
Wiesz kto do mnie dzwonil ostatnio?-spytał amadeusz.
Nie..
-Rafał zapraszał nas do siebie.
To powiedz mu, ze nas już juz nie ma.
-Mówiłem,ale chyba niewypada nie iść na jego urodziny?
-Rafał sie chyba nie obrazi.
-oby.
-kiedy te urodziny?
-dziś wieczorem.
-Teraz mi to mowisz?!
-przepraszam,ale wczoraj tyle się działo.Zgadzasz się?
-nie mam wyjśćia.
Nie lubię Rafała jakoś specjalnie,ale niech to będa jego ostanie urodziny na jakich będę.Amadeusz jak zawsze wszystko musiał zostawić na ostantnią chwilę.
Jechaliśmy tak i czułam sie źle z tym ,że mojamama ma wyjść ze szpitala a ja ide z moim byłym na urodziny jego najlepszego przyjaciela.Od razu poszłam do mamy a Amadeusz zaraz za mną.
Jak sie czujesz?-spytałam.
-Lepiej.O Amadeusz z tobą przyjechał.-powiedziała zaskoczona,ale już mniej negatywnie przekonana do Amadeusza niż wcześniej mama.
-Dzień dobry.-powiedział amadeusz i zaproponował mojej mamie że weźmie od niej torbę.
-Dziękuje.-powiedziała i wyszliśmy.
W aucie zapanowała cisza a mama cały czas obserwowała mnie lub Amadeusza jakby może myślała,że jesteśmy znowu razem,ale o nie nie nie było nawet o tym mowy!
Jechaliśmy tak w ciszy,aż okazało się,że czeka nas wielki korek i wtedy już ciężko było zachować cisze.
A niech to!-Krzyknął Amadeusz i skęcił drogą na skróty co pomogło i szybciej byliśmy w domu.
Dziękuje ci Amadeusz za pomoc i za to,że pomogłeś Oli dotrzeć do szpitala.-Powiedziała moja mama.
-Nie ma żadnego problemu.-Powiedział niepewnie.
Pewnie jesteś zmęczony więc może przyjdziesz na chwilę do nas na kawe albo herbate?-Zaproponowała moja mama.
-Chętnie.
Byłam zła na nią,ale cóż i tak wieczorem mam z nim iść do Rafała więc już odrazu pojedziemy razem.
Pamiętasz,że idziemy na urodziny Rafała?-Spytał Amadeusz.
-Tak pamiętam.
-Więc może już nie ma sensu żebym teraz wracał i razem pojedziemy.
-Skoro chcesz.
Nic nam nie mówiłaś.-Powiedział tata.
-Zapomniałam.Jak chcecie to mogę zostać?
-Jedź.Niewypada tak zmieniać zdania w ostatniej chwili.-Powiedziała mama i popatrzyła upominająco na ojca.
A wogule masz jakiś prezent?-Spytał mnie Amadeusz.
-Po drodze pojedziemy to coś kupię.
-Jak uważasz.
Nie miałam zamiaru jakoś specjalnie podchodzić do urodzin Rafała,który jak miałam wrażenie od początku nam źle życzył i sprawdziło się.Miałam zamiar pujść tam na godzinę i wrócić do domu tak jak stoję.Widziałam złość mojego ojca i zawiedzenie mojej mamy,ale nie miałam już innego wyjśćia.
Wiesz Olka jak masz kupić ten prezent to chodźmy szybko bo dziś w sklepach jest straszny ruch i nawet niewiem czy uda ci się coś kupić.
-W sumie racja.To ja wychodzę i mam kluczę a jakby co to dzwońcie.
-Dobrze.Udanej zabawy a i wejś szalik bo chłodno.
-Dobrze.-powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Ach ci rodzice nigdy nie dają spokoju.
-Tak.
Wiesz ja sam od moich ciągle dostaje rady.
-To jedziemy?-spytałam zniecierpliwiona.
-Ok.-powiedział zawiedzony faktem ,że niepozwolilam mu na zaczecie rozmowy ze mna.
Weszliśmy do auta i pokierowałam go tam gdzie miałam jechać po mój prezent dla Rafała.
Wiesz wogule co mu kupisz?-Spytał Amadeusz.
-Niewiem.W sumie to ty coś wybierz a ja zapłacę.
-A skąd masz pieniądze?
-Oj skąś mam.
-masz pracę?!
-Nie.
-To skąd?
-Nie interesuj się.-powiedziałam i patrzyłam na jego przerażenie w pocztach a pieniądze zresztą miałam jeszcze za te kilka dni gdy pracowałam w sklepie filipa.
Wiesz jak masz mało kasy to mogę ci pożyczyc.
-Nie chce od ciebie pożyczać.
-Gdyby nie to ,że kiedyś zgodzilas się zostawić wszystko i wyjechać ze mna do innego miasta to nigdy nie założyłbym mojej firmy i niezostal jej szefem i nie miał pieniędzy którechce ci tylko teraz pożyczyć.
-I tak byś ja stworzył.
-Gdybys wtedy nie wróciła do mnie to niczego bym niestworzyl.
-Zawsze się tak mówi.Szczerze to gdyby nie ja to miałbyś jeszcze większą firmę i o wiele więcej kasy.
-Wcale że nie.To ty dawałas mi siłę.każdego dnia.
-Chyba nie za wiele skoro chwila słabości pozwoliła to wszystko co między nami było zniszczyć i to tak szybko.
-Może poprostu powinnas dac mi szansę a nie z gory oceniasz.
-Dobra teraz mamy coś kupić a nie gadać o jakiś głupich szansach.
Amadeusz zdziwił mnie swoimi słowami ,które raczej niezgadzaly się z tym co myslalam ostatnio.Może i lepiej ,że że mna pojechał bo przynajmniej kupiłam prezent,który spodobał się Rafalowi.
Aż się dziwię,że sama to wybrałaś.-powiedział rafał a ja popatrzyłam na Amadeusza,który zrobił minę żebym nic nie mówiła.
-Tak sama wybrałam.
A wy serio juz nie jestescie razem?-spytał rafał.
A nie widać?powinnies wiedzieć najlepiej jak to się skończy.-powiedziałam i weszłam w tłum gości i zastanawiałam się co ja tu wogule robię skoro oni wszyscy mają mnie gdzieś a ja zwzajemnościa.W tłumie zobaczyłam wiele znajomych,ale nigdzie tej "sekretareczki" Natalki jednak zauważyłam Nadie ,której niewidzialam dobre 6 albo 7 lat i jej widok nie był dla mnie czymś co chciałbym widzieć jednak ona zauważyła mnie od razu.
Hej Ola.
-Hej.-powiedziałam z udawana radością.
-Słyszałam już ,że sie roztaliscie z Amandim.
-Tak.
-Tak mi przykro.
-A mi nie.
-Co tu robisz?
-Sama niewiem.
-eh dobra udanej zabawy.-powiedziała nadia i znalazła w tłumie Amadeusza którego odrazu porwała do tańca a ja jakoś nie wiedzialam co mam ze sobą zrobić.Poszłam na balkon gdzie znalazł mnie Rafał.
Jak się bawisz?-spytał.
-Może być.
-Myślalem,że lepiej mi wyjdą te urodziny.
-Ja poprostu tu nie pasuje.
-W sumie mi to pasujesz.
-Przecież nigdy mnie nie lubiłes.
-Nie lubiłem gdy bylas z Amadeuszem bo miałem cię za jedną z takich jak Nadia które do tego stopnia lecą na jego kasę ,że zrobią dla niego wszystko a ty pokazałaś,że nie dasz sobą pomiatac.
-Wiedziałes o Natali?
-Wiedziałem,ale nie od Amadeusza.Dowiedzialem się przez przypadek jak ty.
-Aha.
-W sumie teraz to nawet żałuję ,że nie jestesie razem bo pewnie przez to już nigdy tu nie wrocisz a szkoda.
-Dlaczego?
-Bo straciłas wszystko co mialas.Myslisz,że kto by dostał awans?Ty.
-Raczej nie.
-teraz już nie,ale znam szefa twojej firmy i wiem,że mialas swoja szansę,ale jej niewykorzystalas.
-Nie tylko ja.
-Dobra ja wracam do środka.-powiedział a ja jeszcze chwile patrzyłam na księżyc.Nagle jednak poczułam chłód i wróciłam do środka gdzie każdy mnie świecie sie bawił.
Wszędzie cię szukam.-powiedział Amdeusz a ja poszłam do barku.
Rozmawiałas z Rafalem?-spytał amadeusz.
Tak a co?
-Nic.Teraz jak już każdy wie,że nie jesteśmy razem to każdy zachowuje się jakby chcial żebyśmy znowu byli.
-Pewnie dlatego tylko bo nie mają już o czym plotkować.
-Pewnie tak.
Jak już jesteśmy tu razem to wypijmy za zdrowie gospodarza.-powiedziała nadia i postanowiłam wypić jednego po czym zauważyłam,że nadia poszła gdzies z amadeuszem a ja zostałam sama z Rafałem.
To może teraz wypijemy za to,że mimo wszystko przyszlas?-zaproponował rafał.
-tylko jednego.
-Aż tak masz slaba głowę?
-Ostatnio zwłaszcza.-Zasmialam się a zaraz po mnie Rafał i zauważył to Amadeusz.
Może zatańczysz?-spytał rafał.
-Nie.
-Hm jak chcesz.-powiedział i poszedł a ja lewo już co wiedziałam co sie dzieje.
To chyba za mocne było dla ciebie.-stwierdził amadeusz.
-Chyba.-powiedziałam i balam sie rozmawiać z nim w tym stanie bo jeszcze powiedzialabym coś czego mogłabym żałować.
Może zatańczymy?-spytał nagle amadeusz.
Nie.-powiedziałam i wzięłam wodę.
No to posiedze tu z tobą i później odwioze.
-Sama wrócę.
-Wątpię.
-Aż takiej słabej glowy nie mam jak sobie myslisz.
-Mowisz.No to chodź zatańczymy.
-Dobra.-zgodzilam się ,ale niewiem co mnie podkusilo.Chcialam mu chyba udowodnić,że nie jestem taka  słaba jak myśli jednak dlugo rady nie dalam.
Dobrze się czujesz?-spytał amadeusz.
Tak.Zaraz wracam.-powiedziałam ,gdy nasz taniec zaczął być jakiś inny a on nie mógł oderwać ode mnie wzroku.
Postanowiłam poszukać toalety i tam trochę ochłonąć z emocji i wrócić jakoś do domu jednak za rogiem czekał on
Wracamy już?-spytał sie mnie.
Jak chcesz to zostać.ja zamówie taxi.
-Ja już zamówiłem i możemy razem pojechac do mnie.
-Muszę wracać do domu.
-Z mojego domu to jakas godzina.Jutro rano cię zawioze.
Niewiedzialam czy dobrze robię,ale  bałam się wracać sama do domu a amadeusza jednak dlugo znałam i wiedzialam,że mówi prawde.Zgodzilam się i pojechaliśmy do niego i niepoznałam jego mieszkania w którym było tak inaczej.Zawsze było tam tak sztucznie a teraz zapanowały w nim jaśniejsze kolory.
Trochę sie pozmienialo,co?-spytał.
Bardzo.
-Wiesz mialem trochę czasu i zauważyłem jak nie dbałem o to żeby było tu jak w prawdziwym domu.
Może chcesz sypialnie zobaczyc?
-ok.
Rzeczywiscie postarał sie żeby wszystko w końcu mialo swoje miejsce i zauważyłam coś dziwnego.Obok łóżka stalo moje zdjęcie z nim jak jeszcze byliśmy razem szczęśliwi.Gdy zauważył ,że na nije patrzył to odrazu je zakryl i przedstawił.
Postanowiłam w pudłach poszukać moich rzeczy i odrazu znalazłam jakąś bluzkę i spodnie do spania i poszłam na kanapę do salonu gdzie teraz było moje miejsce.
Idz spac do sypialni.Ja mogę tu pospać.
-Tu też jest wygodnie.
-Ciesze sie,że tu jestes.
-tylko na jedną noc.
-Wiem.Tęsknilem za tobą.-Powiedział i usiadł obok mnie.
Nie tesknisz czasem za tym co było?
-Nie.Idz spac amadeusz.
-Nie chcialabys zobaczyć jakby to było teraz gdy wszystko się zmienilo.
-O co ci chodzi?
-O nas.
-Jak to o nas..nie ma nas.
-Ja cię nadal bardzo kocham.-powiedział i zaczął mnie całować i nie chciał mnie puścić.
Przestan!-krzyknęłam.
Żałuję ,że tu jestem,ale rano wyjadę i wezmę ten karton.
-Powiedziałam i zakrylam sie koldra.Usłyszałam jednak jak wziął butelkę i zaczął poprostu pić z niej całą jej zawartosc jednak postanowiłam zasnac.Chwilę po zaśnięciu zbudzil mnie hałas.Wstałam i zaświeciłam światło.
Amadeusz?!-krzyknelam i pomoglam mu wstać a on tylko patrzył na mnie zdziwiony.Zaprowadzilam go do pokoju i położyłam go spac a sama wrócilam do salonu.
Rano gdy wstałam on jeszcze spal a ja korzystajac z okazji wzięłam resztę moich rzeczy od niego i zapanowałam je do mojej małej walizki.
Poczekaj ja zaraz pojadę po auto i cię odwioze.
-sama pojadę.
-I tak muszę jechać po auto więc jadę z tobą.
Postanowiłam jechać busem bo tak jest najszybciej dotrzeć do mojego domu gdy brak innego transportu.
Całą godzine siedzialam z AMadeuszem który zasnal na moim ramieniu a ja nie miałam zamiaru już się z nim kłócić i słuchalam muzyki.
Wysiadamy!-powiedział nagle a ja szybko wzięłam moja walizke i wysiadłam.
W domu oczywiście też mi chwilę potowarzyszyl aż w końcu stwierdził ,że musi wracac.
Jednak on nie jest taki zly jak myslalam kiedyś.-stwierdziła moja mama
Jest o wiele grorszy.-pomyślalm.
Każdy ma swoje zdanie.-powiedziałam.
-rzeczywiscie zdradzil cię,ale chce cię odzyskać.
-Mamo,ale ja już nie chce z nim być po tym wszystkim.Zrozum.
-Powinnas dac mu szansę w końcu tak się chłopak stara.-powiedział tata.
-Nierozumiem was bo najpierw to wy byliście tacy przeciwni temu a teraz jak wyszło na wasze to opstajecie za nim.
-Córeczko wiem to cię boli,ale kiedyś zrozumiesz,że czasem trzeba kochać mimo wszystko.Chyba nie masz zamiaru zostać stara panna?-spytała mnie mama a ja już sama niewiedzialam czego chce i co ma sens a co nie.

lovend17

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3119 słów i 16986 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.